Obóz, którego nie ma. AL Funfteichen w Miłoszycach

Udostępnij:

Pomnik – tablica informacyjna zbudowana przez pasjonatów historii z grupy Lokalnych Zwiadowców Historii.

Od likwidacji niemieckiego obozu AL Funfteichen minęło 75 lat. Piszemy o obozie Funfteichen, który wydobyli z zapomnienia i obojętności wspaniali ludzie z grupy Lokalnych Zwiadowców Historii

Przypomnieli, uczcili, zbudowali pomnik – tablicę informacyjną. Nikt im nie pomógł, zrobili to sami, z własnych środków. Posypały się gratulacje, słowa podziękowania, pochwały. To wystarczy? A co było do tej pory, a co, niestety, trwa? Przez kilkadziesiąt lat komuny i później – wolności i demokracji, wszyscy się od obozu, w wymiarze historycznym i prawnym, po prostu odwrócili. O miejsce obozu nie dbano.

Wnioski są jednoznaczne i smutne. Przez te wszystkie minione lata, nikt nie podjął formalnej inicjatywy w celu ochrony miejsca po dawnym obozie. Nikt. Nie ma obozu, nie ma problemu? Na pewno nie.

JEST POMNIK, ALE TO ZA MAŁO

Władza mogła mieć poczucie, że uczciła sam obóz. Wybudowano piękny pomnik, ale nijako ukryty, w tamtych latach zamknięty w obrębie zakładu, między halami. Monumentalny pomnik w zakładzie, mogiła w lesie – tak. Jednak najważniejsze miejsce AL Funfteichen to całkowita obojętność i milczenie. Po latach zauważono, że tak nie można. Pierwszy raz (?) trudne pytanie pada w książce „Aż stali się prochem i rozpaczą” (1980 rok). Na stronie piątej czytamy: „Tabliczki z napisem „obóz” w Miłoszycach nie ma. Gdzie był obóz?”. Ten stan trwał aż do bieżącego roku, do 75 rocznicy wyzwolenia.

PRZECHODNIU, TU JEST OBÓZ…

Chyba nie zdaliśmy egzaminu. Egzaminu z poszanowania przeszłości, z etyki czy po prostu z przyzwoitości. Czy zrobiliśmy cokolwiek, żeby obóz został wpisany na listę miejsc chronionych? Tyle lat, a nie przeprowadzono badań obozu, nie przekopano go i nie zabezpieczono ogromnych ilości pamiątek po ludziach, którzy tam musieli żyć. Nie umieszczono żadnej, nawet najmniejszej tablicy informującej: „Przechodniu, tu był obóz Funfteichen, uszanuj to miejsce”. W Polsce tylko kilka obozów pozostało w formie np. muzeum. Nie wypracowano standardów i wytycznych, co zrobić, jak postępować z takimi miejscami. Nie opracowano „ściągi” dla tych wszystkich, którzy nie wiedzą, co uczynić, a mają obowiązek podjąć temat upamiętnienia. Pozostawiono problem – bez nadzoru, bo może sam się rozwiąże i odejdzie w przeszłość. Rodziny więźniów Funfteichen czasem przyjeżdżają, pytają gdzie był obóz, gdzie żyli nasi bliscy? Nie jest łatwo im odpowiedzieć i wytłumaczyć, dlaczego to miejsce musiało zniknąć bez jakiegokolwiek upamiętnienia. Łatwiej byłoby to znieść, gdyby w tak okrutnie skażonym przeszłością miejscu, panowała wyłącznie przyroda. Ale tu, w Miłoszycach, czego chcemy? Działek? Domy?

PODZIĘKOWANIA

Nie jest ważne, kto zaniedbał i nie chciał pamiętać, nie warto wskazywać winnych, ale dzisiaj wiemy, że można było inaczej. Z tego letargu zapomnienia wszystkich wyrwała niezależna lokalna grupa pasjonatów, którzy szanują przeszłość. Ratują nasz honor. Wbrew wszystkim, pomimo trudności, samodzielnie upamiętniła obóz, godnie i na dobrym poziomie.

Dzisiaj jedynie możemy podziękować Piotrowi Kuteli i jego „Zwiadowcom Historii”. Mieli odwagę, zdali egzamin.

FILMY O OBOZIE FUNFTEICHEN

Przemysław Pawłowicz

Udostępnij:

Dodaj komentarz

css.php