W Polsce znajduje się 45 miejscowości, które mają status uzdrowisk, w województwie dolnośląskim jest ich 11. Dzięki źródłom wód mineralnych i korzystnemu mikroklimatowi można tam podreperować zdrowie, odpocząć i nabrać sił. Skąd się jednak wzięły – i jakie były początki tych jedynych w swoim rodzaju miejsc?
Postanowiłam odszukać miejsca, gdzie biją źródła wód mineralnych i sprawdzić, co pozostało z XIX-wiecznego uroku wyjazdu „do wód” oraz pobytu w modnych kiedyś miejscowościach.
Wszystkie legendy o nich zaczynają się podobnie, gdyż od dawien dawna podejrzewano, że woda źródlana, która ma zapach i smak, musi mieć jeszcze inne właściwości, niż tylko gaszenie pragnienia. Źródło, z którego wypływała, uznawano za „cudowne”.
W czasach pogańskich takie miejsca poświęcano bóstwu – i dlatego z kamienia lub drewna rzeźbiono jego wizerunek, a kapłani nad źródłem i wizerunkiem sprawowali opiekę. W późniejszych wiekach, kiedy Rzymianie rozpropagowali kąpiele lecznicze, znana była już balneologia (dziś jest to dział medycyny zajmujący się badaniem leczniczych właściwości kąpieli i wód mineralnych z naturalnych źródeł). Ziemiami, na których znajdowały się ujścia zdrowotnych wód często, obdarowywano klasztory. Przy źródle wznoszono kaplice, a wokół rozwijała się osada.
Od XVIII wieku, kiedy wyjazdy „do wód” dla arystokracji i majętnej części społeczeństwa stały się częścią życia, zdroje i letniska zaczęły stawać się miejscowościami niezwykle urokliwymi. Wyróżniały je ciekawa historia i oryginalna architektura z obowiązkową parkową zielenią. Od połowy XVIII stulecia w dolnośląskich uzdrowiskach rozpowszechniły się „łazienki” – jako osobne, kilkukondygnacyjne budowle z wyodrębnionymi szatniami.
Zabytkowe budynki sanatoryjne otaczały bajecznie kolorowe ogrody i wymuskane parki, które do dziś wiosną rozkwitają feerią barw. W XVIII wieku umowy międzynarodowe chroniły uzdrowiska od działań wojennych – w najgorszym przypadku organizowano w nich lazarety, w których leczono nawet żołnierzy wrogiej armii. W następnym stuleciu w całej Europie powstawały nowe uzdrowiska, a te istniejące zaczęły gwałtownie się rozwijać. Nie były to ani wsie, ani miasta, a szczególny rodzaj miejscowości, w których leczono ciało i ducha. By mogły uzyskać status uzdrowiska, musiały dysponować odpowiednimi zabudowaniami: m.in. pijalniami wód, łazienkami, zakładami przyrodoleczniczymi, halami spacerowymi czy inhalatoriami. Nie mogło w nich zabraknąć też budynków pełniących funkcje rozrywkowo-towarzyskie: domów zdrojowych, teatrów, oranżerii, palmiarni, cukierni, kawiarni, bibliotek, muszli koncertowych itp. Uzupełnieniem infrastruktury zdrojowej były hotele, zajazdy, gospody, restauracje, sklepy, apteki, a nawet budki meteorologiczne. Techniczną obsługę uzdrowiska zapewniały zaś kuchnie, pralnie, kotłownie, rozlewnie wód mineralnych oraz wytwórnie naczyń do picia wody.
Na górskich terenach oprócz murowanych budynków stawiano też drewniane „szwajcarki” na wzór alpejski; czasem były to zdobione piękną snycerką pensjonaty dla gości. Nawiązywano do tradycji wiejskich domów, w których podawano proste jedzenie, a także serwowano kąpiele w mleku kozim czy serwatce.
Oprócz zabiegów dla ciała zalecano również kontakty towarzyskie i działalność kulturalno-rozrywkową, co miało stanowić lekarstwo dla ducha.
Uzdrowiska stawały się miejscem poszukiwania nie tylko zdrowia, ale i uciech. Romanse rozpoczynały się i kończyły w salach koncertowych oraz teatrach. Artyści różnych dziedzin (poeci, pisarze, malarze bądź kompozytorzy) tworzyli w takich miejscach swoje dzieła. Cierpiącym na nieuleczalną chorobę pobyt w sanatorium przedłużał życie nawet o kilka lat, lecz nie wszystkim udało się wyzdrowieć. Do dziś w wielu miejscowościach znajdują się groby kuracjuszy, którzy już nigdy nie powrócili do domu.
Dziś oczywiście korzystamy ze zdobyczy współczesnej farmacji i nauki, ale one nie zastąpią doznań estetycznych, których dostarczają XIX-wieczne uzdrowiska. W swoich wędrówkach nie pominęłam również tych, które już nie pełnią swej pierwotnej funkcji. Budowle zdrojowe różną się od siebie, warto więc obejrzeć je wszystkie. Z każdego odwiedzanego miejsca wybrałam jeden element dla mnie najciekawszy i w wyobraźni stworzyłam coś na kształt uzdrowiska z marzeń sennych.
Spis treści
Lądek-Zdrój, uzdrowisko z dawnym czarem
Lądek-Zdrój to najstarsze uzdrowisko w Polsce, a jednocześnie jedno z najstarszych w Europie. Położone u podnóża Gór Złotych otoczone jest kompleksem lasów. Panuje tu łagodny klimat, a wody lecznicze wypływają z kilku źródeł. Przyjmuje się, że leczenie uzdrowiskowe w Lądku-Zdroju podejmowano już ok. 1241 roku – według źródeł historycznych w XIII wieku znajdowały się tu urządzenia kąpielowe, które zostały zrujnowane podczas najazdu Tatarów, po bitwie pod Legnicą. Kroniki donoszą też o zniszczeniach w trakcie wojen husyckich. W połowie XV stulecia bracia Albert, Jerzy i Karol Podiebradowie zainteresowali się zdrojem w Lądku. Pod koniec tego wieku odnowiono i rozbudowano ujście źródła oraz przeprowadzono analizę chemiczną wody, a także wzniesiono przy nim kaplicę pod wezwaniem św. Jerzego – i taką też nazwę nadano źródłu. W XVI wieku w budynku wokół źródła zainstalowano wanny z podgrzewaną wodą. Do dziś prowadzącej do niego bramie widnieje płaskorzeźba przedstawiająca świętego, który lancą zabija smoka. Przebudowana pod koniec XVI stulecia murowana kaplica do dziś stoi ponad źródłem. Wzniesiony w 1498 roku zakład przyrodoleczniczy, kilkukrotnie przebudowywany, zwany jest obecnie Starym Jerzym. To najstarszy budynek kąpielowy.
Wyjątkowym zabytkiem Lądka-Zdroju jest neobarokowy gmach zdroju Wojciech. To jeden z piękniejszych budynków uzdrowiskowych w Polsce, a może i w Europie, zbudowany w latach 1678–1680 z inicjatywy zarządcy hrabstwa kłodzkiego Zygmunta Hoffmanna. Nad źródłem Maria powstał zakład kąpielowy Marienbad (obecnie Wojciech). Pierwotnie był to okazały obiekt o wysokości ok. 25 m i średnicy ok. 9,5 m. W jego środku, nad źródłem, znajdował się ośmiokątny basen o przekątnej około 6 m i głębokości ponad l ,5 m. Na dnie basenu zamontowano drewnianą podłogę, spod której wypływała woda ze źródła. Dziś ta ze źródła Wojciech jest ujęta w studnię o głębokości 2 m, wykutą w skale częściowo wymurowaną cegłami, a częściowo wycementowaną. Temperatura wody wynosi 29,6°C. Jest to woda słabo zmineralizowana.
W imponującym okrągłym pomieszczeniu, nakrytym kopułą, mieści się piękny basen. Ściany pokryte są glazurą ze zdobieniami, a z galerii wokół niego można spojrzeć na kąpiących się kuracjuszy. Budynek wokół niego jest połączony z barokową pijalnią wód mineralnych.
Lądek-Zdrój od swego zarania cieszył się zainteresowaniem i gościł wiele osobistości: książąt, pisarzy, prezydenta USA Johna Quincy’ego Adamsa oraz wielu naszych rodaków. Lekarzem zdrojowym przez 30 lat był Aleksander Ostrowicz, który napisał pierwszy wydany po polsku przewodnik po Lądku.
Duszniki-Zdrój, kurort z tradycjami
Przy starym trakcie kupieckim prowadzącym do Czech, który wije się wzdłuż Bystrzycy Dusznickiej, pośród lasów rozrosły się Duszniki-Zdrój (niem. Bad Reinerz).
„Wśród źródeł ożywczych, doliny zielonej,
Kto znalazł tu ulgę dla piersi znużonej,
Ten głosem niech wdzięcznem uwielbia te dary,
Gór, lasów świerkowych uroki i czary!”
Tak pisał o miejscowości Bad Reinerz pisarz i niemiecki poeta romantyczny Karol von Holtei – przyjaciel Adama Mickiewicza i bywalec tego uzdrowiska.
Duszniki-Zdrój to kolejne dolnośląskie uzdrowisko z tradycjami. Miejscowy klimat silnie pobudza organizm do produkcji czerwonych krwinek. Pierwszy budynek łazienek powstał w latach 1797–1800, był to drewniany domek z 6 łazienkami. Tam w podgrzewanej wodzie kąpali się pierwsi kuracjusze. W XIX wieku wzniesiono nowy gmach z łazienkami i natryskami w pobliżu Letniego Źródła. Zainstalowano w nim urządzenia do różnych rodzajów kąpieli wodnych i parowych. Na wyższych piętrach znajdowały się pokoje gościnne.
Kobiety i mężczyźni brali kąpiele w osobnych skrzydłach obiektu, który mógł jednocześnie gościć 10 pań i 10 panów. Każdą łazienkę podzielono na pół: jedna część służyła przebieraniu się, druga – kąpieli. W pierwszej znajdowało się zwierciadło, stół, stołek, termometr i klepsydra.
Łazienki ogrzewał piec, który podgrzewał także wodę. Stosowano tu również oryginalne kąpiele igliwiowe, do których używano świeżych gałęzi świerków oraz sosen.
Hala spacerowa o długości ok. 150 m powstała pod koniec XIX wieku. Jej zadaniem była ochrona kuracjuszy przed deszczem i wiatrem, choć początkowo nie była oszklona. Kuracje oparte są głównie na pięciu leczniczych wodach mineralnych zalecanych w wersji zimnej i podgrzanej. Naprzeciw pijalni dziś znajduje się amfiteatr.
W Dusznikach-Zdroju odwiedziłam dawną restaurację Ziegenhaus, znajdującą się na dzisiejszej Koziej Hali – położonej na wysokości ok. 700 powyżej centrum miasta. Tu w 1800 roku na zachodnią modłę zapoczątkowano stosowanie kuracji mlecznej i żętycowej. W kilku innych miejscowościach w pobliżu zdrojów zaczęto urządzać górskie fermy mleczne. Trzymano w nich krowy, owce i kozy. Fermę na Koziej Hali nazywano Kozodojami (był tu przytulny drewniany domek, w którym podawano kozie mleko). Kuracja mleczna i żętycowa stała się specjalnością Dusznik. Produkty mleczne spożywano najczęściej jako mieszankę z wodami mineralnymi. Pod koniec XIX wieku, po zaniechaniu takiej kuracji, obiekt zamieniono w gospodę, a potem w schronisko. Obecnie działa tu agroturystyczny Zajazd w leśnej zagrodzie. Choć przy obiekcie pasą się młode kózki, to jednak już nie podaje się tu koziego mleka.
Jak w wielu innych dużych i znanych zdrojach, także w Dusznikach zatrzymywały się znane osobistości. Był tu król Polski Jan Kazimierz, wielki książę Konstanty, car Aleksander oraz król pruski Fryderyk Wilhelm III, a także Feliks Mendelssohn-Bartholdy – autor m.in. Marszu Weselnego. W pierwszej połowie XIX stulecia uzdrowisko Reinerz było popularne wśród Polaków. W 1826 roku przebywał tu wraz z matką i siostrami Fryderyk Chopin.
Przy katolickim kościele pod wezwaniem świętych Piotra i Pawła znajdował się stary cmentarz. Wciąż można odnaleźć tam kilka nagrobków XIX-wiecznych mieszkańców, ale też przebywających na leczeniu Polaków. Najokazalszym jest obelisk z inskrypcją:
„Teofil Stamirowski z Tymińca województwa kaliskiego, major Woysk Polskich,
Kawaler Krzyża Woyskowego, straciwszy zdrowie w usługach Oyczyzny, umarł w Reinerz d. 7 sierp. 1818 r. w 28 wieku życia swego.
Obecni rodacy, grzebiąc zwłoki zasłużonego swej Oyczyźnie Męża, tę położyli pamiątkę”.
Kilkoro innych Polaków wspominają płyty piaskowcowe umieszczone w murze wokół kościoła:
„Ludwik Kijeński, podpułkownik Woysk Polskich, Krzyża Woyskowego Kawaler, umarł dnia 2 września 1821 roku”,
oraz
„D.O.M.
“Tu spoczywają zwłoki Wiktoryi z Pawłowskich Szańkowskiey,
żony urzędnika Banku Polskiego. Żyła lat 32, umarła d. 21 lipca 1824”.
Tajemnicza Kudowa-Zdrój
Odkrycie źródeł mineralnych w Kudowie nastąpiło ok. 1580 roku. Początkowo zdrój ten był znany pod nazwami Lipolitov, a następnie Čermenské Lázně. W XVII wieku tamtejszą wodę opisywano jako dobrą w smaku i zdrową, a nawet podkreślono, że jest „przekładana nad wino”. Choć już w XVII stuleciu była szeroko znane, to pierwsze urządzenia zdrojowe wzniesiono dopiero pod koniec XVIII wieku. W 1813 roku założono park i promenadę, a w 1820 roku wybudowano pawilon do kąpieli gazowych. W połowie XIX stulecia Kudowę odwiedziło już 300 kuracjuszy. Dokładne zbadanie właściwości leczniczych tamtejszych wód nastąpiło dopiero w 1850 roku. W połowie XVIII wieku obok dzisiejszego źródła Zdrój Śniadeckiego zbudowano drewniany zakład kąpielowy z kilkoma kabinami kąpielowymi. Kudową zainteresowali się balneolodzy i po kilkudziesięciu latach zbudowano nowy dom kąpielowy. Parter z 23 wannami przeznaczony był do kąpieli. W przyziemiu mieściły się kabiny borowinowe, natryski i łaźnia parowa. Zainstalowano innowacyjne urządzenia, wprowadzono nowe zabiegi i kąpiele. Na pierwszym piętrze mieściły się pokoje dla kuracjuszy, a na drugim – wielka sala balowo-koncertowa.
Pijalnię wód mineralnych z początku XX wieku ozdobiono freskami, które przedstawiają sceny z życia ówczesnych mieszkańców Dolnego Śląska. Obecnie dostępne są wody pięciu rodzajów. Najstarszym ujęciem w zdroju jest Jędrzej Śniadecki – początek jego eksploatacji przypada na ok. 1587 rok. Część wód przeznaczonych jest do picia i kąpieli, inne wyłącznie do kąpieli. Zdrój Gazowy służy z kolei do pobierania… dwutlenku węgla – dostarcza on prawie czysty CO2 do specjalnych łazienek, w których można zażywać suchych kąpieli kwasowęglowych. Bardzo ciekawe jest wyeksponowanie podświetlonego źródła wody mineralnej w parku zdrojowym – przez szklane tafle można zajrzeć do wnętrza studni i źródła.
Bardzo istotnym elementem uzdrowisk były zajazdy, hotele i pensjonaty. Początkowo były niewielkie. Na przełomie wieków rozrosły się w olbrzymie, okazałe, reprezentacyjne budowle, przyćmiewające budynki uzdrowiskowe. Najpiękniejszym hotelem zdrojowym wydaje mi się obecny Szpital Uzdrowiskowy „Polonia” (dawny Fürsten Hof, który wzniesiono w 1906 roku) – to największy hotel w mieście, który charakteryzuje się asymetryczną bryłą. Górne piętra wybudowano w konstrukcji szkieletowej, charakterystycznej dla górskich miejscowości. Obiekt posiadał 120 pokoi i salę teatralno-widowiskową dla 900 osób. Na każdym piętrze znajdowały się „łazienki mineralne”. Luksusowy jak na tamte czasy budynek mieścił wiele atrakcji, np. restauracje, czytelnie, sale bilardowe i palarnie, a nawet klub nocny.
Na podreperowanie zdrowia przyjeżdżał tu car Aleksander I, członkowie rodziny Habsburgów, feldmarszałek pruski Helmuth von Moltke, brytyjski premier Winston Churchill i wiele innych znanych osobistości. W czasie II wojny światowej było to miejsce rehabilitacji żołnierzy Wehrmachtu.
Szczawno-Zdrój – perła nieopodal przemysłowego miasta
Dawne niemieckie Bad Salzbrunn to dzisiejsze Szczawno-Zdrój. Choć położone bardzo blisko Wałbrzycha, bardzo się różni od tego przemysłowego miasta.
Pierwsze wzmianki o leczniczych wodach mineralnych w Bad Salzbrunn pochodzą z końca XVI wieku, ale to rok 1601 uważa się za początek działalności zdroju – wtedy to wykonano pierwsze analizy wód i określono ich właściwości lecznicze. Uzdrowisko w Szczawnie-Zdroju od początków XIX stulecia zaczęło się szybko rozwijać. Początkiem były trzy małe zakłady kąpielowe ogrzewane rurami z ciepłą wodą. Pod koniec tego wieku zakład unowocześniono i rozbudowano do 21 wanien, następnie w 1900 roku powiększono do 44 kabin kąpielowych, gabinetów fizykoterapii oraz innych urządzeń do zabiegów leczniczych. Nowością był „gabinet pneumatyczny” do masażu.
Choć to w Świeradowie-Zdroju jest najpiękniejsza i największa hala spacerowa na Dolnym Śląsku, to absolutnie najpiękniejszą pijalnią połączoną z halą spacerową jest ta położona właśnie w Szczawnie-Zdroju. Pierwszą pijalnię wód mineralnych wybudowano ok. 1820 roku. Była to hala ze studnią, z której wodę nabierano szklanym czerpakiem przymocowanym do długiego kija. Pijalnia wraz z przylegającą do niej halą spacerową spłonęła w 1893 roku, ale została odbudowana jako drewniano-murowany budynek. Tę także strawił pożar – w listopadzie 1992 roku. Po pracach renowacyjnych przywrócono jej jednak dawny wygląd, dzięki użyciu oryginalnych elementów i materiałów budowlanych (m.in. cegieł i płytek ceramicznych), które ocalały z pożogi. Na trzech poziomach pijalni można spacerować i delektować się wodą, nabierając ją z kilku kranów. Na najniższym poziomie (poniżej gruntu) można obejrzeć źródła wód mineralnych, natomiast na poziomie hali spacerowej można zakupić niezbędne naczynia do nabrania wody. Najwyższy poziom znajduje się pod przeszklonym stropem. Tam też można znaleźć kraniki z wodą mineralną, stoliki z fotelami i eleganckie lampy. W Szczawnie-Zdroju każdy budynek jest okazały: pijalnia wód, teatr zdrojowy, rozlewnia wód mineralnych oraz zakład przyrodoleczniczy.
Neobarokowy olbrzymi Dom Zdrojowy wzniesiony w latach 1909–1911 roku jest uważany za jedno z najpiękniejszych sanatoriów w Polsce. Jego budowa kosztowała ponad milion ówczesnych marek. To na jego wzór zbudowano sopocki Grand Hotel. Gmach posiada trzy piętra i dysponuje blisko 300 miejscami noclegowymi w 126 pokojach, a także kryje wiele pomieszczeń reprezentacyjnych.
Poszukując kolejnych „naj”, trafiłam na zbudowany w 1822 roku szczawieński Teatr Zdrojowy. Znajdował się w oddaleniu od centrum i parku z pijalnią wód. Po rozebraniu pierwszego, drewnianego budynku teatru, postawiono nowy, tym razem w ścisłym centrum uzdrowiskowym, przy promenadzie, łącząc go z restauracją i domem towarzyskim.
Wśród najciekawszych dużych budowli Szczawna-Zdroju jest Dwór Ida – to dawna „szwajcarka” z 1845 roku, czyli farma hodowlana dostarczająca mleka i serwatki do celów leczniczych (obiekty te były często prowadzone przez rodowitych Szwajcarów). Tego typu budynki architekturą nawiązują do tyrolskich i szwajcarskich wzorów. Dziś jest częścią obiektu Dworzysko – z kawiarnią i pensjonatem, obok których znajdują się zabudowania dawnych stajni i obór, zagospodarowanych obecnie na atrakcje turystyczne.
Na przełomie XIX i XX wieku tu także gościły znane osobistości ze świata polityki i kręgów artystycznych: m.in. Winston Churchill, Joseph Conrad, cesarz Wilhelm II Hohenzollern, Zygmunt Krasiński, Henryk Wieniawski, John Quinsy Adams, Johann Wolfgang von Goethe i gen. Józef Benedykt Łączyński.
Niestety, nie wszystkim udało się wrócić do swoich rodzin. W wałbrzyskiej dzielnicy Szczawienko (należącej dawniej do Szczawna-Zdroju) znajduje się cmentarz. To na nim można odnaleźć nagrobki Polaków, którzy przyjechali do pruskiego uzdrowiska próbować odzyskać zdrowie. Najokazalszy i najłatwiejszy do odnalezienia jest nagrobek generała Łączyńskiego, brata Marii Walewskiej. Na mogile wciąż można odczytać inskrypcję:
„Benedykt Józef Łączyński, generał brygady Wojsk Polskich,
krzyża wojskowego polskiego kawaler, Legii Honorowej oficer, Orderu Obojga Sycylii komandor. Umarł używając wód
w Salzbrunn d. 7 sierpnia 1820, żył lat 43.
Jeśli los w to miejsce sprowadzi Polaka,
niech czułą łzę uroni na grobie rodaka.
Co cnoty i ojczyzny miłość w serce wszczepił
i dla niej sił starganych tutaj nie pokrzepił.
Sokołowsko – Śląskie Davos
Sokołowsko (niem. Görbersdorf) to zagubiona w Górach Suchych miejscowość, której największym atutem jest czyste, „ostre” powietrze.
Nazywane jest „śląskim Davos”, choć właściwiej byłoby powiedzieć odwrotnie – to Davos powinno nazywać się „szwajcarskim Sokołowskiem”. Sokołowsko powstało w połowie XIV wieku jako wieś służebna zamku Radosno. Cichą i niewielką miejscowość otaczają strome zalesione zbocza Stożka Małego, Bukowca, Krzywuchy czy Garbatki. Tu kończy się droga, więc dalej nie można pojechać, zresztą szczytami biegnie granica z Czechami – przysłowiowy koniec Polski. Położeniem i klimatem Sokołowsko przypomina alpejskie wsie i miasteczka. Dla ochrony przyrody, wartości historycznej i krajobrazowej utworzono tu Park Krajobrazowy „Sudety Wałbrzyskie”. Już w połowie XIX wieku dr Herman Brehmer założył tu pierwsze na świecie sanatorium przeciwgruźlicze. To uzdrowisko, które „leczy świeżym powietrzem”, produkowanym przez stare lasy świerkowe i świerkowo-bukowe. Prawdziwym lekarstwem jest mikroklimat charakteryzujący się wysokim stężeniem czystego powietrza, dużym nasłonecznieniem oraz osłonięciem od wiatrów. Okoliczności założenia tu uzdrowiska przypominają legendę. A było to tak:
W 1849 roku w okolice Sokołowska przyjechała siostrzenica pruskiego feldmarszałka Gebharda von Blüchera – hrabina Maria von Colomb. Zachwycił ją urok i możliwości, które dostrzegła w tej okolicy. Hrabina była wtedy gorącą zwolenniczką nowatorskiego wodolecznictwa stosowanego przez dr. Vincenta Priessnitza w uzdrowisku Lázně Jeseník. Zaproponowała swojemu szwagrowi dr. Hermannowi Brehmerowi, aby zorganizował w Sokołowsku podobny zdrój. Doktor Brehmer był natomiast prekursorem innowacyjnej metody leczenia gruźlicy płuc – a w tamtym czasie panowało przekonanie, że tę ciężką i nierzadko śmiertelną chorobę można złagodzić tylko w klimacie śródziemnomorskim. Jednak dr Brehmer jako pierwszy lekarz uważał, iż jest to choroba całkowicie uleczalna – i uznał Sokołowsko za doskonałe miejsce do zwalczania gruźlicy przy pomocy odpowiedniego klimatu. Przyjął propozycję hrabiny Marii i już w 1854 roku rozpoczął zabiegi, a rok później uruchomił pionierskie w skali świata specjalistyczne sanatorium dla gruźlików. Zdumiewające efekty przynosiła nowatorska metoda połączenia leczenia klimatyczno-dietetycznego ze spacerami i umiarkowanym wysiłkiem na świeżym powietrzu. Tym celom służyły powstałe w parkach liczne pawilony, rzeźby, altany, fontanny, kaskady, sadzawki oraz inne budowle i elementy architektury ogrodowej. Częste i regularne koncerty dawał tu teatr zdrojowy ze Szczawna-Zdroju.
Sokołowsko zyskało wielką sławę i stało się modne w całej Europie, otrzymując miano „śląskiego Davos” – choć, jak wspomniałam, to szwajcarski ośrodek leczenia gruźlicy został zorganizowany na wzór Sokołowska. Stało się ono stacją klimatyczną dla 1000 miejsc sanatoryjnych leczącą głównie gruźlicę płuc. Tutejszy ośrodek odwiedzali ludzie z całej Europy: Polacy, Rosjanie, Szwedzi, Francuzi Włosi, Bałtowie, ale i Turcy oraz Amerykanie.
Obok istniejących pensjonatów i willi w latach 1876–1878 zbudowano tu ogromne sanatorium utrzymane w mauretańskim stylu, zaczęły też powstawać kolejne pensjonaty. Przy dwóch głównych sanatoriach rozciągały się dodatkowo parki przechodzące w lasy. Na gorszą pogodę w największym sanatorium dr. Brehmera powstała hala spacerowa z dwoma olbrzymimi ogrodami zimowymi z wodnym ogrzewaniem i fontanną. Ustawiono tam przenośne pojemniki z roślinnością.
Przy drugim sanatorium (dr. Romplera) wzniesiono także ogród zimowy z możliwością koncertowania. Doświetlały go wysokie okna i szklana kopuła. Ten ciekawy obiekt jest czynny do dziś – mieści się przy ośrodku Biały Orzeł.
Pod koniec XIX wieku kuracjusze ze Skandynawii zaczęli propagować w Sokołowsku narciarstwo biegowe i skoki narciarskie. Powstały tu dwie skocznie narciarskie.
Dla coraz większej liczby prawosławnych kuracjuszy, głównie z Rosji, zbudowano w latach 1900–1901 cerkiew pw. św. Michała Archanioła. Obiekt pełnił funkcję sakralną do końca wojny, potem używano go jako… kostnicy, a także domu letniskowego. Dziś złota kopuła cerkwi znów błyszczy wśród drzew i odbywają się tam nabożeństwa.
A skąd wzięła się nazwa tej miejscowości? Otóż w 1874 roku trafił tam na leczenie dr Alfred Sokołowski. Po zakończeniu kuracji pozostał w uzdrowisku, gdzie od 1876 roku był asystentem dr. Brehmera. Po II wojnie światowej, w uznaniu zasług Polaka na polu leczenia gruźlicy, na jego cześć nadano nową nazwę miejscowości.
Dziś w sokołowskich sanatoriach prowadzi się profilaktykę i leczy schorzenia górnych dróg oddechowych.
Wędrując przez uzdrowiska, warto przyjrzeć się ich organizacji i wyposażeniu. Podstawowe elementy, np. ujęcia wód, pijalnie, hale spacerowe czy teatry w różnych miejscowościach pełnią tę samą rolę, ale różnią się architektonicznie i są czasem prawdziwymi perełkami. Dużą grupę stanowi też „mała architektura” fontann, kiosków meteorologicznych, sztucznych grot albo dziś już niespotykanych małych pijalni wód w formie kilkubocznych pawiloników z daszkami nad źródłem lub pijałek – kraników przy ścieżkach spacerowych. Warto przyglądać się i poszukiwać elementów belle époque, wśród których tak dobrze się odpoczywa i spaceruje. W szczególnych miejscach, jakimi są dolnośląskie uzdrowiska.
Literatura
M. Staffa. Słownik Geografii Turystycznej Sudetów. T9. Góry Kamienne.
Prace Naukowe Instytutu Historii Architektury, Sztuki i Techniki Politechniki Wrocławskiej Nr 25. Monografie Nr 13 rok 1991. Grażyna Balińska „Uzdrowiska Dolnośląskie. Problemy Rozwoju i Ochrony Wartości Kulturowych Do II Wojny Światowej”.
https://pl.wikipedia.org/wiki/Lista_uzdrowisk_w_Polsce
http://www.igup.pl/wykaz-polskich-uzdrowisk.html
www.uzdrowisko-ladek.pl/wiekowy-kurort/
Folder w języku polskim „Uzdrowisko Reinerz” 1910 rok
Alicja Kliber
Autorka jest wałbrzyszanką, interesuje ją wszystko co jest związane z Dolnym Śląskiem, a szczególnie jego "boczne drogi". Uważa, że historia to ciągłość ludzkich losów, a pamięć należy się wszystkim którzy mieszkali tu wcześniej. Prowadzi bloga „Plecak z mapą, kompasem i książką do historii” w którym opisuje bardzo subiektywne spojrzenie na odwiedzane miejsca. Poszukuje także miejsc opisanych w legendach. Lubi góry i czuje się częścią górskiej dzikiej przyrody i poplątanych leśnych dróg. Posiadaczka trzech kotów i psa. Swoje wędrówki opisuje w kwartalniku http://www.przystanekd.pl/, na stronie https://tropicielehistorii.pl/ i innych, oraz na FB. Autorka książki "Aniołowie i kobry, czyli bocznymi drogami Dolnego Śląska", opisującej zapomniane miejsca Dolnego Śląska i opowiadania sudeckie.