Skocz do zawartości

trzy Łosie" - ZSRR


kopijnik2

Rekomendowane odpowiedzi

http://www.istpravda.ru/research/1143/
В реальности ситуация обстояла так. С аэродрома в западно-белорусских Пружанах взлетело звено (3 самолета) из состава 213-й учебно-бомбардировочной эскадрильи Войска Польского под командованием поручика-пилота Эдварда Богдановича. Самолеты направлялись на польский аэродром Хутники под Бродами, но в определенный момент из-за ужасных погодных условий летчики сбились с курса и, перелетев границу, углубились на 130 км вглубь советской территории.

На перехват гостей из «буржуазной Польши» были подняты советские истребители. Настигнув «сохатых», самолеты с красными звездами на крыльях попытались принудить поляков к посадке, но те попытались уйти от перехвата. Видимо, один из бомбардировщиков (тот, который разбился под Василевичами) вступил в бой с советскими самолетами и был сбит.
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

A proszę bardzo:

W rzeczywistości sytuacja wyglądała tak. Z lotniska w zachodnio-białoruskich Prużanach wystartował klucz (3 samoloty) ze składu 213. Szkolno-Bombowej eskadry Wojska Polskiego pod dowództwem porucznika-pilota Edwarda Bogdanowicza. Samoloty skierowały się na polskie lotnisko Chutniki pod Brodami, ale w pewnym momencie wskutek złych warunków pogodowych piloci zeszli z kursu i, przekroczywszy granicę, zapuścili się na 130 km w głąb radzieckiego terytorium.

Na przechwycenie gości z urżuazyjnej Polski" poderwane zostały radzieckie myśliwce. Doścignąwszy ogacze"
[tak Rosjanie często mówią na Łosia - przyp. mój] samoloty z czerwonymi gwiazdami na skrzydłach próbowały zmusić Polaków do lądowania, ci zaś próbowali uniknąć przechwycenia. Najwyraźniej jeden z bombowców (ten, który rozbił się pod Wasilewiczami) podjął walkę z radzieckimi samolotami i został zestrzelony.

Tłumaczenie na szybko w pracy, więc nie sprawdzałem takich rzeczy, jak nazwy geograficzne, stopnie wojskowe, nazwy jednostek - przetłumaczyłem je jak leci, mogą więc być błędy w tych kwestiach.
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Witam. Może trochę nieudolnie, na ile pozwoliła pamięć:) i translator. Część tekstu można znaleźć na polskiej wikipedii więc nie wiadomo, który był pierwszy. Miałem problem z tym ich sochatym - rogaczem:). Trochę długie.

Zaczynając od 1 września 1939 roku strona radziecka bacznie obserwowała to, co odbywało się w sąsiednim państwie. Stalin przygotowywał się do « ataku na Zachód » i wyczekiwała w tym celu najlepszego czasu. Na radziecko-polskiej granicy były wzmocnione patrole i oddziały. Po upływie dwóch tygodni działań bojowych w Polsce Sztab Sił Powietrznych Białoruskiego Specjalnego Wojennego Okręgu często telegrafował do Moskwy o przypadkach naruszenia powietrznego obszaru ZSRR przez polskie samoloty wojskowe.
I tak 12 września 1939 r., w rejonie Szepietówki granicę naruszył polski trójmotorowy samolot. Zagłębiwszy się na 9 km w radzieckie terytorium zawrócił i wrócił na polskie terytorium. 15 września 1939 roku TASS zawiadomiło, że przed dwoma dniami polskie bombowce naruszyły radziecką granicę na obszarze Kriwin i Jampol. Dwusilnikowy polski myśliwiec został okrążony przez radzieckie lotnictwo i zmuszony do wylądowania. Polscy piloci: podchorąży Henryk Udyk, kapral-pilot Józef Bidik i szeregowy Stanisław Chońdo zostali aresztowani. (ciekawe! myśliwiec?)
Podobne wydarzenia zaszły 13 września 1939 roku nad terytorium Białoruskiej SRR. Oto, co zgłaszał Kierownik Pierwszego Oddziału sztabu sił powietrznych RKKA pułkownika Pientiukow o naruszeniach granicy zachodniej ZSRR przez polskie samoloty wojskowe: « 16-30 w dniu 13.09.1939 r. w rejonie Żytkowic (100 km na północny-zachód od Mozyrza) trzy polskich samoloty typu « Łoś » (PZL-37) przeleciały naszą granicę i wleciały na terytorium Związku Radzieckiego na 130 km. Jeden polski samolot nieopodal Wasilewicz (44 km na północny wschód od Mozyrza) rozbił się. Załoga zginęła. Dwa inne polskie samoloty zostały doścignięte przez nasze myśliwce i zmuszone do lądowania na polu nieopodal Dawydowicz. Załogi całe, samoloty typu PZL- 37 zdatne do użytku ». W wiadomościach TASS o tym wydarzeniu komunikowało, że polscy piloci w składzie 12 ludzi zostali zatrzymani. (dlaczego 12 żołnierzy?)
W rzeczywistości sytuacja wyglądała tak. Z lotniska w Prużanach wystartowała eskadra (3 samolotów) z 213-szkolnego dywizjonu bombowego pod dowództwem porucznika-pilota Edward Bogdanowicza. Samoloty kierowały się na lotnisko Hutnik pod Brodami, ale w pewnym momencie, ze względu na warunki pogodowe piloci zeszli z kursu i przekroczyli granicę, lecąc 130 km w głąb terytorium ZSRR. Na przyjęcie gości z urżuazyjnej Polski" zostały poderwane radzieckie samoloty myśliwskie. Po dogonieniu ogaczy ", samoloty z czerwonymi gwiazdami na skrzydłach próbowały zmusić Polaków do lądowania, ale oni starali się uniknąć przechwycenia. Podobno jeden z bombowców (ten, który rozbił się pod Wasilewiczami) wszedł w walkę z samolotami radzieckimi i został zestrzelony.
A oto dwie inne maszyny znalazły się w rękach radzieckich. Załogi tych samolotów zostały aresztowane przez żołnierzy ochrony pogranicza. Wkrótce po tym, polskich pilotów przewieziono do Mińska i zaczęły się przesłuchania. Następnie lotników wysłano do obozu jenieckiego. Dwa lata później, 5 października 1941 r. dowódca jednego z samolotów, porucznik Edmund Ruj umarł z wycieńczenia przy wyrębie lasu w obozie Kargopol w okręgu Archangielskim. W jednym z obozów „gułagów” zginął porucznik obserwator Zbigniew Wójcik. Przerażającą radziecką niewolę przeżyli porucznik Edward Bogdanowicz, sierżant-pilot Jan Bardyga i jeden z mechaników Stanisław Nowik. Wszyscy trzej następnie wstąpili do armii Andersa i opuścili Związek Radziecki w 1942 roku. Bogdanowicz wkrótce otrzymał stopień kapitana i walczył nad Atlantykiem za co został odznaczony wieloma brytyjskimi i polskimi orderami.
Rozbitym pod Wasilewiczami samolotem dowodził porucznik-obserwator Józef Kafka. Członkami jego załogi byli mechanik Czesław Czarnomski i kapral Stefan Pietrzak. Szkoda,że nie wiadomo co się stało z ciałami pilotów. Najpewniej, polscy lotnicy zostali pochowani gdzieś niedaleko.
Informacją o «zdobycznych» nowoczesnych bombowcach P-37, internowanych w Białoruskiej SRR, zainteresował się 5-ty wydział wywiadu sztabu RKKA. Wkrótce na miejsce lądowania została skierowana grupa specjalistów z instytutu naukowo-badawczego sił powietrznych na czele z kierownikiem oddziału lądowych samolotów I.F. Pietrowem. Pilotować zatrzymane polskie bombowce mieli najlepsi radzieccy piloci oblatywacze: K. A. Kalilec, M. A. Niuchtikow i P. M. Stefanowski. Przegląd polskich samolotów wykazał, że są one zdatne do użytku i gotowe do przelotu. Jak wspominali biorący udział w tej operacji radzieccy piloci, układ sterowniczy ogaczy " znacznie różnił się od tego, co było w radzieckich maszynach. Bojąc się problemów z hydrauliką lotnicy wylecieli z wypuszczonym podwoziem i wzięli kurs na Bobrujsk.
Operacja transportu zdobycznych samolotów została utajniona, nikt o niej nie zawiadomił dowództwa OPL RKKA, znajdujących się w mieście Bieriezina. Dlatego, kiedy nad Bobrujskiem pojawiły się cudze samoloty z czerwono-białymi kwadratami (polskie «szachownice») na skrzydłach, dowódcy artylerii przeciwlotniczej dali komendę «Ognia!». Radzieckim lotnikom wypadło pokazać cuda pilotażu, żeby nie dostać się w «przyjacielski ogień».
W krańcu końców, Stefanowskiemu i Niuchtikowowi udało się posadzić PZL-37 Łoś na lotnisku Bobrujsk. Następnego dnia samoloty wyleciały do miejsca przeznaczenia. Już w Moskwie ze «zdobyczną» techniką zapoznali się przedstawiciele radzieckiego rządu i dowództwa Armii Czerwonej. Mówiono, że na cud polskiej myśli inżynieryjnej przyjechał spojrzeć i sam «wódz narodów» towarzysz Stalin.
Złapane pod Mozyrzem samoloty stanowiły różne serie. Jeden z ich to typ PZL-37 B i był wyprodukowany w 1939 r. Drugi bombowiec był wcześniejszej serii PZL-37A bis i wchodził w 2-gą serię zbudowaną w 1938 r. Ta maszyna była specjalnie zbudowana dla celów szkoleniowych. Za podstawowym miejscem pilota było zamontowane drugie, przeznaczone dla instruktora. Tam też była dodatkowa tablica przyrządów z podstawowymi instrumentami kontroli i sterowania. Na obu polskich bombowcach nie było uzbrojenia bombowgo, a ze strzeleckiego na jednym ogaczu" był dolny lukowy karabin maszynowy. Samoloty były niekompletne. Dla przykładu, na PZL-37A bis nie było radiostacji i kompasu nawigacyjnego.
4 października 1939 r. samolot PZL-37 B podczas kołowania zderzył się z myśliwcem I-15 bis. Mały radziecki dwupłat trafił pod śmigła «Polaka» i w całości został rozrąbany. W bombowcu uszkodzeniu uległo prawego skrzydło i zostało pogięte śmigło. Pilotujący ogacza " major W.W. Lisicyn nie doznał obrażeń, natomiast znajdujący się w kabinie dwupłatowca wojeninżenier 3-go stopnia P. Koszczawcew zginął na miejscu.
W czasie «wyzwoleńczej wyprawy Armii Czerwonej w Zachodnią Białoruś i Zachodnią Ukrainę we wrześniu 1939 r.» Rosjanie zdobyli dużą ilość różnych polskich samolotów także Łosi oraz części zapasowych do nich, często także niekompletne samoloty. Ze względu na brak możliwości naprawy uszkadzanego polskiego bombowca radzieccy specjaliści wojskowi ograniczyli się do oblotu drugiego samolotu - «PZL-37A bis». Maszynę testowano aktywnie: w okresie od października do grudnia 1939 roku w tym czasie zostało wykonanych 39 lotów.
Na prowadzącego inżyniera do zdobycznej polskiej techniki lotniczej został wyznaczony wojeninżenier 2- go stopnia Paniuszkin. Lotnikami, pilotującymi ogacza" byli major Niuchtikow i kapitan Chripkow, ale kilka lotów wykonali także majorzy Stefanowski, Dzików i kapitan Dacko. Nawigatorami byli majorzy Pieriewałow, Nikitin i Cwietow. Specjalnych wydarzeń w lotach nie było. 21 października 1939 r. w powietrzu pękła rurka od siłownika podwozia. Pilot w porę zareagował i do katastrofy nie doszło. Okazało się, że PZL-37 A bis był już mocno wyeksploatowany. Na podstawie dokumentów ustalono, że Łoś do chwili swojego «zniewalania» pod Mozyrzem, spędził w powietrzu co najmniej 100 godzin i dokonał 558 lądowań (co było charakterystyczne dla maszyny szkoleniowej). W czasie prób często pojawiały się problemy z silnikami, które już znajdowały się na granicy swoich możliwości. Natomiast bojowy PZL-37 B, niestety, uszkadzany w czasie prób, był wyposażony w silniki o większej mocy « Pegaz XX» i dlatego był szybszy od swojego szkoleniowego współtowarzysza o 10 - 20 km/h. Radzieccy lotnicy zaznaczali, że Łoś odznaczał się dobrą stabilnością we wszystkich reżimach lotu a technika pilotowania na nim była prostsza niż na radzieckich maszynach analogicznej klasy. Także zauważono wygodę eksploatacji bombowca i dobry dostępem do jego węzłów i podzespołów. Wysoką ocenę od strony radzieckich inżynierów i pilotów otrzymała praca polskich zakładów lotniczych na Okęciu. Mówiono o wysokiej jakości montażu i skrupulatności montażu instalacji. Z konstrukcyjnego punktu widzenia, zainteresowanie radzieckich specjalistów przede wszystkim wywołało podwozie z niezwykłymi dwukołowymi wózkami. Przy małych gabarytach wózki zapewniały samolotowi stabilność na polowych lotniskach.
Natomiast strzeleckie uzbrojenie Łosia poddali krytyce. Co prawda, trzeba zaznaczyć, że na testowanej maszynie było ono niekompletne. Z trzech karabinów maszynowych na miejscu znajdował się tylko jeden, dolny Vickers . Na górnym i przednim stanowisku, gdzie powinny były być zamontowane bardziej nowoczesne PWU wz.37, uzbrojenia nie było. W pierwszej kolejności zarzut wywołały małe kąty ostrzału wszystkich strzeleckich stanowisk. Dolne stanowisko odznaczało się dodatkowo bardzo złym widokiem.
Duże ilości lotniczych karabinów maszynowych i innego polskiego uzbrojenia zostały zdobyte na polskich składach i lotniskach Zachodniej Białorusi i Zachodniej Ukrainy. Wszystkie wzory były dostarczone na poligon w podmoskiewskim Nogińsku i z powodzeniem wypróbowane.
Radzieccy inżynierowie zostali zaskoczeni brakiem w polskim samolocie zewnętrznego podwieszania bomb przy tak dużym bombowym ładunku (do 2580 kg). Wewnętrzne zaś ich rozmieszczanie uznali za bardzo przemyślane. Inżynierom instytutu naukowo-badawczego sił powietrznych spodobał się także dobry mechaniczny automat bombardierski, nie wymagający dużych wysiłków przy zrzucaniu salwą.
5 stycznia 1940 r. po zakończeniu prób PZL-37 Łoś został oddany do moskiewskiej fabryki № 156 do dalszych badań. Tam też już znajdował się «rogacz », uszkadzany w czasie prób w październiku 1939 r. Polskie bombowce rozebrano na oddzielne podzespoły, które dokładnie wymierzyli i zważyli. Specjaliści fabryki wykonali rysunki maszyny ogólne jak i jej podstawowych węzłów i najważniejszych szczegółów.
Bombowce po pomiarze były fotografowane. Konstrukcja « rogacza» analizowana była z punktu widzenia możliwego zapożyczania niektórych rozwiązań. Radzieccy specjaliści ocenili wysoko pracę kolegów z biura konstrukcyjnego « Polskich Zakładów Lotniczych » podkreślając, że konstrukcja samolotu PZL-37 nie ustępuje innym współczesnym konstrukcjom, zarówno w stosunku do aerodynamiki jak i w stosunku do technologii i eksploatacji.
Także, radzieccy inżynierowie zauważyli dużą mechanizację skrzydła i przemyślaną konstrukcję goleni podwozia. Oprócz tego, polski bombowiec dobrze został przygotowany do masowej produkcji. Przy jego stworzeniu stosowało się otwarte nitowanie, tłoczenie, racjonalne rozczłonkowanie na węzły. Specjaliści fabryki № 156 zaznaczali, że maszyna jest wygodna w obsłudze i naprawie.
W prowadzeniu samolotu wywołały zainteresowanie stalowe wstążki, zastosowane zamiast tradycyjnych lin. Były mniej narażone na deformację i nie wymagały tak częstego podciągania połączeń.
Prace przy badaniu « zdobycznych » polskich bombowców trwały aż do początku Wielkiej Wojny Ojczyźnianej. Los tych maszyn został przesądzony. Ani pierwszy, ani drugi egzemplarze « Łosia », które znalazły się w fabryce № 156, nie zostały odbudowane i nie były eksploatowane. Taka jeszcze jedna nieznana strona historii drugi wojny światowej.
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Hornet wydaje mi się że rysunki i zdjęcia są, nawet publikowane w dużej monografii Łosia, natomiast blachy mogły pójść na przemiał. Jeżeli do czerwca 1941 roku nie zmontowali tego co mieli to później wojna i przeprowadzka zakładu, więc chyba nikt nie myślał o zachowaniu polskiego samolotu.
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Temat został przeniesiony do archiwum

Ten temat przebywa obecnie w archiwum. Dodawanie nowych odpowiedzi zostało zablokowane.

×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie