Skocz do zawartości

Kult Bandery będzie dzielił Polaków i Ukraińców


pomsee

Rekomendowane odpowiedzi

Kult Bandery będzie dzielił Polaków i Ukraińców

Piotr Zychowicz 19-08-2009, ostatnia aktualizacja 19-08-2009 18:45

Po wojnie Bandera wciąż zajmował nieprzejednaną, antypolską postawę. Do końca uważał, że to Polska jest dla Ukrainy wrogiem numer jeden - podkreśla historyk Andrzej Chojnowski w rozmowie z Piotrem Zychowiczem

Dobrze się stało, że kolarski rajd Bandery nie został wpuszczony do Polski?

Ci młodzi kolarze nie zagrażali bezpieczeństwu Rzeczypospolitej, toteż można powiedzieć, że nasz rząd mógł zachować się bardziej elastycznie. Ale myślę, że władze państwowe od czasu do czasu powinny występować w obronie pryncypiów. Tak się stało w tym przypadku. Niedobre jest natomiast co innego – że taka inicjatywa w ogóle się zrodziła.

Dlaczego?

Bo doprowadziła do niepotrzebnego wzrostu napięcia i postawiła władze Polski w niezręcznej sytuacji. Ukraińcy powinni unikać takich ruchów. Ruchów prowokujących, które mogą narazić na szwank nasze stosunki. To naszym krajom nie jest potrzebne.
Ale oni chcieli oddać cześć swojemu bohaterowi.
Problem w tym, że Polacy mają diametralnie inne zdanie na temat Bandery i jego działalności. I Ukraińcy doskonale zdają sobie z tego sprawę. Jeżeli chcą oddawać cześć Banderze, to ich sprawa. Ale niech nie robią tego na terenie Polski.

Jak Ukraińcy postrzegają Banderę?

Stepan Bandera jest dziś na Ukrainie ukazywany jako polityk, którego życie wypełniła walka z totalitarnymi dyktaturami: Związkiem Radzieckim i Trzecią Rzeszą. Prawda, że ten wątek w jego biografii jest silny. Siedział w niemieckim obozie i został zamordowany przez sowieckiego agenta. Ale tak naprawdę wrogiem numer jeden zawsze była dla niego Polska. I to z Polską walczył w okresie swojej największej aktywności politycznej, czyli w latach 30.

Mówimy o okresie, gdy na sowieckiej Ukrainie bolszewicy zagłodzili kilka milionów ludzi. Nie skłoniło go to do zmiany hierarchii wrogów?

Nie. Bo dla niego najważniejsze były osobiste doświadczenia. Jego i jego formacji. Bandera urodził się w 1909 roku na terenie wschodniej Małopolski i to ten teren zgodnie, z jego koncepcją, miał stanowić zalążek przyszłej niepodległej Ukrainy. Po I wojnie światowej stał się wbrew własnej woli obywatelem polskim, Polska była więc dla niego okupantem. I to okupantem bardzo niebezpiecznym, bo posiadającym na tym terenie wielkie wpływy, spory stan posiadania i bardzo atrakcyjną kulturę. To, co się działo za sowiecką granicą, było odległe i mniej Banderę interesowało.

Bandera zwalczał polską okupację". W jaki sposób?

Jako członek Ukraińskiej Wojskowej Organizacji, a następnie jeden z przywódców i ideologów Organizacji Ukraińskich Nacjonalistów (OUN) uważał, że państwo polskie należy zwalczać nie tylko przy użyciu środków propagandowych czy gospodarczych, ale także za pomocą działań paramilitarnych. A więc zamachów na instytucje państwowe, polityków i znane postacie życia publicznego – zarówno Polaków, jak i Ukraińców. Bo ofiarą zamachowców OUN padały także osoby, które opowiadały się za jakąś formą porozumienia polsko-ukraińskiego. Takie koncepcje radykalni nacjonaliści uważali za szczególnie groźne.

Najgłośniejszym chyba mordem politycznym II RP było zabójstwo ministra spraw wewnętrznych Bronisława Pierackiego w 1934 roku.

Tak i to był koniec kariery politycznej Bandery w Polsce. Za zorganizowanie tego zabójstwa stanął przed sądem i został skazany na karę śmierci. Wyrok zamieniono mu na dożywocie i z więzienia wydostał się dopiero po wybuchu wojny w 1939 roku.

Mówimy o antypolskich działaniach Ukraińców. Ale czy my nie mamy sobie nic do zarzucenia? Czy państwo, które miało w nazwie słowo Rzeczpospolita, naprawdę nie mogło się zdobyć na inną politykę wobec Ukraińców? Inną niż realizowanie nacjonalistycznych koncepcji endeków?

Nie ulega wątpliwości, że to państwo polskie popełniło wiele poważnych błędów. Polska na pewno mogła wykonać wiele ruchów, które by ukraińskie rozgoryczenie wypływające z braku własnego państwa do pewnego stopnia rozładowywały. Stworzyć Ukraińcom lepsze warunki rozwoju kultury i języka, choć to by pewnie i tak nie zadowoliło ukraińskich nacjonalistów, którzy głosili program maksymalistyczny. Polska nie mogła natomiast zrezygnować z obrony swojej integralności terytorialnej.

Na Wołyniu wojewoda Henryk Józewski próbował prowadzić liberalną, proukraińską politykę. Stawiał na Ukraińców w lokalnej administracji.

Tak, ale Ukraińcy zarzucali mu – nie bez podstaw – że w rzeczywistości była to polityka propolska. Pod płaszczykiem dobrego pana" zmierzał do wzmocnienia polskiego stanu posiadania w swoim województwie. O tym, że liberalne działania Józewskiego nie przyniosły większego efektu, najlepiej świadczy to, iż właśnie na Wołyniu doszło do największych rzezi Polaków dokonanych przez Ukraińców podczas II wojny światowej.

I to najbardziej obciąża rachunek Bandery?

To prawda. Bo działalność ukraińskich nacjonalistów w latach 30. była charakterystyczna dla większości ruchów niepodległościowych XIX i XX wieku. W końcu wcześniej Polacy, którzy walczyli z Rosjanami, Prusakami i Austriakami, także mieli na swoim koncie akty o charakterze dywersyjno - terrorystycznym. To zaś, co się stało na Wołyniu w 1943 roku, wykraczało poza wszelkie cywilizowane konwencje. To była forma działania, którą niektórzy historycy, nie bezzasadnie, określają mianem ludobójstwa. Walka nie przeciwko państwu, ale przeciwko ogółowi ludności cywilnej.

Ale gdy to się działo, Bandera siedział w niemieckim obozie Sachsenhausen.

Rzeczywiście internowano go w 1941 roku, kiedy bez porozumienia z Niemcami proklamował we Lwowie niepodległą Ukrainę. Ale choć bezpośrednio nie brał udziału w rzeziach na Wołyniu i we wschodniej Małopolsce, był ojcem duchowym i po części organizacyjnym tego wielkiego ataku na Polaków. Koncepcja Ukrainy bez Lachów" zrodziła się w jego kręgu politycznym. W krwawy sposób skonkretyzowali ją już jego bliscy współpracownicy, ale to nie umniejsza jego odpowiedzialności.

Określenie anderowcy" kojarzy się jednak z PRL-owską propagandą. Czy rzeczywiście chłop, który biegł z siekierą, żeby zarąbać sąsiada, miał w kieszeni polityczną broszurę Bandery?

Oczywiście nie. Bandera zresztą pisał mało. Stał się natomiast dla Ukraińców postacią legendarną, symbolem ukraińskich dążeń do niepodległości. Tworzył ideologię ruchu ukraińskiego nie tyle słowem, co czynem. Dzięki temu został przywódcą najbardziej niebezpiecznego i skrajnego odłamu nacjonalistów, który był nawet od jego imienia nazywany OUN (B). Z tej organizacji narodziła się UPA.

Jego obrońcy upierają się jednak, że Bandera z Wołyniem nie miał nic wspólnego. A Bandera został zamordowany w 1959 roku i miał 16 lat, aby odciąć się od rzezi Polaków lub ją potępić. Czy kiedykolwiek to zrobił?

Nic mi na ten temat nie wiadomo. Mało tego, Bandera na emigracji wciąż zajmował nieprzejednaną antypolską postawę. Choć śmierć dosięgnęła go z ręki sowieckiego agenta, do końca uważał, że to Polska jest dla Ukrainy wrogiem numer jeden. Nie wykazał najmniejszej chęci do kompromisu, nie starał się nawiązać kontaktu z polską emigracją. To Polska była głównym szatanem w jego umyśle. A nie Związek Sowiecki czy Niemcy.

Po doświadczeniach II wojny światowej? Niedobrze to świadczy o jego zdrowym rozsądku.

Ta antypolska postawa była logiczną konsekwencją jego biografii. Bandera szedł jedną drogą i nie interesowało go to, co działo się poza jego życiową ścieżką. Nie rozglądał się na boki. Najwięcej upokorzeń i goryczy zaznał w końcu od Polaków. To w II RP siedział najdłużej w więzieniu i nigdy tego nie zapomniał. Nie potrafił się oderwać od tych doświadczeń.

Czy był bity przez polską policję?

Nic na to nie wskazuje. Ukraińcy twierdzili co prawda, że podczas śledztwa w sprawie Pierackiego wobec podejrzanych był stosowany przymus fizyczny, ale – tak jak to bywa w takich wypadkach – trudno to dziś zweryfikować. Podczas procesu natomiast Bandera zachowywał się fanatycznie. Nawet nieprzychylni mu obserwatorzy podkreślali, że emanowała z niego niesłychana siła woli, nienawiść i agresja wobec państwa polskiego. Choć był dość niepozornym, słabym fizycznie człowiekiem na sali sądowej zachowywał się hardo. Nie robił nic, aby uratować życie, złagodzić wyrok. To była taka dynamiczna, charyzmatyczna osobowość, charakterystyczna dla klimatu politycznego lat 30.

Czy jego współdziałanie z Niemcami w latach 1939 – 1941 i po 1944 roku, gdy wypuścili go z obozu, wynikała z bliskości ideologicznej czy geopolityki?

Wśród ukraińskich nacjonalistów występowała pewna fascynacja modelem faszystowskim czy narodowosocjalistycznym. Było to jednak charakterystyczne dla wielu nacjonalistycznych ruchów tej epoki. Także w Polsce. Uważam, że prawdziwym motywem jego sojuszu z Niemcami była właśnie geopolityka. Tak jak Polska znajdowała się między młotem a kowadłem, czyli Niemcami a Rosją, tak Ukraińcy znajdowali się między Polską a Rosją. I tak jak my szukali sojusznika zewnętrznego. Dla nas była to Francja i Wielka Brytania, dla Ukraińców Niemcy.
Nadzieje pokładane w Hitlerze okazały się jednak płonne.
Adolf Hitler był konsekwentny w swoim fanatyzmie. Ze względów ideologiczno-rasowych odepchnął od siebie wszystkie sprzyjające mu narody Europy Wschodniej, które chciały walczyć z bolszewizmem. Było to jednym z powodów jego klęski.

Skoro postrzegamy historię w tak diametralnie odmienny sposób, to jak właściwie powinniśmy rozmawiać z Ukraińcami?

Musimy zachowywać zimną krew. Nie reagować zbyt agresywnie na przejawy kultu Bandery, bo to tylko umocni Ukraińców w ich stanowisku. Musimy czekać i spokojnie tłumaczyć nasze rację. Bez zbędnych emocji. Nie spodziewałbym się jednak jakiegoś szybkiego przełomu. Postać ta na pewno jeszcze długo będzie dzielić nasze narody. Trudno bowiem oczekiwać, żeby Polacy dokonali nagle probanderowskiej rewizji swoich poglądów, a jednocześnie – by Ukraińcy wyrzekli się tego polityka. Być może nasi partnerzy z Ukrainy przyznają kiedyś, że Bandera miał wielkie zasługi dla sprawy ukraińskiej, ale jednocześnie często błądził. Myślę, że takie rozwiązanie powinno nas usatysfakcjonować.

A może w imię dobrych stosunków z Ukraińcami powinniśmy zapomnieć o rzezi na Wołyniu. Spojrzeć w przyszłość, a nie abrać się w krwawej przeszłości"?

To nie jest dobre rozwiązanie. Nie możemy spuszczać kurtyny milczenia na to, co się stało. Musimy pamiętać i mówić o tych pomordowanych ludziach. Ale, powtarzam, róbmy to w sposób spokojny. Z szacunkiem wysłuchajmy racji Ukraińców i przedstawmy im swoje. Ta debata nie musi być pretekstem do konfrontacji. Nie możemy przecież zmusić Ukraińców do zarzucenia kultu Bandery. Tak się bowiem zdarzyło, że oni nie mają innego symbolu swojej walki o niepodległość w XX wieku.

A co z innym ukraińskim działaczem niepodległościowym Semenem Petlurą, który w 1920 roku zawarł sojusz z Polską? Czy on nie mógłby się stać wspólnym bohaterem łączącym oba narody?

Bohaterowie narodowi nie rodzą się w wyniku działań historyków, rządów, a tym bardziej władz państw ościennych. Nie można nikomu narzucać takich symboli. Naród sam wybiera swoich bohaterów. Petlura na Ukrainie się ie przyjął" i musimy się z tym pogodzić. Zamiast tego jest Bandera.
Profesor Andrzej Chojnowski jest historykiem, członkiem Kolegium IPN i jego przewodniczącym

Rzeczpospolita


Post został zmieniony ostatnio przez moderatora pomsee 21:22 19-08-2009
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • Odpowiedzi 50
  • Created
  • Ostatniej odpowiedzi
Osobiście, to mam gdzieś, czy anderowcy" będą nas lubili. Bardziej w ich interesie, są dobre stosunki z Polską. Zreszta bandera jest popularny głównie na zachodzie Ukrainy-na wschodzie mało kto się nim przejmuje.
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dwie legendy Stepana Bandery

Piotr Kościński , Tatiana Serwetnyk 22-08-2009, ostatnia aktualizacja 22-08-2009 17:53

Przywódca ukraińskich nacjonalistów jest gloryfikowany na zachodzie kraju. Na wschodzie ciągle uznaje się go za zdrajcę i kolaboranta Hitlera

– Tak, Stepan Bandera to prawdziwy ukraiński bohater narodowy i wierzymy, że prezydent Wiktor Juszczenko nada mu tytuł Bohatera Ukrainy – mówi Luba Mychajluk, pracownik naukowy Muzeum Stepana Bandery w Starym Uhryniowie.
Ta położona kilkanaście kilometrów od Kałusza (niedaleko Iwano-Frankiwska, dawnego Stanisławowa) wieś nie wyróżnia się niczym szczególnym. Dojechać trudno, od Kałusza droga jest marna, choć mieszkańcy zapewniają, że specjalnie zrobiono ją już po wybudowaniu muzeum. W Starym Uhryniowie urodził się i przez pierwsze lata życia mieszkał Bandera. Opuścił wieś w 1930 roku, ale miejscowa Organizacja Ukraińskich Nacjonalistów wciąż była silna, a podczas wojny i po niej właśnie tu szczególnie aktywna była Ukraińska Powstańcza Armia. Dziś w Starym Uhryniowie wspomina się głównie opór upowców skierowany przeciwko sowietom.

– Podczas wojny do UPA poszło 200 chłopców – opowiada 78-letnia Hanna Iwaniuk. – Wszędzie po lasach były jej kryjówki. Walki trwały do 1950 roku. Za karę sowieci wysłali ze wsi na Sybir 64 rodziny – dodaje.

W przyszłości ma być odbudowana kryjówka – podziemny bunkier – w którym ukrywał się miejscowy dowódca UPA. Zginął w 1950 roku. Ktoś go zdradził – i tak w okolicy skończył się zbrojny opór.

– Ale to nie Bandera kierował UPA – podkreśla pani Luba. Ta młoda kobieta z dużą wiedzą opowiada o losach ludzi, którym na Ukrainie zachodniej stawiane są teraz pomniki. – Po aresztowaniu Bandery w 1941 r. przez Niemców (była to niemiecka odpowiedź na deklarację o powstaniu ukraińskiego rządu we Lwowie: Bandera trafił do obozu Sachsenhausen – przyp. red.) armię tworzył i nią kierował Roman Szuchewycz – dodaje.

Muzeum mieści się w zbudowanym w 2000 roku nowoczesnym budynku. W dużej sali centralne miejsce zajmuje ogromna fotografia Bandery i jego współpracowników podczas procesu po zamachu na szefa MSW Bronisława Pierackiego. Za podsądnymi stoi rząd polskich policjantów. I choć ideą ekspozycji jest pokazanie Stepana Bandery jako lidera wieloletniej, ukraińskiej walki narodowowyzwoleńczej – najpierw w monarchii austro-węgierskiej, potem przeciw Polsce, później przeciwko sowietom, a wreszcie – hitlerowcom i znów Związkowi Radzieckiemu, można odnieść wrażenie, że głównym jego przeciwnikiem byli właśnie Polacy.
Dlaczego bohater
Zdołał umocnić Organizację Ukraińskich Nacjonalistów i spowodować, że stała się podmiotem liczącym się na arenie międzynarodowej. Zdołał wpoić ludziom swoje idee. Spowodował, że szli na śmierć z jego imieniem na ustach – dowodzi pani Luba.

I dziwi się, że młodzieżowego rajdu rowerowego szlakami Stepana Bandery nie wpuszczono do Polski. – To zupełnie niezrozumiałe – mówi. Wyjaśnia, czemu wśród mieszkańców Ukrainy zachodniej tak przyjęły się idee nacjonalistów. – Popierali umocnienie prywatnej własności. Działali we wszystkich sferach – oświacie, kulturze, zakładali spółdzielnie. Znakomicie organizowali propagandę – wylicza.
W Starym Uhryniowie nie ma już nikogo, kto pamiętałby Banderę. Ale mieszkańcy są dumni ze swego krajana. – Nareszcie mamy muzeum, nareszcie ktoś o nas pamięta – podkreśla Hanna Iwaniuk. – Ofiara tych młodych ludzi, naszych chłopców, nie poszła na darmo – mówi.

Stepan Bandera ma swoje ulice w każdym niemal zachodnioukraińskim mieście. We Lwowie też ma pomnik, choć w nieco zaniedbanej części miasta, tuż za dawnym kościołem św. Elżbiety. Za postacią Bandery z brązu stoją niewykończone – brak pieniędzy – betonowe kolumny, na których wisi herb Ukrainy – Tryzub. Urzędujący w dużym budynku lwowskiej administracji obwodowej na ulicy Wynnyczenki deputowany do rady obwodowej Lew Zacharczyszyn (frakcja Pory, awangardy pomarańczowej rewolucji) tłumaczy: – Państwo musi mieć ideę i swych bohaterów. Takim bohaterem symbolem stał się właśnie Bandera. I podkreśla, że wyrósł na tego bohatera już podczas wojny. – Wtedy dowódców się nie wybierało. A on był wodzem, cała organizacja funkcjonowała w stylu wodzowskim. Teraz można dyskutować o jego błędach czy pomyłkach, ale wówczas był sztandarem – opowiada.

Znany lwowski historyk i publicysta, szef pisma „Ji”, Taraz Wozniak podkreśla, że było wielu innych ukraińskich działaczy, jak ataman Semen Petlura – sojusznik Józefa Piłsudskiego z czasów wojny polsko-bolszewickiej czy pierwszy prezydent Ukraińskiej Republiki Ludowej Mychajło Hruszewski. – Ale to właśnie Bandera stał się symbolem – mówi.
Ołeś Starowojt, deputowany obwodowy z prezydenckiej Naszej Ukrainy, podkreśla jednak, że „trzeba mieć jasność, o kim mówimy”. – Nie o postaci historycznej, a o mitologicznej – podkreśla.

Spór się rozwija

Mit ten zaczął się tworzyć jeszcze za jego życia, gdy trafił do obozu koncentracyjnego – podkreśla Starowojt. – On był inteligentem i politykiem. Nie prowadził walki zbrojnej, może poza okresem lat 30., w którym brał udział w akcjach terrorystycznych przeciw polskim politykom i urzędnikom. A został symbolem wspólnej wyzwoleńczej walki Ukraińców. Czemu stał się bardziej popularny niż Roman Szuchewycz, dowódca UPA? Przecież z UPA wspólnego miał niewiele – gdy oni walczyli, on siedział w obozie koncentracyjnym, a potem w Monachium. Ale w jego przypadku dyskusja historyczna ma niewielki sens. Dyskutujemy przecież o micie – wskazuje.
Starowojt opowiada to, siedząc w kawiarni Wiedeńskiej, w samym centrum kolorowego, wielojęzycznego dziś Lwowa – na rynku polski słyszy się chyba częściej niż ukraiński, tylu tu turystów zza oddalonej o 70 kilometrów granicy. Obok, przed lwowską operą, stoją stoiska z książkami o Banderze, niebiesko-żółtymi i czerwono–czarnymi (kolory UPA) flagami i znaczkami z literami UPA.

Rosyjskie portale w zachodnich obwodach Ukrainy naliczyły ponad 1380 pomników przywódcy OUN! Na wschodzie Ukrainy jest jednak zupełnie inaczej. – Bo tam funkcjonuje zupełnie inny mit Bandery. Kolaboranta Hitlera, człowieka z krwią na rękach – mówią lwowscy politycy.
„Władze we wschodnich obwodach protestują przeciwko uznaniu Bandery za bohatera Ukrainy i rozwiązują problem bez dyplomatycznych «reweransów». Charków nie zniszczy tablicy czczącej Ukraińską Powstańczą Armię, ale przekaże ją do Iwano-Frankiwska. W Ługańsku pojawił się pomnik, ale nie kombatantów UPA, a ich ofiar” – twierdził analityczny, rosyjski portal „Stoletie”. Rosyjskojęzyczna prasa dowodzi, że „rok Byka na Ukrainie upłynie pod znakiem Stepana Bandery”.

Spór o przywódcę ukraińskich nacjonalistów dopiero się rozwija.

– Mieszkańcy wschodniej Ukrainy są bardzo przywiązani do historii radzieckiej. Jest im bliższa, bardziej zrozumiała. Dlatego są przeciwni honorowaniu Bandery, który dla nich przecież nic nie zrobił. Ja też jestem temu przeciwny – przekonuje Wołodymyr Tarasenko, mieszkaniec 130-tysięcznego Siewierodoniecka w obwodzie ługańskim, pracujący w miejscowym pałacu sportów zimowych, w którym kilka lat temu obradowali prorosyjscy politycy, potępiając pomarańczową rewolucję w Kijowie. I właśnie przez nich to zielone, ciche miasto zostało uznane za „siedlisko prorosyjskich separatystów”.

W Siewierodoniecku wszystko przypomina o czasach ZSRR: posągi radzieckich przywódców, nazwy ulic i szkół. Okazała postać Lenina wznosi się na centralnym placu miasta. Pomnik Woroszyłowa, marszałka ZSRR i dwukrotnego bohatera Związku Radzieckiego, przed głównym dworcem autobusowym wita i żegna przyjeżdżających i odjeżdżających. Bandera o honorach w mieście, gdzie w kombinacie chemicznym zaczynał karierę wpływowy mer Moskwy Jurij Łużkow, mógłby jedynie pomarzyć. – Nie słyszałem, by tutaj ktokolwiek poruszał temat, którą z ulic nazwać imieniem Bandery, nie mówiąc już o postawieniu mu pomnika. Nie pisze o nim miejscowa prasa. Nie interesują się nim ludzie – zapewnia Tarasenko.

Katarzyna II zamiast Bandery

Podobne zdanie mają mieszkańcy Odessy, gdzie powstają pomniki gloryfikujące rosyjską mocarstwowość. Dwa lata temu ukraińscy nacjonaliści ostro protestowali przeciwko wzniesieniu posągu Katarzyny II.

– Bandera swojego pomnika w Odessie z pewnością się nie doczeka. Pamiętam powszechne niezadowolenie mieszkańców, gdy jedną z ulic przemianowano na Romana Szuchewycza. Mer naszego miasta jest Żydem, a diaspora żydowska ma bardzo krytyczne poglądy na temat ukraińskich ru nacjonalistów. Mer Eduard Hurwic nie będzie się chciał narażać wyborcom – mówi Swietłana Komisarenko, mieszkanka Odessy i dziennikarka gazety „Odesskije Izwestia”. – Bandera z pewnością jest postacią historyczną, ale nie bohaterem. Nie można ludziom tego narzucać – dodaje.

Władze Krymu stanowczo sprzeciwiają się uznaniu przywódcy OUN za bohatera Ukrainy. Ostrzegły Juszczenkę, by takiego błędu nie popełniał. Zagrozili masowymi akcjami protestu. Deputowani do krymskiego parlamentu forsują przepisy, które zabraniają rehabilitacji i honorowania „faszystowskich kolaborantów z lat 1933 – 1945”.
– Mieszkam w Bakczysaraju od 1989 roku. Dobrze pamiętam szkolne lekcje historii, z których wynikało, że Bandera był zdrajcą i sojusznikiem Hitlera. Agent radzieckiego KGB, który go zabił, był sowieckim bohaterem narodowym. Poglądy mieszkańców Krymu, dziś w większości pochodzenia rosyjskiego, na temat OUN i UPA nie mogą być inne: to dla nich wrogie organizacje – opowiada Mustafa Dżemilew, lider krymskich Tatarów. – Jeśli nasze prośby o postawienie pomników radzieckich obrońców praw człowieka Petra Grigorenki i Andrieja Sacharowa napotkały zaciekły opór ze strony lokalnych władz, to co dopiero mówić o honorowaniu Bandery. Udało nam się jednak postawić i obronić monument Grigorenki w Symferopolu. Postraszyliśmy komunistów, że jeśli go ruszą, zniszczymy pomnik Lenina w Bakczysaraju – zaznacza.

Niezdecydowany Kijów

Mimo zabiegów Juszczenki Rada Najwyższa nie przyjęła ustawy w sprawie nadania statusu strony walczącej o niepodległość Ukrainy kombatantom OUN-UPA. Władze na zachodzie Ukrainy honorują ich bez ustawy: upowcy mają szereg przywilejów, w tym dodatki do emerytur. Dlatego ukraińscy komuniści żądają cięcia dotacji budżetowych dla miast, które wprowadziły ulgi dla banderowców i upowców.
W sprawie Bandery różnią się w ocenach historycy i eksperci nawet w Kijowie. – Tytuł Bohatera Ukrainy dla Bandery podzieli nasz kraj. Podobnie było, gdy w 2007 roku przyznano go dowódcy UPA Romanowi Szuchewyczowi. Ukrainie brakuje polityki pamięci, która prowadziłaby do pojednania między stronami walczącymi ze sobą w okresie przed– i powojennym. Powinniśmy także najpierw dobrze poinformować społeczeństwo, które niewiele wie o działalności OUN i UPA – uważa profesor historii Stanisław Kulczycki.
Innego zdania jest ekspert Instytutu Polityki Zagranicznej Akademii Dyplomatycznej przy MSZ Ołeksandr Palij. – Tytuł Bohatera Ukrainy powinien otrzymać nie tylko Bandera, ale także dwaj jego bracia, którzy zginęli w obozie w Oświęcimiu. Spory wokół OUN i UPA z czasem znikną, gdyż nawet mieszkańcy wschodniej Ukrainy rozumieją, że Bandera walczył o ich niepodległość. Każdy kraj ma swoich bohaterów i nie może być tak, by o nich decydowali obcy – Polacy, Turcy czy Rosjanie – stwierdza.
Na razie jednak nad Dnieprem ścierają się ze sobą dwa mity Stepana Bandery. Politycy wykorzystują je dla swoich własnych celów, tym bardziej że zbliżają się wybory. Juszczenko opiera się głównie na mieszkańcach obwodów zachodnich, więc pewno szykuje dekret gloryfikujący lidera OUN. Jego konkurenci, w tym przywódca Partii Regionów Wiktor Janukowycz, postarają się to zdyskontować na wschodzie. A zwolennicy i przeciwnicy Bandery tylko umacniają się w swych poglądach.

Rzeczpospolita


Post został zmieniony ostatnio przez moderatora pomsee 18:10 22-08-2009
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

jak sama nazwa wskazuje OUN"..
od kiedy nacjonaliści pałają miłością do wszystkiego co widzą, i są ymi dobrymi" ??

Niech czczą tych co zabijali także Ukraińców, świadczy to tylko o mózgach wypranych propagandą..
Sprawa jest prosta, ta nienawiść do Polaków czy Ukraińców którzy im pomagają, tam jeszcze nie wygasła.
Dla mnie nie ma usprawiedliwienia dla morderców i siepaczy, zamknąć granicę, ubezpieczyć zieloną i niech jeżdżą na wakacje do wschodnich sąsiadów.

Myśl wspólnego Euro razem z Ukrainą tak mi się podoba, że normalnie skaczę ze szczęścia :)
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Powiem więcej. Zamknąć granicę, spalić wszystkie mosty, i wszystkich popów po Polskiej stronie internować, a Polaków z ukraińso-brzmiącymi nazwiskami spisać na czarną liste, i nie pozwalać pracować na żadnej państwowej posadzie. Zakazać eksportu i importu, zablokować ukrańskie strony internetowe, i niezwłocznie zacząć zagłuszać radio Ukraina tak jak to się za dobrych czasów robiło z zachodnimi stacjami.
I dopiero wtedy taka kompletna izolacja zaowocuje pokojem a my przy okazji pokażemy im, że Polak potrafi. Można nawet użyć modelu granicznego który dzieli Północną i Południową Koree, albo wybudować mur bezpieczeństwa coś w rodzaju granicy Izrael-Palestyna.
Acha, prawie że zapomiałem, natychmiastowo rozwiązać POLUKRBAT (http://www.mon.gov.pl/pl/strona/44/) i na wszelki wypadek Polskich oficerów z tej formacji odsunąć na trzy letnią obserwacje...
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

M164U jak do tego dojdzie to mnie tez z tego forum ściągną bo nazwisko i trochę genotypu mam akurat ukraińskie :)
U mnie mówi się tak: skoro cie nienawidzą to się pewnie jeszcze boją.
W Lwowie do dziś boja się ,że Pany wrócą (patrzcie już teraz przyjeżdżają na polowania) że ich wykupią, wpędzą itp. Nawet Ukraińcy mówią ,że boja się ze tu jeszcze będzie polska. Na tych strunach graja nacjonaliści wspierani przez Juszczenkę którego nasi pożyteczni idioci wspierali wymachując pomarańczowymi szmatkami. Na południu i wschodzie łby maja troche mniej gorące i jakoś Bandere i OUN maja w poważaniu.
A i tak zdaja sobie sprawę , że chcieli czy nie są na nas skazani bo jesteśmy jedynym sensownym oknem na zachód.
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 1 month later...
Do Polski coraz częściej docierają z Ukrainy wiadomości budzące niepokój. Dotyczą one stawiania pomników Stepanowi Banderze, nadawania jego imienia ulicom oraz gloryfikowania ukraińskich formacji nacjonalistycznych z okresu II wojny światowej. Dla Polaków jest to szczególnie bolesne, ponieważ nasza pamięć historyczna przechowuje wspomnienia o rzezi, jakiej w 1943 roku na Wołyniu i w Galicji dokonały oddziały banderowców. Wielu polskich historyków podkreśla, że wymordowanie od 60 do 80 tysięcy naszych rodaków spełniało wszelkie kryteria ludobójstwa.

Jaka była rola Stepana Bandery w tych wydarzeniach? Chociaż on sam nie brał udziału w rzeziach na Wołyniu, gdyż był internowany przez Niemców, to jednak – jak zauważa profesor Andrzej Chojnowski – „był ojcem duchowym i po części organizacyjnym tego wielkiego ataku na Polaków. Koncepcja „Ukrainy bez Lachów” zrodziła się w jego kręgu politycznym. W krwawy sposób skonkretyzowali ją już jego bliscy współpracownicy, ale to nie umniejsza jego odpowiedzialności”.

Polscy komentatorzy nie mają wątpliwości, że wybór Bandery do panteonu bohaterów odrodzonego państwa ukraińskiego oraz budowanie tożsamości narodowej na jego kulcie utrudni proces pojednania między naszymi krajami. Ale problem z zaakceptowaniem Bandery jako pozytywnego bohatera mają nie tylko Polacy, lecz także większość mieszkańców Ukrainy.


Pierwsze pęknięcie – wśród nacjonalistów

Postać historyczna, żeby stała się rzeczywistym bohaterem narodowym, musi przekonać do siebie większość obywateli. Świat jej wartości musi zostać przyjęty jako własny przez większość społeczeństwa. Tymczasem osoba Bandery, zamiast łączyć Ukraińców, jest dziś raczej źródłem podziałów, i to na różnych poziomach.

Pierwszy poziom dotyczy samego środowiska ukraińskich nacjonalistów. W 1940 r. wewnątrz Ukraińskiej Organizacji Nacjonalistów (OUN) doszło do rozłamu na zwolenników Andrija Melnyka i Stepana Bandery. Pierwsi opowiedzieli się za bliższą współpracą z Niemcami i stworzyli później u ich boku jako zalążek własnej armii Dywizję SS „Galizien” („Hałyczyna”). Drudzy też kooperowali z hitlerowcami, organizując w porozumieniu z nimi batalion „Nachtigall”, jednak pozostawali bardziej niezależni od Niemców.

30 czerwca 1941 r. banderowcy bez wiedzy i zgody Berlina ogłosili we Lwowie akt niepodległości Ukrainy, co wywołało wściekłość Hitlera. W rezultacie Bandera został internowany.

Jak wspomina Bohdan Osadczuk, zanim banderowcy zaczęli rzeź Polaków, wiosną 1943 r. dokonali zbiorowych mordów na melnykowcach i bulbowcach (partyzantach Tarasa Bulby). Różnice taktyczne i personalne urosły do takich rozmiarów, że skończyło się na krwawej łaźni. Skrytobójczych zabójstw na działaczach konkurencyjnych ugrupowań dokonywała Służba Bezpieczeństwa banderowskiego OUN.

Celem było podporządkowanie sobie ukraińskiego społeczeństwa na Wołyniu. Działacz melnykowskiego OUN Hryhoryj Steciuk tak wspominał ówczesne wydarzenia: „Banderowska «rewolucja» – to zniszczenie wołyńskiej inteligencji, to zniszczenie przodującej społeczności chłopskiej, to fizyczne zniszczenie całego Wołynia razem z ukraińską prawosławną Cerkwią”.

Pierwszą formacją zbrojną, która używała nazwy UPA, byli wspomniani bulbowcy. Ich dowództwo zostało jednak wymordowane, gdyż nie zgodziło się na podporządkowanie banderowcom i na politykę czystek etnicznych. Sam Taras Bulba odmówił eksterminowania polskiej ludności, tłumacząc: „Uwolnić jakieś terytorium od mniejszości narodowych może tylko suwerenne państwo drogą wymiany ludności, a nie regularna armia drogą represji. Za wrogie akty polskie – karać tylko samych winowajców, a nie wszystką ludność. Zasadę kolektywnej oraz rodzinnej odpowiedzialności mogą stosować tylko barbarzyńcy, a nie kulturalna armia”. Jego argumenty nie przekonały jednak banderowców, którzy przejęli nazwę UPA, a sam Bulba ledwo zdołał ujść z życiem.

Myliłby się ktoś, kto by uważał, że te zbrodnie nie mają dziś żadnego znaczenia. Otóż krew przelana kilkadziesiąt lat temu wciąż dzieli środowiska ukraińskich nacjonalistów. Rów nienawiści nie został zakopany. Kilkanaście lat temu na Ukrainie byłem świadkiem tego, jaką niechęcią darzyli się nawzajem: liderka banderowców – Sława Stećko, i przywódca melnykowców – Mykoła Pławiuk. Do dziś wszelkie próby pojednania dwóch zwaśnionych środowisk kończą się klęską.


Drugie pęknięcie – na Ukrainie Zachodniej

Postać Bandery, wbrew pozorom, nie jest też powszechnie akceptowana na Ukrainie Zachodniej. Często przedstawia się Galicję, Podole i Wołyń, a więc ziemie, które przed wojną należały do II Rzeczypospolitej, jako tereny, gdzie panowało bezwarunkowe poparcie dla OUN i UPA. Tymczasem należy pamiętać, że terror ukraińskich nacjonalistów wymierzony był nie tylko w Polaków, lecz także samych Ukraińców – i to zarówno przed wojną oraz w czasie jej trwania, jak i po jej zakończeniu.

W II RP największymi przeciwnikami OUN nie byli otwarci wrogowie ukraińskich aspiracji niepodległościowych, lecz ci, którzy dążyli do pojednania polsko-ukraińskiego. W 1931 r. zamordowany został wysoki urzędnik MSZ Tadeusz Hołówko planujący porozumienie z Ukraińcami. Właśnie dlatego liderzy OUN uznali go za szczególnie niebezpiecznego dla sprawy ukraińskiej. Powiedział mi to osobiście podczas rozmowy w Kijowie ostatni dowódca UPA (w latach 1950 – 1954) pułkownik Wasal Kuk: „On nas rozbrajał ideologicznie. Z endekami sytuacja była przynajmniej jasna: my tu, a oni tam. Hołówko rozmywał podziały”.

Jeszcze bardziej tępieni przez ukraińskich nacjonalistów byli jednak ich rodacy, którzy także „rozmywali podziały”. Dlatego terror OUN w większym stopniu niż Polaków dotykał tych Ukraińców, którzy starali się być lojalnymi obywatelami Rzeczypospolitej. Dla porównania: w II RP bojówki OUN dokonały 25 zamachów na Polaków i aż 36 na Ukraińców. Zamordowani zostali wówczas tak wybitni działacze społeczni, jak np. ksiądz Izydor Twerdochlib – znany pisarz i poeta, Iwan Matwijas – dyrektor gimnazjum ukraińskiego we Lwowie, czy Iwan Babij – dyrektor takiej samej placówki w Przemyślu.

Podczas II wojny światowej ofiarami UPA na Wołyniu i w Galicji padali nie tylko Polacy, ale także ci Ukraińcy, którzy realizowali chrześcijańską zasadę miłości bliźniego i ukrywali przed nacjonalistami swych polskich sąsiadów. W 2007 r. IPN wydał książkę „Kresowa Księga Sprawiedliwych 1939 – 1945. O Ukraińcach ratujących Polaków poddanych eksterminacji przez OUN i UPA”. Jej autor Romuald Niedzielko udokumentował 1341 przypadków pomocy udzielanej Polakom przez Ukraińców. Dla 384 z nich zakończyło się to egzekucją z rąk własnych rodaków.

Terror UPA wobec Ukraińców nie ustał po wojnie. Znam osobiście relację Ukrainki ze Lwowa, której połowę rodziny wymordowali upowcy. Najechali na jej dom tylko dlatego, że znajdował się tam młody, 19-letni chłopak, którego komuniści siłą wcielili do Armii Czerwonej i który został zmuszony przejść szlak bojowy aż do Niemiec. To wystarczyło, aby nacjonaliści wydali na niego wyrok śmierci. Lwowski historyk Jarosław Hrycak opowiada, że po wojnie całe dorastające pokolenie w Galicji straciło z powodu UPA szansę na awans cywilizacyjny, gdyż wybór kariery naukowej czy społecznej narażał na wyrok z rąk nacjonalistów.

Do dziś wielu ludzi na Ukrainie Zachodniej ma wielki żal do nacjonalistów, że wymordowali tak wielu swoich rodaków. Nadal przecież żyją potomkowie tych ofiar, którzy pamiętają, kim byli kaci ich przodków.


Trzecie pęknięcie – w państwie ukraińskim

W największym stopniu jednak postać Bandery jest źródłem napięć i konfliktów w skali całego państwa ukraińskiego. Ukrainę Zachodnią, ów matecznik nacjonalizmu, zamieszkuje zaledwie 17 proc. ludności kraju. Zdecydowana większość obywateli Ukrainy, zwłaszcza na wschodzie, na południu i w centrum, szczerze Bandery nie cierpi. Jest on – jak mówi Jarosław Hrycak – jedną z najbardziej znienawidzonych osób.

Kiedy 9 maja ub. r. w Kijowie podczas obchodów Dnia Zwycięstwa prezydent Juszczenko wymienił nazwę UPA, przerwało mu zbiorowe buczenie. Swój sprzeciw wyrażali nie tylko weterani Wielkiej Wojny Ojczyźnianej, ale także zwykli mieszkańcy stolicy. Dla większości Ukraińców mieszkających na wschód od Zbrucza OUN-UPA to banda morderców, zdrajców i kolaborantów. Nazwisko Bandery jest dla nich synonimem faszyzmu. Według Hrycaka „nie ma bardziej kontrowersyjnego zjawiska w historii Ukrainy niż UPA. Nic tak bardzo nie dzieli naszego społeczeństwa”.

Trudno więc przypuszczać, że Bandera stanie się nagle bohaterem, który zjednoczy większość Ukraińców. Tym bardziej że jego kult jest nie do zaakceptowania dla niemal wszystkich mniejszości narodowych, głównie zaś dla najliczniejszej, około 10-milionowej społeczności rosyjskiej. Także wśród mniejszości żydowskiej nie wywołuje zachwytu gloryfikacja integralnego nacjonalizmu z lat 30. i 40. minionego wieku. Żydzi zresztą nieustannie przypominają o ukraińskich formacjach pomocniczych, które w czasie Holokaustu współpracowały z Niemcami. Rozpoczęty niedawno proces Demianiuka zapewne znów stanie się okazją do żydowskich opowieści o „wrodzonym antysemityzmie” Ukraińców.


Czwarte pęknięcie – we Wspólnocie Europejskiej

Gdyby Ukraińcy chcieli uczynić Banderę swoim bohaterem narodowym, warto zadać im pytanie, na jakich fundamentach ideowych zamierzają budować własną tożsamość. Skład narodowego panteonu to czytelny sygnał wartości, na jakich chcemy się w przyszłości oprzeć. Zwolennicy tradycji OUN-UPA odpowiadają, że jest to dążenie do niepodległości oraz walka z nazizmem i komunizmem.

To jednak tylko część prawdy. Jak pisał emigracyjny historyk Iwan Łysiak-Rudnyćkyj, OUN od początku swego istnienia miała charakter totalitarny i była zafascynowana faszyzmem oraz narodowym socjalizmem. O klimacie, panującym wewnątrz organizacji, świadczy rozpowszechniany w niej „Dekalog” z nowymi przykazaniami. Siódme z nich brzmiało: „Nie zawahasz się popełnić największej zbrodni, kiedy tego wymaga dobro sprawy”. Dziesiąte zaś: „Będziesz dążył do rozszerzenia siły, sławy, bogactwa i obszaru państwa ukraińskiego drogą ujarzmiania cudzoziemców”.

Ten swoisty „kodeks moralny” jest nie do pogodzenia zarówno z etyką chrześcijańską, jak też z wartościami, na których ukształtowana jest Wspólnota Europejska. Nie do przyjęcia jest także wybrana przez ukraińskich nacjonalistów praktyka eksterminacji wrogów politycznych. To wszystko nie ma szans na akceptację nie tylko większości obywateli Ukrainy, ale także mieszkańców Europy.

W podobnej sytuacji znajdują się dziś inne narody, np. Chorwaci czy Słowacy. Jedynym momentem w XX wieku, gdy mogli się pochwalić własną państwowością, był okres II wojny światowej. Mogliby więc proklamować oficjalny kult swych bohaterów, którzy wywalczyli im niepodległość: Ante Pavelicia i ks. Josefa Tiso. A jednak zarówno Chorwaci, jak i Słowacy, budując swoją tożsamość po upadku komunizmu, nie zdecydowali się włączyć obu tych przywódców do swego narodowego panteonu. Nikt nie odmawiał im patriotyzmu. Okazało się, że to jednak za mało. Okolicznościami obciążającymi, które przeważyły nad zasługami obu polityków, były totalitarna ideologia oraz udział w ludobójstwie.

Dziś w Chorwacji i na Słowacji są ludzie, którzy czczą pamięć Pavelicia i ks. Tiso. Państwo im tego nie zabrania, ale też nie angażuje w to swego autorytetu. W tej sprawie panuje szeroka zgoda elit umysłowych i politycznych – istnieje powszechne przekonanie, że taki kult byłby szkodliwy dla jakości życia publicznego. Instynkt państwotwórczy podpowiada Chorwatom i Słowakom, że apoteoza obu przywódców doprowadziłaby do nowych podziałów w społeczeństwie i byłaby fatalnym sygnałem dla społeczności europejskiej. Dlatego w tych krajach byłaby niemożliwa taka sytuacja jak na Ukrainie, gdzie prezydent Juszczenko wziął udział w odsłonięciu pomnika Kłyma Sawura – dowódcy UPA na Wołyniu, który w największym stopniu odpowiada za zbrodnie na Polakach.

Trudno sobie wyobrazić lepszą wiadomość dla Kremla niż informacja o gloryfikacji Bandery na Ukrainie. W ten sposób moskiewscy propagandyści dostają silny oręż do ręki. Rosyjskie media są pełne doniesień o „heroizacji nazistowskiego dziedzictwa” we Lwowie i Kijowie. Ukraina przedstawiana jest jako państwo nieobliczalne, potrafiące budować swoją tożsamość tylko według faszystowskich wzorów. W domyśle pojawia się sugestia, że jedynie rosyjski protektorat nad Ukrainą jest w stanie zapobiec odradzaniu się upiorów przeszłości. Argumentacja ta w wielu zachodnich stolicach pada na podatny grunt. Tym bardziej że trudno zarzucić Rosjanom kłamstwo, gdy przypominają, iż OUN-UPA hołdowała ideologii totalitarnej i odpowiada za masakry na ludności cywilnej. Jest wątpliwe, by w takiej sytuacji Europa Zachodnia wykrzesała z siebie entuzjazm w obronie Ukrainy przed zakusami Rosji.

Warto przypomnieć, że ukraiński ruch narodowy był silnie infiltrowany przez sowieckie służby specjalne. Kiedy zaczęła się pieriestrojka, część powstających organizacji nacjonalistycznych była wręcz sterowana przez KGB, np. Socjal-Narodowa Partia. W takiej sytuacji wzrasta możliwość wywołania prowokacji, np. w stosunkach z Polakami czy Żydami. To symptomatyczne, że podczas wojny w Naddniestrzu w 1992 r. paramilitarna formacja UNSO formowała zagony ochotników, którzy walczyli po stronie tamtejszych separatystów przeciwko władzom Mołdawii. Tym samym ukraińscy nacjonaliści wspierali zbrojnie rosyjskie interesy imperialne.


Co dalej?

Wszystko, co zostało powyżej napisane, powinno prowadzić do wniosku, że nacjonaliści odwołujący się do dziedzictwa Bandery nie mogą dziś liczyć na Ukrainie na szerokie poparcie społeczne. Tak też jest. Wyniki wszystkich wyborów parlamentarnych pokazują, że wpływy nacjonalistów w państwie są marginalne. Więcej mandatów udaje im się uzyskać tylko na szczeblu lokalnym w pięciu zachodnich obwodach kraju. To właśnie tam na poziomie samorządowym, wkrótce po ogłoszeniu ukraińskiej niepodległości, pojawił się kult Bandery. Nigdy nie zdołał on jednak wyjść poza tamten region.

Nowy impuls nadała mu dopiero pomarańczowa rewolucja, a zwłaszcza podział w obozie zwycięzców. Skłóceni ze sobą Wiktor Juszczenko i Julia Tymoszenko rywalizują o miano większego patrioty. Zaczęli więc zabiegać o głosy narodowego elektoratu i kokietować środowiska nacjonalistów, które w zachodnich obwodach mogą stanowić języczek u wagi. W ten sposób fenomen Bandery wykroczył poza Ukrainę Zachodnią. Jego popularyzacji sprzyja fakt, że w XX-wiecznej historii Ukrainy nie ma zbyt wielu bohaterów, do których można się odwołać, by umocnić tożsamość narodu. Sojusznik Piłsudskiego, Semen Petlura, tak jak nie zdołał przekonać do swoich planów większości Ukraińców w 1920 r., tak dziś nie jest w stanie przekonać ich potomków do swojej legendy.

Nie jest to wystarczające wytłumaczenie. Chorwaci i Słowacy mają jeszcze mniej kandydatów na XX-wiecznych bohaterów, a jednak rozsądek polityczny, odwaga cywilna i instynkt państwotwórczy sprawiły, że potrafili usunąć ze swojego panteonu narodowego te postaci, na których ciążyła odpowiedzialność za zbrodnie i które nie mają szans na to, by zjednoczyć wokół siebie większość społeczeństwa.

http://www.rp.pl/artykul/2,378829.html
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

A oto garść informacji o obchodach powstania UPA zebrana przez mego znajomego. Informacje te zamieścił, ze na swoim blogu ksiądz Isakowicz:

67 rocznica utworzenia UPA
14 października to dzień, który uznawany jest, przez zwolenników ukraińskiego ruchu nacjonalistycznego frakcji Stepana Bandery, za dzień powołania do życia zbrojnej formacji Organizacji Ukraińskich Nacjonalistów – UPA – Ukraińskiej Powstańczej Armii. Jedno z najważniejszych świąt tych środowisk obok Dnia Soborności Ukrainy oraz dat urodzin i śmierci głównych przywódców OUN (b). W ostatnich latach, zwłaszcza w zachodniej części państwa ukraińskiego, nabrało ono charakteru święta państwowego, nie tylko ze względu na masowy udział w uroczystościach lokalnych władz cywilnych i wojskowych, ale i ze względu na jawne poparcie otrzymywane ze strony prezydenta Ukrainy Wiktora Juszczenki. Przyjrzyjmy się najważniejszym wydarzeniom, które miały miejsce w związku z rocznicą powołania do życia UPA w 2009 r.
Wołyń i Juszczenko
W środę 14.10, w dzień powstania UPA, Wiktor Juszczenko odwiedza m.in. miasteczko Kołki na Wołyniu, które związane jest z banderowską legendą tzw. republiki kołkowskiej, jako swego rodzaju banderowskiego Piemontu na Wołyniu. W istocie upowcy zajęli miejscowość w czerwcu 1943 r. po opuszczeniu jej przez garnizon niemiecki i polską samoobronę (udała się do Przebraża). Ustanowieniu na ziemi niczyjej (Niemcy nie posiadali środków, aby kontrolować wszystkie miejscowości Wołynia) trwającej kilka miesięcy władzy banderowców towarzyszyło wymordowanie „elementu obcego”, czyli głównie nielicznych pozostałych w Kołkach Polaków. Zginęło 68 Polaków, 1 Ukrainiec i 6 Rosjan (nie licząc żydowskich ofiar likwidacji getta), w tym 40 Polaków spalonych w kościele pw. Wniebowzięcia Najświętszej Maryi Panny po 13 czerwca 1943 r. W 2009 r. prezydent Ukrainy, w tym miasteczku, na Ziemi Wołyńskiej, uświęconej krwią 100 tys. Polaków wymordowanych w szczególnie brutalny sposób przez rizunów, oddał hołd hajdamakom XX wieku. Powiedział m.in.: Ich czyn wydawał się być pozbawiony nadziei, lecz mimo to przeciwstawili się potędze imperialnej siłą swego ducha i zwyciężyli. Imperia upadły, a na ich ruinach powstała niezależna, zjednoczona i demokratyczna Ukraina". Pomijając już, że to po prostu nieprawda, że banderowcy zwyciężyli (powstanie Ukrainy w 1991 r. nie miało absolutnie nic wspólnego z UPA), to trzeba zwrócić uwagę na miejsce jakie wybrał Juszczenko dla wygłoszenia apologii tych prymitywnych zbrodniarzy. Juszczenko nie dość, że NIGDY nie potępił UPA w jakikolwiek sposób, to dziś, na Wołyniu, który jest symbolem ludobójstwa banderowskiego, symbolem męki Polaków i innych nacji poddanych eksterminacji, składa UPA diaboliczne homagium. Poniżej podajemy tekst posłania Juszczenki (informacja i tłumaczenie w wersji zaxid.net) :
„Drodzy rodacy! Drodzy weterani!
Składam najlepsze życzenia z okazji 67-lecia Ukraińskiej Powstańczej Armii! Stworzona w dniu święta opieki Matki Boskiej, ta armia ludowego sprzeciwu stała się sprawiedliwą odpowiedzią Ukrainy na represje stalinowskiego i nazistowskiego reżimów, wcieleniem pragnienia naszego ludu do wolności i niepodległości. Nie mając państwa, przebywając pod okupacją, Ukraińcy zrobili niemożliwe – oni sformowali pełnowartościowe obronne wojsko, które kontrolowało obszerne tereny i przez długie lata stawiało opór wrogowi. To była nie zwykła armia, to była podstawa przyszłej państwowości, o czym świadczy założenie w 1944 roku Ukraińskiej Głównej Wyzwoleńczej Rady jako najwyższego organu ukraińskiego ludu w czasie jego rewolucyjno-wyzwoleńczej walki. Wyczyn wojów UPA nie ma analogów w historii. Tysiące ukraińskich chłopców i dziewczyn z bronią w ręku stanęły do walki od razu z dwoma imperiami – niemiecko-faszystowskim i radziecko-komunistycznym. Ich sprawa wydawała się beznadziejna, ale oni przeciwstawiali cesarskiej sile siłę ducha i zwyciężyli. Imperia spadły i na ich rumowiskach powstała niezależna, jedyna, demokratyczna Ukraina. Dziś odradzamy historyczną prawdę i sprawiedliwość, oczyszczamy się od dziesięcioletnich nawarstwień fałszowania naszej przeszłości. Dziś składamy należny hołd bojownikom Ukraińskiej Powstańczej Armii jako obrońcom Ojczyzny i prawdziwym narodowym bohaterom. Na ich przykładzie wychowujemy nowe pokolenia ukraińskich patriotów. Życzę wam, drodzy weterani, mocnego zdrowia, szczęścia, niewyczerpalnej energii na długie lata. Sława Ukrainie!
Wiktor Juszczenko”.
Kijów
W Kijowie intensywne działania podjęła banderowska partia Swoboda Olega Tiahnyboka. 13.10 odbyła się konferencja prasowa, podczas której przywódcy partii, Oleg Tiahnyboka, Ołeksandr Sycz i Andrij Mochnik zwrócili się po raz kolejny do prezydent Juszczenki o nadanie tytułu Bohatera Ukrainy Stefanowi Banderze oraz uznania OUN/UPA za formację narodowo-wyzwoleńczą oraz ustanowienia 14 października świętem państwowym. Dzień później, 14.10, odbył się w Kijowie marsz pamięci UPA organizowany przez Swobodę. Skandowano hasła: „Bandera, Szuchewycz –bohaterowie narodu”, „Bandera – nasz bohater”. W towarzystwie orkiestry wojskowej uczestnicy marszu przeszli ulicami Kijowa, powtarzając żądania wygłoszone dzień wcześniej na konferencji prasowej.
15.10 o godz. 15 czasu miejscowego w pomieszczeniach Narodowego Muzeum Historii Ukrainy otwarto wystawę pamięci Stepana Bandery zatytułowaną „Stepan Bandera w świetle dokumentów”.
Wg najnowszych doniesień Wiktor Juszczenko może nadać Stefanowi Banderze tytuł Bohatera Ukrainy w najbliższe Święto Soborności Ukrainy 22 stycznia 2010 r.

Lwów, Tarnopol, iwanofrankowskie
Lwowskie uroczystości rocznicowe UPA rozpoczęły się 13.10 paradą banderowców i inscenizacją itwy z Niemcami". 14 października odbyło się uroczyste złożenie kwiatów pod mogiłą nieznanego żołnierza UPA na Marsowym Polu z udziałem lwowskich władz miejskich, obwodowych i wojskowych. Zaxid.net podało, co następuje: żołnierz UPA, członek braterstwa UPA Wołodymyr Krupeć podziękował kierownictwu Lwowa i obwodu w imieniu weteranów UPA za to, że weteranów UPA pozwolono grzebać na Marsowym Polu. Weterani UPA dostąpili tego szacunku, żeby ich grzebano na tym zaszczytnym miejscu" - powiedział. Zastępca kierownika lwowskiego garnizonu, pułkownik Wołodymyr Jacentiuk w przemówieniu świątecznym zaznaczył: Naród, który nie zna swojej przeszłości, nie przestrzega tradycji narodowych, nie ma przyszłości. Miło mi, że dziś obchodzimy to wielkie święto chrześcijańskie – Święto Opieki Matki Boskiej, która od dawna była opiekunką wojska kozackiego, broniącego ludu ukraińskiego. Płomień walki o niepodległość państwa w najnowszej historii wsparli żołnierze Ukraińskiej Powstańczej Armii. Dzięki im oto już przez 18 lat nasze państwo jest niezależne. Życzę weteranom długich lat życia, mocnego zdrowia, wszelkich pomyślności i łask Boskich". Mer Lwowa Andrij Sadowy w swoim przemówieniu akcentował: Być wolnym to bardzo niełatwe. Być twardym i mocnym – to znaczy być pierwszym, iść na czele i prowadzić za sobą ludzi. 67 lat temu, dzięki Bożej łasce, my - ukraiński naród - otrzymaliśmy Ukraińską Powstańczą Armię, która z zaszczytem pokazała całemu światu, jaka jest siła Ukraińca. Dziś żyjemy w trudnych czasach. Myślę, że każdy harcerz ukraiński, kiedy czytał przysięgę żołnierza UPA, pomyślał: "A jeśli jutro każdy z nas będzie musiał iść i bronić rodzimego kraju, czy potrafimy po zrobić? Jestem przekonany, że potrafimy, dlatego że większego obowiązku i większego zaszczytu na świecie nie może być".
W Tarnopolu władze miejskie i obwodowe zorganizowały w dniu 13 października uroczystość wręczenia banderowskim weteranom jubileuszowych odznaczeń „100-lecia urodzin Głównego Prowidnyka OUN Stepana Bandery”.

Wreszcie obwód iwanofrankowski (stanisławowskie). Tutaj, na zboczu góry Dobosz w pobliżu wsi Bubniszcze, z udziałem skautów z organizacji Płast (stanica lwowska), 5 października b.r. dokonano odsłonięcia pamiątkowej tablicy poświęconej dowódcy UPA Romanowi Szuchewyczowi „Tarasowi Czuprynce”. Udział wzięli także weterani Płasta, weterani UPA oraz córka Szuchewycza. W 1925 r. Szuchewycz, jako członek Płasta, brał udział w II krajowym zjeździe organizacji, który odbył się w tych okolicach.

Spostrzeżenia i wnioski

Tegoroczne uroczystości rocznicowe UPA, zorganizowane z pewnością z największym rozmachem od 1991 r. nie zostały odnotowane przez główne media polskie, tak państwowe, jak i prywatne. Telegazeta TVP wspomniała jedynie o marszu Swobody w Kijowie. W Internecie, na głównych portalach informacyjnych, informacje przemknęły niemal niezauważone. Odnotować należy jednolitą, konsekwentną blokadę informacyjną państwowych i prywatnych mediów na temat udziału Wiktora Juszczenki w uroczystościach i skandalicznej treści jego wystąpień. Zmowa milczenia dowodzi, jak ważne dla polskiej opcji „wiary ukrainnej” jest współdziałanie z siłami banderowskimi przeciw Rosji, a co za tym idzie, jak rozwiniętym szaleństwem jest obsesyjna już dzisiaj „choroba na Moskala”, która bez żenady przymyka oko na banderowskie ekscesy, także te na najwyższym szczeblu władzy na Ukrainie. Pomyślmy, cóż to byłaby za histeria, z grożeniem zerwaniem stosunków dyplomatycznych z Rosją włącznie, gdyby Putin, lub Miedwiediew wygłosili podobne peany na cześć NKWD, dodatkowo w okolicach Katynia, czy Kozielska. To byłaby istna nawałnica protestów i oburzenia. Tymczasem o Juszczence nie mówi się ani słowa! Ale milczenie nie zmieni faktów. Fakty są zaś takie, że wrzód banderowski na naszych oczach rozlewa się po Ukrainie w postępie geometrycznym, zaś polska polityka oparta na ideach Giedroycia poniosła całkowitą klęskę. Polityka przyjmowania na siebie nieistniejących win celem zagłaskania banderowców zbankrutowała na całej linii. Farsa pojednania bez skruchy rozpadła się jak domek z kart.
Żeby nie być oskarżonym o stronniczość posłużę się na zakończenie cytatem czeskiego ks. Tomasza Halika, autorytetu środowiska Gazety Wyborczej, który na temat fałszywego pojednania wypowiedział się w Tygodniku Powszechnym (17.02.09): „ostrożnie z przebaczeniem bez skruchy, z pojednaniem bez nawrócenia. Łatwe i powierzchowne traktowanie przebaczenia, będące bagatelizacją, niedostrzeganie i szybkie zapominanie tego, co się wydarzyło, znamy już z niewydarzonych połowicznych rozliczeń z przeszłością po upadku komunizmu”. Czas najwyższy, aby ukrainofile to zrozumieli.

Adam Śmiech
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 3 weeks later...
Rozpad Ukrainy
z blogu księdza Isakowicza Zaleskiego
Czy Ukraina rozpadnie się? 2009-11-07


Jest to możliwe z trzech powodów. Po pierwsze, państwo to, powstałe jako samodzielny byt dopiero w 1991 r., jest sztucznym tworem. Posiada ono sprzeczne z podziałami narodowymi granice, wyznaczone według własnego widzimisie przez Stalina i Chruszczowa. Dla przykładu, co historyczną i etniczną Ukrainą ma wspólnego Krym, wcielony do Ukraińskiej SRR dopiero w 1954 r., czy Ruś Zakapacka, zaanektowana w 1945 r., której mieszkańcy uważają się za Rusinów a nie za Ukraińców?

Po drugie, podział pomiędzy Ukrainą Wschodnią, zamieszkałą przez Rosjan, a resztą kraju jest wręcz gigantyczny, trudny

Po trzecie, najbliższe wybory prezydenckie, planowane na 17 stycznia 2010 r. będa bezpardonowe i wywrócą do góry nogami dotychczasowe układy polityczne.

O możliwości rozpadu co raz głośniej mówi się na Ukrainie, oczy świadczy tłumaczony z ukraińskiego załączony tekst.

Były szef ochrony Juszczenko przepowiedział rozpad ukraińskiego państwa.



Generał Służby Bezpieczeństwa Ukrainy w stanie spoczynku Aleksander Skipalskij, który wcześniej zajmował stanowiska szefa wywiadu wojskowego oraz dowódcy ochrony Wiktora Juszczenki, oświadczył, że po wyborach prezydenckich Ukraina może zakończyć swoje istnienie w swoich obecnych granicach.

"Przewidujemy, że politycy doprowadzą kraj do zapaści. Materiały, opracowane przez moich analityków, dowodzą, że dokładnie tak się stanie, - powiedział Skipalskij w wywiadzie dla gazety "Столичные новости.

Wg jego słów, w takiej sytuacji kraju naród powinien "przeprowadzić zgromadzenie konstytucyjne i poprosić uzurpatorów o oddanie władzy narodowi.

Generał także poradził, że "powstrzymać zniszczenie Ukrainy w ramach funkcjonujących obecnie instytucji państwowych jest niemożliwością, dlatego należy "przejąć władzę i zacząć przewodzić.

W końcu października stronnik Skipalskiego - Siergiej Diejew - powiedział "Новому региону, że były dowódca ochrony Juszczenki koordynuje działania oficerów sił zbrojnych, SBU i "kozaków, którzy tworzą własne odpowiedniki organów władzy na Ukrainie.

Jak wyjaśnił Diejew, styczniowe wybory prezydenckie zostaną nieuchronnie zerwane, w wyniku czego w kraju zapanuje chaos i anarchia. Właśnie w takiej sytuacji, wg planu Diejewa, zostaną wykorzystane nowe struktury władzy tworzone w całym kraju przez Skipalskiego.

Prezydenckie wybory na Ukrainie odbędą się 17 stycznia. Największe szanse na przejście do drugiej tury wyborów ma dwójka kandydatów: Виктор Янукович и Юлиa Тимошенко.

Linki w tym temacie
- ВОЕННЫЙ ПЕРЕВОРОТ ИЛИ КОНСТИТУЦИОННОЕ СОБРАНИЕ В УКРАИНЕ? - "Stołeczne wiadomości, 05.11.2009
- Экс-глава охраны Ющенко формирует структуры для захвата власти после выборов президента Украины - "Nowy Region, 22.10.2009 "
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Wążu- tyle, że jeśli w tym biednym ( dosłownie i w przenośni ) kraju dojdzie do ruchawek, to wszyscy sąsiedzi i niemal cała Europa po d.... dostanie. Więc nie wiem, czy należy się z ukraińskich kłopotów cieszyć. Grypa, Euro, wybory to jeszcze małe miki wobec problemów przed którymi stoją Ukraińcy. I pamiętajmy, kto odrobinę bardziej na wschód panuje.
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Już w październiku ministerstwo finansów Federacji Rosyjskiej zapowiedziało, że udzieli Białorusi kredyt w wysokości 2 mld dolarów. Świat nie miał wątpliwości – będzie to kredyt polityczny.

Oficjalnym powodem rosyjskiego wsparcia jest pokrycie wzrostu cen rosyjskich surowców energetycznych dla Białorusi. Jednak faktycznie wynika on z ocieplenia stosunków białoruskiego rządu z Unią Europejską. Unią, która jednak Białorusi, na razie, kredytować nie chce. Akcja Kremla to nie tylko próba wzmocnienia wpływów w tym kraju, ale przede wszystkim subtelne wymuszenie na Mińsku pozostania przy Rosji jako jedynym dostawcy energii. A rosyjski kredyt i tak w znacznej części będzie służył do opłat za rosyjski gaz. Z czasem zaś może posłużyć jako karta przetargowa przy przejmowaniu strategicznych przedsiębiorstw na Białorusi. Aleksiej Kudrin poinformował, że połowę kredytu Mińsk dostanie w tym roku, kolejny miliard w przyszłym.


O kolejne moskiewskie pieniądze zaczyna się również starać Ukraina – podobnie jak Białoruś uzależniona od rosyjskiej energii. Choć mniej niż Mińsk lubiana ze względu na swoją „pomarańczową” politykę z ostatnich lat. Ale pecunia non olet, więc nie ma wątpliwości, że kryzys w wydaniu ukraińskim skończy się wielomiliardową pożyczką z Moskwy. Tym bardziej, że Rosjanie będą zainteresowani możliwie największym wpływem na zbliżające się ukraińskie wybory prezydenckie.

Ukraina w lutym 2009 r. po raz pierwszy poprosiła Rosję o kredyt na kwotę 5 mld dolarów. Jesienią 2008 r. IMF podjął decyzję o przeznaczeniu Ukrainie kredytu stand-by na wysokości blisko 17 mld dolarów. Przedtem Ukraina już otrzymała trzy transze na łączną kwotę prawie 11 mld dolarów. Otrzymanie czwartej transzy (3,8 mld dolarów) zaplanowano na listopad.

A w śnurku jeszcze Mołdawia, Serbia, Islandia

http://finanse.wp.pl/kat,102634,title,W-sidlach-bankiera-Europy,wid,11651765,wiadomosc.html
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Bardzo dobrze ze nie wpuscili tych za przeproszeniem kretynow do Polski. I co ze to komplikuje relacje polska-ukraina, a jak na cmentarzu orlat lwowskich zabronili pisac na nagrobkach ohater" to jakos nic sie o tym nie mowi. Nigdy nie bedzie porozumienia: ukraincy mieli OUN i UPA, a my mielismy bataliony chlopskie i AK (wkurzamy sie gdy widzimy jak na wschodzie oddaja hołd UPA, ale AK-wcy, szczegolnie tzw organizacje poakowskie tez swiete nie byly i nazywa sie ich bohaterami narodowymi mimo iz nie wszyscy nimi byli).

Pozdrawiam!
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Saper93
UPA na Kresach Wschodnich dokonywała eksterminacji Narodu Polskiego i nie bójmy się nazywać spraw po imieniu.

...ale AK-wcy, szczegolnie tzw organizacje poakowskie tez swiete nie byly i nazywa sie ich bohaterami narodowymi mimo iz nie wszyscy nimi byli)..."

Czy możesz mi sprecyzować swój tok rozumowania ?

Jeżeli się rozchodzi o nieopisane, wręcz nieludzkie katowanie ludności cywilnej, to gdyby nasza A.K. byłaby uczniami UPA to by dostawali same pały....
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

http://pl.wikipedia.org/wiki/Kategoria:Zbrodnie_polskich_oddzia%C5%82%C3%B3w_partyzanckich

Fakt, napewno skala mordow ukrainskich byla o wiele wieksza. Niestety ukaincy zawsze beda mogli nam zarzucic te mordy. Przepraszam, ale atak 200-300 ludzmi na 20 policjantow, a potem zabijanie ludnosci cywilnej w tym dzieci, nie nazwal bym partyzantka". Wyszlo na to ze bronie ukraincow i ze jestem anty-patriota... sory, tak nie mialo byc. Mowie jaki jest moj pkt widzenia. Oczywiscie AK zrobilo o wiele, wiele wiecej dobrego niz zlego, ale te mordy beda czarna plama w jej histori...

Pozdrawiam, jesli kogos urazilem - przepraszam!
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Saperze, chetnie bym podyskutował, ale wikipedią mozna sie podpierać jeżeli nie zna się pojęć typu wzór na pole kwadratu"..

pamietaj ze nic nigdy nie było i nie będzie ani czarnym" ani iałym".
Nie nam sądzić te czyny i niektóre komentarze warto przemyśleć.
pozdrawiam.
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Swiete słowa. Kiedys tam znalazlem te tematy na wikipedii i to na nich sie opieralem. Moze nie ma w tym zadnej prawdy, dokładnie twoje slowa tu idealnie pasuja. Chce patrzec i komentowac to obiektywnie, co zawsze skutkuje sprzeciwem z jednej ze stron. Ja koncze juz.

Pozdrawiam!
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Saper- każdy się może pomylić, choć w pewnych zawodach tylko dwa razy...
A na serio- podobna dyskusja już się toczy:
http://www.odkrywca.pl/gdzie-byla-nasza-ak-gdy-ukraincy-mordowali-polakow-na-wolyniu-,656733.html#656733
i obawiam się, że do wspólnej wersji nie dojdziemy. Na szczęście w przypadku UPA ( w momencie, gdy patrzy się z polskiej strony/racji stanu lub po prostu kieruje się prostą moralnością ) powinno być łatwiej.
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Saper: chodzi o to iż na wiki pewne sprawy muszą przejść przez mixer", i często są pisane bardzo tendencyjnie i niestety sprzecznie z faktami i historią.

bo gdzie zaczyna się polityka, tam kończy się uczciwość :)
pozdrawiam.
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Temat został przeniesiony do archiwum

Ten temat przebywa obecnie w archiwum. Dodawanie nowych odpowiedzi zostało zablokowane.


×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie