Skocz do zawartości

Przyjechali po ukryty w ziemi skarb


wędrowiec

Rekomendowane odpowiedzi

cyt.: Proszę zwrócić uwagę na profesjonalne oprzyrządowanie widoczne na zdjęciu nr 27 :-)"

się pewnie biedak spocił... a mógł od razu przecinakiem i młotkiem.

profesjonalnie" to też papierośnicę potraktowali co by odczytać... tak tarli, że teraz tylko rzodkiewki w rowach sadzić...

szacun dla profesjonalizmu".
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dokąd powinny trafić kosztowności znalezione w Lubomierzu? Niektórzy mieszkańcy nie mają wątpliwości: powinny tu zostać, trafić do muzeum, by były świadectwem historii tego regionu. To, czy skarby", które kilkadziesiąt lat przeleżały pod konarem miejscowego świerku, zostaną w Polsce, czy wyjadą do krewnych mężczyzny, które je tam zakopał, zależy od oceny specjalistów. - Jeśli są to pamiątki rodzinne, to po opisaniu i udokumentowaniu powinny podlegać zwrotowi - uważa prezes Fundacji Thesaurus.

W poniedziałek na terenie Lubomierza z ziemi wyciągnięto pozostałości po słoikach zakopanych tu kilkadziesiąt lat temu. W środku znaleziono m.in. zabrudzone zegarki, papierośnicę, naszyjniki i monety. Znaleziska nie wydobyto by, gdyby nie Niemcy, którzy wyposażeni w list i szkic mapy pojawili się w miniony weekend w miejscowości. Od jednego z mieszkańców pożyczyli szpadel. Chcieli kopać. Szyki pokrzyżowały im służby, które pojawiły się na miejscu. Niemcy odjechali z niczym, a eksploracji dokonano komisyjnie przy udziale archeologa. Kosztowności zabezpieczono w urzędowym sejfie.

Od kilku dni niewielki Lubomierz żyje tą historią. Przetłumaczono nawet list, który Niemcy przywieźli ze sobą. Napisano w nim o dwóch słoikach na weki, dużych słojach, najprawdopodobniej z kosztowną zawartością". To miejsce znajduje się w górnym rogu ogrodu. Tam, gdzie rosną trzy świerki, o ile jeszcze tam są. Tam, gdzie jest ten mały świerk, są zakopane. Bezpośrednio przy pniu drzewa, za murem, na głębokości 70 centymetrów" - czytamy w liście. Niektórzy mieszkańcy wątpliwości nie mają i mówią: powinny tu zostać, trafić do muzeum, by były świadectwem historii tego regionu. Jak będzie? O tym mają zdecydować badania konserwatorów i archeologów. Jak podkreśla przedstawiciel dolnośląskiego konserwatora zabytków, nawet przy założeniu, że w ziemi znajdziemy przedmioty, które w przeszłości zakopał tam ktoś nam znany z imienia i nazwiska, np. nasz dziadek lub babcia, to nie jest tak, że z automatu przysługują one nam. - Ich wartość jest sprawdzana i oceniana przez archeologa. Jeśli okaże się, że mają wartość historyczną i zabytkową, to tak łatwo z Polski nie wyjadą. Na pewno nie bez zgody konserwatora zabytków. Jeśli wartości takiej mieć nie będą, to mogą zostać uwolnione od tego zobowiązania - słyszymy w urzędzie.

Jednak, jak tłumaczy Piotr Lewandowski, prawnik i prezes Fundacji Thesaurus, sprawa wcale nie musi tak wyglądać. Wszystko przez dwutorowość wynikającą z polskich przepisów. I to, że zapisy regulujące postępowanie znajdują się i w ustawie o rzeczach znalezionych, i w kodeksie cywilnym. Do tego dochodzi ustawa o ochronie zabytków i opiece nad zabytkami. - Nie jest prawdą, że wszystko, co zostanie znalezione w ziemi, należy do Skarbu Państwa. Należy rozróżnić dwa przypadki: znaleziska archeologiczne leżące w nawarstwieniach kulturowych, ale też takie odnalezione w miejscu, gdzie tych nawarstwień nie ma, płytko pod ziemią i tych za znalezisko archeologiczne uznać nie możemy - wyjaśnia Lewandowski. - Jeśli są to rzeczy o charakterze pamiątek rodzinnych, to w mojej ocenie nie ma żadnych podstaw prawnych, by podlegały przepadkowi na rzecz Skarbu Państwa. W takiej sytuacji byłoby to niedopuszczalne, a właściciel miałby wtedy pełne prawo domagać się zwrotu tych rzeczy i dochodzić sprawiedliwości przed sądem - podkreśla prezes Fundacji Thesaurus. Rozwiązanie brytyjskie łaskawsze Jego zdaniem prawo obowiązujące w Polsce jest absurdalne. Jako przykład dobrego rozwiązania przywołuje prawo brytyjskie. - Tam znalazca staje się właścicielem rzeczy, chyba że nie chce. Znalezisko musi zgłosić do odpowiedniego organu. Ten dokumentuje zgłoszenie i dokonuje wyceny rynkowej. Rzecz jest zwracana znalazcy, a jeśli ten chce ją sprzedać, to prawo pierwokupu przysługuje państwu - tłumaczy brytyjskie rozwiązanie Lewandowski. Tymczasem w Polsce jest inaczej. - Państwo wychodzi z założenia, że jeśli znalazłeś, to musisz oddać. Bez żadnych dyskusji. Niektórzy zastanawiają się, czy jeśli zakopią 5 groszy i odkopią je po roku, to czy już jest to własność Skarbu Państwa. Przepisy są po prostu nieczytelne - podkreśla prawnik.

http://www.tvn24.pl/skarb-z-lubomierza-dokad-trafi,681446,s.html
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 10 months later...

Temat został przeniesiony do archiwum

Ten temat przebywa obecnie w archiwum. Dodawanie nowych odpowiedzi zostało zablokowane.

×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie