Skocz do zawartości

Igo Sym egzekucja kolaboranta


Rekomendowane odpowiedzi

7 marca 1941 r. grupa bojowa Kedywu Związku Walki Zbrojnej wykonała w Warszawie wyrok na Igo Symie, kolaborancie, słynnym w latach 20. aktorze kina niemego, m.in. partnerze filmowym Marleny Dietrich.

Była godz. 7.10. Trzej członkowie grupy: podporucznik Leszek Kowalewski „Twardy”, podporucznik Roman Rozmiłowski „Srebrny” i kapral Wiktor Klimaszewski „Mały” zapukali do drzwi warszawskiego mieszkania Syma. Otworzyła im służąca. Poprosili do drzwi gospodarza. „Czy pan Igo Sym?” - zapytał „Srebrny”. Gdy tylko usłyszał twierdzącą odpowiedź nacisnął spust. Aktor padł martwy.

Wcześniej Podziemny Sąd Kierownictwa Walki Cywilnej wydał na niego wyrok śmierci. Został skazany - jak piszą Paweł Dubiel i Józef Kozak w książce „Polacy w II Wojnie Światowej” - za działalność szpiegowską przed wojną.

Okupacyjną „karierę” Igo, a właściwie Karla Juliusa (tak brzmiały jego prawdziwe imiona) Syma zdawały się zapowiadać role filmowe, które grał: wampira („Wampiry z Warszawy”) i członka tajnych służb („Szpieg w masce”).

Sym urodził się w Innsbrucku (Austria) w polsko-austriackiej rodzinie 3 lipca 1896 r. Zanim dał się poznać
publiczności jako amant filmowy, służył w wojsku austriackim, a następnie - po odzyskaniu przez nasz kraj niepodległości - w Polskim.

Po ukończeniu szkoły aktorstwa filmowego prowadzonej przez reżysera i scenarzystę Wiktora Biegańskiego zadebiutował w „Wampirach z Warszawy”. Dwa lat później wyjechał do Austrii, a następnie do Niemiec. Tam towarzyszył na ekranie prawdziwej gwieździe, Marlenie Dietrich. To był szczyt kariery Sima. Zakończyła się ona wraz z końcem kina niemego.

Na początku lat 30. powrócił do Polski. Grał w filmach, ale już tylko role drugoplanowe. Występował na estradzie.

Podczas walk o Warszawę służył w straży obywatelskiej. Jednak po zajęciu miasta przez hitlerowców uzyskał status reichsdeutscha (Niemca zamieszkałego poza Rzeszą). Został konfidentem Gestapo i penetrował środowisko artystyczne. Dzięki jego pomocy hitlerowcy schwytali m.in. znaną aktorkę i piosenkarkę Hankę Ordonównę. Sym został szefem Teatru Miasta Warszawy (dawniej Teatru Polskiego), kierował także kinem dla Niemców, otrzymał koncesję na prowadzenie teatru Komedia, a następnie operetki.

Był na usługach urzędu propagandy Generalnej Guberni. Na zlecenie
nazistów werbował aktorów do propagandowego, antypolskiego filmu „Heimkehr” („Powrót do ojczyzny”), w którym „spokojni i kochający pokój” Niemcy są prześladowani przez Polaków.

Po wykonaniu wyroku na Symie hitlerowcy w odwecie aresztowali ok. 120 osób ze sfer artystycznych. 21 więźniów zostało rozstrzelanych w Palmirach. W miesiąc później do Auschwitz trafili m.in. Stefan Jaracz i Leon Schiller.

http://niezalezna.pl/7199-igo-sym-%E2%80%93-egzekucja-kolaboranta

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jak podaje Wikipedia z ojca austriaka i matki polki. Do odzyskania przez Polskę niepodległości żołnierz armii austriackiej, ale później przez 3 lata w polskiej armii. Żeni się z Polką, pracuje w polskich urzędach i instytucjach rozrywkowych, przelewa krew w polskim wojsku. Czy od początku do końca robi to jako zakonspirowany austriacki czy niemiecki agent? Jeżeli tak, to rzeczywiście nie jest kolaborantem. Nie mniej jednak miał obywatelstwo polskie co jeśli nie moralnie to faktycznie definiuje go jednoznacznie.
http://pl.wikipedia.org/wiki/Igo_Sym
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Niemcy prowadzili celową eksterminację Polaków,skoro nie zgładzili by ich z powodu Syma znaleźli by inny pretekst albo i rozstrzelali bez powodu (patrz Palmiry) .A rozwałka I.S jakkolwiek by go nie nazwać potrzebna była dla zasady,bez względu na pochodzenie był on ˝szkudnym˝ dla Polaków s-synem.
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 1 month later...
Katyński lektor

Pamiętamy go jako Juranda ze Spychowa. Zanim zagrał w Krzyżakach", był skazany za pracę dla nazistowskiej kroniki filmowej. To jego głos oznajmił tysiącom Polaków o zbrodni w Katyniu.

Kwiecień 1943 roku. Niemcy informują o odkryciu w lesie katyńskim grobów tysięcy polskich oficerów. Na ekranach kin w okupowanej Polsce przewijają się ponure obrazy: ekshumacja zwłok, oględziny znalezionych przedmiotów, nabożeństwo żałobne z udziałem katolickiego księdza. Polski lektor oznajmia, że oficerowie padli ofiarą żydowsko-bolszewickiej zbrodni. Lektor ten to znany przed wojną aktor Andrzej Szalawski. Newsweek" dotarł w IPN do materiałów, które dokumentują jego niezwykłe losy.

Andrzej Szalawski (rocznik 1911) zyskał przed wojną popularność dużą rolą filmową w Dziewczętach z Nowolipek". Grał także w teatrach w Poznaniu i we Lwowie. – Miał świetne warunki: wysoki, postawny, obdarzony znakomitym głosem. Wybitnie męski typ – mówi Newsweekowi" prof. Eugeniusz Cezary Król, historyk i politolog z Collegium Civitas w Warszawie, autor książki Polska i Polacy w propagandzie narodowego socjalizmu w Niemczech 1919-1945".

Po klęsce wrześniowej 1939 roku Szalawski mieszka początkowo na terenach zajętych przez Sowietów. Angażuje się do aprobowanego przez komunistów teatru Aleksandra Węgierki. Występuje na scenach w Grodnie, Białymstoku i Mińsku. Tu w czerwcu 1941 roku zastaje go wybuch wojny niemiecko-sowieckiej. Jeszcze latem artysta przenosi się do Warszawy.

Gdy wrócił zza Buga, był zalękniony, chudy i biednie ubrany" – zezna potem aktorka Hanna Brzezińska. Szalawski nie ma dokumentów honorowanych przez okupacyjne władze. Na domiar złego krążą pogłoski, że był aktywnym komunistą. Stosunek do mnie był chłodny i nieżyczliwy" – będzie wspominał ten okres.

Ponoć panicznie bał się łapanki – szuka więc jakiejkolwiek pracy, która zapewni mu bezpieczeństwo. Tak trafia do warszawskiego oddziału Deutsche Wochenschau" – nazistowskiej kroniki propagandowej wyświetlanej przed seansami w kinach. Dla mieszkańców okupowanej Generalnej Guberni przygotowywana jest wersja polskojęzyczna. Cel: ukazać potęgę niemieckiego oręża i wyrobić w Polakach przekonanie, że stawianie oporu najeźdźcy jest bezcelowe.

W Wochenschau" zatrudnia go aktorka Jadwiga Plucińska. Prosił o jakieś zajęcie, przy którym miałby ausweis" – zezna potem jako świadek. Szalawski rejestruje się jako aktor w hitlerowskim Urzędzie Propagandy. Z czasem będzie również pracował w okupacyjnych teatrach: Komedia, Miniatura, Jar i Maska. Były to sztuki, które grano w Polsce przed wojną" – tłumaczył później. I przekonywał, że razem z nim występowali inni znani aktorzy. Od początku musiał jednak wiedzieć, że działający nielegalnie Związek Artystów Scen Polskich (ZASP) zakazuje polskim aktorom pracy w teatrach i uczestnictwa w imprezach organizowanych przez okupacyjne władze. W czasie okupacji było powszechnie wiadomo, że aktorzy nie powinni grać w teatrach. Praca spikera była gorszym przestępstwem niż praca w teatrze" – zezna po wojnie aktor Dobiesław Damięcki.

Słynny reżyser Leon Schiller już w 1941 roku rozmawiał z Szalawskim w kawiarni Yacht-Club przy placu Napoleona (dziś Powstańców Warszawy). wróciliśmy mu wtedy uwagę, że nie powinien występować w teatrach. Obiecaliśmy mu niewielką pomoc – pracę w kawiarniach lub zapomogę pieniężną". Bez skutku.

Zamiast tego Szalawski nawiązuje kontakt z konspiracją. W październiku 1941 roku zostaje zaprzysiężony jako członek Związku Walki Zbrojnej (późniejsza AK). Aktor i reżyser Roman Niewiarowicz, aktywnie zaangażowany w konspirację, poświadczy po wojnie, że osobiście przekazał Szalawskiemu rozkaz dalszej pracy w Wochenschau" celem rozpracowania osób tam zatrudnionych. Aktorka Ewa Stojowska potwierdzi, że Szalawski należał do ZWZ, działał pod pseudonimem Florian i przynosił podziemiu ciekawe informacje. Dostarczyłem zdjęcia z Palmir [miejsce masowych mordów], z obozów jenieckich, profanacji kościołów" – wyliczy potem Szalawski.

O jego działalności dla ZWZ i AK wie jednak niewielu. Inne grupy konspiracyjne uważają go za kolaboranta. Stosunek Szalawskiego do kręgów niegrających w czasie okupacji był to stosunek dobrze ubranego i sytego człowieka do ludzi źle ubranych i głodnych" – zezna potem aktor i reżyser Leon Pietraszkiewicz.

Dla zdrajców podziemie nie ma litości. Jeszcze w marcu 1941 roku z wyroku sądu podziemnego zastrzelony zostaje znany aktor Igo Sym. W prasie podziemnej Szalawski widzi swoje nazwisko jako kolaboranta. Pragnąłem się z tego jakoś wywikłać" – będzie wspominał. Długo bezskutecznie stara się o odejście z Wochenschau". Dopiero w lipcu 1943 roku udaje mu się zwolnić z kroniki. Ale w okupacyjnych teatrach gra nadal. Tajna Rada Teatralna skazuje go na ogolenie. Wykonawcy zgłosili się do niego, ale go nie zastali i zostawili polecenie, aby się sam ogolił. Szalawski wykonał ten wyrok – było to w maju 1944 roku" – zezna potem reżyser Bohdan Korzeniewski. W Powstaniu Warszawskim Szalawski udziału nie bierze. Będzie się później tłumaczył depresją. W ostatnich miesiącach okupacji występuje jeszcze w Teatrze Powszechnym w Krakowie, ponoć za zgodą arcybiskupa Adama Sapiehy: Powiedział, że ze względu na ciężkie warunki możemy grać, byle nie w propagandowych sztukach".

Po wojnie sprawa Szalawskiego jest badana przez sąd ZASP. Aktor weryfikacji środowiskowej nie przechodzi, przez prawie dwa lata musi terminować na prowincji. W Teatrze Miejskim w Jeleniej Górze jest m.in. stolarzem i kierowcą. W kwietniu 1947 roku może wreszcie wrócić do zawodu. Schiller zatrudnia go w Teatrze Wojska Polskiego w Łodzi. Szalawski wstępuje też do Polskiej Partii Socjalistycznej.

Wierzy, że już odpokutował. Ale 1 października 1948 roku zostaje aresztowany. Proces rusza 18 lipca 1949 roku i trwa zaledwie dwa dni. Aktor nie mógł nie zdawać sobie sprawy, że jego działalność jest szkodliwa" – mówi przed sądem biegły Jerzy Toeplitz, wieloletni rektor łódzkiej szkoły filmowej. Na rozprawę nie docierają ważni świadkowie obrony: Roman Niewiarowicz, zasłaniający się chorobą, i dziennikarz Kazimierz Moczarski, więziony wówczas przez komunistów.

Sąd Apelacyjny w Warszawie skazuje Szalawskiego na cztery lata więzienia i konfiskatę mienia. Jest niewątpliwe i dowiedzione, że musiał zdawać [sobie] sprawę o przestępczym charakterze pracy całej instytucji i o przestępczym charakterze udziału w takiej pracy" – czytamy w uzasadnieniu. Sędzia przewodniczący zgłasza votum separatum, uznając wymiar kary za zbyt niski.

Szalawski stara się o ułaskawienie. Sąd Wojewódzki przychyla się do jego prośby. Ale z zachowanych dokumentów wynika, że jeszcze w marcu 1952 roku Szalawski przebywa w więzieniu. Ma przy tym szczęście w nieszczęściu. – Nie dotknęły go represje podobne do tych, jakie spotkały polskich aktorów, występujących w nazistowskim filmie Heimkehr". Nie zrobiono mu pokazowego procesu, nie ostemplowano pieczątką kolaborant". A mogło się przecież tak stać: jego głos był tak charakterystyczny, że można mu było zrobić dużo większą krzywdę – mówi prof. Król.

Po wyjściu na wolność Szalawski pracuje w znanych teatrach: Jaracza w Łodzi, Narodowym i Powszechnym w Warszawie, Wybrzeże w Gdańsku. Pierwszą po wojnie rolę filmową dostaje we Wrakach" Czesława i Ewy Petelskich (1956). Gra niemieckiego mechanika. W Krzyżakach" Aleksandra Forda (1960) wciela się w postać okaleczonego przez Niemców Juranda ze Spychowa, by w iemi obiecanej" Andrzeja Wajdy (1974) wystąpić jako Herman Buchholc, bezwzględny niemiecki fabrykant z Łodzi.

W listopadzie 1966 roku Sąd Wojewódzki dla m.st. Warszawy zarządza zatarcie skazania. Jednak Andrzej Szalawski nigdy nie odzyska dobrego imienia. W środowisku artystycznym do końca spotyka się z ostracyzmem. Nie ma szans na odznaczenia czy stanowiska we władzach branżowych organizacji. Umiera w roku 1986, nie doczekawszy rehabilitacji.


http://wiadomosci.onet.pl/kiosk/katynski-lektor,1,4245350,kiosk-wiadomosc.html
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Rzeczywiście zagmatwana historia życia w okresie okupacji. Niby kolaboruje z własnego wyboru, niby robi to z rozkazu podziemia. Niby w końcu rezygnuje z Wochenschau, ale niby gra dalej w okupacyjnych teatrach. Z jednej strony pracuje na rzecz okupanta, z drugiej strony podporządkowuje się wyrokowi sądu podziemnego i goli głowę. Po wojnie poddany reperkusjom odsiaduje wyrok 4 lat więzienia i skazany na zapomnienie do końca zycia.
Myślę że odpokutował za grzechy z okupacji.
Swoją drogą ciekawi mnie, czy kiedykolwiek chociaż moralnie ktoś napiętnuje wielu jeszcze dziś aktywnych tuzów scen teatralnych czy filmowych, znanych reżyserów za romans z komunizmem w pierszych latach po wojnie.
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jak zwykle w ocenie ludzkich postaw, decyzji, postępków, losów - możemy popełnić błąd relatywizmu.( Inne czasy, inni ludzie, rozmyte kategorie wartości). Możemy wreszcie celowo ( po co - wiadomo) używać takich, czy innych( wątpliwych lub nie) faktów w kontekście nam pasującym. Ze względu na uprawianą taką czy inną poprawność historyczną czy polityczną. Ciągle powtarzam : historycy" są zawsze lepsi od Pana Boga - bo Bóg nie jest w stanie zmienic jednej rzeczy. PRZESZŁOŚCI.
A tak w kontekście właśnie ambiwalentnych uczuć dotyczących postaw moralnych przytoczę autentyczną opowieść o losach jednego mieszkańca Lublina z lat 40-tych.
Był utrwalaczem władzy ludowej czy nie. Był uczciwym obywatelem czy nie. Czy był nieskazitelny? Czy można powiedzieć ,że zginął zasłużenie? Czy to tragedia czy tragifarsa. Dla jego rodziny - tragedia. Dla sekreterza PPR - to był z pewnością akt sprawiedliwości ludowej.
Dla Feliksa Dzierzyńskiego - była to z pewnością słuszna decyzja.
No to do boju. Kto da radę doczytać do końca - stawiam mu kawę. Kto to zrozumie - może walnąć sobie stakanika. Kto będzie tym oburzony - niech strzeli sobie piwo ( tzw. browar). Piwo uspokaja. Kto ma to w nosie - niech popieści, żonę, kochankę, narzeczoną, partnera (*) - niepotrzebne - skreślić.
*************************************
Antoni – krewny Stefka

Antoni był dalekim krewnym Stefka. Właściwie trudno to nazwać pokrewieństwem – raczej powinowactwem. Gdyż Antoni był mężem siostry - teściowej Stefka. Ale jakby na to nie patrzeć – był w kręgu rodziny.
Był to bardzo poczciwy i pracowity człowiek . Łagodny i szlachetny. Żyli sobie spokojnie na przedmieściu Lublina , gdzie przeżyli ostatnie lata okupacji . Antoni , tak jak i przed wojną , od pierwszych dni „wyzwolenia” i zainstalowania się w Lublinie stalinowskiej forpoczty nowej władzy – pracował w niewielkiej fabryczce pasty do butów. W czasie wojny zarządzali nią Niemcy – a później pieczę nad nią i jej pracownikami przejęła władza ludowa.
Sekretarz PPR-u w tej pachnącej szuwaksem wytwórni chciał być równie elegancki jak byli właściciele. To znaczy , chciał by wszyscy byli szczęśliwi.
Więc postanowił, że wszyscy robotnicy z fabryczki powinni również wstąpić do PPR-u.
Antoni opierał się jak mógł, ale było to jedyne źródło utrzymania, jego i całej rodziny. Tj. żony, córki, a tu jeszcze pojawił się z końcem wojny mały szkrab – przemiły i śliczny chłopczyk.
Antoni wiedział, że jeśli będzie ostatnim „nie zrzeszonym” – to straci pracę i trzeba będzie gryźć kamienie. Czasy były ciężkie. Antoni nie miał charakteru Stefka , który gdy mu zaproponowano zaszczytne miano „towarzysza” – o mało nie pobił proponującego mu to kierownika.
Stefka uznano za wariata i dano mu spokój. A, że wykonywał wzorowo swoją pracę – postanowiono go więcej nie namawiać. Ale i nie awansować, nagradzać , dawać podwyżek.
Antoni był dodatkowo załamany najświeższym nieszczęściem , jakie dotknęło jego rodzinę. Półtoraroczny chłopczyk będący ich wielką radością – znalazł w sieni przygotowany do prania roztwór sody kaustycznej i wypił go.
Zmarł szybko w strasznych męczarniach , gdyż przełyk malutkiego dziecka – dosłownie przestał istnieć. Poczucie strasznej winy, że nie pomyśleli o lepszym zabezpieczeniu roztworu – potęgowało jeszcze ogromny ciężar bólu.
I w tym stanie współczujący sekretarz wytłumaczył Antoniemu, że społeczny robotniczy udział w dziele budowy socjalizmu – pomoże mu pokonać osobiste nieszczęście. Wszyscy kandydaci dostawali partyjne zadania do wykonania.
ZMP-owcem już raczej być nie mógł, więc postanowiono wysłać Antoniego na agitację. Przekonywać chłopów z lubelskich wsi do oddawania gospodarstw do PGR-ów , będących kopiami sowieckich kołchozów.
Antoni mimo, że całe życie był robotnikiem – nigdy nie miał przekonania do żadnych politycznych agitacji. Ale co było robić. Zapakowano cała grupę agitatorów na pakę wojskowej ciężarówki i i wywieziono do odległego miasteczka – gdzie zakwaterowano ich w hotelu. Stamtąd mieli przez kilka dni prowadzić agitację wśród chłopów okolicznych wsi. Już pierwszego dnia Antoni trafił do gospodarstwa, które miał pozyskać dla idei kolektywizmu.
Gospodarz nawet był grzeczny – Antoni także. Dziwne było tylko, że w dużym gospodarstwie było pusto. Nie było ani gospodyni ani dzieci.
Antoni nie krzyczał, nie straszył, tylko prosił chłopa by zgodził się na jego i PARTII propozycję.
Chłop rozdarł przed nim koszulę na piersiach jak Rejtan i zaczął mu robić wymówki – jak on Polak – może Polakowi proponować takie rzeczy.
By krwawicę pradziadów oddać na zniszczenie i zatracenie.
Chłop nawet zaczął płakać i łzy jak grochy padały mu na zgrzebną koszulę.
Antoni nie wytrzymał, miał za dobre serce.
I przyznał się chłopu, że robi to na polecenie – bo sam się boi, że straci pracę.
I, że jego samego to brzydzi- ale co robić – takie czasy.
Chłop otarł łzy i uściskał go jak brata – Polaka.
Antoni nie wiedział tylko, że jego pierwsze zadanie było przygotowane, a treść rozmowy została przekazana przez „chłopa-patriotę” do władz PPR-u.
Żona Antoniego czekała na powrót męża – gdy przybył milicjant i zawiadomił ją, że ma jechać do męża – bo przydarzył mu się wypadek.
Antoniowa bez zwłoki zostawiła dziecko ( jedyne jakie jej zostało) u sąsiadki i pojechała.
W hotelu , w którym mieszkał Antoni, pokazano jej makabryczny widok. Na łóżku leżał jej mąż Antoni . W ręku trzymał brzytwę, a szyję miał poderżniętą od ucha do ucha – prawie do kręgosłupa.
Antoniowa zemdlała.
Gdy ja ocucono – wytłumaczono jej, że mąż popełnił samobójstwo.
I tak Antoni zapłacił za swe dobre serce, naiwność i wiarę w ludzi – i za współpracę , trzeba przyznać – nie efektywną- z nową WŁADZĄ.
Władza i PARTIA nie tolerowała nie ideowych towarzyszy . Stanowili oni wrzód na jej ciele . I dlatego wg. zasady „kto nie z nami – ten przeciw nam” rozwiązano problem brzytwą.
Jak mawiał towarzysz Mandalian ( Andrzej – poeta , tłumacz z j. rosyjskiego agitator na garnuszku socrealizmu):

„Czujniej towarzysze
czujniej,
dotrzymamy epoce kroku
i pod skórą legitymacji
trzeba umieć wymacać wrogów”.

(C)Mozets
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Temat został przeniesiony do archiwum

Ten temat przebywa obecnie w archiwum. Dodawanie nowych odpowiedzi zostało zablokowane.

×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie