Czy istnieje w Toruniu tunel łączący Zamek Dybowski z bazyliką św. Jana?

Udostępnij:

Zwykło się szczycić w Toruniu jej prawobrzeżną część opartą na starówce i średniowiecznej zabudowie.

Lewobrzeżna krawędź miasta dotąd nie przyciągała uwagi ani archeologów, turystów, ani władz miasta. Tuż za mostem drogowym po jego prawicy, gdy poruszamy się od strony Gdańska, w odległości około 200m znajdują się ruiny Zamku Dybowskiego. Skrywany w objęciach łęgów, przez lata był miejscem zabaw wielu mieszkańców toruńskiego Pogórza, później niestety stał się obiektem schadzek miejscowego pospólstwa. Zamek Dybowski skrywa jednak w sobie jedną z największych zagadek archeologicznych Torunia. Mianowicie tunel, prowadzący pod majestatem Wisły, a łączący zamek z bazyliką Św. Jana zlokalizowaną na starówce. Od wieków jego istnienie skrywane było w tajemnicy, dopiero wiarygodność bytu potwierdzili świadkowie z lat międzywojennych, którzy to w młodzieńczej ciekawości i polocie mieli możliwość penetracji legendarnego tunelu.

Południowa brama wjazdowa na toruński zamek Dybów (fot. Pko [CC BY-SA 4.0], via Wikimedia Commons)

Za sprawą dziennikarzy lokalnej gazety „Nowości” temat tunelu rozbłysł na nowo w 1995roku. Wówczas, wielu mieszkańców grodu Kopernika, po raz pierwszy zetknęło się z owym zagadnieniem. Rozpoczęto poszukiwania przy współpracy z Antonim Szymkowiakiem, byłym asystentem na wydziale Sztuk Pięknych toruńskiego UMK, który to w latach sześćdziesiątych zajmował się tematyką podziemnego tunelu oraz Ryszardem Grzywińskim zbierającym materiały przez ostatnie lata. Historycy zapatrują się dość sceptycznie na możliwość istnienia tunelu pod Wisłą łączącego bazylikę z Zamkiem Dybowskim. Twierdzą, iż taka budowla nie miałaby historycznego uzasadnienia, a ponadto koszty takiej owej były zbyt duże w porównaniu z osiągniętymi korzyściami.

Na pewno tajemnice wejścia do tunelu skrywa w sobie kościół parafialny pod wezwaniem Św. Jana. Jest on kroniką kolejnych etapów rozwoju średniowiecznej architektury miasta i pierwszym ceglanym obiektem sakralnym na ziemi chełmińskiej. Jego powstanie datuje się na XIII wiek. Najciekawszy element w świetle badań stanowi wieża. Budowano ją mianowicie w latach 1407-1433, pierwszą kondygnację stawiano, aż dziewięć lat. Na ówczesny plac budowy dostarczono wiele materiałów, lecz ich tonaż nie był adekwatny do zauważalnych efektów. Dziś pod sklepieniem bazyliki tuż obok wieży znajduje się osiem wielkich haków. Wedle przypuszczeń Antoniego Szymkowiaka, to właśnie one są kluczem do rozwiązania zagadki. Można przypuszczać, iż posłużyły do budowy tunelu, mianowicie opróżniania wyrobiska, a opuszczania materiałów. Te twierdzenia są uzasadnione bo do budowy samej wieży zużyto trzy razy więcej materiału niż było potrzeba. W poprzednim roku na poszczególnych kondygnacjach struktury zaobserwowano pęknięcia. Za przyczynę uznano wibracje stwarzane przez wielki dzwon kościelny Tuba Dei zawieszony u szczytu wieży. W tym roku podjęto prace remontowe, lecz miejski konserwator zabytków zauważył, iż w tej średniowiecznej budowli dzwon wywołuje bardzo równomierne obciążenia, a za powód pęknięć należy uznać osadzanie się gruntu. Czyżby winny był więc całemu zajściu domniemany tunel, stopniowo ustępujący pod naciskiem nadległych mas ? Ekipa badawcza skupiła się jednak na poszukiwaniu wejścia do tunelu. Zeznania Zdzisława Klempy, przedwojennego ministranta w kościele skierowały uwagę na boczną kaplicę Św. Teresy.

Pan Zdzisław w 1937r. asystował księdzu Bernardowi Czaplińskiemu w mszy świętej. „Klęczałem na drewnianych przykrytych dywanem belkach po lewej stronie ołtarza – stwierdził – nagle wyczułem wyraźne drżenie podadzki (…) wyglądało to tak jakby ktoś chciał wyjść i walił pięściami od dołu. Słyszałem głos tego człowieka. Bardzo się przestraszyłem i kiedy powiedziałem ówczesnemu zakrystianowi Reszke, że ktoś jest pod posadzką, ten strasznie się zdenerwował. Zabronił komukolwiek o tym mówić grożąc jednocześnie, że rozliczy się ze mną gdy nie dotrzymam tajemnicy.” (wg Nowości 10.VII.1995r.) W parę lat później niemieccy okupanci prowadzili w kaplicy remont. Wspomniane drewniane belki zdjęto, z poniższej krypty wyniesiono trumny, zaś niektóre ściany zatynkowano. Padło przypuszczenie, iż prawdopodobnie położono nad wejściem metalową płytę, a następnie zalano ją betonem. Poszukiwania wykrywaczem metali nie dały rezultatów, wprawdzie zlokalizowano jedno metrową belkę, lecz urządzenie co róż informowało o metalicznych strukturach w każdym miejscu kaplicy. Prawdopodobnie dlatego, iż cegła użyta do budowy zawierało dużo rudy żelaza.

Postanowiono jednak sprawdzić ten trop. Ryszard Grzywiński po zdjęciu dywanu na wspomnianych przez Zdzisława Klempe schodach, odkrył, iż położone tu deski mają zawiasy. Po otwarciu oczom poszukiwaczy ukazała się drewniana skrzynia, a pod nią już tylko posadzka. Pan Ryszard potwierdził, iż w samej krypcie pod spodem, są fragmenty schodów, więc być może ze skrzyni wchodziło się do tunelu, a niemieccy robotnicy, zamurowali owe wejście. Badania jednak samej krypty wymagały parafialnej zgody, którą to bardzo trudno było uzyskać. Pewne znaki zapytania rzucił list ks. Edmunda Englera skierowany do redakcyjnego biura poszukiwaczy. Ksiądz od 1933 do 1943 roku był wikariuszem w kościele Św. Jana i w tym okresie nie słyszał by kaplicą św. Teresy interesowali się Niemcy i prowadzili tam jakieś prace. Takie owe przeszkadzały by w odprawianiu mszy i to na pewno zauważył by proboszcz parafii ks. Ziemski. Ksiądz Engler był w kontakcie z ruchem oporu i tu także nie przesiąkła żadna informacja. To może świadczyć o tym, iż Niemcy w całkowitej konspiracji badali tunel, wszak biorących udział w opróżnianiu grobowych komór więźniów z Okrąglaka zlikwidowano.

Wydaje się, iż ciekawszym miejscem badań jest sam Zamek Dybowski, bo właśnie od tej strony wchodzili tutaj do roku 1950 mieszkańcy Podgórza. Sama historia tejże struktury jest niemal tak interesująca jak sam tunel. Obszar lewostronnej części Torunia trafił w polskie ręce w 1422 roku po pokoju zawartym w Mełnie, w którym to Krzyżacy, zobowiązali się oddać kujawską część państwa. Wtedy to prawdopodobnie król Władysław Jagiełło kazał zbudować zamek naprzeciw komturskiego mogący kontrolować spływ towarów Wisłą. Związany był on z ówczesną osadą zwaną Nieszawą lub Dybowem. Już w 1431 roku w wyniku wojny polsko-krzyżackiej zamek został zdobyty przez komturstwo i poddany pierwszym przebudowom. Niestety w kolejnych wiekach w wyniku licznych wojen był niemal ciągle niszczony i modernizowany. W 1661 roku po wojnie polsko – szwedzkiej w lustracji starostwa dybowskiego czytamy „(…) zamek jest zupełnie zniszczony i tylko mury sterczą.” (wg Lidia Grzeszkiewicz – Kotlewska, Zamek Dybowski) Również w wyniku konfliktu francusko – rosyjskiego w 1813 roku zamek uległ dalszej dewastacji „(…) podczas oblężenia przez Rosjan stała już tylko wieża czterograniasta z murem szerokim, od strony Wisły muru nie było. Francuzi usypali tam wysokie wały.” (wg j/w) Dziś mamy do czynienia z ruiną, którą to tworzy prostokątny, jednotraktowy budynek mieszkalny oraz prostokątny dłuższy dziedziniec z czworoboczną wieżą bramną powiązaną z południowym murem. Pozostaje pytanie czy w historii Zamku Dybowskiego było miejsce na podziemny tunel i czy był on w stanie przetrwać burzliwe lata, przy prawie całkowitym zniszczeniu samej budowli ? Jak się okazuje wszystko wskazuje na to, iż tak było.

Podstawową relacją z penetracji przejścia jaką dysponuje Antoni Szymkowiak jest oświadczenie Bernarda Münstera, który w okresie I wojny światowej wykonywał prace murarskie w tunelu. Jego oświadczenie znajduje się w księgach parafialnych, gdyż w 1952 roku gnębiony sumieniem i bliski śmierci przyjechał ponownie do Torunia by rozliczyć się z przeszłości. Choć nie potrafił wskazać już miejsca wejścia od strony Zamku Dybowskiego, to jednak dokładnie pamiętał, iż droga do tunelu wiedzie także od podziemi bazyliki Św. Jana. Ciekawy przekaz niesie ze sobą „Tygodnik Toruński” z 1925 roku, gdzie Marian Sydow opisuje wspomnianą historię konfliktu francusko – rosyjskiego z 1813 roku „(…) komunikację z miastem załoga zamku utrzymywała głównie za pomocą ganku murowanego, który prowadził z podwórza zamkowego na Rynek staromiejski i zapadł się w roku 1888 podczas wielkiej powodzi.” (wg Nowości, 25.III.1996r.) W momencie zainteresowania się tą historią redakcji „Nowości”, rozpoczęto na jej łamach poszukiwanie tych torunian, którzy również penetrowali owe przejście. Na apel odpowiedziało wielu mieszkańców i jak się okazuje wszyscy zgodnie wypowiadali się na temat półkolistego sklepienia samego tunelu oraz lokalizacji wejścia – północny mur dziedzińca zamkowego.

Przed II wojną światową pewien siedemnastolatek penetrował podziemia zamku. Po wejściu pamięta doskonale, iż posuwał się w kierunku Wisły, początkowo szyb szedł ukośnie w dół, a następnie poziomo. Wszystko było zagruzowane, pełne mułu i błota. Potwierdzałaby to relacja kolejnej osoby, która była w tunelu w 1932 roku. Twierdzi, iż po kilku stopniach schodziło się do właściwego korytarza prowadzącego blisko 20m pionowo w dół, by przejść następnie w poziomy tunel, w którym to można było iść swobodnie wyprostowanym. Na początku przejścia po prawej stronie znajdowała się całkowicie zagruzowana piwnica. Również w latach 50-tych można było penetrować podziemia, na co wskazuje relacja jedenastoletniej wówczas Barbary Drobińskiej. Liczyła ona kroki i jest pewna iż było ich około pięciuset, co odpowiada 200-metrowemu odcinkowi. Dziesięć lat później początek tunelu był już całkowicie zasypany. Stwierdziła to osoba, która w 1935/36 roku weszła po 40° pochylni do korytarza, a w 1960 chciała to powtórzyć. W 1935 roku Zarząd Miasta na współ z władzami wojskowymi podjął decyzję o uporządkowaniu terenu Zamku Dybowskiego i obsadzenie w jego murach dozorcy Antoniego Głowackiego. We wschodniej części dziedzińca stanął jego dom zniszczony ostatecznie w 1939 roku. Nie spotkał się on z tematem podziemnego tunelu, jednak przyznaje, że na terenie zamku znajdowały się częściowo zagruzowane piwnice. Wiadomo, iż w czasie niemieckiej okupacji teren był ściśle strzeżony, a po 1945 roku znajdowali się tutaj Rosjanie.

Ważne są również odkrycia dokonane podczas budowy toruńskiego mostu drogowego w początkach lat trzydziestych. Na głębokości 18m tam gdzie miał stanąć trzeci filar (licząc od strony miasta), podczas prac w kasetonie odkryto gotyckie sklepienie. Po wojnie w 1946 roku, podczas renowacji już istniejących filarów, dokonywano odwierty i jak się okazało w nich także odkryto cegły. Dysponując wiertłem o średnicy 5 cm około 10m od drugiego filaru (od strony miasta) po prawej stronie dokonywano ostatnich wierceń. Po przebiciu się przez trzy metrową warstwę iłu poznańskiego wiertło wpadło na około metr i okazało się, iż w próbkach obecny był materiał ceramiczny. Pewne więc jest iż w tym czasie uszkodzono w trwały sposób istniejący tunel. Być może całkowicie zalała go wówczas woda, co potwierdzają późniejsze zeznania świadków. Poszukiwacze postanowili dokonać kilkunastu odwiertów, za pomocą świdra puszkowego, poza obrębem murów Zamku Dybowskiego od strony Wisły, by potwierdzić istnienie tunelu. W czternastu z nich, uwzględniając niwelację terenu, świder zatrzymywał się zawsze na poziomie 1,40m trafiając na cegły. Interpretować jednak można było to znalezisko jako ceglana droga lub fragmenty murów licznych przebudów. Ponowna próba w tym samym miejscu za pomącą radaru SIR-3 wykazała, iż istnieje ceglana warstwa o szerokości profilu blisko 3m, a pod łukowato wygiętą strukturą (sklepieniem) znajdowała się biała plama mogąca sugerować puste miejsce.

Czy z geologicznego punktu widzenia jest w ogóle możliwe poprowadzenie pod korytem Wisły tunelu? Jak wskazują badania tak. Bazylika Św. Jana położona jest blisko dziesięć metrów wyżej niż sam Zamek Dybowski. Wiąże się to z tym, iż średniowieczny Toruń mieści się na wyniesieniu terasy IV, dochodzącej prawie do koryta rzeki. To dawnym czasy zabezpieczało miasto przed powodzią. W budowie geologicznej dna Wisły wyraźnie widoczna jest granica pomiędzy osadami akumulacji rzecznej, a podłożem, którego utwory trzeciorzędowe występują pod postacią plastycznych iłów. W licznych odwiertach badawczych nie stwierdzono jakichkolwiek wtrąceń piaszczystych. To znaczy, iż w tej warstwie możliwe jest wiercenie korytarzy, gdyż w ówczesnym czasie nie znano metod pracy w sypkim materiale. Według badań prowadzonych przez docenta Zygmunta Babińskiego z Instytutu Geografii PAN nieprzepuszczalne iły występują w obrębie krawędzi Starego Miasta na głębokości około 15m, zaś odwierty dokonane przez grupę poszukiwaczy wskazały, iż nieopodal Zamku Dybowskiego znajdują się one na głębokości 4,5m. Przeprowadzona w XIX wieku regulacja rzeki, spowodowała, że pokłady iłów zaczęły się obniżać, w związku z tym, iż zwężona Wisła pogłębiała swoje koryto.

Całość omówionych badań przeprowadzona została w 1995 roku pod patronatem „Nowości”. Niestety, gdy wchodziły one już w zaawansowanie zostały skutecznie powstrzymane przez konserwatora zabytków, który zarzucił między innymi poszukiwaczom brak dwójki konsultantów naukowych (obecna była podczas badań tylko Lidia Grzeszkiewicz – Kotlewska). Okazało się, iż jeżeli prowadzone mają być prace na terenie Zamku Dybowskiego jedynie w wyznaczonym punkcie to jednak inwestor, czyli poszukiwacze, muszi zapłacić za archeologiczne badania całości obiektu. Po określeniu warunków wykopalisk przez konserwatora poszukiwania zaniechano. In plus całej sytuacji jest to, iż Zarząd Miasta w 1998 roku zatwierdził program szerokich badań archeologicznych i konserwatorskich samego Zamku Dybowskiego, które trwały do tego roku.

 Tak jak sugeruję świadkowie, prawdopodobnie wejście do tunelu ukrywa w sobie porośnięta i zakryta warstwą ziemi najstarsza część mieszkalna zamku zlokalizowana od strony Wisły. W tym miejscu badania próbowali organizować poszukiwacze i w tym miejscy wspomniane prace archeologiczne rozpoczęła w 1998 roku Lidia Grzeszkiewicz – Kotlewska. Pierwotnie ów budynek mieszkalny miał wymiary 45×13,5m, był podpiwniczony, trójkondygnacyjny z belkowymi stropami. Północny jego mur stanowił jednocześnie ścianę dziedzińca zamkowego. W wyniku rocznych prac odsłonięto całkowicie powierzchnię piwnic. Okazało się, iż były one wielokrotnie modernizowane i nawet w XIX wieku używano do tego, typowej gotyckiej palcówki. Najbardziej jednak interesuje nas w świetle istnienia tunelu pomieszczenie środkowe. Ściany jego były znacznie zniszczone, nawarstwienia jak i inwentarz ruchomy skazywał na II poł. XX wieku. Oznaczałoby to, iż zniszczenia spowodowane były prawdopodobnie pracami remontowymi w latach siedemdziesiątych, głównie przeprowadzanych przez harcerzy. Być może także amatorskie poszukiwania tunelu zniszczyły całkowicie pomieszczenie. Do piwnicy wysokiej na 2,5m prowadziły od strony dziedzińca dwa otwory drzwiowe, prawdopodobnie zamienione na okiennice. Tu wedle świadków wchodziło się do tunelu. Gotycka podłoga piwnic była drewniana i znajdowała się u podstawy fundamentów. Ciekawostką jest odkryta w południowo zachodniej części pomieszczenia pod podłogą fragmentaryczna drewniana czworoboczna konstrukcja o wymiarach 130x130cm. Zbudowana z desek, oparta na słupach była pokryta 3-5cm warstwą żółtej gliny. Dokonano odwiert wewnątrz tegoż obiektu i znaleziono fragment naczynia ceramicznego. Padło przypuszczenie, iż ową konstrukcję przykrywały deski z poziomu podłogi. Jej głębokość szacowana na 60cm kwalifikowała by ją na rodzaj piwniczki, czy też komórki, wszak wszystkie podpiwniczenia były wykorzystywane w celach gospodarczych. Czy to była konstrukcja początku tunelu ? Trudno to zinterpretować, wiązałoby się to bowiem z rozbiórką XIX wiecznej ściany wschodniej pomieszczenia.

Tunel, gdyby istniał stanowiłby bodajże najciekawszą strukturę architektoniczną Torunia. Choć zakłada się, iż nie są w nim ukryte skarby pojawił się człowiek, który twierdził, iż w okresie wojennym zmuszany był przez Niemców do pracy w tunelu, w którym takie owe się znajdują. Hitlerowski oficer w zamian za uratowanie życia wyznał mu, iż kluczem do odkrycia skarbów związanych z przeprawą jest pięć takich samych kielichów powstałych u rzemieślnika Wellnera. W ich uchwytach znajdują się dokładne dane na temat lokalizacji domniemanych kosztowności. Ponadto na każdym z kielichów widnieje napis „Hotel 3 Kronen THORN”. Jeden z nich prawdopodobnie pojawił się w antykwariacie grudziądzkim, ale szybko został zakupiony przez nieznanego torunianina. Ta relacja bez wątpienia jest ciekawa, lecz wymaga na pewno weryfikacji i potwierdzenia.

Przeprowadzone poszukiwania tunelu nie dały jednoznacznego potwierdzenia istnienia, lecz rzuciły światło na legendę, która zaczęła się objawiać jako prawda. Wiadomo, iż jest on prawdopodobnie zniszczony i jego ewentualna konserwacja pochłonęła by zbyt wiele funduszy miejskich. Ale nie o to chodzi by odbudować, ale by odnaleźć. W tym roku pierwsze prawdziwe prace archeologiczne na Zamku Dybowskim zakończyła Lidia Grzeszkiewicz – Kotlewska. Uzyskano wiele informacji na temat stanu zachowania architektury i stratygrafii, kształtu i zmian formy zabudowy. Nie uzyskano natomiast stuprocentowych potwierdzeń bytu podziemnego tunelu. Tak więc cały czas czeka on na swego odkrywce.

Podobne legendy o podziemnych przejściach można spotkać na terenie całego kraju. Miałem styczność z jedną z nich na obrzeżach Pojezierza Iławskiego. Mianowicie analogiczna struktura do tej w Toruniu łączy podobno zamek kwidzyński z gniewskim. Domniemane jedno z wejść znajduje się we wsi Podzamcze. Faktycznie jeszcze kilka lat temu przy szosie wiodącej do przeprawy promowej w Gniewie, po naszej prawej ręce, nie dalece od morenowego wzniesienia, znajdowało się małogabarytowe oczko wodne o nadzwyczaj okrągłej linii brzegowej. Według miejscowej legendy był to zalany tunel prowadzący do podziemi. Niestety całkowicie zamulony i zarośnięty akwen niknie w środowisku okolicznych łąk i obecnie nawet trudno go zauważyć. Jednak w pamięci wielu starszych osób, tkwi ta wieść, zasłyszana przed laty jeszcze od okolicznej niemieckiej ludności. Legenda to, czy prawda, pokaże być może przyszłość.

Bibliografia

  1. Nowości; 21.VI – 22.VII.1995
  2. Nowości; 25.III.1996
  3. Grzeszkiewicz-Kotlewska Lidia „Zamek Dybowski – archeologia, historia, przyszłość”; Wyd. TNT, Toruń 1999
  4. Rymaszewski Bogdan „Toruń w czasach Kopernika”; Wyd. TNT, Toruń 1973
  5. Tomczak Anna „Kępa Bazarowa na Wiśle w Toruniu w świetle badań geomorfologicznych”; Wyd. PWN Toruń 1971
  6. Tomczak Anna, Niewiarowski Władysław „Morfologia i rozwój rzeźby obszaru miasta Torunia i jego okolic”; Wyd. PWN, Toruń 1971
Dziennikarz | strona

Poznański dziennikarz i pisarz. Wieloletni współpracownik „Odkrywcy”. Autor ponad 20 książek, cieszących się wielkim zainteresowaniem czytelników, poświęconych tajemniczym zdarzeniom z czasów II wojny światowej.

Udostępnij:

Dodaj komentarz

css.php