Wyrzucając rozbitą szklankę, pomyślałam o zamkniętej w niej historii szkła, myśli technicznej pięciu tysięcy lat i wielu pokoleniach pracy hutników. Moja szklanka, stając się stłuczką szklaną, może da życie kolejnym naczyniom, materiałom budowlanym czy biżuterii – wpisując się w wielkie „koło życia”.
Szłam Cichą Doliną z Piechowic na Grzybowiec i Sobiesz. Ostatnie domy miasteczka zostały dawno za mną, a następne miałam zobaczyć dopiero po drugiej stronie góry. Lecz nie wioski były celem mojej wędrówki, ale mała leśna osada, a być może jedynie specyficzne miejsce pracy, po którym dziś tylko wprawne oko archeologa może odszukać jakieś znajdujące się na powierzchni ziemi ślady. Moim celem jest „leśna huta” w Cichej Dolinie. Od wielu lat w miejscu, gdzie pracowali ludzie, leżą sterty kamieni, rosną drzewa, a w czerwcu oprócz ziół kwitną różowe naparstnice, ziemię zaś pokrywa gruba warstwa zeszłorocznych iści. Tam, być może pod warstwą ziemi, a może w korzeniach drzew, czekają jeszcze na wydobycie zielone szklane krople. Już 500 lat istnieje tu kamienista droga ciągnąca się wzdłuż strumienia. Wspina się coraz wyżej. Szum drzew jak dawniej wzmacnia i powiela szum wody, która może nawet od tysięcy lat z hukiem poleruje twarde głazy. Wiosną i po większych opadach deszczu strumień rozlewa się, wyrywa kamienie z brzegu, przesuwa je drążąc sobie nowe koryto. Podmywa i przesuwa drogę, tworząc nowe zakola. Kilka lat temu na podobnej drodze zwróciłam uwagę na jasnozielony, jak mi się wydawało, kamień. Przyjrzałam się uważniej, był to kawałek szkła. Nie taki z rozbitej butelki po piwie. Znalezione szkło było bardziej niebieskie czy szmaragdowe, z drobinami piasku. Czyżbym znalazła „leśne szkło”? Pewnie tak! Ale nie tak stare, żeby pochodziło sprzed kilkuset lat. Tamto leży głęboko w ziemi. Tak zaczęły się moje poszukiwania.
Szkło na świecie
Zielone szkło było szkłem biedaków, do codziennego użytku, a po wielu latach także szkłem przemysłowym. Jego okruchy można czasem znaleźć na polnych drogach i wysypiskach gruzu. Zielone, „leśne szkło” produkowane było do XIX wieku przy niewiele zmienionej konstrukcji pieca. Zaciekawiła mnie historia tego zwykłego szkła wytwarzanego w górskiej części Dolnego Śląska i Ziemi Kłodzkiej. Pięknie zdobione szkło kryształowe (ołowiane), którego huty miały wspólny rodowód z hutami taniego zielonego szkła, przeznaczone dla innych odbiorców (dworów i bogatych mieszczan), ewaluowało w inną stronę…
Szkło uznawane jest za jeden z najważniejszych wynalazków ludzkości z wszechstronnym zastosowaniem, jak opakowania, naczynia, biżuteria, optyka, materiały budowlane i inne. Jego początki sięgają „mocno zamierzchłych czasów”. Pierwszym szkłem, które zafascynowało ludzkość było szkło naturalne. Z wulkanów pochodził obsydian, a „z nieba” tektyt, który powstaje w skutek uderzenia meteoryt lub sam jest meteorytem szklistym. Ludzie uważali je za dar bogów, bardzo je ceniono z powodu ich rzadkości. Takie szkło słabo poddawało się ówczesnej obróbce. Używano je w rytuałach religijnych i do zdobienia świętych posągów. Kilka tysięcy lat temu ludzie zauważyli, że w wyniku podgrzania piasku i popiołu można otrzymać twardą półpłynną masę, która po oziębieniu staje się półprzeźroczysta.
Po latach określono czym jest szkło. Jest to stop dwutlenku krzemu z dodatkami barwników, metali i niemetali, wytworzonym w temperaturze około 1500 st. C. Ponieważ temperatura topnienia piasku jest bardzo wysoka, żeby proces ten był opłacalny, dodaje się do niego topniki, na przykład sodę (węglan sodu), węglan wapnia lub węglan potasu, pozyskiwane z popiołu.
Miejsce otrzymania pierwszego szkła pozostaje do dziś nieznane. Naukowcy podejrzewają, że miało to miejsce przed 5 tys. lat w Syrii. Najstarsze przedmioty szklane, czyli paciorki z miasta Ur, datowane są na 2450 rok p.n.e. W Fenicji w III tysiącleciu p.n.e. wytwarzano szkło przez wlewanie płynnej masy do form. Natomiast w Egipcie w 1500 roku p.n.e. wyrabiano już szklane naczynia do perfum, białe lub w kilku kolorach. W Grecji w V-IV wieku p.n.e. używano szkła do zdobienia posągów (jak Zeusa autorstwa Fidiasza). W republice rzymskiej w V wieku wytapiano szkło w pobliżu hut miedzi, wykorzystując podobną konstrukcję pieców. W pierwszych warsztatach szklarskich około I wieku p.n.e. zastosowano technikę wydmuchiwania szkła z kropli zaczerpniętej z tygla w piecu. Szkło stawało się coraz powszechniejsze. W średniowieczu znano już technikę otrzymywania płaskich fragmentów szkła stosowanych do wytwarzania witraży. Hutnicy szkła okiennego stali się „arystokracją” wśród szklarzy. Początkowo wielką bańkę szklana wydmuchiwano i spłaszczono, następnie przecinano i poddawano dalszej obróbce. Od XV wieku wielkim odbiorcą szkła stał się kościół. Choć szkła nie stosowano go do celów liturgicznych ze względu na kruchość, to jednak szklane wyroby sprawdzały się jako witraże, lampki oliwne, relikwiarze i inne.
Pierwsze huty
Na terenie Europy północnej istniały dwie kategorie hut szkła – huty w lesie i huty w miastach. Funkcjonowały na zupełnie innych warunkach. Leśne huty powstawały w miejscach, gdzie wszystkie potrzebne składniki znajdowały się w pobliżu: odpowiedni piasek, drewno opałowe i na potaż (topnik), glina na donice i strumień. Strumień zasilał młyny do rozcierania materiału, bo do wytworzenia szkła wszystkie składniki musiały być rozdrobnione i suche. Stąd kluczowa bliskość strumienia. Do miejskich hut natomiast wszystkie składniki i opał należało dostarczyć z zewnątrz. Miejska huta pracowała blisko odbiorców swoich wyrobów, co dawało korzyść w stosunku do hut leśnych, których wyroby trzeba było zapakować i przetransportować. Jednak miejska huta stanowiła zagrożenie pożarowe i po kilku pożarach w miastach, huty wyprowadzono poza ich obręb. Tam zaczęły rozwijać się nieograniczane innymi budowlami.
Szkło w Polsce i na Dolnym Śląsku
Najstarsze wyroby ze szkła z X–XI wieku odkryto na wyspie Wolin, a pierwszy warsztat szklarski z XII–XIII wieku w Kruszwicy. Oczywiście odnalezienie pozostałości hut szkła z tego okresu stanowi trudność. Czasami podczas inwestycji drogowych odnajduje się przypadkowo żużle, kawałki zakrzepłej masy szklanej, czasem ułamki tygli do wytopu szkła, kamiennego pieca czy glinianego paleniska. Wskazuje to na miejsce dawnej huty szkła. Takie ślady średniowiecznych hut odnaleziono u podnóży Karkonoszy i Gór Izerskich na Dolnym Śląsku i w dolinach rzek Ziemi Kłodzkiej. W takich przypadkach prowadzone są prace i badania archeologiczne. U podnóża Karkonoszy właśnie, w Cichej Dolinie w Piechowicach, w rejonie Szklarskiej Poręby w Jakuszycach-Orle. W Międzylesiu w Kotlinie Kłodzkiej przypadkowo natrafiono na piece szklarskie z XIII–XIV wieku. Na możliwe lokalizacje hut mogą wskazywać zapisane w kronikach nazwy związane z hutnictwem np. Huta, Huciska, Szklana Huta, Szklary, Szklarska Poręba i inne. W połowie XII wieku na terenie Dolnego Śląska i Ziemi Kłodzkiej znano sześć wsi o nazwach związanych ze szklarstwem. Wszystkie położone były w dużych kompleksach leśnych. Następnie w XIII i XIV wieku na tych terenach rozwinęły się osady i wsie. Opuszczone tereny pohutnicze, wzdłuż potoków, pozbawione drzew następnie były przeznaczone pod osady rolników, górników rud lub po prostu pasterzy owiec. Odwiedziłam więc kilka miejsc, w których istniały dawne huty szkła.
Narzędzia
Obok różnych rodzajów szczypiec, nożyc, podpórek i form drewnianych najważniejsza jest piszczel. To symbol hutników szkła. Jest to długa, cienka rurka służąca do formowania szkła metodą dmuchania. Piszczel jest z jednej strony zakończona ustnikiem, a z drugiej tzw. nablem ze stali żaroodpornej, czyli stożkiem rozszerzającym się na zewnątrz. Szklarz-hutnik zanurza nabel w tyglu pieca „przylepiając” kroplę roztopionej masy szklanej, następnie przez ustnik wdmuchuje powietrze cały czas obracając piszczelą i formując powstający na końcu bąbel miękkiego szkła. Jak opowiedział jeden z hutników, powietrze nie jest wydmuchiwane z płuc lecz z jamy ustnej, bo inaczej groziłoby to rozedmą płuc. Już w XVII wieku hutnik z południa Europy mógł wytwarzać bardzo skomplikowane kształty wyrobów, naczynia laboratoryjne, a ze szklanych rurek koraliki czy bardziej wypracowane elementy, stosując palnik oliwny do podgrzewania stygnącego szkła. Dzięki niemu stawało się bardziej plastyczne i znów dawało się giąć i wyciągać.
Technologia
Do czasu rewolucji przemysłowej do produkcji szkła używano tylko materiałów naturalnych i łatwo dostępnych, jak piasek, popiół roślinny i wapno palone. Piece budowano z kamieni lub cegieł, donice szklarskie budowano z gliny, a do opalania pieców stosowano drewno lub torf, a od XII wieku węgiel.
Najstarszym znanym topnikiem był potaż, czyli węglan potasu. W starożytnym Egipcie ze względu na brak drewna, z którego można było go wytwarzać, stosowano miejscowy natron, czyli sodę krystaliczną.
Hutnik uczył się metodą „prób i błędów” wytwarzać szkło tanie, łatwe o obróbce, białe lub kolorowe. Wymieszane składniki, suche i sproszkowane, trafiały do glinianych donic, które były następnie umieszczane w piecach. Dodawano także stłuczkę szklaną. Raz rozpalony piec pracował nieprzerwanie kilka miesięcy. Szkło może być formowane rozgrzane do „czerwoności” inaczej przestaje być plastyczne. Trzeba je wtedy ponownie rozgrzewać w piecu lub nad płomieniem.
Poszukiwanie zielonego szkła
Karkonosze mają kilka zabytkowych, ale nadal działających hut szkła. Można podziwiać sposób i kunszt wytwarzania szkła, jego barwienia i szlifowania, narzędzia zabytkowe i współczesne. Takim miejscem jest Huta Szkła „Julia” w Piechowicach, a jej wyroby pewnie znajdowały się w każdym dolnośląskim domu, gdzie podobały się kryształy. W latach 60. i 70. kryształy stanowiły elegancki i cenny prezent. Być może jest tak do dziś, bo w przyhutniczym sklepie wciąż można kupić szklaneczki i kieliszki, które sprawiają, że każdy napój staje się kolorowy. To kugler – osoba rzeźbiąca kryształy – nadaje im niepowtarzalne wykończenie. Zawód szlifierza czy grawera wymagał wielu lat nauki, a przede wszystkim specjalnych predyspozycji.
W roku 1923 trzy huty: w Piechowicach, w Szklarskiej Porębie i w Sobieszowie, połączyły się w spółkę akcyjną o nazwie „Josephine”. Po II wojnie światowej produkcja była kontynuowana, a hutnicy i zdobnicy uczyli się rzemiosła od pozostałych po wojnie na tym terenie niemieckich mistrzów. Pod koniec lat 50. huta szkła kryształowego „Josephine”, otrzymuje polską nazwę „Julia”.
Tu nie mogłam znaleźć zielonego, leśnego szkła, ale świat kryształów znajdował się po drodze, więc chciałam go także poznać i zobaczyć.
Piaskowice na Ziemi Kłodzkiej
Piaskowice to nieistniejąca dziś wieś nad Dziką Orlicą. Po powojennym wyludnieniu, została administracyjnie połączona z sąsiednimi Mostowicami i Lasówką. Piaskowice położone między dwiema wsiami nad rzeką, rozciągały się także na zbocza gór, głęboko w las. Dziś nad rzeką w miejscu dawnej huty pozostały tylko ślady zabudowań i wysypisko gruzu. Do niedawna nad rzeką można było znaleźć szklane koraliki, połamane koła szlifierskie, szklane okruchy czy żużel piecowy. Miejscowe dzieci przeszukały dokładnie gruzowiska huty, zbierając każde szkiełko. Jakieś maleńkie szkiełka znalazłam i ja. W górskiej części dawnej wsi wciąż widać kamienne ruiny gospodarstw, piwnice i pewnie obórki. W lesie, dokąd nie prowadzą żadne drogi, odnalazłam rozryte przez dziki pozostałości przydomowego śmietnika. Wśród zardzewiałych resztek narzędzi rolniczych, zawiasów i rozbitych talerzyków leżały, częściowo zagłębione w ziemi, dwie małe buteleczki z zielonego szkła. Pamiątki po rodzinie, która tu mieszkała. Jaka była historia buteleczek? Być może zanim trafiły na śmietnik gospodarz przechowywał w nich wódkę, a może gospodyni trzymała w nich słodki sok z malin? Kiedy je znalazłam nie miały korków ani pozostałości laku, a do środka dostała się ziemia i kamienie. Nie było też śladu po papierowych nalepkach. Czy te buteleczki pochodziły z położonej nad rzeką huty szkła? Pewnie tak, bo mieszkańcy tych kamiennych gospodarstw, rozrzuconych w lasach wśród gór, uprawiali kamienista ziemię i hodowali owce. Nie byli na tyle majętni, żeby przywozić szkło z daleka. Tak więc zakładam, że zanim w hucie szkła nad rzeką zaczęto produkować ozdobne koraliki na biżuterię, to produkowano codzienne szkło gospodarcze. Buteleczki mogły pochodzić też z innej huty, jednej z wielu hut szkła położonych nad Dziką Orlicą lub w okolicy.
Cicha Dolina i Piechowice
Jak wspomniałam na wstępie, w środku lasu bukowego poniżej szczytu Sobiesza, w XV wieku działała najstarsza w Karkonoszach huta szkła. Produkowano tu prymitywne, proste zielone szkło. Prawdopodobnie metodę otrzymywania szkła przynieśli na te tereny w XII i XIII wieku Walonowie. W XV wieku jednym z głównych zajęć mieszkańców był wyrąb lasu dla hut szkła. Tu także w górę strumienia Kamienna, coraz wyżej postępował wyrąb. Huta w Cichej Dolinie, jak inne, „przywędrowała” w środek lasu za drewnem. Olbrzymie ilości drewna bukowego i dębowego wykorzystywano na opał. Potażarnia, także z tego drewna, dostarczała potażu do produkcji szkła. Tutejszy piec szklarski stał na płaskim otwartym terenie. Piec i pracujących przy nim ludzi chronił dach ustawiony na balach. Kim był tutejszy hutnik? Nie wiadomo. W średniowieczu hutnicy, który wywodzili się z rodzin szklarskich skuszeni lepszym zarobkiem, wędrowali czasem do innych krajów. Tam, gdzie sztuka szklarska dopiero się rozwijała i uchodziła za coś niezwykłego, hutnik mógł oczekiwać większych zarobków za swoje wyroby niż w miejscu skąd pochodził. Po zdanych egzaminach przejmował wiele tajemnic dotyczących np. składu i mieszanki masy szklanej. Stawał się hutmistrzem. Był najważniejszy, tworzył hutę od podstaw. Tworzył mieszanki szklarskie, planował pracę czeladników, pilnował, żeby nie brakło drewna i gliny na donice itp. Kolejnym ważnym pracownikiem był kowal, który wykonywał i naprawiał narzędzia szklarskie. Cieśle i stolarze wykonywali drewniane formy szklarskie, a magazynierzy dostarczali drewno i pilnowali ciągłości palenia w piecu. Kobiety i inni robotnicy sortowali i pakowali gotowe wyroby. Być może tak wyglądała również organizacja pracy na zboczu Sobiesza. Nie wiadomo, czy hutmistrz i pracownicy huty mieszkali na miejscu, czy poniżej w Piechowicach albo poniżej Grzybowca i do pracy chodzili pod górę ok. 2 km. Do XVIII wieku leśne huty były małymi jednostkami. Aby powiększyć produkcję budowano kolejne piece, nie powiększano już istniejących. Z informacji na tablicy w Cichej Dolinie wynika, że przez cały okres swojej działalności była małą hutą z jednym piecem.
Przy prowadzonych pracach leśnych, a później archeologicznych, odkryto w tym miejscu jedno z najstarszych stanowisk hutniczych w Karkonoszach i Górach Izerskich. W latach 1997–2002 ponowiono prace archeologiczne, w wyniku których odsłonięto dalsze ślady huty. Znaleziono pozostałości pieców, fragmenty donic i tygli szklarskich, pozostałości ceramiki średniowiecznej, narzędzi, szklane „łezki”, żużel piecowy i inne. Postawiono tablicę z informacją, jak wyglądała tutejsza huta szkła. Kiedy wracałam tu kolejny raz, wiedziałam już, jak to się stało, że w XIV i XV wieku huty szkła budowano właśnie w lasach.
Muzeum Karkonoskie
Na tej samej tablicy w Cichej Dolinie przeczytałam, że materiały z badań archeologicznych eksponowane są w Muzeum Karkonoskim w Jeleniej Górze. Pojechałam tam. W muzeum całe piętro poświęcone jest szkłu. Otoczył mnie tęczowy, ulotny świat szkła. Obok współczesnego artystycznego szkła, wystawiono dawne XVII–XVIII-wieczne „dworskie” szkło. Przeglądałam się w kryształowym zwierciadle, a z okazjonalnych pucharów spoglądały na mnie malowane twarze muszkieterów. Patrzyłam na krajobrazy gór i miast umieszczone na szklanicach i kuflach. Z wazonów kryształowym okiem łypała na mnie jaszczurka i żółw z harrachowskiej (czeskiej) huty szkła. Wszystkie eksponaty były piękne i ze smakiem wystawione. Widać, że ten, kto zajmował się ekspozycją kocha szkło. Nie było przeładowania, przedmioty nie przysłaniały innych. Szukałam jednak „mojego” starego zielonego szkła. Niestety nie znalazłam. Czy było za mało okazałe w stosunku do eksplozji form, kształtów, odcieni szkła i bogactwa wzorów i szlifów kryształów? Być może. Magazyny muzealne podobno są pełne oczekujących na swoja kolej eksponatów. No cóż… może innym razem uda mi się zobaczyć zielone szklane łezki i zwykłe odłamki glinianych XV-wiecznych donic. Odchodziłam z tego szklanego raju po także szklanej, przezroczystej podłodze, czując się nieswojo, jakbym wędrowała w chmurach. Żegnały mnie współczesne szklane totemy, szklana łódź, futurystyczny szklany jamnik i rozwieszone szklane firanki.
Leśna Huta w Szklarskiej Porębie
Dziś możemy obejrzeć zmienioną wprawdzie i unowocześnioną, ale jednak wywodząca się z kilkusetletniej tradycji małą hutę szkła w Szklarskiej Porębie pod nazwą „Leśna Huta”. Nowe piece nie odebrały uroku tworzenia wyrobów szklanych w tradycyjny sposób i tradycyjnymi narzędziami. Mistrzowie z perfekcją używają dawnych form, a przede wszystkim piszczeli.
Pierwsza huta dzisiejszej Szklarskiej Poręby Dolnej nad Szklarskim Potokiem powstała w połowie XIV wieku. Wykorzystywano drewno z miejscowych podgórskich lasów, piasek kwarcowy ze złóż karkonoskich. Obecnie w dużej części wykorzystuje się także stłuczkę szklaną, zawierającą topnik obniżający temperaturę topienia piasku i sprowadzane barwniki. Piasek kwarcowy pochodzi z odległej o 80 km Osiecznicy. Koloru zielonego, którego tak szukam w szkle, nadaje domieszka żelaza i chromu, niebieskiego – kobalt, różowego – selen, żółtego – siarka itd. Największym udziałem w kosztach dzisiejszej produkcji szkła jest koszt energii (gazu). Nikt nie spala olbrzymich ilości drewna. „Leśna Huta” w Szklarskiej Porębie jest firmą rodzinną. Tu szkło, jak na początku jego historii, powstaje jako przedmiot zbytku i luksusu – kolorowe marzenie szarego dnia. Z gablot i półek sklepu spogląda szklana menażeria małych kolorowych rybek, ptaków, piesków, smoków i innych zwierząt. Nęcą szklane kule, dyski, kwiatki, misy i wazony, po których złotymi wstęgami prześlizgują się promienie zachodzącego słońca. Nawet w ogrodzie na grządce wśród żywych kwiatów rozsiadły się na patykach kolorowe szklane kury, błękitne wróble, które piją wodę deszczową z błękitnego poidełka, a szklane pawie przysiadły nad szklanymi grzybami. Tu także nie odnalazłam „starego” zielonego szkła i pewnie już go nie odnajdę, bo postęp w szklarstwie zabrał je na zawsze. Może takie niedoskonałe, zanieczyszczone piaskiem i trochę krzywe leży jeszcze gdzieś pod ziemią i czeka na wydobycie. Chciałabym jednak sama znaleźć kiedyś choćby jeden szklany paciorek, w którym zamknięty będzie duch czasów dawno minionych.
Dodatkowe informacje o: właścicielach hut, zamówieniach dworów na wyroby szklarskie, rozwoju szkła kryształowego i jego popularności, współczesnym szkle artystycznym i innych zagadnieniach, można znaleźć w:
A. Chranowska, W Gluziński, Z. Kwaśny, W. Trznadel „Z dziejów szklarstwa na Dolnym Śląsku”, DTSK, Wrocław 1974.
A.Polak, „Szkło i jego historia”, PWN, Warszawa 1981.
Alicja Kliber
Autorka jest wałbrzyszanką, interesuje ją wszystko co jest związane z Dolnym Śląskiem, a szczególnie jego "boczne drogi". Uważa, że historia to ciągłość ludzkich losów, a pamięć należy się wszystkim którzy mieszkali tu wcześniej. Prowadzi bloga „Plecak z mapą, kompasem i książką do historii” w którym opisuje bardzo subiektywne spojrzenie na odwiedzane miejsca. Poszukuje także miejsc opisanych w legendach. Lubi góry i czuje się częścią górskiej dzikiej przyrody i poplątanych leśnych dróg. Posiadaczka trzech kotów i psa. Swoje wędrówki opisuje w kwartalniku http://www.przystanekd.pl/, na stronie https://tropicielehistorii.pl/ i innych, oraz na FB. Autorka książki "Aniołowie i kobry, czyli bocznymi drogami Dolnego Śląska", opisującej zapomniane miejsca Dolnego Śląska i opowiadania sudeckie.