
W odległości dwóch kilometrów od zamku Miecz w Świeciu i pięciu kilometrów od zamku Czocha w Suchej znajdują się ruiny dawnego domku myśliwskiego (Jagdhütte) ostatniego właściciela zamku Czocha — Ernsta Gütschowa.
Zastanawiałam się, co wybrać po obejrzeniu okazałych i tajemniczych miejsc na Pogórzu Izerskim. Chociaż nic nie jest w stanie rywalizować z zamkami: Czocha, Gryfem czy Mieczem, z jeziorami Leśniańskim czy Złotnickim — nie oczekuję też tej rywalizacji. Do obejrzenia jest tak wiele. Wystarczy spojrzeć na mapę.

Dopełnieniem atrakcji są mniej znane, a równie ciekawe miejsca. W odległości dwóch kilometrów od zamku Miecz w Świeciu i pięciu kilometrów od zamku Czocha w Suchej znajdują się ruiny dawnego domku myśliwskiego (Jagdhütte) ostatniego właściciela zamku Czocha — Ernsta Gütschowa. Domek w lesie został zbudowany w latach trzydziestych XX wieku. Składał się z kamiennego podpiwniczenia i drewnianej części naziemnej z kilkoma pomieszczeniami. Posiadał własną instalację gazową i wodociągową.
Ernst Gütschow — amator koniaku i cygar, człowiek z ciekawym życiorysem — wśród wielu dziedzin, którymi się pasjonował, szczególnie upodobał sobie kolekcjonowanie antyków, dzieł sztuki, broni, wyrobów snycerskich, mebli i obrazów.
Niepotwierdzoną informacją jest, że wśród kolekcji wyrobów ze złota znalazły się insygnia koronacyjne carów. Zamkowa biblioteka była jego oczkiem w głowie — liczyła 30 tysięcy egzemplarzy z całego świata. Ikony z rosyjskich cerkwi zdobione były drogimi kamieniami.
Był także miłośnikiem polowań. Posiadał okazałą kolekcję trofeów myśliwskich, które eksponował w saloniku myśliwskim zamku Czocha. Nietrudno więc zgadnąć, jak mogło wyglądać wnętrze domku myśliwskiego. To w nim właściciel spędzał wolny czas w towarzystwie rodziny i przyjaciół.

Po II wojnie światowej domek nazywano „starą leśniczówką”. Z niewyjaśnionych przyczyn został rozebrany. Do dziś, oprócz podpiwniczenia, zachował się komin i wnęka paleniska, a przy ścianach można jeszcze odnaleźć pozostałości płytek podłogowych. Jest też kawałek stalowego okucia czy zawiasu — i to właściwie wszystko, co pozostało z domku myśliwskiego.
Kilka lat temu, dla celów turystycznych, wytyczono i oznakowano ścieżki. Przy ruinach postawiono tablicę z historią obiektu i jego właściciela. Niestety, została spalona. Przez nieuwagę? Wątpię.
Dziesięć lat temu planowano częściową odbudowę domku Gütschowa, aby stał się atrakcją okolicy i celem spacerów od strony dwóch pobliskich zamków. Czy ten ciekawy projekt doczeka się realizacji? Zobaczymy.
Galeria zdjęć














Alicja Kliber
Autorka jest wałbrzyszanką, interesuje ją wszystko co jest związane z Dolnym Śląskiem, a szczególnie jego "boczne drogi". Uważa, że historia to ciągłość ludzkich losów, a pamięć należy się wszystkim którzy mieszkali tu wcześniej. Prowadzi bloga „Plecak z mapą, kompasem i książką do historii” w którym opisuje bardzo subiektywne spojrzenie na odwiedzane miejsca. Poszukuje także miejsc opisanych w legendach. Lubi góry i czuje się częścią górskiej dzikiej przyrody i poplątanych leśnych dróg. Posiadaczka trzech kotów i psa. Swoje wędrówki opisuje w kwartalniku http://www.przystanekd.pl/, na stronie https://tropicielehistorii.pl/ i innych, oraz na FB. Autorka książki "Aniołowie i kobry, czyli bocznymi drogami Dolnego Śląska", opisującej zapomniane miejsca Dolnego Śląska i opowiadania sudeckie.