Sergiusz Abżółtowski, kapitan awiacji Armii Imperium Rosyjskiego, oraz pilot Wojska Polskiego był zdania, iż do ochrony zbiorowej ludności cywilnej należy wykorzystać i przystosować osiedla i obiekty strategiczne. Z biegiem lat jego stanowisko spotkało się z aprobatą.
Jak wyglądała organizacja Obrony Cywilnej w obiektach strategicznych w dobie PRL, można zobaczyć głównie na zdjęciach z tamtego okresu. Obiektów do dzisiaj zachowało się niewiele. Są jednak jeszcze takie miejsca w Warszawie, które przenoszą nas w czasie. Jednym z takich miejsc są podziemia biurowca dawnej Huty Warszawa, a obecnej siedziby Acerol Mittal Warszawa przy ul. Kasprowicza 132.
Spis treści
O hucie to będzie piosenka…
Decyzja o budowie huty zapadła 21 lipca 1950 roku w ramach Sześcioletniego Planu Rozwoju Gospodarczego. Zakład miał być filarem przemysłu ciężkiego. Założenie przemysłowe ulokowane zostało na rozległej przestrzeni pomiędzy Młocinami, Wawrzyszewem a Placówką. Pierwsze prace zakończono 1954 roku, natomiast w 1957 roku uruchomiona została odlewnia staliwa, która była pierwszym działającym obiektem produkcyjnym na terenie huty. Oficjalna produkcja stali rozpoczęła się 29 kwietnia 1957 roku. Kolejne obiekty oddawano stopniowo w następnych latach do użytku. Na terenie kompleksu produkcyjnego znajdowały się między innymi stalownia, kuźnia, walcownia zimna taśmy, walcownia średnio drobna, szkoła, dom kultury oraz kino. W okresie szczytowym huta zatrudniała około 10 000 osób, natomiast w przyzakładowej szkole nauki pobierało aż tysiąc uczniów. Tak duży zakład produkcyjny o takim nakładzie zatrudnienia, w myśl panującej idei o potrzebie ochrony cywilnej, musiał posiadać odpowiednie rozwiązania obronne.
Pod biurowcem
Biurowiec, nazywany na planach Centrum Administracyjnym „A”, powstał w 1956 roku. Wraz z nim powstało Centrum Dowodzenia Obrony Cywilnej PRL (CDOC PRL). Centrum Dowodzenia jest w rzeczywistości schronem posadowionym na głębokości 11 metrów, grubość ścian oraz stropów wynosi 3 metry. Obiekt wykorzystywany był do celów szkoleniowych z zakresu Obrony Cywilnej i utrzymywany był w stanie gotowości do lat 90., tyle można się dowiedzieć z dokumentacji pozostałej do dnia dzisiejszego w siedzibie firmy AcerolMittal Warszawa.
Czas robi swoje, ale wcale nie pomaga w odkrywaniu kart historii, szczególnie wtedy gdy w grę wchodzi tajemnica i kwestie bezpieczeństwa. „O tym nawet teraz się nie mówi, wszyscy mieli i nadal mają zakodowane w głowach, że kwestie obronności są tajemnicą, może nie rangi „tajne przez poufne”, ale w charakterze takim, że lepiej nie mówić, bo to chodzi o bezpieczeństwo każdego z nas, szkolenia były przeprowadzane w każdym zakładzie i w każdej jednostce, lepsze lub gorsze, ale zostaliśmy tak wychowani, by o tym nie mówić” – opowiada Jacek Natorff, były żołnierz i wojskowy elektryk samochodowy.
Pomieszczenia schronu
Obraz minionej epoki może przywołać obecnie wyposażenie, jakie zachowało się w CDOC PRL. Wspomniany schron składa się z zespołu pomieszczeń, z czego każde z nich ma konkretne przeznaczenie. Pierwszym pomieszczeniem, przez które należało przejść, była rozbieralnia, wyposażona również w natryski, następnie ubieralnia, w której zakładało się już czyste, nie skażone ubranie, odrębnym pomieszczeniem jest toaleta. Ważnym ze względu na przeznaczenie obiektu jest pomieszczenie akumulatorni, wyposażone w akumulatory, mające zapewnić stały dostęp prądu. Schron posiada również pomieszczenie z agregatem filtro-wentylacyjnym. Znajduje się tam również pokój dla personelu technicznego (informuje o tym napis znajdujący się na drzwiach), wyposażony w łóżka i telefony alarmowe oraz pokój dyspozytora. Inne drzwi prowadzą do punktu przyjmowania meldunków, w którym znajdują się kabiny telefoniczne wraz z aparatami do połączeń przychodzących oraz połączeń wewnętrznych oraz pokój centrali telefonicznej, której obraz przywołuje wspomnienia kultowego filmu „Rozmowy kontrolowane”.
Odrębne pomieszczenie stanowi Radiostacja oraz Pokój Gońców jak również Pokój Ochrony. W tego typu obiekcie nie mogło zabraknąć pomieszczenia dla komendanta oraz jednego z najciekawszych w obecnych czasach, Pokoju Operacyjnego stanowiącego swoiste centrum dowodzenia. W Pokoju Operacyjnym znajdują się stanowiska dla poszczególnym frakcji, takich jak np. służba medyczno-sanitarna, pożarna, odkażania czy służba ratownictwa technicznego. Zasiadali tam szefowie poszczególnych sektorów, mający przydzielone w ramach swoich kompetencji połączenia z odpowiednimi sekcjami. W podziemnym centrum nie mogło zabraknąć również Kancelarii Tajnej oraz pomieszczeń archiwum, z czego jedno z nich było przeznaczone specjalnie na użytek Kancelarii Tajnej. Obiekt wyposażony jest również w, co wydaje się oczywiste, kanały ewakuacyjne. Ciekawostką znajdującą się u ich progu są manometry, wskazujące poziom ciśnienia, zarówno w schronie, jak i na zewnątrz. Wszystkie pomieszczenia są oczywiście kompletnie wyposażone, niemalże w każdym znajduje się punkt łączności w postaci telefonu.
Obraz swoistego skansenu Obrony Cywilnej dopełniają magazyny, które do dnia dzisiejszego posiadają niezbędne do funkcjonowania jednostki sprzęt. W jednym z nich nadal znajduje się pełne umundurowanie Obrony Cywilnej, począwszy od butów, przez mundury, paski, czapki na kurtkach i rękawicach kończąc. Drugi magazyn skrywa sprzęt techniczny. Na półkach w gotowości znajdziemy maski przeciwgazowe, nazywane popularnie słoniami wraz z pochłaniaczami hopkalitowymi, kombinezony OP, w pełni wyposażone i kompletne apteczki, kaski, przyrządy rozpoznania chemicznego, rentgenoradiometry, jak również polowe łącznice telefoniczne z zabawnie dziś brzmiącym napisem „NIEPRZYJACIEL PODSŁUCHUJE”. Dodatkowo magazyn miał za zadanie utrzymać obiekt w tzw. ruchu, zatem znaleźć się tam musiały zapasowe egzemplarze osprzętu wykorzystywanego w obrębie centrum dowodzenia, czyli telefony, radioodbiorniki, okablowanie i wszystko, czego ewentualna awaria, wykluczyłaby sprawne funkcjonowanie jednostki.
Szkolenia
Jak wcześniej zostało wspomniane obiekt wykorzystywany był w celach szkoleniowych, nie mogło zatem w nim zabraknąć materiałów szkoleniowych, które bardzo obrazowo i w prosty sposób przedstawiały zasady postępowania w przypadku zagrożenia. Podstawowym materiałem szkoleniowym były tablice i plansze z tematycznie podzielonymi informacjami i ilustracjami. Z tablic szkoleniowych można było się dowiedzieć m.in. że częściowe zabiegi sanitarne należy przeprowadzać natychmiast po wyjściu z terenu skażonego i polegać one powinny na usunięciu pyłu promieniotwórczego z nieosłoniętych części ciała, a więc twarzy, rąk szyi i włosów. Natomiast całkowite zabiegi sanitarne to te, które polegają na usunięciu substancji promieniotwórczych i trujących z całej powierzchni ciała oraz błon śluzowych oczu, nosa i ust. Zabiegi tego typu przeprowadza się w specjalnych kąpieliskach odkażających, czyli łaźniach. Wśród materiałów szkoleniowych znalazły się również plansze opisujące skutki działania wojny psychochemicznej oraz sposoby udzielenia pierwszej pomocy w takich przypadkach. Zgodnie z instruktażem, główny aktywny środek ataku stanowić miał dwuacetyloamid kwasu d-lizergowego, czyli LSD, wywołujące pierwsze oznaki niepokoju po 30 minutach, następnie niepokój motoryczny i podniecenie występujący w przedziale od 2 do 6 godzin. W kolejnych godzinach należało się spodziewać zaburzeń orientacji i otępienia oraz urojeń, w stosunku do których w materiałach szkoleniowych uwzględniono odpowiednie środki pomocy, takie jak „izolacja oszalałych” oraz „samowyleczenie następujące po 14-16 godzinach”.
Jak w rzeczywistości wyglądały szkolenia, to zależne jest od jednostki operacyjnej i danego zakładu. Trzeba jednak pamiętać, że okres PRL to również czas przepełniony absurdami i tonami papierów, które poświadczały absolutnie wszystko, nawet to, co nie miało miejsca. –ORMO [Ochotnicza Rezerwa Milicji Obywatelskiej – przyp. redakcji] miało wpisane w swoją działalność obronę cywilną, jednak w rzeczywistości chodziło o statystyki, a te miały się po prostu zgadzać. Ilość ludzi, stan ich przeszkolenia i uposażenia, był perfekcyjny, ale tylko na papierze, w myśl starej domeny, że papier przyjmie wszystko. Jedyne szkolenie, jakie pamiętam, to takie które trwało może ok. 30 minut – krótka pogadanka o obronności – wspomina były funkcjonariusz ORMO. Poczucie bezpieczeństwa, jakie powinno zagwarantować każdemu obywatelowi państwo okazuje się, że było tylko formalnością i wypełnieniem pewnej luki.
Pamiętam, że pod koniec lat 80. i na początku lat 90., Obrona Cywilna była służbą zastępczą dla wojska. Żartobliwie wtedy między sobą tłumaczyliśmy skrót OC jako „Obrona Cosmosu” – wspomina okres poboru Marcin, pasjonat wojskowości i historii. Podchodząc do tematu z dystansem, nie można się dziwić tej całej osnowie tajemnicy, jaka towarzyszy OC. Wszak gdyby wszystko było jawne, to byłoby bezpieczniej.
![](https://odkrywca.pl/wp-content/uploads/sites/3/2018/10/204.jpg)
Jest to cały artykuł „Punkt strategiczny… czyli zakład pracy czy centrum dowodzenia?” opublikowany w numerze Odkrywca 1 (204) styczeń 2016
Prezes Stowarzyszenia Kolekcjonerzy Czasu, redaktor Kuriera Praskiego. Z zamiłowania zajmuje się fotografią i historią, głównie warszawskiej Pragi-Północ.