Skocz do zawartości

Wprost": wojna polsko-ruska pod flagą amerykańską


grzeb

Rekomendowane odpowiedzi

Po kilku dniach walki zostałaby nam tylko leśna partyzantka - tak o konfrontacji naszej armii z Rosją mówią w rozmowie z tygodnikiem Wprost" doświadczeni dowódcy.

- Choćbyśmy zjedli tysiąc kotletów i każdy nie wiem jak się wytężał... - mówi o samodzielnej konfrontacji z Rosjanami jeden z urzędników MON. Oczywiście, przynajmniej na razie, rosyjski desant koło Słupska to absolutne science fiction. Władimir Putin zajęty jest próbą utrzymywania Ukrainy w kremlowskiej strefie wpływów, a nie wojowaniem na zachodzie. Ale ziarno niepewności zostało zasiane. Moment jest dobry, żeby przyjrzeć się temu, ile warta jest polska armia i czy potrafilibyśmy obronić się przed nawałą ze Wschodu?

W przypadku zagrożenia nasza armia puchnie do ponad 300 tysięcy żołnierzy. Mobilizowani są rezerwiści. I tu jest pierwszy problem. Oficer liniowy: Jestem pewien, że próbne poderwanie i wyjście na pozycje pancernego batalionu rezerwistów zakończyłby się organizacyjną klęską".

Przez pięć lat nie było w szkoleń rezerwistów. Wrócono do tego dopiero w zeszłym roku. Generał, który dowodził dużymi ćwiczeniami: - Moglibyśmy bronić kwadratu 200 na 200 kilometrów. Tyle, że Polska to mniej więcej 1000 na 1000 kilometrów. Wizytówki armii? 6 Brygada Powietrzno-Desantowa z Krakowa, 11 dywizja pancerna z Żagania. W sumie stać nas na wystawienie przyzwoitego korpusu.

- Korpus to dwie, trzy dywizje po 12 tysięcy ludzi. 30 tysięcy żołnierzy? Przecież zawodowa armia liczy blisko 100 tysięcy? - No tak, ale polska armia niezliczone sztaby, dowództwa i logistyka. Spośród tych 100 tysięcy liniowego wojska jest może połowa – odpowiada generał.

Na jaką pomoc zachodu moglibyśmy liczyć?

Na NATO, a de facto po prostu na Stany Zjednoczone. Jeden z byłych dowódców naszej armii: Jest jeden problem. Amerykanie nie mają wojska w Europie. Zanim zmontowaliby odpowiednio duży kontyngent minęłoby kilkadziesiąt dni i byłoby po zawodach". W Europie Amerykanie mają coś, co robi na Rosjanach wrażenie - lotnictwo. W przypadku starcia polsko-rosyjskiego przewaga lotnicza Rosjan wynosi 4 do 1. Rozmówca z MON: Jeśli do gry włączają się Amerykanie z lotnictwem stacjonującym w Europie, proporcje się odwracają i wynoszą 3 do 1". Naszych 48 nowoczesnych F-16 i zaplecze w postaci amerykańskiego lotnictwa jest sygnałem odstraszającym.
W zeszłym tygodniu Amerykanie zdecydowali, że do Polski na dniach przyleci tuzin ich myśliwców F-16. Jedna z osób odpowiedzialnych za bezpieczeństwo państwa: Oczywiście 60 myśliwców nie wygra wojny. Z resztą nie o to chodzi. Idzie o danie Rosjanom wyraźnego sygnału 'Halo, Amerykanie tu są'. Wiadomość o przenosinach myśliwców do Polski została w Moskwie odnotowana".

Brutalna prawda jest taka, że w Europie nie ma dziś armii, która samodzielnie pokonałaby idących na zachód Rosjan i Białorusinów. Nie zrobiłaby tego również polskie wojsko, wspierane przez amerykańskie lotnictwo. Oczywiście cały ten scenariusz jest najczarniejszy z możliwych. Osoba odpowiedzialna za bezpieczeństwo państwa: - Równowaga, jak w czasach zimnej wojny, opiera się na wzajemnym odstraszaniu się Rosjan i Amerykanów.

Zaatakowanie Polski oznaczałoby wybuch III wojny światowej. Po takiej wojnie niewiele zostałoby nie tyle z Polski, co z całej współczesnej cywilizacji.

http://wiadomosci.wp.pl/kat,1342,title,Wprost-wojna-polsko-ruska-pod-flaga-amerykanska,wid,16459214,wiadomosc.html?ticaid=112579
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • Odpowiedzi 64
  • Created
  • Ostatniej odpowiedzi
Trzeba mieć dobre nastawienie w razie najczarniejszego scenariusza...może....może hmmm...kolejny cud nad Wisłą"?
A co do partyzantki to zapewne 80% społeczeństwa ma jeszcze w genach pozostałości po zaborach, powstaniach i leśnych zasadzkach, tak więc po raz kolejny bylibyśmy swoistym cierniem w przysłowiowych czterech literach heh z przymrużeniem oka można pogdybać
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ujście w las to są jedyne szanse. Dronów musiałoby być jak ptaków żeby wszystko monitorować - a to niemożliwe.

Nawet w Afganistanie drony chociaż groźne nie są w stanie wytropić wszystkich talibów.

Poza tym technika trochę poszła do przodu, a obozowisko oddziału specjalnego to nie obozowisko Langiewicza z okresu powstania styczniowego.

Partyzantka miejska to najkrótszy ścieżka do kompletnego i niemal natychmiastowego rozwalenia miast i całej infrastruktury, świetny prezent i pretekst dla przeciwnika z dobrze zorganizowaną logistyką i tyłami.

Tak było na etapie Powstania Warszawskiego i tak jest teraz w Jobar i Zamalce w Syrii. Zostaje morze ruin.

W Syrii rebelianci na szeroką skalę stosowali tunele do przemieszczania się i byli niewidoczni dla podczerwieni i termowizji dronów - wtedy zastosowano po prostu zwykłe georadary i tunele przestały być bezpiecznym schronieniem, nieraz zdarzało się że nie brano do niewoli rebeliantów i pozostawiano ich tam żywych blokując wyjścia. Powolne męczarnie skutecznie zachęcały innych do poddawania się.
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

skoro te drony są takie wspaniałe i nie da się ich oszukać, to czemu nie używa się ich jak ktoś zaginie skoro takie cacko może wyłapać człowieka z 1000m, to znalezienie kogoś kto się błąka po lasach jak się zgubił na grzybach czy jeszcze w miarę ciepłego denata nie było by problemem? poza tym jak taki partyzant siedzi w ziemianie pod jakąś warstwą ziemi to już go taki dron nie widzi, pomijam ciuszki których podobno nie widać w podczerwieni, i siatki maskujące z czymś takim, gorzej w trakcie marszu ale jakoś USA na wojnach majo" i rady sobie nie dawajo"
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Pogdybać zawsze można, a co do dronów to zgodzę się, iż nie są one aż tak perfekcyjne, swoistego oka Saurona" z nich nie róbmy.
Zresztą nie wiem jak wygląda sytuacja z tego typu zabawkami" zza wschodnią granicą. Wiem, że kody do izraelskich dronów używanych przez Gruzję posiadają, ale jak z własnym tego typu wyposażeniem to się nie wypowiadam.
Jak ktoś coś na ten temat wie to niech się podzieli, bom ciekaw.
Zaś co się tyczy GRH to jednak nie jest to rzesza jak miało to miejsce z harcerstwem w latach przed wojennych i wojennych, kiedy to należało do tej organizacji wiele młodzieży.
Są jeszcze grupy bawiące się w paintballa po lasach i rozgrywające scenariusze stricte dotyczące dzisiejszych zmagań na polach bitew - miejskie zasadzki, leśne et cetera. Jedni są bardziej a inni mniej profesjonalni, ale zapewne niejeden z nich przeniósł by w życie to czego nauczył się strzelając farbą, tudzież plastikowymi kuleczkami.
Ogólnie to temat rzeka, jednak trzeba pamiętać, iż jakby nie patrzeć to dzisiejsze pokolenia młodych to nie te same które pamiętało z opowiadań dziadków i rodziców pierwszą wojnę, tudzież zabory, a w domu kultywowało się miłość do niedawno odzyskanej ojczyzny.
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jakoś nie widzę gości z reko ani z ASG na prawdziwym polu walki.
Latać i krzyczeć pif-paf potrafi każdy , ale już na poligonie to bywało się 20 lat temu. Nie nadrobisz braku znajomości taktyki entuzjazmem. Czasy gdy jakoś to będzie" odeszły w niebyt. Żołnierz który nie potrafi się okopać , nie potrafi zadbać o czystość broni , nie potrafi przetrwać na eSce jest tylko i wyłącznie bonusem dla przeciwnika. A jeszcze umiejętność współpracy w zespole? Obsługa sprzętu? Założenie maski p-gas bez podłożonych zapałek? Obsługa saperki?
Pozdrawiam
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ja podbijam stawkę na poligonie za sterami czołgu ani kałacha nie miałem w ręku 25 lat. T-55 dawno poszły na żyletki na innych pojazdach pancernych przez ten okres czasu nie było żadnego przeszkolenia. W razie mobilizacji i konfliktu zbrojnego co są warci tacy żołnierze jak ja i wiele innych załóg czołgowych z tamtego okresu? Przez dwa lata służby szkolono nas tylko do walki tym sprzętem.
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jacek,

Wiesz nie mówię, że od razu przysłowiowy Kraków zbudowano, więc uważam, że zapewne niejeden by poległ zanim społeczeństwo by w miarę okrzepło, potworzyły się najpierw zapewne podrzędne struktury niewykraczające poza niewielki obszar by w perspektywie czasu połączyć się w większy, bardziej ujednolicony pod względem dowódczym organizm.
Minusem jest, iż w szkołach nie ma przysposobienia obronnego, które dobrze wspominam z czasów liceum. Obsługi kałacha się tam nie uczyłem, jednak podstawy ratownicze były. Przydałoby się nauczyć dzieciaki korzystania z mapy, kompasu, znajdywanie położenia przy pomocy gwiazd czy używania zwykłej saperki o której wspominałeś.
Również trzeba zaznaczyć, iż w przypadku konfliktu ze wschodnim sąsiadem pod dostatkiem by po jakimś czasie było radzieckiej myśli szkoleniowej, broni et cetera, która jak wiadomo nie była tworzona z myślą o wysublimowanym kunszcie, ale by mógł ją obsługiwać byle chłop małorolny oderwany od przysłowiowego pługa. Tak więc nauki obsługi poczciwego kałacha zapewne niejeden starzyk" by młodzież potrafił, nie wspominając o You Tube...gdzie jak się uprzesz to i obejrzeć możesz rozkładanie na części pierwsze armaty, tudzież innego ustrojstwa.
Czasy się zmieniają, środki walki również tak więc nie negowałbym dzisiejszej młodzieży, bardziej zdygitalizowanej i kto wie, czy przypadkiem goście z reko czy ASG nie okazaliby się zalążkiem kolejnej Armii Krajowej.
Wszystko pozostaje jednak w sferze SF, a nam pozostaje mieć jedynie nadzieję, że wszystko to nie wykroczy poza nasze bajdurzenie.

Pozdrawiam
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jacku bardzo trafny obrazek!
Jadąc busem, czy też idąc ulicą sam się zastanawiam co się z chłopakami stało heh rurki na nogach, jakieś pederastki zamiast plecaków, dziwaczne czapki z daszkiem, ubrania pstrokate...nie wiem czy to wpływ przewartościowanego gender'u czy może konflikt pokoleń o którym już w sławetnym Panu Tadeuszu" mieliśmy przyjemność czytać.
Żartobliwie, czy też nie problem jest, za mojej niedawnej młodości, tudzież czasów młodzieńczych po szkole, zajęciach czy jak kto woli biegło się na boisko, rower czy biegało w przysłowiowych chaszczach, a teraz Orliki" straszą pustką, place zabaw opustoszały...cała dziecięca gawiedź widocznie siedzi przed szklanymi ekranami i traci resztki i tak marnej kondycji.
Ostatnio jakieś badania czytałem jak to wygląda na dzień dzisiejszy ze skokiem w dal, skokiem przez kozła i biegiem na 100 czy ileś tam metrów. wyniki były zatrważające, bo po 89' norma zaczęła się diametralnie obniżać, jak kiedyś wymagało się tyle i tyle do przebiegnięcia i przeskoczenia, to teraz z biegiem lat dystans zostawał powoli skracany by dobić" do dzieciaków.
To w pewnym sensie się w przyszłości również odbije na kondycji narodu - więcej chorych, zniedołężniałych ludzi, o ZUSie nie wspominam bo zapewne za max 10 lat ten bajzel się rozwali jak przysłowiowy ZSRR po kopnięciu z buta przez Hitlera.
Rozwiązaniem mogłyby być jakieś szersze szkolenia, zapisy, zaciągi do paramilitarnych organizacji współfinansowanych przez Rząd. Coś na kształt harcerstwa, scautingu, nie mówię oczywiście o jakiejś indoktrynacji typu komsomoł czy HJ, a raczej o postawieniu większej uwagi na rozwój ogólny młodzieży, wpajanie miłości do ojczyzny, przyrody, szacunku dla starszych, prawa et cetera. Można by było wtedy rozpocząć drobne szkolenia dotyczące tego jak zachowywać się w nagłych niebezpieczeństwach, jak zdobywać pożywienie (rozpoznanie co jest jadalne a co nie w lesie itp)...no pomysłów jest multum...jednak jak uważam od razu pomysł by się rozbił o Wiejską. Po raz kolejny sfera marzeń nam pozostaje.

Pozdrawiam
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Lekiem na to byłby powrót do zasadniczej służby wojskowej!Musztra zajęcia sportowe małpi gaj. Pamiętam jak na szkółce zdawaliśmy na WOSKE .Każdy się starał by ją zdobyć i dumnie ją nosić na piersi .Nie każdy z cywila przychodził wysportowany i zanim się doszło do formy trochę potu pociekło.
Wojskowy dryl i dyscyplina z niejednej kluchy zrobiły mężczyznę i nikt nie marzył o rurkach.
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Matura w Polsce na przykładzie zadania z matematyki:
1950 r.
Drwal sprzedał drewno za 100 zł. Wycięcie drzewa na to drewno kosztowało go 4/5 tej kwoty. Ile zarobił drwal?
1980 r.
Drwal sprzedał drewno za 100 zł. Wycięcie drzewa na to drewno kosztowało go 4/5 tej kwoty - czyli 80 zł. Ile zarobił drwal?
2000 r.
Drwal sprzedał drewno za 100 zł. Wycięcie drzewa na to drewno kosztowało go 4/5 tej kwoty, czyli 80 zł. Drwal zarobił 20 zł. Zakreśl liczbę 20.
2010 r. (tylko dla zainteresowanych)
Drwal sprzedał drewno za 100 zł. W tym celu musiał wyciąć kilka starych drzew. Podzielcie się na grupy i odegrajcie krótkie przedstawienie, w którym postarajcie się przedstawić, jak w tej sytuacji czuły się biedne zwierzątka leśne i rośliny. Przekonajcie widza, jak bardzo niekorzystne dla środowiska jest wycinanie starych drzew.
2013 r.
Drwal sprzedał drewno za 100 zł. Pokoloruj drwala.

A Jarosław powiedział : Ja jestem gotowy i chcę wierzyć w to, że jak dojdzie do prawdziwego zagrożenia, to Polacy staną jak trzeba".

Pozdrawiam
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Temat został przeniesiony do archiwum

Ten temat przebywa obecnie w archiwum. Dodawanie nowych odpowiedzi zostało zablokowane.


×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie