Skocz do zawartości

Ostatnie przed wojną święto 3 Maja w Warszawie


Rekomendowane odpowiedzi

Z Gazety:
http://wyborcza.pl/1,94898,6562548,Ostatnie_przed_wojna_swieto_3_Maja_w_Warszawie.html

Ostatnie przed wojną święto 3 Maja w Warszawie

Byliśmy zwarci, ale wciąż niegotowi. Siedemdziesiąt lat temu po raz ostatni w II Rzeczypospolitej obchodzono święto 3 Maja. Zdominowała je wisząca nad Polską groźba wojny.

- To był piękny słoneczny dzień. Środa. Do dziś pamiętam błękit nieba i świeżą, wiosenną zieleń liści na drzewach w Alejach Ujazdowskich. Jakoś tak pachniało i było radośnie. Miasto było nieprawdopodobnie wystrojone. Tysiące biało-czerwonych chorągwi, sztandarów, rozmaite emblematy i to już widoczne od samego dworca - opowiadał mi w 1999 r. pan Tadeusz spotkany na rodzinnej uroczystości. Do Warszawy na święto majowe przyjechał z Krakowa. Zamieszkał u rodziny. - W tym słońcu najlepiej pamiętam Marysię. Minęło tyle lat, a wciąż mnie w dołku ściska, gdy o niej pomyślę. Była śliczna. Miała piegi. Uczyła się aktorstwa. Kusiła, ale pocałować się nie dawała. Z jej powodu strasznie cierpiałem. I wciąż pamiętam to przeszywające serce ukłucie, gdy w Alejach podskoczyła do góry, wskazując na chłopca z karabinem idącego w kolumnie Legii Akademickiej. I wykrzyknęła radośnie: - To Włodek! Zżerała mnie zazdrość.

Ani piędzi ziemi

Ksiądz profesor Michał Klepacz wygłosił w katedrze płomienne kazanie. Mówił o wolności, o wyjątkowym znaczeniu Konstytucji 3 maja, o Bogu, Polsce i honorze. Wlewał otuchę w serce. Jego słowa ulatywały pod sklepienia świątyni św. Jana Chrzciciela, tej samej, w której koronowano królów Polski, a zaledwie kilka lat wcześniej, uroczyście żegnano marszałka Józefa Piłsudskiego.

Imię Marszałka znów padało pod sklepieniem kościoła. Uroczyste nabożeństwo celebrował arcybiskup Stanisław Gall. W pierwszym rzędzie siedział premier Felicjan Sławoj Składkowski i minister spraw wojskowych Tadeusz Kasprzycki.

- A gdzie prezydent Mościcki? Dlaczego nie pojawił się w katedrze? - pytał mój ojciec i mówił mi szeptem, ze cała ta historia skończy się wojną z Niemcami - wspominał pan Tadeusz. Potem okazało się, że prezydent wolał zaszyć się w puszczy i spędzał majówkę w swej rezydencji w Spale. "Wczoraj czuło się, jak wielka jest siła w narodzie polskim, zwartym, jedną myślą opanowanym: ani Piędzi Ziemi! - pisał nazajutrz dziennikarz "Kuriera Warszawskiego.

Niespełna pięć miesięcy później 17 września na katedrę spadną niemieckie bomby. Spłonie dach i organy, a fragmenty sklepień runą na posadzki. Arcybiskup Gall zniszczenia pokazywać będzie prezydentowi Warszawy Stefanowi Starzyńskiemu.

Hitler grozi Polsce

Pierwszego maja 1939 r. nie było manifestacji robotniczych w Warszawie. Zamiast nich urządzano akademie w kinach. Tylko w niektórych fabrykach warszawskich nad ranem doszło do tradycyjnych, pierwszomajowych strajków. Sytuacja międzynarodowa stała się groźna, ostre spory polityczne odkładano na bok. Zagrożeniem były agresywne Niemcy. Wszyscy pozostawali pod wrażeniem wystąpienia Hitlera w Reichstagu, wygłoszonego 28 kwietnia. Dyktator zaatakował prezydenta Roosevelta za wtrącanie się w sprawy europejskie. Rzucał gromy na Wielką Brytanię, zarzucając jej politykę okrążania. "Po ataku na Anglię przeszedł do sprawy Polski. Przedstawiając siebie jako najbardziej rozsądnego polityka świata, opisał konieczność zawarcia z Polską porozumienia w kwestii budowy eksterytorialnej autostrady przez korytarz i powrotu Gdańska do Niemiec (...) Polacy wykazali >>niepojętą postawę<< i odrzucili szczodre niemieckie propozycje, a na dokładkę ogłosili częściową mobilizację i zawarli z Wielką Brytanią traktat o wzajemnej pomocy. Wśród aprobujących krzyków posłów do Reichstagu Hitler oświadczył, że niemiecko-polska deklaracja o nieagresji została jednogłośnie pogwałcona przez Polskę i wobec tego nie obowiązuje - pisał amerykański historyk Richard M. Watt w książce "Gorzka chwała.

Wystąpienie Hitlera w Reichstagu transmitowało radio nie tylko w Niemczech, ale i w wielu innych krajach europejskich, a polska prasa od lewa do prawa była pełna komentarzy. Agresywne wystąpienie dyktatora Niemiec znali wszyscy. Nie wiedziano natomiast, że już szóstego kwietnia 1939 r. Hitler wydał rozkaz przygotowania planu inwazji na Polskę "Fall Weiss. Armia niemiecka miała być gotowa do niej pod koniec lata.

Szum samolotów

Trybuna honorowa stanęła na placu Wolności (wcześniejszym Na Rozdrożu), gdzie już niedługo stanąć miał pomnik marszałka Piłsudskiego. Defilada szła najpiękniejszymi w stolicy Alejami Ujazdowskimi. Wojsko prezentowało się doskonale. Szli równo. Wsłuchując się w tętent koni, chrzęst gąsienic pojazdów pancernych i ryk samolotów można było mieć pewność, że nikt nas nie pokona. Defiladę przyjmował minister Kasprzycki. Na trybunie siedzieli m.in.: premier Felicjan Sławoj Składkowski, szef Obozu Zjednoczenia Narodowego Stanisław Skwarczyński, wszechwładny wojewoda Władysław Jaroszewicz oraz dyplomaci.

Kilka miesięcy później, 5 października, tymi samymi Alejami przejdzie zwycięska defilada wojsk niemieckich. Trybuna, na której stanie Hitler, zostanie skonstruowana kilkadziesiąt metrów dalej - przed ogrodzeniem parku Ujazdowskiego, a liście na drzewach nie zdążą jeszcze opaść. 3 maja 1939 r. podobny scenariusz nikomu by nie przyszedł do głowy.

W to najpiękniejsze polskie święto narodowe defiladę w Alejach punktualnie o 11 otworzyli słuchacze podchorążówki. "Brzmią zwycięskie tony Warszawianki, zrywa się huragan braw, kłonią się przed trybuną biało-czerwone krzyże chorągwi. Błyszczą srebrem dystynkcje. Idealnie wyrównane ósemki. Mocny, miarowy, paradny krok. Defiluje kwiat armii - relacjonował dziennikarz "Kuriera Warszawskiego

Za podchorążymi szła piechota. "Poprzedzone strojnymi w srebrne szewrony orkiestrami defilują w takt swych marszów pułki: Dzieci Warszawy, Strzelców Kaniowskich, Legii Akademickiej i Batalion Stołeczny. Głębokie, szarozielone kolumny kołyszący się jednostajny las mauzerów, stal bagnetów - czytamy dalej w "Kurierze.

Za piechotą kawaleria. Szwoleżerowie, szwadron za szwadronem na kasztanach poruszających się jakby tanecznym krokiem w takt porywistych krakowiaków wygrywanych przez "srebrzysto-amarantową orkiestrę szwoleżerską.

Dalej ciężka broń. Karabiny maszynowe, ciężka artyleria z haubicami ciągnionymi na lawetach przez mocne, wielkie konie, szwadron działek przeciwpancernych, radiostacje polowe. " Z góry dochodzi potężniejący z każdą sekundą huk motorów. Lecą klucze zwinnych drapieżnych myśliwców, sylwetki słynnych P24, potężnych, wspaniałych bombowców Łoś i rewelacyjnych obserwacyjnych mew. Grzmot oklasków zlewa się z warkotem silników. Leniwie zginęły ponad zielenią perspektywy Alej lecące eskadry, gdy znów odezwał się warkot motorów. Za gąsienicowymi ciągnikami jadą działa przeciwlotnicze. Potężnieje huk motorów. W błękitnej mgle dymów spalinowych nadjeżdża kolumna wielkich czołgów. Z chrzęstem gąsienic suną po asfalcie wielkie stalowe potwory.

- Panowała atmosfera pewności. Śpiewaliśmy: "Mucha kraulem płynie w zupie, my Hitlera mamy w.... W Teatrze Polskim Józef Węgrzyn parodiował Hitlera w komedii "Genewa George'a Bernarda Shawa. Łatwość, z jaką w kabaretach i propagandzie zwyciężaliśmy Niemców w przyszłej wojnie jeszcze przed majem 1939 r., strasznie irytowała Boya - wspomina pisarz Józef Hen. Nie doceniano przy tym armii niemieckiej. "Czołgi niemieckie, jak wiadomo, zrobione były z tektury, nie będą mogły przejść Wisły, a jakby próbowały to się rozkleją - pisał Antoni Słonimski we "Wspomnieniach warszawskich.

Kapitan Wiktor Radliński (zginie potem w Katyniu) pracował w biurze badań technicznych broni pancernej. - Gdy ojciec wrócił z wyjazdu do Berlina, był załamany. Zobaczył tam potęgę niemieckiej armii i siłę jej uzbrojenia. Nie widział dla naszego wojska żadnych szans - wspomina jego córka Helena. Ale wiedza kapitana Radlińskiego była odosobniona.

Minister Beck odpiera

Odpowiedź na przemówienie Hitlera w Reichstagu nadeszła w piątek - dwa dni po święcie 3 Maja W Sejmie minister spraw zagranicznych Józef Beck wypowiedział słynne słowa: "Od Bałtyku odepchnąć się nie damy. Polska nie zna pojęcia pokoju za wszelką cenę. - Słuchaliśmy tego przemówienia na naszym 12-lampowym telefunkenie. Od początku do końca. Beck mówił znakomicie. Przemówienie wywarło na nas ogromne wrażenie - wspomina Józef Hen. Becka słuchali wszyscy. Aparaty radiowe wystawione były w oknach sklepów, w fabrykach, kawiarniach i restauracjach. Minister porwał radiosłuchaczy. Wzbudził entuzjazm. Wiarę w bezapelacyjne zwycięstwo. Ta atmosfera porywała nie tylko Polaków, ale i cudzoziemców mieszkających w Warszawie. "Gdy min. Beck, którego znam z dawnych czasów, tak pięknie mówił, że od morza odepchnąć się nie damy, gorąco odczułem jego słowa - z entuzjazmem mówił do dziennikarzy Abdel Kader El H'ueri, warszawski jazzbandzista urodzony w Omanie. Rzucił wszystko i wyszedł na ulicę tak jak tego dnia tysiące innych warszawiaków. Po drodze przyłączali się do nich przechodnie. "Urządzili żywiołową manifestację na cześć ministra Becka. Tłumy wypełniły nie tylko obszerny dziedziniec ministerium spraw zagranicznych, ale również część placu marszałka Piłsudskiego. Na balkon wyszedł Minister i przemówił: >>Zdecydowanej polityki zagranicznej nie można prowadzić bez zdecydowanego całego społeczeństwa<< - donosił nazajutrz "Robotnik.

- W czwartek spacerowałem po Warszawie z Marysią. Z każdym krokiem byłem coraz bardziej w niej zakochany. Siedzieliśmy na ławce w Ogrodzie Saskim, a potem jakoś znaleźliśmy się na placu Piłsudskiego. Natknęliśmy się na wielkie zgromadzenie dzieci. Kilkadziesiąt tysięcy zjechało ich z całej Polski. Wiele z odebranego Czechom Zaolzia. Marszałek Rydz-Śmigły dziękował im za podarowanie wojsku czterech karabinów maszynowych i 60 rowerów. Zakupiono je z dziecięcych składek - opowiada o majowych dniach pan Tadeusz.

- Nazajutrz wróciliśmy do Krakowa. Marysi już nie zobaczyłem. Zginęła gdzieś za Wisłą we wrześniu 1939 r."

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Mnie najbardziej dziwi skąd oni wzięli te P.24 i Mewy. Interesujące jak drobnych szczegółów sięgnąć potrafiła patriotyczno-optymistyczna mistyfikacja rzeczywistości. ;-)
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dla mnie to problem leży w tym, że większość tych wspomnień pisana jest po wojnie. Jak wiadomo każdy był wtedy mądry, każdy w 1939 roku znał się na wszystkim i każdy przewidywał i ostrzegał. Każdy był pełen krytycznego podejścia do władzy, każdy był w opozycji i każdy śmieje się z guzika...

Tak jest ze wszystkim. Jak zawaliły się wieże WTC, to też mamy bandę 100 osób, która z uporem maniaka twierdzi, że przewidywali i ostrzegali i wogóle to oni wtedy szaty rozrywali, tylko nikt nie słuchał...

Rydz popełnił błąd. Mógł wyjść w Krakowie i powiedzieć ludziom: Będzie ciężko, będziecie generalnie mieli przes....ane, róbcie co chcecie, ja składam dymisję, bo nie chcę, aby przez nastepne 100 lat pismaki z różnych gazet prezentowały mi, jakie to wszystko było oczywiste i jacy byliśmy krótkowzroczni. Dajcie mi spokój, ja umywam ręce...".
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Temat został przeniesiony do archiwum

Ten temat przebywa obecnie w archiwum. Dodawanie nowych odpowiedzi zostało zablokowane.

×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie