Wojna w Odolanowie

Udostępnij:

Kilkunastu „Rosjan” miało zdobyć miejscowość, której broniło ponad stu „Niemców”. Na szczęście ten nieprawdopodobny scenariusz nie został zrealizowany – okupantów było znacznie mniej.

Od rana w niedzielę 19 stycznia 2003 na rynku niewielkiego, wielkopolskiego miasteczka zaczęli się zbierać młodzi ludzie w niemieckich mundurach. Około południa do centrum wkroczyła, karnie maszerując zwarta grupa około trzydziestu „Rosjan”. Stanowiła kontrast z grupą „Niemców” kręcących się bezładnie tu i tam.

Wydawało się, że „Rosjanie” to jedna z grup rekonstrukcyjnych. Ale wyjaśnienie było jeszcze prostsze – tak perfekcyjnie maszerować mogli tylko żołnierze. O odegranie roli wyzwolicieli, organizatorzy poprosili kierowców ze specjalistycznego kursu odbywającego się w jednostce wojskowej w pobliskim Ostrowie Wielkopolskim. A dlaczego? Ponieważ kilku zapaleńców postanowiło w 58 rocznicę wyzwolenia miasta, odtworzyć tę historyczną bitwę. Początkowo udział w imprezie zapowiedziało ponad stu „Niemców”, ale na szczęście przyjechało tylko kilkunastu, w tym nawet generał, więc realiom stało się zadość. „Rosjanie” nie musieli dokonywać heroicznych wysiłków, żeby pobić przeważające siły wroga. „Żołnierze” mieli również do dyspozycji ciężki sprzęt.

Na ulicach miasteczka pokazał się transporter opancerzony Sd.Kfz. 251 (w tej roli tradycyjnie Tatra), Kübelwagen, kilka motocykli i piękny generalski Opel Kapitan. „Rosjanie” dysponowali standardowym zestawem z Lendleasu, czyli Jeepem Willysem, Dodgem oraz Halftrackiem. Ich wyposażenie dopełniało działko ppanc. Zgodnie ze scenariuszem bitwa rozegrała się na wyłączonej z ruchu części rynku. Wycofujący się „Niemcy” postawili niewielką barykadę osłanianą przez transporter opancerzony. Na tę barykadę natknął się wjeżdżający Willis z „Rosjanami”. No i się zaczęło. W huku i dymie wybuchających petard, „Rosjanie” rozwinęli szyki, podciągniętym działkiem „rozbili” wrogi transporter, a następnie frontalnym atakiem wyparli „Niemców” z ich pozycji.

Chwilę później już prowadzili jeńców. Trzeba było zobaczyć te uśmiechnięte od ucha do ucha twarze tych ostatnich. Oddali tylko karabiny, i maszerowali dumnie w hełmach, z pasami, obwieszeni magazynkami i granatami. Jaka to radość dostać się do sowieckiej niewoli. Całe starcie trwało zaledwie kilka minut, ale dostarczyło widzom sporo wrażeń. Po bitwie wszyscy uczestnicy mogli wzmocnić się grochówką i parówkami z kuchni polowej. Przejazd kolumny samochodów przez Odolanów zakończył imprezę.

A jak to było 58 lat temu? W styczniu 1945 posuwające się błyskawicznie w kierunku Berlina sowieckie czołgi wyzwoliły Odolanów praktycznie z marszu. Nie było tu żadnej wielkiej bitwy, ani zaciekłych walk o każdy dom. Krótki epizod – niewielka grupa Hitlerjugend ostrzelała pancerną szpicę Rosjan Rosjan z budynku ratusza. W odpowiedzi czołgi kilkoma strzałami z armat rozbiły budynek, grzebiąc w jego ruinach obrońców. Może ta współczesna rekonstrukcja wyzwolenia nie była bardzo wierna historii, ale nikt o to nie miał pretensji. Chwała organizatorom, z Jackiem Cieślakiem z odolanowskiego domu kultury na czele, za zorganizowanie udanej imprezy. Mimo szczupłych funduszy, przy bezinteresownej pomocy entuzjastów historii, w malutkim Odolanowie odbyło się spotkanie, jakich w naszym kraju jest zaledwie kilkanaście w roku.


Redaktor

Założyciel i były redaktor naczelny "Odkrywcy"

Udostępnij:

Dodaj komentarz

css.php