Skocz do zawartości

Szukajcie na strychach ....


Rekomendowane odpowiedzi

W dzisiejszym numerze Polski:

Odkrycie pism Tetmajera stało się literacką sensacją

O odkryciu, które może pomóc m.in. w uzupełnieniu biografii poety, napisaliśmy we wczorajszym wydaniu "Polski . Zobacz rękopisy Tetmajera i Tatarkiewicza.

Od rana w poniedziałek w mieszkaniu Zbigniewa Okuniewskiego, kierownika Sekcji Historyczno-Eksploracyjnej Towarzystwa Przyjaciół Sopotu, bez przerwy dzwonił telefon. Historycy, kolekcjonerzy oraz miłośnicy literatury okresu Młodej Polski pytali o możliwość zapoznania się z nieznanymi wierszami i listami jednego z największych młodopolskich twórców, a nawet ich kupna.

- Opublikowany przez was artykuł sprawił, że po stu latach znów wszyscy mówią i piszą o Tetmajerze - mówi Okuniewski, który odkrył dokumenty, w tym rękopisy nieznanych wierszy Tetmajera, na strychu jednej z sopockich willi. Przyznaje, że znalezisko wzbudziło także zainteresowanie innego typu. - Otrzymałem już kilka ofert kupna listów i zdjęć odkrytych na sopockim strychu. Zastanowię się nad tym.

Okuniewski zastrzega, że nowy właściciel będzie musiał spełnić pewne warunki. Po pierwsze - listy i wiersze nie mogą trafić do szuflady anonimowego kolekcjonera. Powinny być zbadane przez historyków literatury. Niezbędna będzie także deklaracja, że w razie zorganizowania wystawy poświęconej Tetmajerowi zostaną wypożyczone jej organizatorom.

- No i na koniec bardzo ważna sprawa - imię i nazwisko kobiety, do której pisał poeta, powinno pozostać tajemnicą - dodaje.

Wszystkie znalezione listy były adresowane do kobiety, aktorki z Kresów. Jej rodzina - która mieszka w sopockiej willi, nie życzy sobie ujawnienia jej nazwiska i publikacji zdjęcia. Dlatego możemy ją nazywać tylko "panią M.

Odkryte rękopisy znajdowały się w jej pamiętniku. Były tam m.in. intymne, odważne listy i wiersze Kazimierza Przerwy-Tetmajera, pełen atencji wiersz filozofa i historyka filozofii Władysława Tatarkiewicza oraz listy od wielu innych mężczyzn. Oprócz zdjęć w pamiętniku był również rysunek autorstwa Tadeusza Styki, przedstawiający małego chłopca. Wolą rodziny on także nie będzie upubliczniony.

- Mogę się tylko domyślać powodów tej decyzji - mówi Okuniewski. - M. należała do znanej szlacheckiej rodziny, której potomkowie nadal żyją. Nie chcą, by kojarzono ich z gorącym romansem, nawet jeśli wybuchł on sto lat temu.

Być może nie tylko z romansem, ale także z jego skutkami. Znany z miłosnych przygód Tetmajer miał nieślubnego syna, Stanisława Kazimierza. Jako młody człowiek popełnił on samobójstwo. Żadne źródło biograficzne Tetmajera nie podaje nazwiska matki chłopca. Biografowie piszą jedynie, że była ona… aktorką. Czy chodzi właśnie o panią M.? Czy chłopczyk z rysunku to Stanisław Kazimierz? Na te pytania nie ma na razie odpowiedzi.

Publikujemy kolejny nieznany dotychczas wiersz Tetmajera
I ukochałem dumne moje bole,
I ukochałem dni przeżyte w męce
Szczęściem mi wszystkie byłyby niedole,
Gdybym całował dobre Twoje ręce

Chociaż strzegłem moje skrzydła w locie
Chociaż przegrane me rozpoczęte boje
Na nowe męki poszedłbym w tęsknocie
Unosząc w myślach dobre ręce Twoje

A gdybym wrócił jak zwycięzca dumny
I gdyby wawrzyn zwieńczył mi skronie
Z jednego szczęścia byłbym wówczas dumny
Gdybym całował dobre Twoje dłonie

Radością wówczas byłyby mi bole
Szczęsnym weselem dni przeżyte w męce
I ukojeniem rozpoczęte niedole
Całuję drogie, dobre Twoje ręce
Kazimierz Przerwa-Tetmajer

Kazimierz Przerwa-Tetmajer (1865 r. - 1940 r.)
Był jednym z najbardziej uwielbianych poetów Młodej Polski i kandytadem do Nobla. Słynął także z miłosnych podbojów. Stał się wzorem postaci Poety z "Wesela Stanisława Wyspiańskiego. Wydał osiem serii głośnych poezji, zafascynowany góralskim folklorem napisał cykl opowieści "Na skalnym Podhalu i epopeję "Legenda Tatr. Jego sława przeminęła z Młodą Polską. Kiedyś wielbiony, potem cierpiał na chorobę umysłową i zmarł w zapomnieniu na wstydliwą kiłę. Spoczął ostatecznie na zakopiańskim Cmentarzu Zasłużonych na Pęksowym Brzyzku."

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 2 weeks later...
We wczorajszej Gazecie Wyborczej:

Tajemnica niezapisanego pamiętnika

Napisany odręcznie wiersz kończy się uwagą "Podle się przepisało. Poniżej zamaszysty podpis "Kazimierz Przerwa-Tetmajer. Zakopane. 1906 r. Gdy Maria czytała miłosny list poety, ten był już zaręczony z córką bogatego finansisty z Krakowa. Czy właśnie z powodu Marii odwołano ślub?

Strych ma ponad sto metrów kwadratowych i jest cały zapchany gratami. Stare telefony, gierkowskie meble, słoiki, zamknięte w walizkach ubrania, archiwalne roczniki "Przyjaciółki. Jest ciemno, ciasno od skosów dachu, kurz zapiera dech.

Przekopywanie się przez kolejne warstwy klamotów po to, aby dotrzeć do tych najstarszych, zajmie parę godzin, ale Zbigniew Okuniewski jest zadowolony. Strych jest i tak lepszy niż zagrzybione piwnice, w których łatwo złapać trudne do wyleczenia choroby.

Okuniewski przegrzebał się przez tysiące podobnych strychów, piwnic, szałerków. W Polsce, Niemczech, a nawet Wielkiej Brytanii. W wielu z nich nie znalazł nic ciekawego oprócz pająków, pustych butelek i śmieci. Niektóre kryły jednak skarby - jak ta angielska szopa, w której zalegał oficerski mundur spadochroniarza z pod Arnhem i cała puszka odznaczeń.

Okuniewski jest szefem sekcji Historyczno-Eksploracyjnej Towarzystwa Przyjaciół Sopotu. Grzebanie na strychach to jego hobby.

Kilka tygodni temu, na początku grudnia 2008 r., Okuniewski był na wystawie w Gdyni. Oglądał pamiątki z Obrony Wybrzeża z 1939 r. Nagle zagadnęło go starsze małżeństwo. Chcieli, by poszukał podobnych pamiątek na strychu ich kamienicy w Górnym Sopocie.

Okuniewski sprawdził kamienicę w starej książce adresowej Zopottu. W czasie II wojny zamieszkiwał tu niemiecki oficer. Trop wydał się obiecujący. Tuż przed świętami Okuniewski zjawił się więc tutaj w roboczym stroju z amerykańskiego demobilu.

Kiedy po kilku godzinach dogrzebuje się do najstarszych klamotów - jak się okazuje, z lat 50. - traci nadzieję na cenniejsze znalezisko. Już ma wychodzić, gdy zauważa mocno zniszczony karton wciśnięty pod skos dachu.

Prędzej spodziewałbym się Goethego

Karton nieszczęśliwie stał pod dziurą w dachu, cały zamókł.

W środku poniemieckie książki. Okuniewski odkłada na bok kolejne, niewiele warte tomy. Przedwojenny Kunst Album z muskularnymi gejami od Thoraka. Wojskowa propagandówka, jak to dzielny Wehrmacht zdobywał fiordy Norwegii. Niemieckie opowiadania z Sopotu. Kilka tandetnych romansideł.

Na samym dnie leży jeszcze coś. To brulion w twardej, szarej oprawie. Taki w sam raz na pamiętnik. Ale kartki są czyste, niezapisane, zalane tylko wodą.

Okuniewski: - Każdą książkę traktuję po "ubecku, czyli wywracam ją grzbietem do góry i potrząsam. Wtedy sypią się z nich stare bilety, fotografie, banknoty. Tym razem zza okładki wysypały się zdjęcia i zapisane różnymi charakterami pisma kartki. Podniosłem jedną z nich i zdębiałem.

To wiersz po polsku. Zaczyna się od słów: "A gdy idziemy każdy swoją drogą.... Podpisane: "Władysław Tatarkiewicz.

Okuniewski jest zaskoczony: - Czytałem Tatarkiewicza, ale była to "Historia filozofii. O tym, że był poetą, nie wiedziałem. Oniemiały pozbierałem rozsypane dokumenty, złapałem za brulion i zszedłem do właścicieli.

Okuniewski rozłożył zawartość pamiętnika na stole pośrodku schludnego, urządzonego na przedwojenną modłę salonu. Starsi państwo coś zaczęli sobie przypominać. Jakieś rodzinne historie. - To trzeba dokładnie przebadać - zdecydowali i poprosili Okuniewskiego o pomoc.

Ten po krótkim namyśle złożył szybką wizytę u mieszkającego niedaleko antykwariusza Marka Knoblaucha. Niegdysiejszego muzealnika. Teraz handlarza starociami i kolekcjonera fotografii. Zostawił mu dokumenty i poprosił o kontakt następnego dnia.

Okuniewski: - Oddzwonił rano i powiedział, że dokumenty zawierają prawdziwą bombę - niepublikowane dotąd wiersze Kazimierza Przerwy-Tetmajera. Nie mogłem uwierzyć. Rachunek prawdopodobieństwa nie przewiduje takich przypadków. Teoretycznie na Wybrzeżu prędzej można się spodziewać spuścizny Schillera i Goethego.

Wąsaty golas i bilet wizytowy hrabiny

Niezapisany pamiętnik przyjechał do Sopotu w 1945 r. w wagonie repatriantów ze Lwowa jako mienie przesiedleńcze. Był on pamiątką po zmarłej przed wojną ciotce właścicieli mieszkania - Marii.

Ze zdjęć podklejonych pod okładką pamiętnika wynika, że była ona piękną kobietą. Regularne, delikatne rysy twarzy. Błyszczące czarne włosy. Świetna figura.


Potomkowie Marii nie chcą wyjawić jej nazwiska. Sami też nie chcą rozmawiać z prasą. Dlaczego?

Odnalezione między kartkami pamiętnika fotografie i bilety wizytowe przywołują bogatych i sławnych z przełomu XIX i XX wieku. Są tu finansiści, są hrabiowie, są baronowie.

Jak się wydaje, Maria mogła znać osobiście samego cesarza Austro-Węgier Franciszka Józefa, hrabinę Ninę z Trawińskich-Zawistowskich, solistę operowego Conte Enrico Telliniego, pisarzy Henryka Sienkiewicz i Marię Konopnicką.

Nie wszystkich bohaterów z przeszłości udało się na razie antykwariuszowi Knoblauchowi zidentyfikować.

Nie wiadomo, kim jest np. pozujący do zdjęcia w niedwuznacznej pozie wąsaty golas. Amant, według wstępnych ustaleń, mógł być aktorem któregoś z lwowskich lub krakowskich teatrów.

Bo Maria - jak przyznali właściciele strychu w Górnym Sopocie - wbrew szanowanej we Lwowie rodzinie z tradycjami postanowiła zostać aktorką. Dla rodziców ze szlacheckiego rodu była to potwarz. W ówczesnych czasach praca w teatrze cieszyła się niewiele większym poważaniem niż profesja prostytutki.

Maria prowadziła bujne życie towarzyskie. Pomiędzy kartkami pamiętnika poukrywała listy od wielu adoratorów.

Czy to dlatego jej potomkowie chcą zachować anonimowość? Mimo że od tych romansów upłynęło ponad 100 lat?

Iżbym całował dobre twoje dłonie
Jeden z adoratorów wysyłał Marii wiersze, m.in. ten:
I rozkochałem dumnie moje bóle
I rozkochałem dni przeżyte w męce
I szczęściem mi wszystkie byłyby
Gdybym całował twoje ręce
Chociaż stargałem moje skrzydła w locie
I chociaż przegrane me rozpaczy boje
Na nowe męki poszedłbym w tęsknocie
Unosząc w myślach dobre ręce Twoje
A gdybym wrócił jak zwycięzca skromny
I gdyby wawrzyn uwieńczył me skronie
Z jednego szczęścia byłbym wówczas dumny
Iżbym całował dobre twoje dłonie

Napisany odręcznie i pospiesznie list kończy się uwagą: "Podle się przepisało.

Zamaszysty podpis był tą bombą, o której mówił przez telefon antykwariusz Knoblauch: "Kazimierz Przerwa-Tetmajer. Zakopane. 1906 r..

Czy to ten Przerwa-Tetmajer? Wybitny poeta Młodej Polski? Piewca urody Tatr, Podhala i kobiet? Ten "Poeta z "Wesela Stanisława Wyspiańskiego?

W 1906 r. Przerwa-Tetmajer był już zaręczony z Jadwigą Szulcówną, dziewczyną z bogatej finasjerskiej rodziny Krakowa. Gdy więc Maria czytała list z Zakopanego, cały Kraków zachwycał się wspaniałą wyprawą ślubną Szulcówny; prezentowaną ją na wystawie modnego sklepu.

Do ślubu Przerwy-Tetmejara i Szulcówny nie doszło. Czy właśnie z powodu Marii?

Podboje i gorycze lat młodzieńczych

Kazimierz Przerwa-Tetmajer był zaręczony pięciokrotnie, nigdy jednak się nie ożenił.

Oprócz Jadwigi Szulcówny niedoszłą małżonką poety była między innymi Wanda Estreicherówna, córka znanego historyka literatury i teatru Karola Estreichera. Raz Przerwa-Tetmajer uciekł dosłownie sprzed ołtarza. Wymigał się... błędnie wpisanymi przez urzędnika danymi w metryce urodzenia.

- Wydaje się, że na początku poeta zaręczał się z miłości, później dla wysokiego posagu - opowiada Justyna Bajda z Uniwersytetu Wrocławskiego, autorka książki "Poezja a sztuki piękne. O świadomości estetycznej i wyobraźni plastycznej Kazimierza Przerwy-Tetmajera. - Poeta bardzo cenił swoje szlacheckie pochodzenie. Niestety, jego rodzina straciła majątek w powstaniu styczniowym i Przerwa-Tetmajer musiał sam zarobić na życie. Denerwowało go to. Żył na kredyt. Zawsze bogato i niezwykle się ubierał. Z czasem jego chęć ożenku stała się tak silna, że wysyłał nawet anonse matrymonialne do gazet.

Nie dość więc, że Przerwa-Tetmajer zachowywał się jak oszust matrymonialny, cały czas utrzymywał dziesiątki romansów. Związek z Marią był zapewne ledwie jednym z wielu.

- Utarło się przekonanie, że każdy erotyk Przerwy-Tetmajera powstał dla konkretnej kobiety - wyjaśnia Bajda. - Co ciekawe, spotykał się nie tylko z kobietami ze swoich sfer. Jego kochankami były też praczki, kucharki czy nawet żona pewnego warszawskiego zecera. Miłosnymi podbojami przechwalał się w korespondencji z najlepszym przyjacielem, pisarzem Ferdynandem Hoesickiem. U szczytu sławy dostawał setki listów od wielbicielek. W części z nich znajdowały się jednoznaczne propozycje miłosnych schadzek. Grupa fanek jeździła za nim do Warszawy, Zakopanego czy nawet Wiednia.

Bywało jednak, że Przerwa-Tetmajer pomimo licznych podbojów zakochiwał się bez wzajemności. Czy to właśnie o tym traktuje kolejny wiersz odnaleziony w listach ze strychu w Sopocie?

Gorycze lat młodzieńczych
to są gorzkie kwiaty
sami ich nieraz w naszej
poszukujem czarze
trucizny szczere istne
poznajemy z laty
a niemoc, beznadziejność
- to są dwaj lekarze

- Styl życia, jaki prowadzili Kazimierz Przerwa-Tetmajer czy wasza Maria, dla młodopolskiej bohemy był czymś zupełnie normalnym - tłumaczy Justyna Bajda. - Świadomie odrzucili mieszczańskie zasady i moralność. W tym środowisku królowały używki, w tym słynny absynt. Standardem były też nagie modelki pozujące na godziny czy częste choroby weneryczne. Zdarzały się też i wielkie skandale miłosne. Najgłośniejszy to ten z udziałem Dagny Juel Przybyszewskiej, która rozkochała w sobie malarza Edvarda Muncha, dramaturga Augusta Strindberga i młodopolskiego pisarza Stanisława Przybyszewskiego. Wyszła za niego za mąż, by w hotelu w Tbilisi zostać zastrzeloną przez kochanka.

Kazimierz Przerwa-Tetmajer zmarł w 1940 r. całkowicie zapomniany, umęczony chorobą psychiczną, która była wynikiem przebytej kiły. Pochowano go w Warszawie, w grobie jedynego syna Kazimierza Stanisława.

Maria umarła kilka lat wcześniej. Jeszcze przed wybuchem wojny jej pamiętnik trafił w ręce najbliższej rodziny.

Kryje on jeszcze jedną zagadkę.

Syn wykradziony na spacerze

Wśród listów, które kryły okładki pamiętnika, znajduje się kartka z niewielkim, ołówkowym rysunkiem popiersia dziecka podpisanym "Styka 1901.

Czy autorem ten Jan Styka? Słynny młodopolski rysownik i malarz? Uczeń samego Jana Matejki? Współautor wspaniałej "Panoramy Racławickiej?

I kim jest chłopiec z rysunku?

- Naszym zdaniem jest to nieślubne dziecko Tetmajera, Kazimierz Stanisław, który w 1933 r. popełnił samobójstwo - podejrzewa antykwariusz Knoblauch.

Faktycznie, o matce syna poety niewiele wiadomo, ale czy to możliwe, by była nią aktoreczka ze Lwowa, do której Przerwa-Tetmajer pisał miłosne listy?

Według Justyny Bajdy z Uniwersytetu Wrocławskiego poeta na początku nieszczególnie się swoim synem interesował przez pierwsze lata jego życia.

- Aż nagle, gdy chłopiec miał kilka lat, wykradł go na spacerze, wywiózł do Zakopanego i zaczął procedurę oficjalnego usynawiania - opowiada Justyna Bajda. - Było to właśnie w 1906 r., gdy był zaręczony z Szulcówną. Właśnie z powodu nieślubnego syna rodzina Szulcówny zerwała zaręczyny Tetmajera.

Na początku chłopca wychowywała babka poety lub jego kochanki. Gdy chłopiec podrósł, Przerwa-Tetmajer uznał, że jest on wybitnie utalentowany (po ojcu) i zaczął pokładać w nim ogromne nadzieje.

Potem, gdy choroba psychiczna Przerwy-Tetmajera zaczęła gwałtownie się rozwijać, udało mu się wmówić synowi, że posiadł jakąś wielką tajemnicę twórczości. Syn jednak nie był w stanie sprostać oczekiwaniom ojca. Dorosły już Kazimierz Stanisław popadł w alkoholizm, zaraził się chorobą weneryczną.

Mimo że obaj mieszkali razem w jednym z hoteli w Warszawie, ciężko chory już Przerwa-Tetmajer zdawał się nie zwracać na syna uwagi. A syn cierpiał.

Kazimierz Stanisław popełnił samobójstwo w wieku 33 lat. Okoliczności pozostają niejasne. Jedna z warszawskich gazet podała, że przyczyną zgonu było zatrucie spirytusem.

Przerwa-Tetmajer był już wtedy w tak złej kondycji psychicznej, że nie przyjął śmierci syna do wiadomości i jeszcze do trupa wzywał lekarzy.

Czy rzeczywiście matką Kazimierza Stanisława była Maria, jak podejrzewa sopocki antykwariusz?


Jeśli dowodem ma być tylko rysunek z pamiętnika, to mało prawdopodobne. Syn poety urodził się pod koniec 1901 r. A rysunek Jana Styki, datowany na ten sam rok, przedstawia dziecko przynajmniej kilkunastomiesięczne.

Znajoma z "Zawiszy Czarnego

- Nie, to na pewno nie była Maria - przekonuje reżyser Jacek Koprowicz. W 1983 r. nakręcił swój debiutancki film - "Przeznaczenie to fabularna biografia Kazimierza Przerwy-Tetmajera.

- Kontakty ze śmietanką Młodej Polski, na co jednoznacznie wskazują odnalezione w Sopocie materiały, określają ją jako postać znaną i popularną. Dziś powiedzielibyśmy o niej "gwiazdeczka - tłumaczy Koprowicz. - A to nijak mi się nie wiąże ze statystką-alkoholiczką, która - z tego co ustaliłem - żyła na pograniczu nędzy.

Zanim Koprowicz zabrał się do scenariusza "Przeznaczenia, przeprowadził prywatne śledztwo:- Przerwa-Tetmajer jako czołowy młodopolski poeta budził zainteresowanie polonistów i biografów. Zachowało się też sporo wspomnień z tamtego czasu czy listów. Informacje znalezione w książkach sam starałem się zweryfikować; docierałem do oryginalnych dokumentów, rozmawiałem z żyjącymi jeszcze osobami, które osobiście znały poetę.

- Z tego wszystkiego - ciągnie Koprowicz - powstał obraz człowieka, który cały czas biegł ku szczęściu, czerpał ogromną radość z ciał kobiet i miłości. Bo kobiety go uwielbiały; poeta był sławny, przystojny, inteligentny, szarmancki, wokół roztaczał niezwykły magnetyzm. Rozmawiałem nawet z czterema, już dość leciwymi paniami, które stanowczo stwierdziły, że sławny erotyk "Lubię, kiedy kobieta... powstał właśnie dla nich. Na początku pomyślałem, że trzy z nich muszą kłamać. A potem przyszło mi do głowy, że wiersz ma przecież cztery zwrotki!

Lubię, kiedy kobieta omdlewa w objęciu,
kiedy w lubieżnym zwisa przez ramię przegięciu,
gdy jej oczy zachodzą mgłą, twarz cała blednie
i wargi się wilgotne rozchylą bezwiednie.
Lubię, kiedy ją rozkosz i żądza oniemi,
gdy wpija się w ramiona palcami drżącemi,
gdy krótkim, urywanym oddycha oddechem
i oddaje się cała z mdlejącym uśmiechem.
I lubię ten wstyd, co się kobiecie zabrania
przyznać, że czuje rozkosz, że moc pożądania
zwalcza ją, a sycenie żądzy oszalenia,
gdy szuka ust, a lęka się słów i spojrzenia.
Lubię to - i tę chwilę lubię, gdy koło mnie
wyczerpana, zmęczona leży nieprzytomnie,
a myśl moja już od niej wybiega skrzydlata
w nieskończone przestrzenie nieziemskiego świata

"Lubię, kiedy kobieta... jest jednym z najbardziej znanych wierszy Przerwy-Tetmajera i jednocześnie chyba najsławniejszym polskim erotykiem. Ukazał się drukiem w 1894 r.

No dobrze, jeśli to nie tajemnicza Maria była matką Kazimierza Stanisława, to kto nią był?

- To dwudziestoparoletnia statystka teatralna z Krakowa - twierdzi Jacek Koprowicz. - Pamiętam, że poznali się w 1901 r., w trakcie prób do spektaklu poetyckiego "Zawisza Czarny, którego premiera odbyła się w Teatrze Miejskim [obecnie Teatrze im. Słowackiego]. Na marginesie: próby podobno nie szły najlepiej, bo poeta zupełnie nie miał zmysłu dramatycznego. Ich romans trwał co najwyżej kilka miesięcy. Gdy parę lat po urodzeniu syna Kazimierz Przerwa-Tetmajer odwiedził ją, zastał eksstatystkę pijaną w sztok. I właśnie wtedy zabrał chłopca do siebie.

Opinię filmowca potwierdza Justyna Bajda z Uniwersytetu Wrocławskiego: - Ta od dziecka miała prawdopodobnie inicjały I. D. Była córką krakowskiego inżyniera. Statystowanie w "Zawiszy Czarnym było jej pierwszym występem na scenie. Była dużo młodsza od poety, co wówczas stanowiło spory problem. Ich romans trwał krótko, ciężarną dziewczynę rodzice wyrzucili z domu. Poeta pokrył koszty porodu, wspomagał ją finansowo. Jednak tak naprawdę o I. D. wiemy niewiele. Także dlatego, że sam Przerwa-Tetmajer skutecznie pozacierał wszystkie ślady. Nawet w metryce urodzenia Kazimierza Stanisława pole "imię i nazwisko matki pozostało niewypełnione. Pewne jest jednak, że nie była nią pamiętnikowa Maria.

Co się stanie ze znaleziskiem?

Po ujawnieniu znaleziska do Zbigniewa Okuniewskiego i Marka Knoblaucha zgłosiło się wielu prywatnych kolekcjonerów. Niektórzy dawali od razu po kilkadziesiąt tysięcy złotych. Zwróciła się do nich Gdańska Biblioteka Polskiej Akademii Nauk i osoby związane ze środowiskiem Uniwersytetu Jagiellońskiego.

- Uważałem, że zbiór powinien trafić do instytucji pożytku publicznego. Rodzina twierdziła jednak, że należy jeszcze poczekać - mówi Okuniewski.

- Wszystkie rękopisy wymagają konserwacji. To musi potrwać. W tej sytuacji dalsze kroki zamierzam podjąć dopiero na wiosnę - mówi Knoblauch.

- Konserwacja kilku kartek nie trwa całych tygodni. Może warto wcześniej udostępnić zawartość zbioru naukowcom albo przygotować wystawę?

- Na dzisiejszym etapie zdecydowanie wykluczam taką możliwość - kwituje Marek Knoblauch

- Wiersze Kazimierza Przerwy-Tetmajera to dobro narodowe. Należy zrobić wszystko, aby trafiły do instytucji pożytku publicznego - mówi Marcin Tymiński, rzecznik pomorskiego wojewódzkiego konserwatora zabytków. - Jeżeli ktoś próbuje tym kupczyć, postaramy się, aby zbiór został jak najszybciej np. wpisany do rejestru zabytków ruchomych. To drastycznie ograniczy radosną twórczość wszelkich handlarzy.

Wiersz Władysława Tatarkiewicza do Marii

A gdy idziemy każdy swoją drogą,
Spotykające krzyżują się cienie,
Ktoś szedł, cień rzucił miły jak wspomnienie,
Że już go oczy zapomnieć nie mogą,
Na niezmierzonej złotych świateł fali.
A kto cień rzucił, minął i szedł dalej.
Ktoś tu szedł mimo - i niebaczna dłonią
Z przydrożnych pędów strącił kwiecia deszcze
Odszedł - a kwiaty spadają jeszcze,
jeszcze się kiście pod dotknięciem kłonią.
A kto szedł - minął i sam może nie wie
O tej strąconej kwiecistej ulewie.

(Władysław Tatarkiewicz, Zakopane, 29 VIII [19]09"
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Temat został przeniesiony do archiwum

Ten temat przebywa obecnie w archiwum. Dodawanie nowych odpowiedzi zostało zablokowane.

×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie