Dwie faliste, nitowane aluminiowe blachy. Jedna ze śladem szarego kamuflażu. Oprócz tego, mnóstwo skorodowanych łusek od pocisków o kalibrze 13,1 mm oraz 20 mm. To obecnie największe pozostałości po katastrofie lotniczej niemieckiego samolotu, odnalezione w zalesionych okolicach Wysokiej Kamieńskiej w woj. zachodniopomorskim.
– Silnik przed 15 laty powędrował na złom – opowiada Darek Flis z Zabierzewa, który wyciągał szczątki samolotu z ziemi. – Zanim do tego doszło, przez 5 lat leżał za stodołą, w gospodarstwie. Był „świeży”, bardzo dobrze zachowany. Niestety nikomu niepotrzebny.
– Byłem smykiem, miałem 9 lat, gdy wybraliśmy się do lasu w poszukiwaniu „kulek”. Miejsce wypadku wskazał nam dziadek kolegi, który mieszkał od czasu zakończenia wojny, niedaleko. Na głębokości około metra zahaczyliśmy o kawałek metalu.
Na miejscu katastrofy przeprowadziliśmy powierzchniowe rozpoznanie. Wyraźny krater poupadkowy otoczony drzewami wciąż kryje szczątki maszyny. Są to wspomniane łuski od pocisków z działek pokładowych MG 131 oraz MG 151/20, taśma od naboi 20 mm, kawałki spalonej gumy i przeżartej przez rdzę blachy poszycia kadłuba lub skrzydeł samolotu. Na jednej z nich widać jeszcze w większości zatarte cyfry malowane jasną farbą. Żelazna skorodowana klamra
– to najprawdopodobniej część uprzęży od spadochronu lub pasów od fotela pilota. Zebrana amunicja produkcji niemieckiej to jedyne źródło informacji, pozwalające zidentyfikować rozbitą maszynę jako samolot Luftwaffe. Nadal widać wykop, z którego przed 20 laty wydobyto silnik samolotu. Na jego dnie, na głębokości około 1,5 m zalegają zielono-białe grudki utlenionego aluminium, zwęglone bryły ziemi i popiół. Znak, że samolot płonął przez jakiś czas po upadku. Czy eksplodował w powietrzu trafiony pociskiem, a jego fragmenty rozsiane są na większym obszarze? Czy też wbił się w ziemię, po czym nastąpiła eksplozja? Trudno dzisiaj ustalić. Wywiad środowiskowy nie wyjaśnił, co stało się ze skrzydłami, resztką kadłuba i z działkami pokładowymi.
– Silnik musiał spaść razem z działkami, bo w jednym wykopie leżą zmieszane dwa rodzaje amunicji – sugeruje Bartek Suleja z Jarszewka, miłośnik wojennej historii regionu. Jednak pożądanych dla każdego zbieracza militariów działek pokładowych, jak dotąd nie udało się odnaleźć.
Województwo zachodniopomorskie jest wielkim cmentarzyskiem bojowych maszyn. Setki aluminiowych części wciąż leży zakrytych piachem lub grzęźnie w bagnie. Każda wyprawa w teren owocuje odkryciem nowego tropu prowadzącego do rozbitego lub zatopionego samolotu. Dzięki świadomym poszukiwaczom, miłośnikom historii niejeden lot da się, choćby w części odtworzyć, tym samym przywrócić pamięci. Niestety, niektóre wraki samolotów bywają obiektem rabunkowej działalności pseudomiłośników militariów. Przez lata przetrwał w dobrym stanie w wodach Zalewu Szczecińskiego niemiecki samolot. W ubiegłym roku natrafiła na niego grupa poszukiwaczy. Nie mogąc wydobyć go z dna w całości, powyrywała z niego co wartościowsze fragmenty i działka pokładowe. Odjechali z łupem…
Była redaktor Archeologii Żywej i Odkrywcy. Pasjonatka historii i tajemnic przeszłości.