Skocz do zawartości

Klamra.


szczepciu

Rekomendowane odpowiedzi

Poszukiwacze to mają różne pragnienia. Mój znajomy Paweł ciągle marzy, aby mg 42 wykopać. Inny twierdzi, że fajnie by było kiedyś na visa trafić. Jeszcze inny coś o garnku złotych monet mamrocze. A ja? No cóż… Tak skromnie… Marzę o swojej pierwszej klamrze. Może być austriacka, rosyjska, pruska, ale żeby była. Zaraziłem tym kumpla, bo też bez klamry jest. A on swojego, bo i u niego jej brak. I tak to zahartowani wspólną niedolą ruszyliśmy przez pola, lasy, dolin, aby spełnić swe marzenia. A że marzenia się czasem spełniają… Zacznę jednak od początku.

W ostatnią sobotę zadzwonił do mnie kupel i mówi, że jest u mnie jutro rano i, że ruszmy na klamrę. To ruszanie to taka nasza gwara, bo całe poszukiwania podporządkowane były wyżej wymienionemu fantowi i z powodu tego tak się utarło to zawołanie. Aż mnie ciarki po krzyżu przeszły… Bo to przecież niedziela i to tak wcześnie, a człowiek po całym tygodniu pracy styrany. Ale, co było robić? Myśl, że ona może na mnie gdzieś tam czekać, zwyciężyła. Jak się rzekło, tak się stało.
W niedzielę rano, skoro świt zerwałem się na nogi. Zimno, mgła, ciepełko pozostało w domu…, a kumpel już przed drzwiami. jeszcze tylko ostatnie konsultacje, gdzie jedziemy i w drogę. Kolega zaproponował, żeby jechać do …., bo on nie ma zbyt wiele czasu, a tam jest najbliżej. Zacząłem oponować, że byliśmy tam tyle razy i nic fajnego nie wyszło; teren przeszukany przez nas i przez innych. Niestety, przegłosowali mnie – 2 do 1, więc przestałem marudzić. Dojazd do miejscówy (jakieś trzydzieści, czterdzieści minut) umilałem sobie podziwianiem wspaniałych krajobrazów. Mgła zalegająca w dolinach, zalesione wzniesienia, które zaczęły przybierać barwy jesieni, były prawdziwą ucztą dla oka. Do tego ci ludzie, majestatycznie kroczący na pierwszą poranna mszę… Wszystko to wprawiło mnie jakąś melancholię, Zacząłem mieć wątpliwości, czy jest sens wstawać tak wcześnie i gonić samochód w miejsce już dokładnie przeszukane. Jeszcze wtedy nie wiedziałem, że najbliższe godziny dadzą kłam tym wszystkim teoriom o dokładnie przeszukanych miejscach, w których już nic nie można znaleźć. Z rozmyślań wyrwał mnie kumpel, wołając do mnie, abym nie spał, bo dojechaliśmy. Szybkie rozpakowanie sprzętu i… w las. Spojrzałem jeszcze tylko na stojącą w oddali ambonę myśliwską, zastanawiając się, czy w niej myśliwy nie siedzi, co by nas za dziki nie wziął i ołowiem nie poczęstował. W końcu ruszyłem za nimi.
Postanowiliśmy ominąć okop ciągnący się przez las; szkoda marnować na niego czasu – tyle razy już nim szliśmy i pewnie nie tylko my.
- Robimy dzisiaj przedpole – zdecydowałem, na co reszta ekipy przystała.
Ustawieni w szeregu niczym pruska piechota ruszyliśmy do ataku. Zaczęły się pierwsze sygnały – łuski, odłamki, ołowiane kulki od szrapneli zaczęły wychodzić cała masą. Był i płomyk nadziei – carski guzik znaleziony przez kumpla. Uszliśmy tak może 250, 300 metrów. Już mieliśmy zawracać i kierować się w stronę okopu inną trasą, gdy kumpel nagle krzyknął:
- Czekajcie, coś mam!
Podeszliśmy do niego ciekawi, co on tam znowu wywąchał.
- Popatrzcie! – mówi do nas – jaki rozległy sygnał.
- No to kop – powiedziałem.
Tymczasem ja odszedłem w bok i też usłyszałem ten przyjemny dźwięk. Po chwili już wszyscy trzej dłubaliśmy w ziemi. Na głębokości sztychu łopaty zaczęły wyskakiwać łuski. Wyzbierałem wszystkie i odrzuciłem na bok. Włożyłem do dołu wykrywacz, a sygnał jeszcze mocniejszy. Pomyślałem, że może łapie coś z boku, więc rozkopałem go szerzej. Nic nie pomogło. Coś jest głębiej. Wywaliłem drugiego i trzeciego sztycha. Podobną sytuację mieli moi kompani. Właśnie miałem zacząć czwartego, gdy kumpel krzyknął:
- Coś mam, jakaś blacha!
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • Odpowiedzi 144
  • Created
  • Ostatniej odpowiedzi
Wszystkim nam włosy stanęły na głowie ale nie odpuszczamy – delikatnie rękami zsuwamy z niej ziemie – pod ręką daje się wyczuć resztki zimerytu - czyżby czołg ??? Konsternacja –nagle słyszymy jakieś odgłosy !! Patrzmy po sobie – któryś z kolegów daje znać aby wszyscy przerwali prace i zaczynamy nasłuchiwać –wsłuchujemy się w uderzenia –ani chybi ktoś nadaje alfabetem morsa –ktoś zaczyna zapisywać to na kredce papieru S.OS. SOS…..-poczym zaczynamy wystukiwać –a o co chodzi ,kto wzywa pomocy ?? Na to ci z dołu krzyczą wypuście nas my tu tak od 45 roku siedzimy !!- wszyscy rzucili się do włazu ale Szczepicio ich powstrzymał hola hola powoli nich coś dadzą w zamian –wystukajcie do nich zapytanie czy mają klamry z pasami przy sobie i zapytaj czy WH czy SS poczym ........…………. Szczepciu wybacz mi :):):)
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dość dawno temu w którymś Odkrywcy był niezły artykuł o pierwszo-wojennych pobojowiskach i przemyśleniach autora na temat klamer z zerwanymi zapięciami ,spowodowanych puchnięciem i gniciem trupów w promieniach wiosennego słońca ,pasy i klamry nie wytrzymywały ciśnienia.Było to tak obrazowo opisane że teraz za każdym razem jak trafi mi się klamra z urwanym zaczepem przed oczami staje mi spuchnięte truchło jakiegoś sołdata .Pozdro...
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Temat został przeniesiony do archiwum

Ten temat przebywa obecnie w archiwum. Dodawanie nowych odpowiedzi zostało zablokowane.


×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie