Skocz do zawartości

Tykająca bomba na dnie Bałtyku


Rekomendowane odpowiedzi

Wyciek zaledwie jednej szóstej trujących substancji z beczek z poniemiecką bronią chemiczną zatopionych na dnie Bałtyku spowoduje zanik wszelkich oznak życia w naszym morzu na sto lat. Rozmiary tragedii mogą być porównywalne nawet z pamiętnym wybuchem w elektrowni jądrowej w Czarnobylu – prorokują eksperci. Nie wiedzą jednak, jak rozbroić tykającą bombę i na wszelki wypadek wolą jej nie ruszać z morskich głębin.

– Nie wiemy, jakie procesy tak naprawdę zachodzą w miejscu, gdzie ta broń jest zatopiona i nie wiemy dokładnie, jak wytrzymały jest materiał, w którym przechowywane są substancje. W jednym przypadku to kontenery, beczki, w innym głowice pocisków artyleryjskich – tłumaczy komandor Jarosław Michalak z Akademii Marynarki Wojennej w Gdyni. – Ale broń chemiczna zalega na dnie Bałtyku już ponad siedemdziesiąt lat, korozja stalowych elementów – właśnie beczek czy kontenerów – następuje w zastraszającym tempie. Trudno dokładnie powiedzieć, kiedy nastąpi wyciek, ale beczki mogą zacząć przeciekać właściwie w każdej chwili – dodaje.

Akademia Marynarki Wojennej to jedna z kilku instytucji, które na bieżąco starają się monitorować dno Bałtyku w poszukiwaniu poniemieckiej broni chemicznej. We wrześniu specjaliści AMW, razem z ekspertami Instytutu Oceanologii Polskiej Akademii Nauk i kolegami po fachu z Niemiec, Szwecji i Finlandii, wypłynęli w morze szukać zatopionych ładunków. Po to, by później je dokładnie opisać.

– Chodzi o pobranie z dna i próbek wody, żeby zbadać, jakie warunki środowiskowe panują w otoczeniu zatopionych ładunków. Musimy dokonać dokładnej inwentaryzacji tego, co spoczęło na dnie Bałtyku po drugiej wojnie światowej – tłumaczy komandor Michalak.

Spadek po Hitlerze

Niebezpieczne substancje na dnie Bałtyku to spadek po drugiej wojnie światowej. Kiedy Hitler skapitulował, wojska alianckie odkryły tysiące ton broni chemicznej, którą dysponowała III Rzesza. Pokłady gazu musztardowego (iperytu), tabunu czy innych trucizn zawierających m.in. arsen, czyli substancję powodującą silne zatrucia, miały przyczynić się do zwycięstwa faszystów. Po wojnie stały się niechcianym kłopotem dla zwycięskiej koalicji. Ta, chcąc pozbyć się problemu, postanowiła zatopić trucizny w morskiej głębi. O ekologii nikt wtedy nie myślał.

Operacja zatapiania trwała kilka lat. Jeszcze w 1948 roku z portów wypływały statki wyładowane niebezpiecznymi chemikaliami, które później lądowały na dnie morza w kontenerach, bombach, pociskach, granatach i minach.

Eksperci nie są zgodni co do liczby zatopionych substancji, ale szacuje się, że tylko na dnie Bałtyku spoczęło około 60 tysięcy ton chemikaliów. Szkopuł w tym, że amunicja była zatapiana nie tylko w Bałtyku, ale też np. w Morzu Północnym. W sumie pod wodą znaleźć się więc mogło nawet kilkaset tysięcy ton trucizn.

Naukowcy wciąż odnajdują nowe morskie cmentarzyska niebezpiecznych substancji, bo o ile alianckie wojska dość skrupulatnie realizowały plan zatapiania niechcianych środków w wyznaczonych miejscach, to wojska radzieckie, które również brały udział w operacji, pozbywały się niewygodnego ładunku, często wbrew logice. Notorycznie wyrzucano skrzynie z truciznami za burtę statków, nie dowożąc ich na przewidziane składowisko. Potem dryfujące ładunki wypływały na plaże m.in. w Szwecji.

Do podobnego zdarzenia doszło też w Polsce, już w latach pięćdziesiątych. W 1955 roku w okolicy Darłówka morze wyrzuciło na brzeg beczki z iperytem – gazem bojowym o działaniu parzącym, który podrażnia drogi oddechowe i płuca. Kilkadziesiąt dzieci, które miały kontakt z substancją, zostało poparzonych, kilkoro z nich straciło wzrok.

Rosjanie po latach przyznali, że topili śmiercionośne ładunki w niewielkiej odległości od Dziwnowa, Kołobrzegu, Darłowa i Helu. Zdaniem kapitana Krzysztofa Chodakowskiego, armatora jednostki wędkarskiej „Nurek”, największe składowisko chemikaliów jest w okolicy wyspy Christianso odległej zaledwie 50 mil morskich na północ od Kołobrzegu.

– Stan tych beczek jest fatalny i tylko patrzeć, jak zawarte w nich środki zaczną się uwalniać. Jeśli tak się stanie, będziemy mieli nieobliczalną w skutkach katastrofę ekologiczną. Nikt się nie chce zająć tym problemem, bo nikt nie wie, jak się tych beczek pozbyć – mówi Chodakowski, który udzielił wywiadu „Kurierowi Szczecińskiemu”.

Zagadka dla naukowców

To, co mówi polski rybak, już kilka lat temu potwierdzili światowi eksperci. Międzynarodowa ekspedycja naukowców w 2006 roku odkryła ponad dziesięć miejsc na wodach terytorialnych Danii, gdzie prawdopodobnie „po cichu” wyrzucono niechciane ładunku. Już wtedy Wadim Paka, dyrektor atlantyckiego oddziału Instytutu Oceanologii Rosyjskiej Akademii Nauk, mówił, że naukowcy nie wiedzą do końca, co zrobić ze znaleziskiem.

– Obecnie na dnie Morza Bałtyckiego spoczywają setki tysięcy ton niemieckiej broni chemicznej. Stanowią one ogromne zagrożenie ekologiczne dla regionu, gdyż nie jest znany jej obecny stan i nie wiadomo, w jakim stopniu wpływają na nią procesy chemiczne zachodzące w słonej wodzie morskiej – mówił Paka.

– I nic w tej kwestii się właściwie nie zmieniło. Inaczej ta amunicja może zachowywać się na stu metrach głębokości, inaczej, kiedy wyciągniemy ją na brzeg – mówi Jarosław Michalak z Akademii Marynarki Wojennej.

W podobnym tonie wypowiada się dr Jacek Bełdowski z Instytutu Oceanologii Polskiej Akademii Nauk w Sopocie.

– Problem jest strasznie słabo rozpoznany. Jeśli były badania, to prowadzono je z reguły lokalnie i to w miejscach, które do końca nie odpowiadają charakterystyce Bałtyku. Poza tym nie wszystkie składowiska są zbadane. Dopiero dziś się do tego zabieramy, wcześniej problem bagatelizowano – mówi nam dr Bełdowski i dodaje, że broń chemiczna prawdopodobnie została też zatopiona w Głębi Gdańskiej.

Być może ta niewiedza powoduje, że część ekspertów optuje za tym, by kontenery i pociski z bronią chemiczną pozostawić w morskich głębinach. Tego samego zdania jest Komisja Helsińska, która wręcz zakazała ruszania beczek i pocisków z iperytem. Z niezliczonych raportów, które powstały na temat zagrożenia płynącego z zatopionych ładunków, wynika, że nietknięty iperyt nie jest tak niebezpieczny, a dużo groźniejsze jest jego wydobycie na powierzchnię. Jest jednak małe „ale”.

Trucizny na dnie morza nie straciły swoich właściwości toksycznych, za to kontenery, beczki i stalowe obudowy pocisków, w których chemikalia zostały zatopione, coraz bardziej przeżarte są przez rdzę. Woda morska i czas robią swoje, a każdy wyciek jest śmiertelnie niebezpieczny. Specjaliści szacują, że zaledwie jedna szósta uwolnionych substancji może całkowicie zabić życie na Bałtyku nawet na sto lat. Niektórzy ewentualną tragedię porównują do wybuchu elektrowni atomowej w Czarnobylu w 1986 roku.

Obawy nie są zupełnie nieuzasadnione, tym bardziej, że służby nadmorskich państw już wyławiały z wody np. dryfujące bryły iperytu. Na polskich wodach terytorialnych do takiego zdarzenia doszło ostatnio w 1997 roku, kiedy to załoga kutra rybackiego wyłowiła zaplątaną w sieć taką bryłę, zaledwie 30 mil od Władysławowa. Rybacy zostali dotkliwie poparzeni.

Podobne przypadki odnotowały też służby m.in. w Danii, Szwecji czy w Niemczech, a służby z krajów nadbałtyckich regularnie donoszą o wyłowieniu z morza np. poparzonych ryb.

Eksperci jednak uspokajają: – Dla ludzi te substancje dzisiaj raczej nie stanowią zagrożenia, ale dla ekosystemu mogą mieć kolosalne znaczenie. Musimy wyznaczyć rejony ryzyka i tam, gdzie będzie duże niebezpieczeństwo wycieku, trzeba ograniczyć działalność człowieka – tłumaczy Jacek Bełdowski z Polskiej Akademii Nauk.

Na wszelki wypadek.


http://ciekawe.onet.pl/wokolnas/tykajaca-bomba-na-dnie-baltyku,1,4875000,artykul.html
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Sprawa znana i od czasu do czasu pojawiająca się w mediach. I co z tego?
Wszyscy żyją w błogim niedowierzaniu. Trochę jak Amerykanie w San Francisco albo Włosi w Neapolu. Coś, gdzieś, kiedyś... Pewnego dnia te beczki zaczną się masowo rozpadać ze starości, korozji i będzie po ptokach". I wtedy zacznie się zbiorowy lament, niedowierzanie że jak to się mogło stać". I szukanie winnych do ukamienowania oczywiście.
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Naukowcy nie wiedzą kiedy zaczną przeciekać, nie wiedzą jakie procesy zachodzą, nie wiedzą jakie tak naprawdę skutki dla środowiska może mieć uwolnienie substancji. A tak naprawdę to już się dzieje, bryły iperytu pływają sobie po Bałtyku i jakoś klęski ekologicznej nie widać.
Chyba trochę przesady w całym tym zamieszaniu z bronią chemiczną, tak jak z efektem cieplarnianym :)
Rocznie jak sądzę z całej zlewni Bałtyku do akwenu wpływa więcej rozpuszczonych trujących substancji niż tego swiństwa które zalega na dnie morza.

Nawiasem mówiąc - jak się nie wie co, gdzie, jak i za ile - to po co wogóle bić pianę.
Świat ma teraz trochę inny problem.
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Świat ma wiele różnych problemów. I w każdej chwili wszystkie mogą zostać zasłonięte przez kolejny. Prezentujesz właśnie sposób rozumowania, jaki opisałem wcześniej. Tacy właśnie najczęściej udzą się z ręką w nocniku".
Cywilizowany świat ludzi już dawno wymyślił i powołał różne instytucje których zadaniem (często wyłącznym) jest zastanawianie się co będzie, jak będzie i co zrobić żeby było dobrze a nie źle. Między innymi przewidywaniem i neutralizowaniem zagrożeń.
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Hej

O tym problemie mówi się od dobrych 20 lat i póki co nic się wielkiego nie dzieje. Trzeba mieć świadomość, że te zatopione substancje są generalnie cięższe od wody i nie mieszają się z nią. Więc ewentualne skażenie generalnie ogranicza się do rejonu ich składowania i najbliższej okolicy. Ponadto te środki nie są niezniszczalne, także rozkładają się z czase,m

Co zaś do poparzonych rybaków, to jest kolejny argument za zaprzestaniem połowów techniką trałowania dennego. Jest ona krytykowana przez obrońców środowiska, gdyż powoduje zbyt duże zubożenie ekosystemu (wraz z poszukiwanymi rybami czy krewetkami wyławia się mnóstwo innych stworzeń) i od dawna postulowany jest jej zakaz.
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ja nie osiadam takiej wiedzy, że te substancje się nie rozpuszczają w wodzie. A jeśli się rozpuszczają (przynajmniej niektóre), to będą się mieszać a nie tylko zalegać. Sól (NaCl) też jest cięższa od wody, a cała woda w morzu jest słona, nie tylko przy dnie.
Myślę, że ludzie którzy się na tym lepiej znają, również lepiej wiedzą. Ja mam do naukowców zaufanie. A do opinii na Odkrywcy, dla odmiany, niemal żadnego.
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Brzęczyszczykiewicz, nie zrozumiałeś.
Problem polega na tym, że ci twoi naukowcy po prostu nie wiele wiedzą w tym temacie. Swoje groźby opierają na domysłach. A to już pseudonaukowe podejście do sprawy.
Swoja drogą trochę mnie to dziwi, przecież Iperyt jest substancją chemiczną dobrze znaną.
Zakładam, że przez ostatnich kilkadziesiąt lat sporo z tych zalegających na dnie pojemników uległo rozszczelnieniu. Proces jest bardzo powolny i jak widać natura na razie sobie z tym radzi. Występuje mieszanie wód Bałtyk-M.Północne-Atlantyk. Zatem naprawdę bez przesady.

No ale jestem oczywiście tylko laikiem, choć staram się kierować zdrowym rozsądkiem nauczony złymi doświadczeniami z przeszłości, a to z wirusem ptasiej grypy, a to swińskiej i czego tam jeszcze. Tutaj także całą akcję zainicjował z oczywiście czysto altruistycznych" :))) pobudek świat naukowy.
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Brak protestów tzw. zielonych z państw bałtyckich, a szczególnie z Niemiec, Danii i Polski w sprawie tego zagrożenia jest dowodem na koncesjonowanie tego ruchu przez możnych mocodawców. I gdzie Greenpeace i inne grupki zielonych? Przecież gdyby jakiś działacz celowo się poparzył iperytem to byłoby o tym głośno, a gdyby to był zielony homoseksualista z jakiejś parady to byłoby jeszcze głośniej. A tak usłyszymy o tym dopiero jak sztorm w nocy wywali jakaś beczkę na plażę i zacznie parować w gorący letni dzień i będą pierwsze ofiary. Przecież Niemcy są tacy czyści. Czy nie mogą posprzątać po sobie swoich wojennych śmieci?
P.S.
Szkoda, ze takiej beczki nie wywaliło o czasie spotkania tusek-merkel na Helu. Ale byłyby jaja.
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Pseudonaukowe to są wróżby, wiara w duchy i mierzenie zasięgów wykrywaczy w powietrzu.
To że mądrzy ludzie dostrzegają problem, którego jednak nie potrafią na razie rozwiązać, i widzą zagrożenie które dopiero może eksplodować, nie ma w sobie nic z pseudonauki.
Gdyby nauka wszystko wiedziała, to naukowcy nie byliby do niczego potrzebni.
Akurat natura bardzo kiepsko sobie radzi. Morze Bałtyckie od dawna zamienia się w biologiczna pustynię i żyje tam skromny ułamek tego co jeszcze kilkadziesiąt lat temu. Zresztą Bałtyk nie jest wyjątkiem. Całe połacie oceanów są już martwe albo zdominowane przez pierwotne organizmy.

To nie są niemieckie śmieci, bo Niemcy ich nie zatapiali, tak się składa. Tylko Polacy, Rosjanie i alianci zachodni.

A co niby maja do tego zieloni? Oni się zajmują tym co się dzieje dziś i reagują kiedy się dzieje, nie wnikam w pobudki. A nie tym co się stało przed laty.
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Artykuł mam wrażenie z cyklu ogórkowych", pisany w momencie, gdy trzeba czymś zapchać szpaltę.

Brzeczyszczykiewicz: Ja nie posiadam takiej wiedzy, że te substancje się nie rozpuszczają w wodzie. A jeśli się rozpuszczają (przynajmniej niektóre), to będą się mieszać a nie tylko zalegać."

Skoro takiej wiedzy nie posiadasz, to może warto byłoby tę wiedzę nabyć przed napisaniem postu w tymże wątku. A żeby przynajmniej częściowo odciążyć tych, którym nie chciało się dowiedzieć, a się wypowiadają, mały cytat dotyczący iperytu siarkowego, którego według źródeł dotyczących zatopienia amunicji chemicznej, w Bałtyku zalega najwięcej:

Iperyt siarkowy słabo rozpuszcza się w wodzie, dobrze natomiast w rozpuszczalnikach organicznych i innych ciekłych BST. Związek rozpuszczony w wodzie ulega hydrolizie, tworząc nietoksyczne produkty w ciągu kilku godzin."

Czyli z iperytem siarkowym i domniemaną katastrofą bałtyckiego ekosystemu to raczej bicie piany. Groźna jest faza lotna tego związku, a nie zhydrolizowana, która na pewno żadnego wymarcia życia w Bałtyku nie spowoduje.

Inaczej sprawy się mają z pozostałymi BST w Bałtyku, które stanowią jednak niewielki procent całości broni chemicznej tamże zatopionej. Niektóre w ogóle nie rozpuszczają się w wodzie (np. soman), inne zaś rewelacyjnie (tabun). Co do tabunu to nawet nie wiadomo dokładnie ile w Bałtyku go zalega i czy w ogóle tam się znajduje, bo gros niemieckiej produkcji zatopili alianci zachodni w Atlantyku. Pewniejsze jest zaleganie substancji typu Clark I i II, które zhydrolizowane również są groźne, ale to znowu niewielki odsetek całości.

Na pewno problem istnieje, bo żaden BST w Bałtyku nie ma zbawiennego nań wpływu, natomiast prorokowanie wymarcia życia tudzież inny Armageddon to przejaw wybujałej fantazji ekspertów", którzy zwyczajnie chcą zaistnieć.
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Nie jestem chemikiem, ale wydaje mi się że jest pewna różnica między wodą w sensie laboratoryjnym i woda zawierającą inne substancje, na przykład spore ilości soli.
Dlatego wole się nie mądrzyć, żeby mi ktoś nie wykazał że głupoty piszę.
Jeśli jesteś pewien że wiesz co piszesz, i że niepokój zawodowych chemików jest nieuzasadniony, to najlepiej się z nimi skontaktuj i ich uspokój. Na pewno podziękują.
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

A co niby ma sól powodować, blokowanie w procesie hydrolizy tych substancji? W dodatku w stężeniu wynoszącym dla Bałtyku od 2 do 22‰ (ułatwię Ci rozszyfrowanie tego znaku - promili)? Dobre sobie. Jeszcze bym zrozumiał, gdyby chodziło o roztwór bliski nasyconemu, ale wód Bałtyku nie uważa się w fachowej terminologii nawet za słone, a co najwyżej słonawe.

Ja się nie muszę tłumaczyć jakimś zawodowym chemikom, a tym bardziej z tego artykułu, bo 1. podstawowe prawa fizyki i chemii są niezależne od tego, czy dyskutant posiada stopień naukowy taki czy owaki, skoro nauka stwierdza, że iperyt słabo się rozpuszcza w wodzie, a dajmy na to NaCl dobrze, to nawet jeśli jakiś profesor stwierdzi, że to nieprawda, nie zmieni tego, że jest tak a nie inaczej 2. właściwie w tym artykule nie zamieszczono ani jednego nazwiska, stopnia naukowego czy pochodzenia tychże ekspertów", co nie jest w żadnym stopniu dla mnie miarodajne. Tak się składa, że przeczytałem kilka artykułów dotyczących broni chemicznej w Bałtyku zamieszczonych w prasie fachowej, gdzie autorzy podpisali się z imienia i nazwiska i prognozy dotyczącego owego skażenia w przyszłości były daleko bardziej ostrożne i wyważone. A takie artykuły jak w tym wątku komentowany produkuje się głównie po to, by zasiać ferment i wzbudzić niepokój wśród maluczkich.
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

W poprzednim poście wkrał się błąd, chodziło o 3 a nie 2 ‰, co czyni wprawdzie niewielką, ale jednak różnicę.

O czym jeszcze zapomniałem napisać - zapomnijcie o jakimkolwiek wyławianiu" amunicji chemicznej, bo takich średniowiecznych metod utylizacji nikt nie ma zamiaru stosować już od dawna. Zasadniczo koncepcje są trzy - utworzenie dennych sarkofagów na składowiskach amunicji chemicznej, spalanie pod wodą lub neutralizacja przy pomocy innych substancji chemicznych. Co jeden sposób to bardziej kosztowny i głównie o tę formę trwają spory, bo sprawa idzie w miliony.
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Nie wiem czy i co może sól powodować. Podałem tylko przykład na rozbieżność wikipediowej teorii laboratoryjnej z chemią praktyczną.
3% zasolenia oznaczają, że w każdym metrze sześciennym wody są rozpuszczone 3 kilogramowe worki soli. A więc duża ilość chloru. To nie jest śladowe stężenie.
W samochodowym katalizatorze spalin, który ma powierzchnię 2 boisk do piłki nożnej, jest mniej niż 1g platyny w postaci atomowej warstewki. I to wystarcza żeby przez kilkanaście lat pracy urządzenia kilka milionów gramów gazów spalinowych zostało przetworzonych do innej postaci, i to bez ubytku platyny.
Nie wiadomo też jaki jest dokładny skład i ilość zanieczyszczeń w tej broni chemicznej, które to zanieczyszczenia mogą mieć generalny wpływ na zachowanie się produktu podczas dziesiątek lat przechowywania w nietypowych warunkach.
Myślę że są powody do ostrożności. Im świadomość większa, tym więcej pytań.
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Mam pytanie - czy Ty odróżniasz promile od procentów?

Druga sprawa, czy Ty odróżniasz związki chemiczne od pierwiastków, tudzież ich reaktywność chemiczną w stopniu związanym, jaki stanowią sole, od czystych pierwiastków? Po jaką cholerę wyskakujesz tu z jakimś chlorem, skoro ten chlor jest, mówiąc w uproszczeniu uwięziony" w związku chemicznym jakim jest chlorek sodu, substancja chemicznie obojętna dla tioeterów czy związków fosforoorganicznych?

I że niby co, ta sól morska, kompletnie obojętna dla BST ma być jakimś katalizatorem reakcji (w dodatku nie wiadomo czego, bo jeśli rozpadu to chyba dobrze)? Bo nie wiem czemu miało służyć do porównanie z platyną. Tak się składa, że właśnie jednym z pomysłów na neutralizację BST jest poddanie działaniu srebra lub rutenu. To pierwsze nawet wystepuje w wodzie morskiej, na kilometr sześcienny około 400 kilo, czyli niestety tyle co nic, żeby zaszła jakakolwiek kataliza.

Nie wiadomo też jaki jest dokładny skład i ilość zanieczyszczeń w tej broni chemicznej, które to zanieczyszczenia mogą mieć generalny wpływ na zachowanie się produktu podczas dziesiątek lat przechowywania w nietypowych warunkach." - sam wymyśliłeś ten pdeudonaukowy bełkot? Tak, zanieczyszczenia w iperycie spowodują, że przez leżakowanie w stałej temperaturze i wilgotności przez dziesiątki lat, zrobi się z niego jakieś nieznane fizyce i chemii gówno, albo najlepiej wzbogacony uran. A stąd już blisko do tej rzekomej katastrofy ekologicznej w Czarnobylu, do której porównują stan Bałtyku ci pseudospecjaliści, zapominając chyba, że ekosystem Czarnobyla ma się wielokrotnie lepiej niż ekosystemy połowy parków narodowych Europy Zachodniej i Środkowej.
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jak zapewne wiesz nie da się edytować postów na odkrywcy. To a'propos oznaczenia promili, jeśli to taki problem stanowi.
Po raz kolejny powtarzam, że nie jestem chemikiem. Co nie przeszkadza mi wiedzieć, że związki chemiczne, w tym sole w wodzie rozpadają się na jony. Gdyby się nie rozpadały, to by nie następowały reakcje chemiczne. Wiem tez że nie istnieją substancje całkowicie nierozpuszczalne w wodzie, kwestia poziomu rozpuszczalności. Wiem tez na pewno że wiele substancji chemicznych w procesie przechowywania zmienia swoje właściwości bo mam z tym do czynienia na co dzień, niestety.
Więc jeszcze raz powtarzam, jeśli Twoja wiedza jest wystarczająca żeby zdementować te pogłoski o istotnym zagrożeniu chemicznym, to je upublicznij stosując odpowiednią argumentację. Najlepiej nie na Odkrywcy, tylko bardziej profesjonalnymi kanałami. Naród będzie wdzięczny i zajmujący się problemem zawodowo wreszcie odetchną z ulgą :)
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Owszem, stanowi problem, bo między procentem a promilem różnica jest spora, ale miło że wspomniałeś o co chodzi.

Co nie przeszkadza mi wiedzieć, że związki chemiczne, w tym sole w wodzie rozpadają się na jony."

Tylko co ma wspólnego dysocjacja eletrolityczna NaCl do takich BST, które wyjątkowo trudno rozpuszczają się w wodzie, a w dodatku nie wchodzą w reakcje z jonami chloru czy sodu, to kompletnie nie wiem. Już prędzej podlegają procesom utleniania albo jak wspomniałem, hydrolizują do związków obojętnych (lub też równie toksycznych, ale przez to ich bynajmniej w roztworze nie przybywa).

Wiem tez że nie istnieją substancje całkowicie nierozpuszczalne w wodzie, kwestia poziomu rozpuszczalności." - a owszem, nawet wspomniałem, że w 1 km sześciennym wody morskiej jest 400 kg jonów srebra i coś ze 40 dag złota na ten przykład. Jaki to ma wpływ na przebieg jakichkolwiek reakcji w takim roztworze? Żaden. Dlatego pewne substancje przyjęło się z punktu widzenia ficzycznego przyjmować za nierozpuszczalne.

Wiem tez na pewno że wiele substancji chemicznych w procesie przechowywania zmienia swoje właściwości bo mam z tym do czynienia na co dzień, niestety." - a to jak najbardziej prawda. Z tym że jak wspomniał np. Speedy, BST przeważnie ulegają rozkładowi.

Ja nie muszę niczego upubliczniać, bo to by było wyważanie otwartych drzwi. Jak wspomniałem, powstał na ten temat szereg publikacji w prasie specjalistycznej, gdzie wypowiadają się faktyczni eksperci od BST, a nie rybak ze statku Nurek" czy komandor z AMW w Gdyni. Ten drugi to przynajmniej ma jakieś pojęcie o czym mówi, tylko to nie on rzucał w artykule proroctwami w stylu katastrofy ekologicznej".

Ale jak ktoś chce artykuliki z onetu traktować na poziomie publikacji w prasie naukowej - jego sprawa.
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Temat został przeniesiony do archiwum

Ten temat przebywa obecnie w archiwum. Dodawanie nowych odpowiedzi zostało zablokowane.

×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie