W 1939 roku zamierzono po raz kolejny zwiększyć moc Elektrowni Mölke. Z tego powodu należało zmodernizować między innymi instalację wodno-parową. Rozpoczęto wówczas budowę nowej chłodni kominowej…
Spis treści
Budowa elektrowni
Na początku XX wieku na terenie kopalni Wenceslaus (Wacław) w miejscowości Ludwigsdorf (Ludwikowice Kłodzkie) w kolonii Mölke (Miłków) wybudowano elektrownię. Należała ona do przedsiębiorstwa Elektrizitätswerk Schlesien Aktien Gesellschaft. Według dokumentacji archiwalnej nazywała się ona Kraftwerk Mölke (Elektrownia Mölke)1. Po zakończeniu II wojny światowej nazwano ją Elektrownia Ludwikowo. Energia elektryczna była wytwarzana przez generatory napędzane turbinami parowymi. Para była wytwarzana w kotłach parowych. Woda potrzebna do tego procesu była doprowadzana z ujęcia z rzeki Włodzicy poprzez przepompownię umiejscowioną w bezpośrednim sąsiedztwie posesji nr 3 przy ul. Głównej w Ludwikowicach Kłodzkich.
Do dziś zachował się budynek tej przepompowni i należący do niej podziemny dwukomorowy zbiornik wody. Z przepompowni woda była tłoczona rurociągiem do stacji uzdatniania wody, która znajdowała się w budynku elektrowni. Niezależnie od tego układu zasilania w wodę, dla elektrowni wykorzystywano drugie ujęcie wody utworzone w jej pobliżu, gdzie strumień w początkowej części podziemnego kanału wodnego był sztucznie spiętrzony. Elektrownia zasilała w energię Ludwikowice Kłodzkie i okoliczne wsie oraz kopalnię węgla w Nowej Rudzie.
Chłodnia nr 1, 2 i 3
W 1910 roku dla potrzeb funkcjonowania elektrowni wybudowano dwie sąsiadujące ze sobą chłodnie kominowe, które ulokowano pomiędzy budynkiem elektrowni i główną rozdzielnią, od strony miejscowości Hausdorf (Jugów). Służyły one do chłodzenia wody obiegowej z elektrowni. Oznaczono je w dokumentacji archiwalnej kolejno numerami 1 i 2. Miały one odpowiednio wydajność 3000 m3/h oraz 2500 m3/h 2.
Elektrownia początkowo była zakładem o małej mocy (9,6 MW). W miarę upływu lat, zakład ten rozbudowano. Powstała wówczas chłodnia nr 3, którą zbudowano przy budynku elektrowni od strony dolnej części Ludwikowic Kłodzkich. Chłodnia ta pojawia się na planach sytuacyjnych terenu kopalni Wacław wykonanych w 1921 roku3.
Chłodnia nr 4
W 1939 roku zamierzono po raz kolejny zwiększyć moc Elektrowni Mölke. Z tego powodu należało zmodernizować między innymi instalację wodno-parową. Rozpoczęto wówczas budowę nowej chłodni kominowej. Miała ona docelowo zastąpić chłodnię nr 3, którą rozebrano. Ze względu na dwukrotnie większe wymiary, nową chłodnię (nr 4) budowano w innym miejscu. Ulokowano ją na obszernym tarasie ziemnym u podnóża góry Włodyka, około 60 metrów w linii prostej od budynku elektrowni. Chłodnia ta nie istnieje jeszcze na planie sytuacyjnym powierzchni terenu kopalni Wacław, który został wykonany w 1938 roku4, natomiast pojawia się już na planie sytuacyjnym fabryki amunicji Dynamit AG Ludwigsdorf z sierpnia 1940 roku (fabryka ta powstała na terenie kopalni Wacław). Można na tej podstawie wnioskować, że obiekt ten budowano w latach 1939–1940.
W okresie II wojny światowej rozwój elektrowni został zahamowany, a tym samym chłodnia nr 4 nie została w pełni ukończona. Miała być typu otwartego, składająca się z wieży kominowej, urządzeń wewnętrznych oraz otwartego żelbetowego zbiornika na wodę schłodzoną. Zbudowano jednak tylko sam zbiornik i masywną dwunastokątną podstawę pod wieżę chłodni kominowej. Podstawa ta składa się z 12 żelbetowych filarów połączonych ze sobą w górnej części żelbetowym pierścieniem, z którego wystają stalowe elementy służące do mocowania konstrukcji wieży kominowej. Zbiornik, który zbudowano w wewnętrznej części, wykorzystywano jako rezerwuar wody do obiegu chłodniczego w pracujących chłodniach kominowych nr 1 i 2. Z niemal całej powierzchni dna tego zbiornika wystawała duża ilość żelbetowych słupów prostopadłościennych o przekroju kwadratowym, które miały podpierać urządzenia wewnętrzne chłodni. Słupy rozmieszczone były rzędami w odległości około 1,2 metra od siebie. Na zdjęciu lotniczym wykonanym 11 grudnia 1944 roku nad terenem byłej kopalni Wacław w Ludwikowicach Kłodzkich, w miejscu omawianej budowli widać żelbetową konstrukcję stanowiącą podstawę pod wieżę chłodni, a w części środkowej zbiornik wypełniony wodą, z której pionowo wystają żelbetowe słupy. Nie widać tam żadnych innych konstrukcji i urządzeń, pomimo tego że zdjęcie jest bardzo dobrej jakości. Woda, która się wówczas w tym zbiorniku znajdowała, świadczy o tym, że w czasie II wojny światowej budowla ta w dalszym ciągu była użytkowana przez elektrownię. Zaprzecza to sensacyjnym opiniom, jakoby obiekt ten został w czasie II wojny światowej zaadaptowany przez przemysł zbrojeniowy do prowadzenia testów… latających spodków. Ponadto o takich testach przeprowadzanych w tym miejscu nie ma informacji w protokołach z przesłuchań byłych pracowników fabryki Dynamit AG Ludwigsdorf oraz w innych źródłach, w których znajdują się relacje byłych pracowników tej fabryki, a trzeba zaznaczyć, że są one zazwyczaj bardzo szczegółowe.
Okres powojenny
Masywna żelbetowa dwunastokątna podstawa pod wieżę chłodni kominowej jak i sama elektrownia zachowały się w stanie nienaruszonym do końca wojny oraz do lat powojennych. Zbiornik na wodę, który znajdował się w wewnętrznej części żelbetowej podstawy pod wieżę chłodni kominowej, nadal był używany jako jej rezerwuar. Dno tego zbiornika składało się z trzech powierzchni, zbudowanych na różnych głębokościach. Pierwsza powierzchnia dna od brzegu miała szerokość około 1,5 metra. Następnie był stopień prowadzący do drugiej, największej powierzchni, z której całkowita głębokość zbiornika wynosiła ponad 2 metry. Trzecia powierzchnia w przekroju poprzecznym wynosiła około 9 m2 i ulokowana była w bocznej części zbiornika od strony elektrowni. W tym miejscu głębokość zbiornika wynosiła ponad 3 metry. Z tej powierzchni dna zbiornika przez zewnętrzną ścianę na zewnątrz prowadziła rura o średnicy 600 mm, do mieszczącej się w drewnianej zabudowie stacji pomp. Były tam dwie pompy, od których prowadziły do elektrowni dwa rurociągi o średnicy 200 mm, podwieszone na stalowych konstrukcjach.
Wspomnienia mieszkańców
Mieszkańcy, którzy sprowadzili się do Ludwikowic Kłodzkich w latach powojennych, wspominają, że woda w tym zbiorniku była zawsze ciepła i bardzo czysta, dlatego w dzieciństwie często kąpali się tam w słoneczne letnie dni. Było to oczywiście kąpielisko dzikie. Wystające ponad lustro wody słupy służyły kąpiącym się za miejsce do wchodzenia, a następnie ponownego wskakiwania z nich do wody. Dno zbiornika, ściany boczne oraz wspomniane słupy były pomalowane na jednakowy seledynowy kolor, dlatego woda w zbiorniku widziana z określonej odległości mieniła się błękitnym kolorem. Seledynowym kolorem farby pomalowana była również żelbetonowa konstrukcja pod wieżę kominową. Woda w zbiorniku chłodni miała dużo wyższą temperaturę niż woda w rzece spiętrzona tamą zbudowaną z kamieni i darni. Poza tym nie było nieprzyjemnego mułu, który zalegał na dnie w okolicznych stawach. Z tych powodów liczba ludzi kąpiących się latem w zbiorniku chłodni zawsze była duża. Prawdopodobnie była to jedna z przyczyn tragedii, którą pamiętają wieloletni mieszkańcy Ludwikowic Kłodzkich. Otóż w omawianym zbiorniku podczas kąpieli utonął chłopiec. Po tym fakcie na żelbetowym słupie konstrukcji podstawy chłodni namalowano czerwoną farbą duży napis informujący o zakazie kąpieli. Jednak kąpano się tam nadal. Po zamknięciu i likwidacji elektrowni w latach 60. wodę z basenu spuszczono i nie napełniano go więcej. Po czasie, który upłynął od spuszczenia wody, dno zbiornika wskutek zanieczyszczeń zaczęło porastać mchem i trawą.
Basen kąpielowy
Pod koniec lat 70. do okolicznych mieszkańców dotarła informacja, że lokalne władze kopalni KWK Nowa Ruda planują przystosować ten zbiornik do utworzenia otwartego basenu kąpielowego. W tym celu konieczne stało się usunięcie wszystkich słupów żelbetowych wystających z dna zbiornika. Słupy usuwano w czynie społecznym. Wyłamywano je za pomocą siłowników służących do podnoszenia szyn i podkładów kolejowych. Po wyłamaniu wszystkich słupów palnikiem były ucinane zbrojenia. Część z nich została wyciągnięta z basenu i użyta do umocnienia brzegów pobliskiego strumienia na dwóch jego odcinkach. Pierwszego od ulicy Fabrycznej do miejsca, w którym strumień wpływa do podziemnego kanału w pobliżu budynku elektrowni. Drugiego od wylotu podziemnego kanału do miejsca, w którym znajdował się ceglany magazyn kolejowy, przy torach, w pobliżu hałdy kamienia z kopalni Wacław. Słupy, które zostały wyjęte, ale nie znalazły zastosowania, zalegają na skarpie oraz w pobliżu żelbetowej podstawy pod wieżę chłodni kominowej. Łatwo można je zidentyfikować, ponieważ zachowała się na nich ta sama seledynowa farba, której pozostałości widoczne są również na żelbetowej podstawie pod wieżę chłodni kominowej. Reszta słupów została w basenie, ponieważ okazało się, że zamiar utworzenia basenu kąpielowego nie doczeka się realizacji.
W niedługim czasie teren ten przejęła firma, której działalnością była eksploatacja szlaki z hałdy poelektrownianej na górze Włodyka oraz produkcja pustaków. W tym okresie powstał pomysł wykorzystania konstrukcji chłodni na magazyn. W tym celu zbiornik wraz z częścią wyłamanych słupów został zasypany szlaką, a pomysł utworzenia magazynu zarzucono. W takim stanie żelbetowa podstawa pod wieżę chłodni kominowej przetrwała do obecnych czasów. Ta sama firma w początkowej działalności wyrównała teren wokół tej budowli. Wyrównany teren został wyłożony betonowymi płytami, które widoczne są tam do dnia obecnego.
Co do dalszych losów obiektu – są one coraz mniej związane z faktami, a coraz bardziej z mitami…
Jest to cały artykuł „Fakty bez mitów o chłodni kominowej w Ludwikowicach” opublikowany w numerze Odkrywca 8 (235) sierpień 2018
Przypisy
1AP Wrocław, Inspekcja Przemysłowa w Dzierżoniowie, sygn. 408., s. 52
2AP Wrocław, Zakłady Energetyczne Okręgu Dolnośląskiego, sygn. 1110
3AP Wrocław, Urząd Górniczy w Wałbrzychu, sygn. 1120
4AP Katowice, sygn. 12/396/OBB III – 3553
Jest to kolejny Przykład na to co niemcy okreslaja jako “polska gospodarka”. Naród wandali, psójów którzy nie tylko niszczą /nadal a nie tylko za “komuny”/ ale jeszcze domagają sie odszkodowan. Gdyby dawni wlasciciele zobzczyli co stało sie z ich majatkiem padli by trupem. Cały dolny slask wyglada jak po bombardowaniu. I jest to efekt działalności rodaków – no ale teraz sa wolni to znaczy wreszcie mogą psuc “co moje”. Z około 2000 zamków i pałacow zostalo ok 1000 reszty juz odbudowac sie nie da. Naród gołodupców i wandali. Z mojej fabryki jeszcze pod koniec lat 80 tych działajacej zostaly juz tylko ruiny, ale w 1990 roku oddac mi jej nie chcieli. Udławcie sie!!!
Foliarzy i szurów nikt nie przekona, że białe jest białe. Zwolennicy pierdół wypisywanych przez Igora W. i wygadywanych przez Dariusza K. nadal będą twierdzić, że to miejsce startów UFO.
Brak mi słów do niektórych tzw. znawców historii. Następne zakłamania, komuś zależy na zatajeniu prawdy o tamtych czasach. Temat zaczął być mocno aktywny po ukazańiu się ostatniego filmu Szpakowskiego, nieciekawe dlaczego????
Uzupełnienie do powyższego artykuły znajduje się gazecie “Noworudzkiej” nr 1284(53) 30.12.2021 r. – 5.1.2022 r., na s. 14-15. Jest tam zamieszczony wywiad z Pawłem Jeżewskim, który nosi tytuł: Koniec Muchołapki.
Dobre dokumenty archiwalne. Czy te plany fabryki można gdzieś w całości zobaczyć? A co do lądowiska UFO, to ile ton ta konstrukcja może utrzymać na swoim szczycie? Arado niedaleko.
Te plany są w prywatnym archiwum Pawła Jeżewskiego. Trzeba się skontaktować z nim może się zgodzi pokazać te plany ale mocno w to wątpię bo ostatnio już nic nie chce publikować ani udostępniać. Za dużo w internecie pasożytów się namnożyło i dlatego mu się nie dziwię.