Skocz do zawartości

Zapadł wyrok ws. kota oskarżonego o zjedzenie rybek


vis1939

Rekomendowane odpowiedzi

http://wroclaw.onet.pl/zapadl-wyrok-ws-kota-oskarzonego-o-zjedzenie-rybek/f0rcyjv

Takiego procesu przed wymiarem sprawiedliwości chyba jeszcze nie było. Wrocławski sąd orzekł, że jeden z kotów Patryka Hałaczkiewicza zanieczyszczał ogródek sąsiada i wyjadał rybki z oczka wodnego. Zdaniem sądu Hałaczkiewicz nie dopilnował zwierzęcia – za co otrzymał naganę. Musi też zapłacić 100 zł. Co ciekawe, sprawy do sądu nie skierował sąsiad, któremu przeszkadzały koty, a straż miejska. Właściciel kotów już zapowiedział apelację.

– Jeden z moich sąsiadów zgłosił do straży miejskiej, że rzekomo moje koty przechodzą na jego posesję i wyjadają mu rybki z oczka wodnego – mówił Onetowi jeszcze przed ogłoszeniem wyroku Patryk Hałaczkiewicz, właściciel dwóch kotów, jeden z liderów Bezpartyjnych Samorządowców na Dolnym Śląsku. – Straż miejska tak naprawdę po jednej wizycie zdecydowała się wnieść sprawę do sądu – dodaje.

Na posesję sąsiada na wrocławskim Ołtaszynie koty Hałaczkiewicza miały przechodzić od maja do lipca 2016 roku. To wtedy właściciel posesji zauważył, że ubyło mu rybek z oczka wodnego. W dodatku koty miały zanieczyszczać ogródek, załatwiając swoje potrzeby fizjologiczne. W końcu o całej sprawie sąsiad zawiadomił straż miejską.

– Sprawa jest kuriozalna, ale jednocześnie ciekawa, bo może dotyczyć setek tysięcy ludzi. Na mojej dzielnicy, na Ołtaszynie praktycznie w co drugim domu ktoś trzyma koty i one sobie biegają swobodnie. Według strażników miejskich sam fakt, że kot opuszcza teren posesji, kwalifikuje mnie do skazania przez sąd – podkreśla Patryk Hałaczkiewicz.

– W czasie procesu strażnik pytał mnie, czy mój płot ma 1,4 m czy 1,6 m, jakby to miało jakieś znaczenie. Moim zdaniem nie ma – dodaje.

Zdaniem Hałaczkiewicza nikt przed sądem nie przedstawił niezbitych dowodów na to, że to właśnie jego koty przechodziły na posesję sąsiada i wyjadały rybki ze stawu. – Sąsiedzi sami przyznali, że nie widzieli momentu łowienia rybek. Na Ołtaszynie są kuny, lisy, które też mogły te rybki złapać – tłumaczy Patryk Hałaczkiewicz.

Wrocławskiego sądu Patryk Hałaczkiewicz jednak nie przekonał. Został właśnie uznany za winnego niedopilnowania kotów. Został za to upomniany przez sąd naganą, musi też zapłacić 100 zł.

– Obwiniony miał obowiązek trzymać koty w taki sposób, by nie wydostały się poza teren zamieszkiwanej nieruchomości – tłumaczyła w uzasadnieniu wyroku sędzia Aurelia Krajczy-Kozłowska z Sądu Rejonowego Wrocław-Krzyki. – Tymczasem kot obwinionego wielokrotnie wydostawał się poza teren nieruchomości, przechodząc na posesję sąsiada – mówiła sędzia.
Będzie odwołanie

Dzisiejszy wyrok nie kończy sprawy, bo Patryk Hałaczkiewicz już zapowiedział, że odwoła się od decyzji sądu. – W tym momencie chyba wszyscy właściciele kotów we Wrocławiu mogą drżeć, bo straż miejska będzie miała co robić. Niedługo inni właściciele kotów mogą znaleźć się przed sądem – mówił Patryk Hałaczkiewicz już po ogłoszeniu wyroku.

– Stanisław Bareja, gdyby żył, na pewno nakręciłby o tym niezły film. Żeby koty nie przechodziły przez płot, każdy musiałby chyba mieszkać w jakiejś fortecy. To absurd – dodaje Patryk Hałaczkiewicz.
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

VISiu...

Mylisz podmioty liryczne- to Hebda osobiście robił myk-myk w fontannie czy innym oczku wodnym.
Kot*, przez niektórych nazywany elementem animalnym, w Jego przypadku nie występował**.




* choć wiadomo, że to zło..

** możliwe, że był, ale zobaczył wielki głód w oczach warsiawiaka...
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Kot był na pewno,ale jak wszystkie koty we Wrocławiu pewnego dnia znikł,a miedzy blokami następnego ranka dało się wyczuć woń świeżego bigosu.
Zresztą myk-myk w fontannie podobno robił kot,którego Hebda specjalnie wytresował w tym celu.
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 2 weeks later...
He, he. Podczas kulturalnego picia gorzały w czasie purtelamu u kolegi jeden z gości żywo zainteresował się dosyć dużym akwarium gospodarza. Po chwili przyglądania się włożył do niego rękę, chwycił guramina i zręcznym ruchem umieścił go w ustach po czym przełknął. Gospodarz prawie się rozpłakał, ktoś zaproponował, aby użyć Twixa" - czyli dwa paluszki w jednym [ celem wywołania wymiotów], jednak nie było odważnego, który zaryzykował by swoimi palcami. Do sądu jednak sprawa nie trafiła ponieważ jednorazowe zjedzenie żywej rybki nie wyczerpuje znamion przestępstwa znęcania się nad zwierzętami...
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Temat został przeniesiony do archiwum

Ten temat przebywa obecnie w archiwum. Dodawanie nowych odpowiedzi zostało zablokowane.

×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie