Skocz do zawartości

Stanisława Górnikiewicz - oficer UB/SB


Rekomendowane odpowiedzi

Prawda dla nas od dawna wiadoma, choć za jej głoszenie nie raz zbieraliśmy niezłe cięgi od popleczników pani Stasi" i tych, którzy ulegli jej fałszywemu urokowi, jak i zmanipulowanej przez nią (na czyje polecenie?) historii obrony Westerplatte.
Poniżej list czytelnika Vortalu Westerplatte dotyczący działalności Górnikiewicz. Sam jeszcze mógłbym niejedno dopisać. Pozdrawiam. wachmistrz

Na zdjęciu obok: Górnikiewicz w 1945 w stopniu kapralu, tuż przed szkoleniem w ośrodku NKWD.

-------------------------------------------------------------


KIM JEST GÓRNIKIEWICZ?


Stanisława Górnikiewicz-Kurowska znowu jątrzy! Ostatnio w Anglii, gdzie mieszka od pewnego czasu, próbowała wejść w środowisko AK-owców i ich rodzin. Ci jednak, odpowiednio wcześniej poinformowani z kim mają do czynienia, zaczęli ją z omijać daleka.

Przemiła, ujmująca, życzliwa" tak wielu mówi o Stanisławie Górnikiewicz-Kurowskiej, oczarowanych jej osobą. Mateńka - mawiali o niej westerplatczycy. Jednak pod maską uprzejmości i fałszywej życzliwości kryje się chłodna i wyrachowana kalkulacja byłej aktywnej gdańskiej działaczki PZPR i oficer Urzędu Bezpieczeństwa. Sama pisała o sobie jako oficerze Milicji Obywatelskiej, w ostatnich wydaniach jej książek to osobliwe zwierzenie" zostało usunięte. Są informacje o jej szkoleniu przez NKWD po wojnie. Zapewne z psychologii także - stąd tak łatwo lgną do niej ludzie, których o naiwność i łatwowierność trudno posądzić. Wielu zdążyło z czasem przejrzeć na oczy, inni cały czas są pod jej wpływem. Przez lata obserwuję jej działalność. Wiele zapewne wyjaśniłyby dokumenty znajdujące się w Instytucie Pamięci Narodowej. Mam nadzieję, że to wkrótce nastąpi.
Jest wiele niejasności, czy aby na pewno jest autorką książki Lwy Westerplatte". Ponoć przygotował tę książkę ktoś inny na jej zlecenie. Górnikiewicz przejęła autorstwo, miał być jakiś proces, autor zastraszony przez służby specjalne (kto ich nasłał?) wycofał oskarżenie. W treści książki pojawiły się informacje, wskazujące na to, że nad książką pracowała Górnikiewicz.
Jak to się stało, że przejęła kontrolę nad Związkiem Westerplatczyków, kołem ZBOWiD w Nowym Porcie po zmarłym obrońcy sierż. Michale Gawlickim, wespół z kpt. Dąbrowskim, faktycznym dowódca obrony Westerplatte i współzałożycielem Związku Obrońców Westerplatte (wchłoniętego później przez ZBOWiD)? Stała się szefową Klubu Westerplatczyków. Skierowano ją tu zapewne do inwigilowania środowiska westerplatczyków i ich rodzin, jak i trzymania kontroli nad wszystkim, co się miało dziać na Westerplatte. Działając bezustannie na tym polu starała się utrzymać monopol na wszystko co związane z Westerplatte. Nic nie miało prawa się dziać bez jej wiedzy i zgody. Pluła jadem nienawiści i skłócała różne środowiska. Przez jej szkodliwą i celową działalność nie doszło do skupienia się w jedną organizację środowiska westerplatczyków i rodzin poległych i pomordowanych pocztowców z Gdańska.

Także dzięki" niej nie doszło do oficjalnego pojednania między obrońcami Westerplatte, a weteranami z niemieckiej kompanii szturmowej. Takie pojednanie musiało nastąpić w tajemnicy, są świadkowie tamtego historycznego wydarzenia. Jakim prawem Górnikiewicz wielokrotnie wywierała naciski na obrońców, wypowiadając się w ich imieniu. Kto jej dał moralne prawo do tego? Nie walczyła na Westerplatte, nie ma wśród obrońców jej krewnego, nie jest także historykiem.

W 1993 roku w Ciechocinku Górnikiewicz-Kurowska celowo manipulowała wypowiedziami obrońców. Mało tego, wszystko wskazuje na to, że pod oświadczeniem Górnikiewicz przeciwko pojednaniu znalazły się oprócz podpisów kilkunastu westerplatczyków, także sfałszowane przez nią podpisy innych obrońców! Szerzej pisze o tym Mariusz Borowiak w Westerplatte. W obronie prawdy" str. 273-275. Ci, którzy ujrzeli swoje podpisy pod oświadczeniem pisanym w imieniu obrońców przez Górnikiewicz, ostro zaprotestowali, m.in. Feliks Głowacki (A. Berlewicz, Zakłócone pojednanie, Polska Zbrojna", 1993, nr 198):

Nie podpisywałem żadnego prostestu przeciwko ciechocińskiemu spotkaniu Stanisława Treli z grupą byłych żołnierzy niemieckich. I nie widziałem, aby ktokolwiek z nas to uczynił. Nie wiem, kto podał moje nazwisko [...]. Pani Górnkiewicz mówiła coś, aby się nie pojednywać z Niemcami, którzy do nas strzelali. Zbierała też po 200 tys zł na nową książkę. Ja nie dałem, jak zostanie wydrukowana, to sobie kupię"

Obrońca Westerplatte Stanisława Trela, za to, że podał rękę niemieckim weteranom w geście pojednania po kilku miesiącach nacisków i presji, zaszczuty przez Górnikiewicz i jej popleczników zmarł na zawał w 1994 r. Nie wytrzymało serce starego żołnierza.
Po śmierci Treli zwolennikiem pojednania był Władysław Stopiński. Górnikiewicz nie kryła niechęci wobec tego ponad osiemdziesięcioleteniego wówczas weterana. Posądzała go nawet o czerpanie doraźnych korzyści z pojednania! Oświadczyła mu w końcu, że nie będzie mógł już nigdy uczestniczyć w tradycyjnych zjazdach obrońców Westerplatte!
Zapewne nieprzypadkowo ten obrońca został pominięty przez Górnikiewicz, kiedy podawała Urzędowi Miasta w Gdańsku listę żyjących obrońców celem zaproszenia ich na uroczyste wręczenie honorowego obywatelstwa Gdańska.

Pod koniec lat 80-tych wielu westerplatczyków żyło w skrajnej nędzy i zapomnieniu. Gdzie była wtedy mateczka westerplaczyków" na każdym kroku podkreślająca swoje rzekome zasługi na rzecz pomocy westerplatczykom? W listach obrońcy Westerplatte pisali, że się nieźle na nich wzbogaciła...
W prowadzonym przez nią Klubie Westerplatczyków też działy się dziwne sprawy. Przez lata hołubiony był tam dostępujący zaszczytów obrońcy Westerplatte człowiek, który na nie brał w ogóle udziału w obronie Składnicy.
Wiele wypożyczonych przez nią archiwalnych zdjęć nie wróciło do swoich właścicieli. Są teraz bezkarnie reprodukowane w kolejnych wydaniach jej (i nie tylko jej) książek, a jak czytam vortal westerplatte.org to domyślam się, że zdjęcia do gabloty w Wartowni Nr 1 trafiły właśnie tą drogę. Nic dziwnego, że muzeum nie ma do nich praw autorskich.
Z innych zasług" można wymienić też wspomniane wcześniej kłamliwe wypowiedzi dotyczące pojednania z niemieckimi żołnierzami z kompanii szturmowej, które doprowadziły do tego, że strona niemiecka wycofała się z przekazania Polsce odnalezionej po wojnie w Niemczech bezcennej lufy armaty 75mm z Westerplatte.

Ci, którzy zaczęli się interesować w latach 70-tych i 80-tych historią Westerplatte, którzy rozmawiali i zaprzyjażniali się z obrońcami, od których usłyszeli prawdę o dowodzeniu na Westerplatte i o wielu epizodach niekoniecznie pasujących do złotej legendy Westerplatte, która propagowała Górnikiewicz-Kurowska, straciło pracę, było szykanowanych, dokonywano u nich rewizji. Wiele wskazuje na to, że inspiratorką takich działań była Górnikiewicz-Kurowska. Słyszałem takie rzeczy o niej i o tym w jaki sposób straszyła ludzi, że aż boję się powtórzyć. Jeśli to prawda, a ludzie którzy mi to powiedzieli, nie sądzę żeby kłamali, to rzekłbym tylko: dobra szkoła NKWD i UB. Gdzie tylko było to możliwe wkraczała jako najostrzejszy cenzor nie dopuszczając do wypowiedzi przed kamerami westerplatczyków, którzy chcieli powiedzieć prawdę o wydarzeniach na Westerplatte. Pisała sprostowania, cenzorowała filmy dokumentalne, szkalowała i publikowała kłamstwa, byleby nie dopuścić do utracenia monopolu na Westerplatte i ukazania się prawdy o mjr. Sucharskim. Jak napisał śp. Janusz Roszko, wybitny pisarz i publicysta, o wypowiedziach Górnikiewicz:  wielką dezaprobatą odnoszę się do sformułowania p. Górnikiewicz, która próbę dochodzenia do prawdy historycznej nazywa "jątrzeniem opinii społecznej. Podobnych argumentów używali zawsze przeciwnicy liberalizmu, wrogowie swobody wypowiadania się, gdy chcieli ludziom niewygodnym zatkać usta" (J. Roszko, Westerplatte. Czy Roszko rzeczywiście napisał bzdury?, Dziennik Bałtycki z 20 września 1993, s. 3).
Znane są dobrze okoliczności manipulowania przez Górnikiewicz kwestią pojednania westerplatczyków z niemieckimi weterenami. Manipulowanie prawdą i ewidentne oszczerstwa to podstawa działań Górnikiewicz.
Jak pisał Stanisław Trela do Janusza Roszki (korespondencja z dn. 7 grudnia 1981 r.):

[...] 8 XII 89 r. zmieniłem swoje zdanie, stwierdziłem, że [Stanisława Górnikiewicz-Kurowska] jest kłamcą i materialistką. Do dziś nie wiem, kim jest Górnikiewicz. Nie znam przebiegu jej pracy zawodowej. Znajomi mówią, że jest z UB [Urzędu Bezpieczeństwa]. Wiem, że duże pieniądze czerpała na pomoc biednych westerplatczyków, a [...] nas traktowała jak wasali!
Dopiero 1 IX 93 r. przejrzałem na oczy. Kiedy Górnikiewicz podała do PAP [Polskiej Agencji Prasowej] w Gdańsku sprzeciw przeciw mszy pojednania w Ciechocinku, z załączonym sprzeciwem westerplatczyków. [Pod oświadczeniem] jest podpis Skwiry.
Stanisław Skwira po wyzwoleniu w 1945 r. pozostał w Niemczech, ożenił się z Niemką. [...] jest zaprzyjaźniony z byłym żołnierzem, który był na pancerniku "Schleswig-Holstein.
Jest mi wiadome z listu Górnikiewicz, że w 1984 r. była ich gościem. Złożyła im wizytę.
Teraz ona jest przeciwna pojednaniu! Sama mogła siedzieć przy obfitym stole z Niemcami?
Od 1. IX 93 r. z Górnikiewicz nie utrzymuję kontaktów listowych i nie muszę jej znać"

Jednak dla mnie najbardziej wstrząsające było oglądanie w 50-rocznicę wybuchu II w.ś. uroczystości na Westerplatte, gdzie Górnikiewicz dyrygowała i beształa starych, schorowanych obrońców Składnicy: wyprostować się!!!", uszać się!!!", co tak wolno??!", aczność!!!". Serce jednego z weteranów nie wytrzymało takiej obozowej musztry. Odwieziono go wtedy z Westerplatte do szpitala eRką". Chyba przeżył.

Mateńka" nie ma już na kim się bogacić, nie ma też już kogo inwigilować - czasy się zmieniły (temat do zarabiania pieniędzy jednak został; stąd kolejne wznowienia jej książek i kolejne nowe publikacje). Nie ma komu rozkazywać na uroczystościach, nie ma kim manipulować - została garstka (pięciu) schorowanych weteranów. Ale są jeszcze ich rodziny. Postanowiła więc stworzyć Stowarzyszenie Rodzin Westerplatckich. Widmo mateńki" będzie więc jeszcze długo straszyć nad Westerplatte i grobami westerplatczyków.

Wierny czytelnik vortalu Westerplatte

Marek Laskowski, Sopot

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 2 weeks later...
Co do p. Gornikiewiczowej, to owa spiskowa teoria wydaje mi sie mocno naciagana. To po prostu, jak slyszalem, prosta kobieta ktora bardzo chciala zostac pisarzem i tyle. A co do ewentualnej sluzby jako oficer UB/SB, to raczej mozna to miedzy bajki wlozyc. Zreszta, jesli temat kogos interesuje, to niech porozmawia ze starszymi ludzmi mieszkjacymi w Nowym Porcie.

Do jaziowiaka: Jesli piszesz o Tym, o kim mysle, to moze bys dodal, ze nastepnie zostal usuniety z wojska, wysiedlony z wybrzeza, zarabial na zycie jako szewc w Krakowie, a koniec koncow zmarl w biedzie na gruzlice.
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Wszyscy zdajemy sobie sprawe z ogromu zbrodni popelnionych w czasach stalinizmu i ze morderstwo dra Slabego bylo tragedia. Niemniej jednak nie potepiam oficera, ktory pragnal budowac, zarowno przed wojna jak i po wojnie, Panstwo Polskie. Natomiast zapisanie do PPR bylo jedynie srodkiem wiodacym do celu, przeciez zaden byl z Niego polityk, tylko dobry zolnierz i porzadny czlowiek (moj dziadek, przedwojenny marynarz z Wichra, uczestnik walk na Kepie Oksywskiej, sluzyl po Jego rozkazami po wojnie, w tym samym mniej wiecej czasie zreszta wylecieli z MarWoju). Takie czasy, mozna bylo albo siedziec na emigracji i rozpamietywac minione czasy, albo wrocic i starac sie cos zmienic. Zreszta to bardzo dyskusyjna kwestia.

Pozdrawiam
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 1 year later...

Temat został przeniesiony do archiwum

Ten temat przebywa obecnie w archiwum. Dodawanie nowych odpowiedzi zostało zablokowane.

×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie