Skocz do zawartości

Niezwykłe odkrycie: skrzynka z negatywami sprzed kilkudziesięciu lat. I apel: rozpoznajecie ich?


Rekomendowane odpowiedzi

http://jak-czlowiek.v3rt.pl/?url=http%3A%2F%2Fbialystok.gazeta.pl%2Fbialystok%2F51%2C35235%2C13491898.html%3Fi%3D1

Przychodzili do niego ludzie ze wsi i okolic. Prosili o zdjęcia - gdy się żenili, gdy ktoś im umierał, albo po prostu z dnia codziennego, na pamiątkę. A Jan Siwicki znał się na rzeczy - uczył się jeszcze przed wojną, u fotografa w Grodnie. Została po nim skrzynka ze szklanymi negatywami. Na nich - kadry z życia pewnej wioski i okolic z lat 40. i 50.
To cenne znalezisko. Przeleżało kilkadziesiąt lat na strychu drewnianego domu w Jacznie koło Dąbrowy Białostockiej.

- Któregoś dnia porządkowaliśmy strych i znaleźliśmy skrzynkę ze szklanymi płytkami. Nawet nie miałem pojęcia, że tam są - opowiada Włodzimierz Siwicki, bratanek fotografa. - Okazało się, że to pamiątki po stryju Janie. Dogadał się tak z moim ojcem, że w latach 40. i 50. w naszym rodzinnym domu miał pracownię fotograficzną. I to do nas przychodzili ludzie ze wsi i okolic, by robił im portrety i zdjęcia. Bo stryj był nie tylko fotografem, ale i portrecistą. I malowania, i fotografii uczył się jeszcze przed wojną w jednym z grodzieńskich zakładów. Do dziś ludzie w Jacznie i okolicach mają jeszcze malowane przez niego portrety.

Niezwykłe ujęcia

Jan Siwicki (1918-1995) miał stary niemiecki aparat, taki do robienia negatywów na szklanych płytkach. Ustawiał swoich klientów w pracowni, na tle malowanym w różne wzory, czasem wyprowadzał na zewnątrz i fotografował obok domu. Szedł też z aparatem do zamawiających fotografie - na uroczystości radosne i smutne. Fotografował rodziny zgromadzone wokół młodej pary, albo pochylone nad trumną wystawioną na podwórko.

To niezwykłe ujęcia. Inne fryzury, inne stroje, wszystko jest inne, bo to inne czasy. Niektóre zdjęcia zrobione jeszcze za okupacji, niektóre ledwie kilka lat później, ale już w zupełnie innej rzeczywistości historycznej. Są jak wyimek z kroniki nieistniejącej już wiejskiej rzeczywistości.

Na jednej fotografii - młoda para stoi przed chałupą, poważne miny, pod stopami na trawie rozesłana kapa, ślubny welon ściele się po ziemi, w dłoni panny młodej ogrodowy asparagus, piwonia...

Na innym zdjęciu - przed domem już cała gromada w uroczystych strojach. Ktoś ma akordeon, ktoś skrzypce, ktoś świętą ikonę, wszyscy tłoczą się wokół świeżo zaślubionych.

Swoją fotografię ma dziewczyna z rowerem. Matka (o bardzo śniadej karnacji) z dwójką dzieci - jedno na ręku, drugie stoi na szafce. Trzy koleżanki - nieśmiałe uśmiechy, co zrobić z rękami? Dłonie złożone więc trochę nienaturalnie, jakby próbowały się ogrzać nawzajem. Starsza kobieta w chustce, cała w czerni - ona dłonie złożyła jak do modlitwy, na dłoniach różaniec. A bohaterki innego zdjęcia, wyelegantowane dziewczęta, w rękach ściskają torebki.

Zdjęcie zrobiła sobie też cała klasa - przed drewnianym budynkiem (szkołą?). Zaś pewna pięcioosobowa rodzina - w domu, pod piecem. Tato w walonkach, mama w walonkach, jedno dziecko też, dwójka pozostałych już w lżejszym obuwiu.

Buty zresztą na tych zdjęciach to wyznacznik społecznego statusu. Na kilku fotografiach pogrzebowych rodzina i sąsiedzi stoją nad trumną wystawioną na zewnątrz niezamożnego domu. Kilkoro - na bosaka. Ciepło raczej nie jest - kobiety na ramionach mają ciepłe chusty, dzieci w półkożuszkach. Ale butów brak. Takie to były czasy.

Jest też zdjęcie wyjątkowo urocze. Jan Siwicki wybrał się z aparatem do budowanej właśnie we wsi chaty. To też uroczystość, a jakże - wiecha na szczycie, dom pnie się w górę, a wokół - przyszli mieszkańcy, robotnicy, sąsiedzi. Do obiektywu śmieją się z dachu mężczyźni, są też na rusztowaniach. Na szczeble drabiny wdrapały się dzieci, jakaś kobiecina przysiadła na kamieniu z koszem do ziemniaków.

Fotograf sympatyczny

Na jednej fotografii jest też budynek z wiejskim niemający nic wspólnego - murowany pokaźny dom, ogrodzony murem - jakby urząd, a może posesja kogoś zamożnego? Przed budynkiem - wóz drabiniasty ciągnięty przez konie, na wozie para młoda...

- To zdjęcie nie mogło być zrobione w Jacznie. To nieduża wieś, ma ze 20-30 domów, i po wojnie też tak w sumie było. Takiego budynku sobie nie przypominam, może fotografia została zrobiona w Dąbrowie? Stryj robił zdjęcia w Jacznie, ale jeździł też po całej okolicy - mówi Włodzimierz Siwicki. - Fotografował też w czasie okupacji. Wtedy był obowiązek wyrabiania tzw. niemieckich paszportów, więc przychodzili do niego ludzie po takie zdjęcia. Niemcy też chcieli, by stryj ich fotografował. Ale wiem, że te zdjęcia niestety zostały zniszczone. Po śmierci stryja - w 1995 roku zginął w wypadku - ktoś, kto sprzątał dom, w którym mieszkał - wyrzucił zdjęcia na śmietnik. Stryj jeszcze w latach 70. zdobywał szklane płytki w Białymstoku, miał zresztą tam nawet potem pracownię. Ale w latach 80. fotografowania zaprzestał, płytek już nie było, odeszły do lamusa. Skupił się na portretowaniu.

Jan Siwicki nie założył rodziny, mieszkał sam. Jak mówi jego bratanek - stryj był sympatyczny, lubiany przez ludzi, gawędził z nimi podczas robienia zdjęć. Gdy bratanek podrósł, i jego podszkalał w kwestii fotografowania. - Zawsze mówił mi: - Najpierw pomyśl, co chcesz zrobić, co chcesz mieć na zdjęciu. A dopiero później pstrykaj - mówi pan Włodzimierz.

Kto pamięta?

Gdy znalazł płytki na strychu, zastanawiał się, co zrobić z pamiątkami. Negatywami zainteresował się jego zięć. Uznali razem, że może warto przekazać je komuś, kto zrobi z nich dobry użytek, pokaże innym. I tak zięć pana Włodzimierza przekazał je Tomaszowi Adamskiemu - filmowcowi, reżyserowi filmów dokumentalnych, a ten przyniósł je do naszej redakcji. Płytki szklane starannie czyści teraz fotograf Grzegorz Dąbrowski, który z takich negatywów wywoływał już kilka lat inne cenne zdjęcia, które trafiły do redakcji - autorstwa Bolesława Augustisa.

Jan Siwicki nie założył rodziny, mieszkał sam. Jak mówi jego bratanek - stryj był sympatyczny, lubiany przez ludzi, gawędził z nimi podczas robienia zdjęć. Gdy bratanek podrósł, i jego podszkalał w kwestii fotografowania. - Zawsze mówił mi: - Najpierw pomyśl, co chcesz zrobić, co chcesz mieć na zdjęciu. A dopiero później pstrykaj - mówi pan Włodzimierz.

Kto pamięta?

Gdy znalazł płytki na strychu, zastanawiał się, co zrobić z pamiątkami. Negatywami zainteresował się jego zięć. Uznali razem, że może warto przekazać je komuś, kto zrobi z nich dobry użytek, pokaże innym. I tak zięć pana Włodzimierza przekazał je Tomaszowi Adamskiemu - filmowcowi, reżyserowi filmów dokumentalnych, a ten przyniósł je do naszej redakcji. Płytki szklane starannie czyści teraz fotograf Grzegorz Dąbrowski, który z takich negatywów wywoływał już kilka lat inne cenne zdjęcia, które trafiły do redakcji - autorstwa Bolesława Augustisa.

Najmłodsze osoby fotografowane przez Siwickiego mogą mieć teraz około siedemdziesiątki. Może ktoś rozpoznaje siebie lub swoich bliskich na fotografiach z Jaczna, albo też rozpoznaje niektóre miejsca?

Prosimy o kontakt: monika.zmijewska@bialystok.agora.pl, tel. 85 74 78 157
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Temat został przeniesiony do archiwum

Ten temat przebywa obecnie w archiwum. Dodawanie nowych odpowiedzi zostało zablokowane.

×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie