Skocz do zawartości

Polski problem z ukraińskimi nacjonalistami OUN UPA


Rekomendowane odpowiedzi

Witam
Coraz częstsze doniesienia z Ukrainy odnośnie kolejnych roszczeń nacjonalistycznych ugrupowań, które mają coraz większy wpływ na politykę zagraniczną Ukrainy, czynią z tego poważny problem dla Polskich władz, a nawet mogą mieć bezpośredni wpływ na znaczne pogorszenie stosunków Polsko-ukraińskich. Ciekaw jestem Waszego zdania co sądzicie o przyszłości tego trudnego i przemilczanego przez nasze władze tematu. Ugrupowania OUN-UPA i pochodne rosną w siłę, czemu sprzyja zła sytuacja gospodarcza Ukrainy. Dlatego Ukraińcy mają dość podatny grunt" na nacjonalizmy, zwłaszcza na Ukrainie zachodniej tam kult wiecznie wojującego kozaka wciąż żyje. Nie było by problemu, gdyby nie mieli poparcia jednego z najpoważniejszych kandydatów na fotel prezydencki Julii Tymoszenko, która chce najwidoczniej w nacjonaliźmie Ukraińskim szukać drogi do zebrania głosów wyborczych.
Oto kolejny z serii artykułów o niepokojącym tonie.

Tekst: interia" zródło: Nasz Dziennik".

http://fakty.interia.pl/swiat/news/swoboda-chce-przeprosin-od-polski,1418586


Swoboda chce przeprosin od Polski

Nacjonalistyczne środowiska na Ukrainie są oburzone uchwałą Sejmiku Województwa Podkarpackiego upamiętniającą ofiary ludobójstwa dokonanego na Polakach na Kresach Wschodnich II RP przez Ukraińską Powstańczą Armię i Organizację Ukraińskich Nacjonalistów - pisze Nasz Dziennik".
Weteran Ukraińskiej Powstańczej Armii i przebrani w mundury UPA ekonstruktorzy" historii we Lwowie
Weteran Ukraińskiej Powstańczej Armii i przebrani w mundury UPA ekonstruktorzy" historii we Lwowie /AFP

Według wołyńskiego oddziału ukraińskiej szowinistycznej partii swoboda, Polacy nie mają prawa decydować, kto na odwiecznie ukraińskich terytoriach" jest dla nich bohaterem lub zbrodniarzem.

- Polacy znowu pozwalają sobie na nazywanie rdzennie ukraińskich ziem Kresami Wschodnimi - oświadczyli ukraińscy nacjonaliści. Zapowiadają, że będą domagać się od władz Ukrainy reakcji na uchwałę Sejmiku, a od Rady Obwodu Wołyńskiego przyjęcia kontruchwały, gdzie m.in. żądać się będzie publicznych przeprosin od strony polskiej za treść uchwały.
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • Odpowiedzi 124
  • Created
  • Ostatniej odpowiedzi
dokladnie jak totalny,
jak zabardzo beda podskakiwac to sie granice zamknie, zlikwiduje sie handel przygraniczny,i wtedy ta zachodnia ukraina latem bedzie jadla trawe a zima snieg:)
dziwie sie ze w czasie tzw.pandemii grypy nie zamknieto granic,moze wtedy by ich to troche ostudzilo,
niech mi jeszcze raz na chryszczatej cos wybuduja nielegalnie(czy nawet legalnie) to nawet pol roku nie bedzie stalo,2 tygodnie to max,rozwale w diably.
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 2 weeks later...
Zdewastowany pomnik ukraińskich żołnierzy

To kolejny akt wandalizmu w miejscach pamięci społeczności ukraińskiej w Polsce - twierdzą działacze Związku Ukraińców w Polsce. Kilka dni temu spłonął wieniec położony na cmentarzu wojskowym w Pikulicach koło Przemyśla, gdzie leżą żołnierze Ukraińskiej Republiki Ludowej polegli w latach 1918-21. Uszkodzeniu uległ również pomnik poświęcony poległym.

Działacze Związku Ukraińców Polsce wystosowali w tej sprawie pismo do Ministerstwa Spraw Wewnętrznych i Administracji z prośbą o podjęcie pilnej interwencji.

http://www.pressmedia.com.pl/sn/index.php?option=com_content&task=view&id=9873&Itemid=40

Jak widac, po polskiej stronie rowniez nie brakuje debili, bo tak sie sklada ze armia URL na czele z Petlurą wspierala nas w wojnie z bolszewikami !!!
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

wiem, a ja do tego że Petlura to śliski" temat, tak samo jak Częstochowa..
dwa - polegli szeregowi nie musieli być tam z wyboru, co innego raczej w przypadku katów z UPA, którzy mordowali dla zabawy..

Swoją drogią, rzesza fanów UPA, do tej pory trzyma się na terytorium Polski, tylko nigdy oficjalnie..
Jak to mawiają - najciemniej jest pod latarnią ..

pozdro.
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Według moich wiadomości, jak się któremuś Ukraińcowi udało, to uratował życie Polakowi, znaczy się nie zamordował go :], aczkolwiek członkowie UPA Bandery byli do tego zmuszani/zobowiazani, musieli w ten sposób udowodnić wierność Samostijnej Ukrainie.
Jeżeli któryś by się za bardzo wahał to sam by skończył z obciętym łbem.Traktowano tak zwłaszcza dezerterów którzy uciekali bo nie chcieli mordować.Wybór mieli rzadko.Oczywiście nie wolno zapomnieć, że wielu czerpało przyjemność z torturowania i mordowania kobiet i dzieci,taki satanizm w wydaniu ukraińskim-grekokatolickim.
Warto wspomnieć, że obecnie w powiatach gdzie mordów było najwięcej, a więc tereny Wołynia, raptem 5% ankietowanych nie uważa UPA za zbrodniarzy.Tutaj gdzie tych mordów było stosunkowo mniej, więc i wiedza kuleje mają ich za bohaterów.
W pracach Wiktora Poliszczuka jest treść Karty Powołania" do UPA.Innymi słowy odwrotu nie było.Jak ktoś dostał kartę to musiał wstąpić albo jego rodzina i on sam byli mordowani.Banderowska polityka.I dzisiaj Ukraińcy w rocznice urodzin Bandery wołają Sława Chrystusowi i Chwała Banderze... zboczone powiedziałbym.
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Z wrogiem na wroga

Kim byli żołnierze AK i polscy harcerze, którzy w 1944 roku wstąpili w szeregi niszczycielskich batalionów NKWD. Kolaborantami czy bohaterami ratującymi swoje rodziny?

– Był pan członkiem AK?

– Byłem. Zaprzysiężono mnie w styczniu 1944 roku.

– Miał pan pseudonim?

– „Siekiera”.

– Jakie były pana poglądy polityczne?

– Byłem wychowany w bardzo patriotycznym domu. Moją maksymą były słowa: Bóg, Honor, Ojczyzna.

– Jaki był pana stosunek do Związku Sowieckiego?

– Bardzo krytyczny.

– Dlaczego więc służył pan w sowieckich Istriebitielnych Batalionach?

– Służba w oddziale była moim obowiązkiem – mówi Szczepan Siekierka, znany działacz środowisk kresowych. Mieszka obecnie we Wrocławiu, ale pochodzi z miejscowości Toustobaby w byłym województwie tarnopolskim. Tam spędził całą wojnę i tam, podobnie jak wielu jego rodaków, w 1944 roku wstąpił do formacji zorganizowanej przez sowieckie służby specjalne.

Problem udziału Polaków, w tym wielu żołnierzy AK i członków Szarych Szeregów, w Istriebitielnych Batalionach NKWD do dziś nie został gruntownie zbadany przez historyków. Chociaż zjawisko miało charakter masowy, nie funkcjonuje w zbiorowej świadomości Polaków. Okrywa je wstydliwe milczenie. Temat uznawany jest za niewygodny, wymykający się patriotycznym schematom i uproszczonej, czarno-białej wersji historii najnowszej.


Niemowlęta na sztachetach

Jak bowiem wytłumaczyć fakt, że mieszkańcy Kresów – najbardziej antysowiecka część polskiego społeczeństwa – poszli na współpracę z Moskwą? Wszyscy żyjący dziś członkowie batalionów odpowiadają zgodnie: to była konieczność. Wytworzyła ją specyficzna, niewystępująca nigdzie indziej poza ziemiami południowo-wschodnimi, sytuacja. W regionie tym istniała bowiem trzecia siła. Tą trzecią siłą była Ukraińska Powstańcza Armia.

– Zdejmowałem niemowlęta nabite na sztachety płotów. Widziałem ciała ludzi zamęczonych przy użyciu najbardziej wymyślnych metod. Spalonych, pokłutych widłami, z odrąbanymi kończynami i głowami. Mężczyzn, którym oderżnięto genitalia i wsadzono w usta. Kobiety, którym obcięto piersi lub żywcem wyrwano dzieci z brzuchów. Wszyscy zostali zamęczeni tylko dlatego, że byli Polakami. Między innymi wielu członków mojej rodziny – wspomina Siekierka.

Gdy w 1944 roku tereny Tarnopolskiego, Stanisławowskiego i Lwowskiego dostały się spod okupacji niemieckiej pod okupację sowiecką, rzezie dokonywane przez Ukraińców przybrały apokaliptyczne rozmiary. W trakcie akcji „Burza” polskie podziemie ujawniło się przed Sowietami i zostało przez nich natychmiast rozbite, a resztę mężczyzn w wieku poborowym wcielono do Armii Czerwonej. W efekcie ludność cywilna pozostała bez żadnej ochrony.

– Pyta pan, jak polscy patrioci mogli wstąpić do sowieckich batalionów szturmowych? Oto odpowiedź. Uważaliśmy, że to jedyny sposób na uchronienie naszych rodzin przez straszliwą śmiercią. Dla nas liczyło się to, że bolszewicy wydali nam karabiny i dzięki temu mogliśmy bronić naszych wsi i naszych rodzin. Wielką politykę odsunęliśmy na bok. My musieliśmy działać tu i teraz – mówi Siekierka.

Istriebitielnyje (od ros. słowa „niszczyć”) Bataliony zostały utworzone na mocy rozkazu Rady Komisarzy Ludowych z 24 czerwca 1941 roku. Zadaniem tych paramilitarnych jednostek złożonych z lokalnych mieszkańców była pomoc regularnym oddziałom NKWD w „czyszczeniu” terenów zafrontowych z elementu antysowieckiego. Liczba batalionów wzrastała wraz z postępami sowieckiej ofensywy.

Do jednostek tych należeć mogło nawet 30 tysięcy Polaków. W 80 procentach byli to nastolatkowie poniżej 18. roku życia, zbyt młodzi, aby trafić do regularnych oddziałów frontowych, oraz osoby niewcielone do Armii Czerwonej ze względów zdrowotnych. Dowodzeni przez sowieckich oficerów, w większości przypadków zostali podzieleni na mniejsze pododdziały, które rozlokowano po ich rodzinnych wsiach.

Opowiada Tadeusz Banasiewicz ze wsi Cegielnia w powiecie kowelskim. Obecne miejsce zamieszkania: Warszawa.

– To była klasyczna wiejska samoobrona. Siedzieliśmy po kilku we wsi i czekaliśmy na Ukraińców. Mieliśmy opracowany system alarmowy. Jedna raca oznaczała niebezpieczeństwo, a trzy – poważne kłopoty. Wtedy członkowie batalionów z sąsiednich wsi powinni przybyć z odsieczą.

– Jak wyglądał werbunek do Istriebitielnych Batalionów?

– Wezwali nas do stawienia się w miasteczku. Tam oznajmili nam, że stworzą z batalion.

– Umundurowano was?

– Nie, przez całą moją służbę w batalionie byłem w cywilnym ubraniu. Z tego co wiem, tak było we wszystkich batalionach.

– Jaką wydano wam broń?

– Wpuścili nas do magazynu pełnego rozmaitego wojskowego sprzętu. Część broni została po Niemcach, była też broń sowiecka. Ja wybrałem automat SWT-10. Każdy mógł do tego wziąć kilka granatów i amunicję. Potem przez cztery dni pod okiem sowieckiego podoficera połowicznie nas przeszkolono.

– Wypłacano wam żołd?

– Nie, nie dostaliśmy żadnych pieniędzy. Żywić także musieliśmy się we własnym zakresie.

– Jaki był stosunek Polaków do służby w batalionie?

– Nie będę ukrywał: byliśmy zachwyceni, że ktoś dał nam do ręki broń. Kto to zrobił, nie miało dla nas znaczenia. Gdy dostałem karabin, wiedziałem już, że nie zostanę zarżnięty jak prosię. Od razu zdecydowałem, że ostatni pocisk zostawiam dla siebie. Że nie dostanę się w ich ręce żywcem.

– Czy z rąk Ukraińców zginął ktoś z pańskiej rodziny?

– Tak, oboje rodziców. Ja z bratem w ostatniej chwili uciekliśmy do lasu.


Z AK do NKWD

W większości przypadków złożone z Polaków Istriebitielnyje Bataliony były formowane za pomocą poboru. Do IB zgłaszało się również wielu ochotników. W nielicznych przypadkach, gdy lokalne oddziały AK przetrwały akcję „Burza”, bataliony tworzono, opierając się na ich strukturach. Na stronę Sowietów przechodziły całe plutony lub kompanie. Od oficerów po kucharzy polowych i sanitariuszy.

Tak było między innymi w Kołomyi, gdzie na układ z bolszewikami poszło tamtejsze kierownictwo AK. Oddział polskiego podziemia został przemianowany na Istriebitielnyj Batalion, podporządkowany Sowietom i skoszarowany w budynku przedwojennego 49. Huculskiego Pułku Piechoty. Nad bramą wejściową do koszar umieszczono nawet napis „Wojsko Polskie”.

– Umowa była prosta. AK zobowiązała się do zaprzestania wszelkich działań wymierzonych w Sowiety, a bolszewicy pozwolili nam zachować broń i bronić ludności cywilnej przed Ukraińcami. To była transakcja wiązana. Oni nie mieli ludzi, żeby panować nad sytuacją na zapleczu frontu, a my chcieliśmy położyć kres rzeziom naszych rodaków – opowiada członek oddziału z Kołomyi Bolesław Mieczkowski, który obecnie mieszka w Warszawie i przewodniczy organizacji skupiającej weteranów batalionów.

– Co by się stało, gdybyście na ten układ nie poszli?

– Oznaczałoby to dla nas ponowne zejście do podziemia i konfrontację z Sowietami. W walce z tą potęgą zostalibyśmy starci na proch. Wszyscy wylądowalibyśmy w piachu albo w najlepszym wypadku na Syberii. Zresztą mniejsza o nas, przecież bez ochrony batalionów polska ludność cywilna zostałaby wyrżnięta do nogi! Na naszych ziemiach nie było miejsca na romantyczną walkę z nowym okupantem, jak to miało miejsce w zachodniej, zamieszkanej tylko przez Polaków, części kraju. Trzeba było myśleć realnie.

– Są jednak ludzie, którzy uważają, że bataliony były jednostkami kolaboracyjnymi.

– Co mieliśmy zrobić? Dać się wymordować, żeby dziś osoby, o których pan mówi, miały dobre samopoczucie? Wszystkim, którzy wysuwają przeciwko nam takie zarzuty, przypominam starą maksymę: postępowanie ludzi powinno się oceniać tylko w kontekście czasów, w których żyli...

– Żyliście też w latach 1939 – 1941.

– Nie musi mi pan o tym przypominać. W wielkiej fali deportacji w 1940 roku Sowieci wywieźli wielu członków mojej rodziny. Doskonale pamiętaliśmy tamtą okupację. W roku 1944 sytuacja była jednak zupełnie inna. Żyliśmy pod świeżym wrażeniem ukraińskich rzezi. To z tej strony groziło nam i naszym rodzinom największe niebezpieczeństwo. Musieliśmy wziąć sprawy w swoje ręce. Nie było nikogo, kto mógłby nam pomóc.

– Czy wasze działania bojowe rzeczywiście miały tylko charakter defensywny?

– Bolszewicy wykorzystywali nas też do pilnowania mostów, stacji kolejowych i innych strategicznych obiektów. Pomagaliśmy w szpitalu polowym Armii Czerwonej.

– Czy w pańskim batalionie doszło do jakichś nadużyć w stosunku do ukraińskich cywilów lub jeńców?

– Nie, nic takiego nie miało miejsca.

Historycy mają w tej sprawie inne zdanie. Według Tomasza Balbusa – wrocławskiego badacza, który kilka lat temu napisał szkic na temat batalionów w „Biuletynie IPN” (nr 6/2002) – jednym z motywów, którymi kierowali się ich polscy członkowie, była żądza zemsty za ukraińskie zbrodnie. Dlatego zdarzały się przypadki upokarzania, bicia, a nawet zabijania schwytanych Ukraińców. Polskie IB miały również dokonywać odwetowych pacyfikacji ukraińskich wiosek.

Na przykład dowodzeni przez Sowietów członkowie polskiego batalionu z Nadwórnej 28 sierpnia 1944 roku mieli wziąć udział w spaleniu 300 gospodarstw we wsi Grabowiec. 85 Ukraińców miało zostać zabitych, a kolejnych 70 aresztowanych. Poza tym, jak dowodzi historyk IPN Polacy z batalionów, doskonale znający ludzi i topografię terenu, używani byli do rozpracowywania i niszczenia struktur ukraińskiego podziemia niepodległościowego.

Mieli działać, opierając się na szerokiej sieci tajnych agentów, jaką dysponowały sowieckie służby bezpieczeństwa zarówno wśród polskiej, jak i ukraińskiej społeczności. „Dostrzegając liczne przejawy antypolskiej współpracy Ukraińców z władzami nazistowskimi w latach 1941 – 1944, często zapominamy o antyukraińskiej współpracy części Polaków z władzami sowieckimi w latach 1944 – 1945” – napisał Balbus.

Bez ochrony Istriebitielnych Batalionów polska ludność cywilna zostałaby wyrżnięta do nogi przez UPA! – mówi Bolesław Mieczkowski, były członek tej formacji
Ukraińcy polskich członków IB traktowali właśnie jako stanowiących poważne zagrożenie sowieckich kolaborantów. „Polacy poszli na bezkrytyczną współpracę i służbę dla NKWD. Dlatego przeciwko nim przyjmujemy te same działania co wcześniej. Należy przeprowadzić zwiad, gdzie i jakie siły wroga są skupione, a następnie je zniszczyć” – pisał w rozkazie jeden z dowódców UPA na Wołyniu „Hryć”.

W efekcie wielu polskich członków Istriebitielnych Batalionów zginęło nie tylko podczas leśnych potyczek z ukraińską partyzantką, ale zostało skrytobójczo zamordowanych. Na przykład Kazimierz Litwin z tarnopolskiej wsi Ihrowica – spacyfikowanej zresztą przez UPA w Wigilię 1944 roku – który został porwany przez nacjonalistów. Młodemu chłopakowi żywcem obcięto głowę za pomocą tępej, ręcznej piły do drewna. Ciało znalazł jego ojciec.


Żelazna dyscyplina

Byli członkowie Istriebitielnych Batalionów zdecydowanie zaprzeczają stawianym im zarzutom. Zapewniają, że w ich oddziałach nie dochodziło do żadnych nadużyć lub że zaczęło do nich dochodzić po wiośnie 1945 roku. Wtedy bowiem rozpoczęły się wysiedlenia Polaków z Galicji Wschodniej do okrojonej komunistycznej Polski i Sowieci zdemobilizowali polskich żołnierzy batalionów.

Mówi Szczepan Siekierka, człowiek, który ściągał nabite na sztachety niemowlęta:

– Czy nigdy nie korciło mnie, żeby nacisnąć spust czy wyrżnąć któregoś z Ukraińców kolbą? Odpowiem szczerze: myślałem o tym wielokrotnie! Zapewniam, że nie byliśmy aniołami. Ludzie o słabym charakterze nie przeżyliby tam długo. Wielu z nas chciało wyrównać rachunki. Mimo to nigdy tego nie zrobiliśmy.

– Dlaczego?

– Po prostu nie mogliśmy sobie na to pozwolić. Sowieci utrzymywali nasze bataliony w żelaznej dyscyplinie. Tylko czekali na takie wyskoki ze strony Polaków. Cały czas mieli nas na oku. Najmniejsza niesubordynacja oznaczała sąd wojenny, który wydawał zawsze takie same wyroki. Kula w łeb. Raz zaskoczyliśmy upowców w leśnym bunkrze. Było nas 16, a wydłubaliśmy ich spod ziemi około 100. Nawet przez myśl nam nie przyszło, żeby tych ludzi zabić.

– To co z nimi zrobiliście?

– Przekazaliśmy ich Sowietom. Po drodze dwóch próbowało uciec i rzeczywiście zostało zastrzelonych. Reszcie jednak nie spadł włos z głowy. Dotarli bez problemów na posterunek.

– Co z nimi zrobili Sowieci?

– Nie wiem.


Obławy i konwoje

O swojej służbie w Istriebitielnych Batalionach chętnie opowiada Stanisław Drzewiecki ze wspomnianej wyżej, spacyfikowanej przez UPA, miejscowości Ihrowica. Od kwietnia 1944 roku należał do około

30 -osobowego oddziału, którego kwatera znajdowała się w miejscowości Hłuboczek. Również on zapewnia, że walczył jedynie z uzbrojonymi mężczyznami, z którymi stawał do równej walki. Przyznaje jednak, że brał udział w obławach na cywilów.

– Celem jednej z takich akcji było wyłapanie zdrowych kobiet, które następnie były wywożone na roboty przymusowe do kopalń Donbasu. Brano wtedy każdą babę, która się nawinęła. Ukrainki, ale również Polki. Jednak w nocy, gdy pilnowaliśmy ich w wielkiej stodole przy stacji kolejowej, po cichu, pojedynczo wypuszczaliśmy nasze dziewczyny na wolność. Pojechały tylko Ukrainki.

– Jakie jeszcze zadania wykonywaliście?

– Ukraińcy uchylali się od służby wojskowej. Często trzeba więc było pojechać po takiego faceta do wsi. Sprawdzić, czy rzeczywiście jest chory, a jeżeli nie, to pod konwojem doprowadzić do komisji poborowej. Większość naszych akcji była jednak akcjami bojowymi.

– Jak one wyglądały?

– Sowieci mieli wszędzie swoich agentów i gdy tylko gdzieś pojawili się banderowcy, natychmiast o tym wiedzieliśmy. Wsiadaliśmy na furmanki i pędziliśmy do takiej wsi. Pamiętam jedną taką historię. Otoczyliśmy osadę w nocy i rano, gdy zrobiło się widno, wkroczyliśmy do niej ze wszystkich stron. Zobaczyliśmy wisielców na każdym drzewie. Zwisali prosto jak świece. To byli Ukraińcy, którzy nie chcieli dołączyć do nacjonalistów. Dziś Ukraińcy mówią, że również ich społeczność poniosła wielkie straty. Problem tylko w tym, że większość zginęła z rąk rodaków.


Złamani żołnierze

Sprawa Polaków służących w Istriebitielnych Batalionach ma jeszcze jeden nieprzyjemny wątek. Otóż dla niektórych ich członków taktyczne współdziałanie z NKWD zakończyło się współdziałaniem agenturalnym. Dotyczy to szczególnie byłych akowców, czyli ludzi, na których Sowieci mieli haki. Były przypadki, że zostali oni złamani przez swoich nowych zwierzchników i zwerbowani do tajnej współpracy.

Ludzie ci nie tylko współdziałali z Sowietami przy likwidacji podziemia ukraińskiego, ale również szkodzili Polakom. Ich doświadczenie w zwalczaniu leśnej partyzantki i struktur antysowieckiej konspiracji bolszewicy wykorzystali po wojnie już na terenie komunistycznej Polski. Tym razem przeciwko żołnierzom polskich formacji niepodległościowych. Były przypadki, że członkowie batalionów zostali wcieleni do KBW lub przystąpili do MO.

– Słyszałem, że próbowali skłonić naszych do takiej roboty, ale to był całkowity margines. Nie sądzę żeby wielu na to poszło. W każdej społeczności znajdą się czarne owce, które szły z komunistami na współpracę. Nawet wśród księży. To, że ktoś z IB służył później w KBW, nie powinno więc rzutować na wszystkich żołnierzy tych formacji. Na przykład ja, choć służyłem w batalionach, w Polsce nigdy nie miałem nic wspólnego z komunistami. Nigdy nie zapisałem się do partii – mówi Tadeusz Banasiewicz.

Podobnego zdania jest Szczepan Siekierka: – Dwóch chłopaków z moich okolic po zdemobilizowaniu z batalionów zostało wcielonych do LWP. Myśleli, że będą bić Niemców, ale wysłali ich do zwalczania polskiego podziemia gdzieś pod Hrubieszowem. I co? Obaj uciekli do lasu i potem komuniści wlepili im za to po 25 lat więzienia. Przestrzegam więc przed generalizowaniem ocen członków IB. Ludzkie losy układają się w bardzo różny sposób.

Oskarżenia wysuwane wobec batalionów sprawiły, że w 1991 roku członkom tych formacji odebrano uprawnienia kombatanckie. Po pięciu latach, w wyniku działań podjętych przez środowiska byłych żołnierzy AK, Sąd Najwyższy uchylił tę decyzję. W wyroku wyraźnie zaznaczono jednak, że za osoby zasłużone dla walki o Polskę można uznać tylko członków IB z województw: tarnopolskiego, lwowskiego, wołyńskiego i stanisławowskiego.

Czyli tylko z mieszanych polsko-ukraińskich terenów, gdzie polskie bataliony NKWD chroniły ludność cywilną przed UPA. Istriebitielnyje Bataliony, które powstały na północnych terenach Rzeczypospolitej – Białorusi i Wileńszczyźnie – miały bowiem diametralnie inny charakter. Ich głównym celem było niszczenie antysowieckich polskich organizacji niepodległościowych. A w szeregach tych Istriebitielnych Batalionów służyli głównie... Białorusini i Litwini.


Bolszewicka gra

Sowieci, tworząc bataliony, w mistrzowski sposób stosowali zasadę „dziel i rządź”. Antagonizmy pomiędzy narodami podbijanych terenów wykorzystywali do własnych celów. Na przykład w rejonie Gródka Jagiellońskiego NKWD sformowało Istriebitielnyje Bataliony złożone z Ukraińców, które były używane do... wyłapywania „wrogów ludu” w polskich wsiach i osadach.

Ostatecznie tereny, z których pochodzili Polacy służący w batalionach, zostały wcielone do Związku Sowieckiego. Nie pozostały przy Polsce i nie weszły również w skład niepodległej Ukrainy, o czym marzyli ukraińscy nacjonaliści. Oba narody poniosły klęskę. Mimo to o żadnej poważnej współpracy pomiędzy Polakami a Ukraińcami przeciwko wspólnemu wrogowi nie mogło być wówczas mowy.

Jak zgodnie mówią byli żołnierze batalionów: zbyt dużo polskiej krwi zostało przelane. Tym bardziej że nawet w obliczu wkraczającej Armii Czerwonej, gdy los spornych terytoriów był już przesądzony, Ukraińcy nie zaprzestali „oczyszczać ich z Lachów”. To UPA pchnęła Polaków w ramiona Sowietów, co nie zmienia faktu, że ludzie ci – broniąc rodzin w szeregach formacji NKWD – jednocześnie przyczyniali się do sowietyzacji swoich stron rodzinnych. Na tym polegał tragiczny paradoks ich historii.

Z drugiej strony, choć polskie Istriebitielnyje Bataliony były niewątpliwie narzędziem w rękach Sowietów, potrafiły mimo to sprawić im „nieprzyjemną niespodziankę”. Wiadomo, że w jednej z polskich wiosek Istriebitielnyj Batalion wystąpił zbrojnie przeciwko regularnemu oddziałowi NKWD rabującemu ludność cywilną. Według historyków takich przypadków było więcej. ∑

Wszyscy występujący w tekście rozmówcy

– byli członkowie Istriebitielnych Batalionów

– podczas służby w tych formacjach byli nastolatkami.

http://www.rp.pl/artykul/61991,420328_Z_wrogiem__na_wroga.html
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

List do premiera Donalda Tuska w sprawie ludobójstwa na Kresach

Światowy Kongres Kresowian wystosował następujący list otwarty. Zwracam się z apelem do wszystkich organizacji kresowych, patriotycznych i kombatanckich o poparcie tej bardzo ważnej inicjatywy. Podpisy można przesyłać do Kongresu na moją stronę. Po sromotnej przegranej Wiktora Juszczenki trzeba wreszcie przełamac zmowę milczenia poslich elit politycznych.

Szanowny Panie Premierze,

Organizacje kresowe, kombatanckie i patriotyczne są zaniepokojone odradzaniem się na Ukrainie ideologii i tradycji nacjonalistycznych.

Niepokój budzi również fakt, że wspomniane zjawisko i tendencje coraz częściej zauważamy w działaniach mniejszości ukraińskiej w Polsce. Wyraża się to m.in. w nielegalnym stawianiu przez nią na obszarze naszego kraju pomników upamiętniających OUN-UPA oraz podejmowaniu działań zmierzających do relatywizowania ustaleń historycznych i umniejszania rozmiaru ludobójstwa dokonanego na obywatelach polskich przez ukraińskich nacjonalistów w latach 1939-1947.

Zdumienie budzi, że organy władzy Rzeczypospolitej różnych szczebli – powołane konstytucyjnie do dbania o polską rację stanu – beztrosko i biernie przyglądają się temu, jak kult OUN-UPA (która do dziś na swoich stronach internetowych jawnie głosi treści antypolskie i apoteozuje zbrodniarzy wojennych, odpowiedzialnych za ludobójstwo dokonane na setkach tysięcy obywateli II RP) staje się na Ukrainie elementem oficjalnej ideologii państwowej oraz stałym składnikiem uprawianej tam polityki historycznej

Widząc obojętność naszych władz, ukraińscy nacjonaliści czują się całkowicie bezkarni, wiedzą bowiem, że mogą liczyć na kunktatorstwo polskich władz państwowych.

Władze Rzeczypospolitej postanowiły (i słusznie) wspierać Ukrainę w jej uprawnionym dążeniu do uzyskiwania suwerenności i niezależności wobec Rosji. Uznały jednak błędnie, kierując się zapewne stanowiskiem urzędującego prezydenta Ukrainy (oficjalnie wspierającego poczynania OUN-UPA), że gwarancji tej suwerenności należy upatrywać przede wszystkim w upowszechnianiu ideologii nacjonalistycznej, a nie w rozwoju procesów demokratyzacyjnych, które zdolne byłyby przybliżać ten kraj do standardów politycznych, przyjętych w Unii Europejskiej.



W tej sytuacji zmuszeni jesteśmy zwrócić się do Pana Premiera z trzema postulatami:

1. Stanowczo domagamy się natychmiastowego odwołania Jacka Kluczkowskiego ze stanowiska Ambasadora Nadzwyczajnego i Pełnomocnego RP na Ukrainie. Jacek Kluczkowski jako wieloletni ambasador, a wcześniej – doradca i konsultant kolejnych prezydentów i premierów RP w sprawach stosunków Polski z Ukrainą, jest jednym z głównych konstruktorów polskiej polityki umizgiwania się do ukraińskich nacjonalistów. Jako ambasador nie dostrzega i nie reaguje na nasilające się przejawy upowszechniania się na Ukrainie ideologii oraz symboliki faszystowskiej. Pozostaje także obojętny na nasilające się przejawy wynaradawiania ludności polskiej zamieszkującej Ukrainę oraz pogłębiania się dysproporcji między sposobem traktowania ukraińskiej mniejszości narodowej w Polsce a sposobem traktowania ludności polskiej na Ukrainie. Jako człowiek, który ma reprezentować interesy polskie, jest współodpowiedzialny za całkowicie nieudolne działania zmierzające do odzyskiwania polskich dóbr narodowych pozostawionych na Ukrainie (jak choćby zbiorów Ossolineum). Uważamy, że Jacek Kluczkowski prowadzi działalność polityczną szkodliwą dla interesów państwowych i narodowych.



2. Stanowczo domagamy się, aby polski rząd:

a) jednoznacznie potępił przejawy odradzania się na Ukrainie ideologii OUN-UPA;

b) zwrócił się do społeczności międzynarodowej w sprawie potępienia przez nią poczynań władz ukraińskich, zmierzających do kultywowania tradycji organizacji faszystowskich, oraz w sprawie ścigania na mocy prawa międzynarodowego osób odpowiedzialnych za reaktywację tego rodzaju organizacji oraz upowszechnianie ich ideologii;

c) podjął działania umożliwiające ekstradycję i karanie przez polski wymiar sprawiedliwości ujawniających się na Ukrainie członków OUN-UPA za przynależność do organizacji faszystowskiej oraz udział w aktach ludobójstwa dokonywanego ze szczególnym okrucieństwem.

Polska jest zobowiązana do stosowania Karty Międzynarodowego Trybunału Wojskowego (podpisanej 8 VIII 1945 r.). Jest także sygnatariuszem m.in. Konwencji w sprawie ścigania i karania zbrodni ludobójstwa (z 9 XII 1948 r.)., która zobowiązuje (art. V) nasz rząd i parlament do odpowiedniej konstrukcji prawa oraz realizacji działań, prowadzących do skutecznego karania winnych zbrodni ludobójstwa. Konwencja ta ustala zasady wszczynania procedur ekstradycyjnych wobec zbrodniarzy wojennych oraz osób współwinnych zbrodni ludobójstwa. Polski Kodeks karny kryminalizuje zachowania polegające na niedopuszczalnych sposobach walki w czasie działań zbrojnych. Zgodnie z jego artykułem 105 zbrodnie przeciwko pokojowi, ludzkości i zbrodnie wojenne nie podlegają przedawnieniu. Mając powyższe na uwadze domagamy się od polskiego rządu zdecydowanego respektowania polskiego prawa oraz zobowiązań płynących z podpisanych przez nasz kraj umów międzynarodowych.

Nawiasem mówiąc, uważamy, iż jest hipokryzją ze strony władz polskich, że domagają się ścigania neonazistów, którzy zlecili kradzież napisu nad bramą w niemieckim obozie koncentracyjnym w Oświęcimiu, a jednocześnie honorują polskimi odznaczeniami państwowymi osoby, które prowadzą działalność przestępczą, polegającą na propagowaniu faszystowskiej i ludobójczej organizacji OUN-UPA.

3. Domagamy się zwiększenia nakładów finansowych oraz stworzenia odpowiednich warunków do prowadzenia badań służących upamiętnianiu zbrodni OUN-UPA, a także wspierania polskich środowisk kresowych w kraju i za granicą w ich działalności patriotycznej.

Trudno uwierzyć nam, że ci sami ludzie, którzy jeszcze niedawno, wymachując sztandarami „Solidarności”, występowali przeciwko fałszowaniu historii, dziś dokładają starań, aby nie dopuścić do ujawnienia prawdy o poczynaniach ukraińskich nacjonalistów; do ujawnienia tego, że Kresy Wschodnie II Rzeczypospolitej stały się miejscem jednej z najokrutniejszych zbrodni w dziejach nowożytnej Europy. Pomijając aspekt etyczny tej sytuacji, traktujemy utrudnianie badań nad ludobójstwem dokonanym przez OUN-UPA lub stwarzanie niesprzyjających warunków do prowadzenia tego rodzaju badań jako działanie agend rządowych na szkodę interesu narodowego i publicznego (art. 231.§1 Kk).

Panie Premierze, środowiska kresowe i kombatanckie wykazują wolę budowania dobrosąsiedzkich stosunków Polski z Ukrainą. Postulowanie jednak przez ośrodki władzy, by środowiska te pojednały się z głosicielami faszystowskiej ideologii OUN-UPA jest propozycją niemoralną. Nie ma i nie będzie tak rozumianego pojednania. Fasadowa polityka władz Rzeczypospolitej tylko pogłębia kryzys. Uznajemy, że jedynie potępienie OUN-UPA przez stronę ukraińską, odżegnanie się od jej ideologii oraz przyznanie, że zbrodnie, jakich dopuściła się ta organizacja na obywatelach II RP, były aktami ludobójstwa, stanowi niezbędny warunek rzeczywistego pojednania obu narodów.

Gorąco liczymy na spełnienie naszych postulatów.

Oświadczamy równocześnie, że Kresowianie w zbliżających się wyborach samorządowych, prezydenckich i parlamentarnych będą brali pod uwagę, jakie podmioty polityczne dokonały korekty polskiej polityki wschodniej.



Z poważaniem



Za Światowy Związek Kresowian

http://www.isakowicz.pl/index.php?page=news&kid=14&nid=38&PHPSESSID=9881eb0a7510cee5804540d5050ec101
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ciekawy wywiad o tych Batalionach IB.Nie rozumiem tylko dlaczego nazywają je batalionami NKVD skoro w ich skład nie wchodzili żołnierze NKVD :D tylko niepełnoletni polscy harcerze :D.Jedynie dowodzącym batalionu był oficer NKVD.NIe były one takze tworzone przez NKVD tylko wojenkomaty, sowieckie komisje poborowe.Więc jedyną rzeczą z NKVD w nazwie był ten oficer batalionu.Ale niektórym bardzo zależy żeby sprawę podnosić do rangi kolaboracji z NKVD. Interesująca jest także książka Prusa o kresowych harcerzach, czyli właśnie o Itriebitkach.Sporo tam się można dowiedzieć o tym jak wyglądało życie i walka w tych batalionach. W zasadzie były to formacje obronne, które miały na celu obronę polskiej ludności cywilnej przed rzeziami ze strony Banderowców.Broni też im z reguły nie przydzielano, musieli sobie ją sami zdobywać, niektórzy nawet mówili, że stworzenie tych batalionów było po prostu zalegalizowaniem ich działalności :],ponieważ broń swoją mieli już od dawna, ukrytą, a akcje obronne też przeprowadzali zanim zostali wcieleni do IB.Warta poznania jest historia współdziałania IB i Kozaków Dońskich w walce z Banderowcami zdaje się pod Panasówką, ale mogę się mylić.Opisy tej akcji u Prusa prawie jak z trylogii Sienkiewicza, jak się czyta jak kozacy rżnęli Banderowców szablami to aż serce rośnie :D
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 2 weeks later...
Policja: to nastolatki podpaliły wieniec na cmentarzu w Przemyślu
Policjanci rozwikłali zagadkę spalenia wieńca na Cmentarzu Strzelców Siczowych przy ulicy Pikulickiej w Przemyślu.

Chociaż do zdarzenia doszło jeszcze w sierpniu ub. roku, funkcjonariusze dopiero w tym tygodniu ustalili, co też stało się na nekropolii.

Początkowo podejrzewano, że spalenie wieńca było działaniem wymierzonym w środowisko ukraińskie w Polsce.

Sprawa okazała się jednak bardziej banalna niż pierwotnie zakładano.

- Dotarliśmy do młodych ludzi mogących mieć związek z tym incydentem - mówi mł. asp. Mirosław Dyjak z Komendy Miejskiej Policji w Przemyślu. - Dwie 14-latki czekając na kolegów, rzucały zapalone zapałki. Od jednej z nich zajął się wieniec. Bezskutecznie próbowały gasić ogień. Później uciekły.

Sprawa nastolatek trafi do sądu rodzinnego i nieletnich.

Na położonej na obrzeżach miasta nekropolii w zbiorowej mogile spoczywają strzelcy siczowi Galicyjskiej Ukraińskiej Armii, którzy w 1920 roku pod wodzą Semena Petlury walczyli u boku Józefa Piłsudskiego.

Na cmentarzu znajdują się także groby ekshumowanych w Birczy i Lisznej członków Ukraińskiej Powstańczej Armii. Zginęli w styczniu 1946 r. i w maju 1947 r.
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Temat został przeniesiony do archiwum

Ten temat przebywa obecnie w archiwum. Dodawanie nowych odpowiedzi zostało zablokowane.


×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie