Skocz do zawartości

Nawet saper myli się tylko raz


grzeb

Rekomendowane odpowiedzi

W poniedziałek 21 kwietnia br. w Okonku doszło do tragedii - podczas rozbrajania bomby lotniczej ona eksplodowała. Jednemu z poszkodowanych urwało nogę, drugi jest poparzony

Jan K., 43-letni mieszkaniec Okonka blisko miesiąc temu znalazł na byłym poligonie wojskowym w okolicach Ciosańca dwie bomby lotnicze, każda długości około metra. Zabrał je do domu po to, żeby sprzedać na skupie złomu. Od czasu jednak wypadku w jednej z hut, gdzie w piecu eksplodowała bomba, skupy nie przyjmują pocisków, jeżeli nie ma w nich prześwitu (wewnątrz muszę one być puste). Jan K. umówił się więc z kolegą, 43-latkiem Z. Sz, również mieszkańcem Okonka, że u niego na podwórku rozbroją pocisk. Z pierwszym ta sztuka się udała, jednak podczas przecinania drugiego szlifierką kątową, tak zwaną fleksą, doszło do eksplozji.
Rannego zabrał śmigłowiec
Jana K., który ciął pocisk, prawdopodobnie przytrzymując go nogą, odrzuciło na kilka metrów. W wyniku detonacji stracił nogę poniżej kolana. Szczątki stopy znaleziono w odległości kilkudziesięciu metrów od miejsca zdarzenia. Jan K. doznał jeszcze rozległych poparzeń i uszkodzeń ciała. Rannego w ciężkim stanie przewieziono do szpitala w Bydgoszczy. Nieco więcej szczęścia miał drugi poszkodowany, który doznał jedynie poparzenia ciała i przebywa w szpitalu w Złotowie.
Wieczorem wraz z żoną Jana K. do lecznicy pojechał burmistrz Romuald Duszara, ale w tym czasie okonecczanin był operowany. Jak nam powiedział burmistrz, Jan K. jest pod respiratorem w stanie śpiączki farmakologicznej. W najbliższym czasie ma zostać zbadany przez lekarza, czy nie doszło do poparzenia przełyku i układu oddechowego. Zostanie również zbadany przez okulistę, ponieważ zaraz po wybuchu ranny krzyczał, że nic nie widzi.
W chwili wybuchu w domu Z. Sz. była jego żona, teściowa i dwie córki, jednak na szczęście nikomu nic się nie stało. Detonacja była tak silna, że w niektórych sąsiednich budynkach wyleciały szyby, a sam huk był słyszalny w centrum miasta, około 1,5 kilometra od miejsca tej tragedii.
Wieczorem przybyli saperzy znaleźli w miejscu zamieszkania Z. Sz. jeszcze dwa podobne pociski, które natychmiast zdetonowali na byłym okoneckim poligonie.
Zdaniem fachowców do przecinania pocisku Jan K., który w wojsku był czołgistą, podszedł i tak profesjonalnie. Próbował bowiem odciąć i oddzielić część z zapalnikiem od części, w której znajdował się trotyl. Widocznie eksplodowała tylko resztka trotylu znajdująca się w odciętej części, bo gdyby doszło do eksplozji całego materiału wybuchowego, z pewnością tragedia byłaby o wiele większa.
Mężczyznom za spowodowanie zagrożenia życia i zdrowia wielu osób grozi do 10 lat więzienia.

Ryszard Mikietyński - AKTUALNOŚCI LOKALNE" - Złotów, z dnia 23 kwietnia 2008 r.
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Temat został przeniesiony do archiwum

Ten temat przebywa obecnie w archiwum. Dodawanie nowych odpowiedzi zostało zablokowane.

×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie