„W otchłani zła ochroną była sztuka. Na pewno nie jedyną, ale dla wielu skuteczną, a może i niezbędną. Jak wiele mówi to o jej istocie. Dziś tak często chcemy w niej dostrzec zaangażowanie, obraz współczesności, narzędzie debaty czy ducha krytyki. Tymczasem tam, wówczas, zachowywała ona to, co ludzkie” – pisze we wstępie do katalogu wystawy „Twarzą w twarz. Sztuka w Auschwitz” dr Piotr Cywiński, Dyrektor Muzeum Auschwitz-Birkenau.
Trudno nie zgodzić się z tak zaprezentowaną opinią, bowiem sztuka w Auschwitz faktycznie „tam, wówczas” w pełni pokazała swoje oblicze pozwalając zachować „to, co ludzkie”. Była obroną przed załamaniem psychicznym, które w warunkach obozowych równało się śmierci. Sztuka stworzona w koszmarnej rzeczywistości Auschwitz jest zatem wyjątkowym dokumentem świata obozowego, ale także ludzkim świadectwem walki o własne człowieczeństwo. Tę niesamowitą walkę, o czym mało kto wie, prowadzono w muzeum istniejącym w czasie II wojny światowej w… KL Auschwitz-Birkenau.
Lagermuseum w KL Auschwitz zostało utworzone z woli komendanta obozu, Rudolfa Hössa. Ten znamienny dla życia wielu artystów, więźniów obozu koncentracyjnego fakt, miał miejsce jesienią 1941 roku. Pomysłodawcą, a następnie kierownikiem muzeum był więzień numer 7626 Franciszek Targosz.
Do utworzenia placówki doszło przypadkiem. Wiosną 1941 roku, pracujący wówczas w obozowej stolarni Franciszek Targosz został przyłapany przez komendanta obozu na szkicowaniu rysunku przedstawiającego szarżę średniowiecznego rycerstwa na Saracenów. Jego praca spotkała się z uznaniem Hössa, który po kilku dniach wydał mu polecenie wykonania kolejnego szkicu, tym razem przedstawiającego konie z obozowej stajni. Także i ten rysunek zyskał uznanie komendanta obozu, który wkrótce podjął decyzję o utworzeniu muzeum w Auschwitz Lagermuseum, którego zadaniem miało być gromadzenie cennych historycznie artefaktów znajdujących się w obozie oraz prac plastycznych tworzonych przez samych więźniów. Jak podaje w książce „Lagermuseum. Muzeum obozowe w KL Auschwitz” jej autorka Agnieszka Sieradzka, decyzja o utworzeniu muzeum zapadła w lipcu-sierpniu 1941 roku, Franciszek Targosz usłyszał ją jednak z ust Lagerführera Karla Fritzscha dopiero w październiku tamtego roku.
Jak powstał Lagermuseum
Do współpracy przy tworzeniu Lagermuseum Franciszek Targosz zaprosił w początkowym okresie Władysława Baworskiego, dr. Józefa Putka, Stanisława Korwina-Pawłowskiego oraz znanego rzeźbiarza Xawerego Dunikowskiego. Ten ostatni stanowczo jednak odmówił, nie mogąc uwierzyć, iż złożona przez kierownictwo obozu propozycja nie jest prowokacją SS, która dla zmieniających dotychczasowe komanda pracy mogła zakończyć się tragicznie. Z odmową spotkała się także propozycja pracy w Lagermuseum, jaką Targosz złożył artystom-malarzom Mieczysławowi Kościelniakowi oraz Wincentemu Gawronowi. Obydwaj nie chcąc opuszczać swoich komand współpracowali z muzeum w wolnym czasie, tworząc dzieła, które jako pierwsze zawisły na ścianach tej specyficznej placówki muzealnej.
Pierwszymi oficjalnie zatrudnionymi pracownikami muzeum byli dwaj artyści z Zakopanego – Stefan Didyk oraz Bronisław Czech – jeden z najsłynniejszych polskich skoczków narciarskich okresu międzywojennego. Współpracę z Lagermuseum podjęli także malarz Jan Komski oraz dwaj Żydzi – Moses Blum i Aaron Brün, którzy zatrudnieni zostali przy tłumaczeniu na język niemiecki Talmudu, jaki znalazł się w rękach esesmanów. Ci ludzie stanowili fundament, na którym wzrosło muzeum, w skład którego na przestrzeni lat wchodzili między innymi: Stanisław Trzebiński, Klemens Ciesiul, Jerzy Potrzebowski, Tadeusz Myszkowski, Marian Kołodziej, Piotr Paweł Lutczyn czy wspomniany już Xawery Dunikowski.
Warto wspomnieć szczególnie o dwóch ostatnich, albowiem są to osoby, których prace są kojarzone powszechnie, szczególnie pokoleniu 40+. Piotr Paweł Lutczyn był bowiem reżyserem, scenografem i scenarzystą animowanych filmów i seriali dla dzieci, takich jak m.in. pełnometrażowej wersji „Koziołka Matołka” (1960), seriali „Dziwne przygody Koziołka Matołka” (1969-1971), „Wędrówki Pyzy” (1972-1983) czy „Proszę słonia” (1968), zaś Xawery Dunikowski to wybitny rzeźbiarz, a także nauczyciel akademicki, autor projektu Pomnika na Górze św. Anny czy postaci czterech ewangelistów na gmachu Seminarium Śląskiego w Krakowie i głów wawelskich dla Zamku Wawelskiego. Warto wspomnieć, iż Dunikowski nie był postacią anonimową także dla Niemców. Przed wybuchem II wojny światowej odbyła się bowiem w Niemczech duża wystawa jego dzieł, którą oglądał sam Adolf Hitler. Esesmani zatem wiedzieli, kim jest Dunikowski i często zamawiać mieli rzeźby jego autorstwa. Jak wynika z powojennych relacji więźniów, które zebrała Agnieszka Sieradzka, artysta zawsze odmawiał realizacji zamówienia, mówiąc, iż nie będzie niczego wykonywał dla Niemców. Szczęśliwie mówił to w języku polskim, a tłumacz, zdający sobie sprawę z tego, co przynieść może taka odmowa, przekazywał esesmanom, że rzeźba powstanie. Ponoć wykonywali ją wówczas koledzy obozowi Xawerego Dunikowskiego.
Blok numer 24
Lagermuseum umiejscowione zostało początkowo w bloku nr 6, a następnie zostało przeniesione do bloku nr 24. Oprócz artefaktów dostarczanych z zewnątrz, placówka na bieżąco gromadziła obrazy, rysunki, grafiki, rzeźby, a także przedmioty użytku codziennego wykonywane przez więźniów. Przede wszystkim była jednak swoistego rodzaju pracownią artystyczną, w której utalentowanym plastycznie więźniom stworzono możliwości tworzenia. Z reguły wykonywali oni prywatne zlecenia obozowych esesmanów, zamawiających obrazy, grafiki czy przedmioty codziennego użytku, w przeważającej części ozdabiane symbolami związanymi z narodowym socjalizmem. Tak powstały na przykład rzeźbione w drewnie talerze i kubki wykonane przez Izydora Łuszczka, wybitnego przedwojennego polskiego narciarza, wicemistrza i mistrza Polski w kombinacji klasycznej. Ten znakomity sportowiec, uwięziony w roku 1940 za pomoc uciekającym przed aresztowaniami Polakom, był autorem także wspaniałej rzeźby zatytułowanej „Lew Aumeiera”, od nazwiska SS-Sturmbannführera Hansa Aumeiera, do sierpnia 1943 roku Lagerführera i Schutzhaftlagerführera w KL Auschwitz-Birkenau.
Na zamówienie esesmanów powstawały także liczne patery, drewniane kasetki, grafiki i obrazy. Pokaźną ilość dzieł, jakie powstawały w Lagermuseum stanowiły portrety „zatrudnionych” w Auschwitz esesmanów, a także ich żon, dzieci czy obrazy całych rodzin, które powstawały zazwyczaj na podstawie przekazanych artyście zdjęć. Pośród innych, modnych wśród esesmanów tematów, do częstych należały sceny animalistyczne (głównie konie lub dzikie zwierzęta), widoki miast czy sceny salonowe. Niemieccy zbrodniarze lubowali się także w pejzażach i… portretach wodzów III Rzeszy z Adolfem Hitlerem na czele.
Kult wodzowski
Kult wodzowski widać było także w zamawianych rzeźbach, szczególnie popiersiach, których najwięcej dotyczyło ważnych w narodowo-socjalistycznym państwie dostojników hitlerowskich. Pośród rzeźb odnajdziemy także popiersia żołnierzy niemieckich. Przynajmniej jedną z takich rzeźb wykonał znakomity przedwojenny artysta Wincenty Gawron, absolwent Akademii Sztuk Pięknych w Warszawie, który swój nieprzeciętny talent artystyczny, rozwinął studiując grafikę pod kierunkiem wybitnych profesorów ASP m.in. Stanisława Ostoi Chrostowskiego. W czasie wojny jako członek Związku Czynu Zbrojnego, Wincenty Gawron organizował bojowe komórki tej organizacji na terenie powiatu limanowskiego. Aresztowany przez Gestapo w dniu 19 stycznia 1941 roku, do KL Auschwitz został wywieziony 5 kwietnia 1941 roku. W obozie zaprzyjaźnił się z rtm. Witoldem Pileckim. W nocy 23 maja 1942 roku uciekł z obozu z drugim więźniem – Stefanem Bieleckim. W roku 2019 na rynek księgarski trafiła jego książka zatytułowana „Ochotnik do Oświęcimia”, poświęcona rotmistrzowi Pileckiemu. Pozycja ta jest częścią pamiętnika, jaki Gawron prowadził w czasie wojny oraz po jej zakończeniu.
Jednakże obok prac wykonywanych na zamówienie, obozowe muzeum zajmowało się także działalnością, która nie spotkałaby się z przychylnością Niemców. Obok tego oficjalnego, kwitnął w nim bowiem także i drugi nurt – nurt nielegalny. W jego ramach powstawały portrety oświęcimskich więźniów, karykatury esesmanów czy sceny z życia obozowego. Te zakazane prace powstawały z reguły w mniejszym formacie, stąd prościej było je ukryć czy też przemycić z obozu. Największą ilość dzieł stanowiły portrety więźniów, które, jak po latach wspominał Mieczysław Kościelniak, miały być pamiątką ich życia. „Rodziny, które otrzymywały takie portrety, traktowały je jak relikwie”. Na nielegalnych grafikach czy obrazach pojawiały się również polskie symbole patriotyczne, takie jak biały orzeł w koronie czy flagi biało-czerwone, a także wydarzenia z historii Polski czy sceny zaczerpnięte z literatury np. z Trylogii Henryka Sienkiewicza.
Niemożliwym jest dzisiaj oszacowanie ile dzieł powstało w Lagermuseum Auschwitz, bowiem większość z nich zaginęła. Jak wynika z ustaleń Agnieszki Sieradzkiej, część z nich zniknęło w czasie ewakuacji obozu i w pierwszych miesiącach po jego wyzwoleniu, a inne zostały wywiezione przez esesmanów, jako prezenty dla rodziny czy znajomych. Zabezpieczono jedynie te, które odnalezione zostały w Oświęcimiu, w domach zajmowanych przez żołnierzy SS w czasie wojny, a także te, które różnymi sposobami zostały przemycone z obozu w czasie jego funkcjonowania. Wielu z nich szukamy jednak do dzisiaj.
Aktualnie w zbiorach oświęcimskiego Muzeum znajduje się około 2 tysięcy prac wykonanych przez więźniów w obozie, a także ponad 2 tysiące ich prac powojennych, co stanowi, iż zbiór ten jest kolekcją unikatową w skali światowej.
Maciej Bartków
Koordynator projektu "Tajemniczy Bytom", autor książek o tematyce historycznej, współpracownik Śląskiej Telewizji Miejskiej.