Najważniejsze: zmiany mają zmierzać do stworzenia elektronicznej platformy poszukiwaczy, ich własnych poszukiwań oraz znalezisk. Platforma ma również umożliwić elektroniczny obieg dokumentów, a uzyskanie możliwości legalnego wyjścia „w pole” na poszukiwania ma być tak proste jak, cytujemy ze spotkania, „uzyskanie 500+ za pomocą aplikacji online”. Takie cele wskazała 25.05.2020 r. dyr. Departamentu Ochrony Zabytków MKiDN dr. hab. Katarzyna Zalasińska.
Zatem nie wychodząc z domu, nie biegając na pocztę i nie czekając na listonosza, uzyskamy pewność, że nasze poszukiwania będą zgodne z prawem. Ma to się odbywać w trybie zgłoszenia, zatem takim, w którym wystarczy, że urząd nam nie odpowie w określonym terminie, a będzie to oznaczało automatyczną milczącą zgodę. Oczywiście pod warunkiem, że – podobnie jak z 500+ – będziemy do tego uprawnieni.
Taki jest punkt wyjścia proponowanych zmian z rozmów, które odbyły się 25.05.2020 podczas telekonferencji. Jak one będą w szczegółach rozwiązane – nie wiadomo. Czy detaliczne rozwiązania platformy będą dla poszukiwaczy wygodne lub nie, do przyjęcia lub nie – również nie wiadomo. To wszystko przed nami.
Strona poszukiwaczy – tę kwestię poruszyli chyba wszyscy – zaznaczyła, że taką platformę skutecznie uda się stworzyć pod jednym warunkiem: poczuciem zaufania poszukiwaczy do operatorów tej bazy, czyli najpewniej będzie to MKiDN.
Tyle spraw najważniejszych. Poniżej więcej szczegółów, a także „zarys historyczny” konsultacji, które trwają od 2018 roku.
Nowy model poszukiwań
25 maja 2020 roku w telekonferencji wzięli udział urzędnicy Ministerstwa Kultury i Dziedzictwa Narodowego (spotkanie prowadziła dyr. Departamentu Ochrony Zabytków MKiDN Katarzyna Zalasińska) oraz poszukiwacze z różnych stowarzyszeń, w tym Polski Związek Eksploratorów, osoby prowadzące programy telewizyjne o poszukiwaniach i redakcja „Odkrywcy”.
Zanim przejdziemy do meritum, zaznaczymy, że został zaledwie naszkicowany plan zmian. Z przebiegu rozmowy można wstępnie wyciągać pewne spostrzeżenia, ale raczej bardzo ostrożnie. Dlatego też często będziemy się posługiwali sformułowaniami takim jak: „jak zrozumieliśmy”, „wydaje się” itd. Znacznie więcej powinno być wiadomo za dwa tygodnie. No to zaczynamy.
Pani dyrektor Katarzyna Zalasińska przedstawiła koncepcję zmian, stwierdzając, że administrowanie takimi procesami jak „legalne wyjście w teren celem poszukiwania zabytków” powinno być maksymalnie proste, szybkie, możliwie jak najbardziej automatyczne, ale zarazem chroniące ewentualne znalezione zabytki oraz dostarczające informację o nich do systemu elektronicznego.
I zaprezentowany graf przez dyr. Katarzynę Zalasińską wyglądał rzeczywiście bardzo prosto:
Wpis do bazy poszukiwaczy, utworzenie profilu poszukiwacza > Zgłoszenie zamiaru poszukiwań > Zgłoszenie wyjścia w teren
Warto zwrócić uwagę na fundamentalną zmianę: to nie będzie wniosek o pozwolenie, ale zgłoszenie. Ten schemat – jak zrozumieliśmy – miałby charakter dominujący, choć najpewniej wykluczone byłyby z niego obszary w różny sposób szczególnie chronione (niezbyt można teraz je definiować, jakie to będą obszary, na tym etapie nie wiadomo). Jednak w przypadku tych szczególnych obszarów niemal na pewno będziemy związani z pełną procedurą administracyjną, czyli uzyskaniem pozwolenia na poszukiwania zabytków; na szczęście odbywałoby się to wyłącznie w obiegu elektronicznym, czyli znacznie łatwiej niż dotychczas.
Oczywiście, że nawet w tym dominującym modelu, czyli zgłoszeniowym, urząd konserwatorski będzie miał prawo nie wydać zgody. Wówczas, jak rozumiemy, wracamy do modelu starania się o uzyskanie pozwolenia na poszukiwanie.
My schemat dominujący odczytaliśmy tak: wyjście na obszar w żaden sposób niechroniony w celu poszukiwań za pomocą prostych narzędzi takich jak detektor i szpadel będzie maksymalnie szybkie i łatwe. Czy tak się rzeczywiście stanie?
W systemie mają być dostępne mapy – poszukiwacz zakreślałby interesujący teren i tak powstawałby, jak rozumiemy, załącznik do zgłoszenia. Zatem problem map przestałby istnieć.
Ustanowienie szczególnego trybu postępowania o charakterze uproszczonym
Być może, że zaprezentowany przez panią dyr. Katarzynę Zalasińską maksymalnie prosty przyszły model poszukiwań jest pokłosiem zmian wprowadzonych w trybie nowelizacji Kodeksu postępowania administracyjnego z 7 kwietnia 2017 r. o ustanowieniu szczególnego trybu postępowania o charakterze uproszczonym.
Jego charakterystycznymi cechami są: ograniczony formalizm, zwięzła regulacja prawna, szeroka dostępność postępowania dla różnych podmiotów, a przede wszystkim szybkość działania organu, korekta drobnych błędów w rozstrzygnięciu, a także przyjęcie oświadczenia strony w miejsce zaświadczenia. Ten ostatni artykuł (art. 75 § 2 k.p.a.) zacytujmy w całości:
„Jeżeli przepis prawa nie wymaga urzędowego potwierdzenia określonych faktów lub stanu prawnego w drodze zaświadczenia właściwego organu administracji, organ administracji publicznej odbiera od strony, na jej wniosek, oświadczenie złożone pod rygorem odpowiedzialności za fałszywe zeznania”.
Czy to zatem to krok do tego, by poszukiwacz nie musiał składać zaświadczenia o zgodzie właściciela gruntu, gdzie planuje prowadzić poszukiwania, a jedynie własne oświadczenie, że taką zgodę uzyskał? Również na tym etapie tego nie wiemy, ale wydaje się to możliwe.
Co to wszystko zmieni?
Wiele zależy, co podkreślamy, od detali. Gdyby jednak w zamian za rejestrację w platformie oraz niezdefiniowane jeszcze prawa i obowiązki (kolejny temat na rozmowę) poszukiwacz uzyskał rzeczywiście do dyspozycji mapy i tryb oświadczenia o zgodzie właściciela gruntu, to tym samym uzyskałby „szybkie legalne wyjście w pole”. A to może być przełom.
Natomiast zagrożeniem jest nadużycie zaufania. Jeśli na początku tworzenia się platformy pojawi się jakikolwiek incydent związany z tym, że zarejestrowanego detektorystę w tej platformie zatrzyma policja, może to być koniec tego pomysłu.
Pytania
Pomysł jest w fazie wstępnej. Na wiele pytań nie ma jeszcze odpowiedzi. Jednak możemy je już teraz zadać:
- Jakie kryteria będzie trzeba spełnić, by zapisać się do platformy poszukiwaczy?
- Jakie dokładnie będą prawa i obowiązki zarejestrowanego poszukiwacza?
- Jak będzie wyglądało prawo własności/depozytu przedmiotu, który został zapisany w platformie?
- Jakie przedmioty znalezione będzie trzeba do platformy rejestrować?
- Czy będzie jeden poziom uprawnień (np. wszyscy widzą wszystkich i wszystko), czy będzie to struktura bardziej skomplikowana?
- Czy i jak będzie wyglądała procedura zawieszenia członka platformy? Skreślenia z platformy?
- Czy pasjonat historii nie będący zarejestrowanym, będzie miał inną drogę uzyskania pozwolenia na poszukiwania?
- Czy do platformy będą mogły należeć osoby fizyczne czy też również konta będą miały np. stowarzyszenia i inne organizacje?
- Czy dane będą w taki sposób gromadzone, by mogły stanowić podstawę badań naukowych?; inaczej mówiąc, czy staną się czymś w rodzaju Detektorystycznej Mapy Polski?
Maraton prawny na łamach „Odkrywcy”
Redakcja „Odkrywcy” od początku uczestniczyła w spotkaniach i licznych rozmowach związanych z konsultacjami społecznymi w sprawie zmian przepisów dot. poszukiwań zabytków. W efekcie bardzo wielu autorów omówiło różnego rodzaju zagadnienia prawne dotyczące obszaru Polski, ale także Anglii, Holandii czy Niemiec. Przypomnijmy niektórych autorów i artykuły, przy okazji nieco przybliżając, kto jest kim w tych konsultacjach społecznych.
Pierwsze, wstępne spotkanie, odbyło się w maju 2018 roku. Już wtedy piórem Proteusa pisaliśmy:
„Wracając do konsultacji społecznych w departamencie ochrony zabytków. Jechałem na nie z niemałą obawą o to, że będzie to kolejne starcie na linii eksploratorzy-archeolodzy. Wszystko zakończy się w najlepszym razie awanturą i nic konkretnego nie przyniesie… I tu nastąpiło miłe zaskoczenie. Było merytorycznie, demokratycznie i konkretnie. Spotkaniem kierowała Dyrektor Departamentu Ochrony Zabytków – dr hab. Katarzyna Zalasińska, która moderowała dyskusje w sposób bardzo profesjonalny. Nie dopuszczała ani do zbyt wielkich emocji, ani do lania wody. Silna reprezentacja środowiska poszukiwaczy z jednej strony oraz przedstawiciele instytucji państwowych i akademickich z drugiej strony miały możliwość w nieskrępowany sposób przedstawić swoje poglądy. A jak łatwo się domyśleć, były to opinie często całkowicie odmienne i sprzeczne…”
Potem już temat kontynuowaliśmy w miarę systematycznie w detalach i potraktowaliśmy to jako swoistą misję.
W listopadzie 2018 roku opublikowaliśmy artykuł Marcina Perlińskiego, którego tematem było uzyskanie pozwolenia na poszukiwania. Marcin Perliński to prawnik i poszukiwacz z Brodnickiej Grupy Poszukiwawczo-Eksploracyjnej. Już sama forma artykułu powiedziała nam, że coś jest nie tak z tym uzyskaniem pozwolenia ;)… Zacytujmy fragment, który – kto wie – w przyszłości nie będzie miał już znaczenia dla większości poszukiwaczy:
„Wniosek o wydanie pozwolenia na poszukiwanie zabytków nie jest zbyt sformalizowany. Poza przytoczeniem danych wnioskodawcy (imię, nazwisko i adres lub nazwa, siedziba i adres) winien zawierać wskazanie miejsca poszukiwania zabytków z określeniem współrzędnych geodezyjnych lub geograficznych z dokładnością do jednej setnej sekundy dla punktów załamań obszaru poszukiwań lub (alternatywnie) nazwę albo numer obrębu ewidencyjnego z numerami działek ewidencyjnych, dane (chodzi o imię, nazwisko i adres) osoby kierującej poszukiwaniami zabytków (w przypadku poszukiwań prowadzonych przez jednostki organizacyjne) albo samodzielnie prowadzącej te poszukiwania (w przypadku osoby fizycznej) oraz jego uzasadnienie”.
W listopadzie 2018 odbyło się kolejne spotkanie urzędników i poszukiwaczy. Wówczas wydawało się, że nic ono nie przyniosło, że było stratą czasu. Jednak – z perspektywy czasu – tak nie było.
Po pierwsze dlatego że właśnie wówczas dyskutowaliśmy o… trybie zgłoszenia, który został jednak dwa lata temu odrzucony jako rzekomo niemożliwy do zrealizowania. Redakcja „Odkrywcy” jednak w numerze styczniowym 2019 w ankiecie dla uczestników tego spotkania w pierwszym pytaniu zapytała o tryb zgłoszenia, drążąc temat:
„Na spotkaniu 19.11.2018 roku w MKiDN omawiany był tryb zgłoszenia poszukiwań jako przyjaźniejszy od administracyjnego postępowania w sprawie wydania pozwolenia na poszukiwanie zabytków, które musi zakończyć się decyzją administracyjną. Czy widzisz sens trybu zgłoszenia i jak, ewentualnie, wpisałbyś go w obecną praktykę poszukiwań?”
Sprawdźmy, co niektórzy z nas wówczas napisali:
Jacek Wielgus (Polski Związek Eksploratorów):
„Tryb zgłoszenia zaczerpnięty został z prawa budowlanego, w którym dotyczy nieskomplikowanych prac budowlanych oraz „małej zabudowy”. To swoiste ułatwienie pozwoliło na bardzo duże odbiurokratyzowanie formalności związanych z budownictwem, zwłaszcza w małych gospodarstwach domowych. Przeniesienie tego rozwiązania na grunt poszukiwań zabytków przyniosłoby naszym zdaniem podobny efekt. Ponadto zastosowanie tego rozwiązania nie wiązałoby się z uzyskaniem pisemnej zgody właściciela terenu, gdyż ta forma może być zapisana w ustawie na zasadzie warunkowej i państwo nie musiałoby ingerować w umowy pomiędzy poszukiwaczem a właścicielem gruntu.”
Andrzej Daczkowski („Odkrywca”):
Bezdyskusyjne wydaje się wprowadzenie uproszczonego sposobu informowania urzędów o chęci przeprowadzenia niektórych rodzajów poszukiwań (ich rodzaj powinien zostać szczegółowo ustalony odrębnie). Tryb zgłoszenia uwolni poszukiwaczy od postępowania administracyjnego, które koniecznie musi się zakończyć decyzją administracyjną oraz ustaleniem stron postępowania (np. właściciela działki, na której odbędą się poszukiwania). W efekcie rośnie liczba żądanych dokumentów od poszukiwacza przez WUOZ.
Mimo że na spotkaniu z 19.11.2018 r. w MKiDN urzędnicy opierali się wobec pomysłu ewentualnego zastosowania trybu zgłoszenia, warto zwrócić uwagę na orzeczenie WSA w Gliwicach w wyroku z dnia 23 października 2015 r., sygn. akt II SA/Gl 568/15. Dotyczy on wprawdzie prawa budowlanego, ale wydaje się ono do rozważenia w sprawach dotyczących poszukiwań, w tym zabytków. Otóż zgłoszenie poszukiwań nie powodowałoby wszczęcia postępowania administracyjnego – to oczywiste; jednak uruchamiane byłoby automatycznie w efekcie wniesienia przez urząd sprzeciwu na poszukiwania. Dalsze postępowanie, w tym np. odwołanie od decyzji, toczyłoby się wg kpa.
Mówiąc kolokwialnie, prawo już teraz dysponuje narzędziem, w którym „i wilk jest syty, i owca cała”.
Już wówczas strona poszukiwaczy wyraźnie wskazywała możliwe do zastosowania rozwiązanie.
Drugim istotnym wówczas punktem była… awantura w internecie, która wybuchła w mediach społecznościowych, koncentrująca się na tym, czy, kto i kiedy wyszedł z pomysłem systemu licencji dla poszukiwaczy. Można powiedzieć, że po tej kłótni licencje umarły śmiercią gwałtowną. Warto teraz się przenieść do 2020 roku – pani dyrektor Katarzyna Zalasińska również nie zaproponowała systemu licencji, jedynie system rejestracji w przyszłej platformie poszukiwaczy. Zatem spotkanie z listopada 2018 roku można uznać za bardzo ważne – po dwóch latach idziemy w stronę trybu zgłoszenia, a pomysł licencji jest odrzucony.
Osobom zaangażowanym w konsultacje społeczne „Odkrywca” zaproponował kolejną ankietę w numerze lutowym 2019. Tym razem padło pytanie o zmianę definicji zabytku.
Przypomnijmy niektóre wypowiedzi:
Michał Młotek (zdziennikaodkrywcy.pl):
Należę do tej grupy osób, która uważa, że konieczna jest zmiana ogólnej definicji zabytku i zabytku archeologicznego, a także wprowadzenie cezury chronologicznej. Obecne kryteria są zbyt szerokie, a przy tym zbyt kontrowersyjne i nie odpowiadają polskim realiom. Doświadczenie pokazuje, że za zabytek archeologiczny może zostać uznany każdy przedmiot. Coraz większa liczba osób pracujących w muzeach, a także instytucjach i organizacjach działających na rzecz ochrony dziedzictwa kulturowego uważa, że konieczne jest wprowadzenie do definicji zabytku archeologicznego cezury chronologicznej. Propozycje są różne. W mojej ocenie rozsądnym rozwiązaniem byłoby wprowadzenie cezury 200 lat.
Marcin Perliński Stowarzyszenie Brodnicka Grupa Eksploracyjno-Poszukiwawcza z siedzibą w Brzoziu):
Po pierwsze, definicje legalne zabytku i zabytku archeologicznego jako odwołujące się do kilku pojęć niedookreślonych winny w mojej ocenie ulec zmianie (uproszczeniu), aczkolwiek jest to kwestia drugorzędna, mając na uwadze przedmiot regulacji.
Po drugie, przy kreowaniu definicji zabytku (zabytku archeologicznego) przyjęcie jedynie cezury czasowej moim zdaniem jest niemożliwe, bowiem nie każdy zabytek można dokładnie wydatować, a posłużenie się kryterium trwania określonej epoki historycznej może mieć charakter sporny. Cezura czasowa winna mieć zatem co najwyżej charakter subsydiarny.
Dziś wiemy, że reprezentujący MKDiN nie będą chcieli zmieniać definicji zabytku i zabytku archeologicznego. To niepokoi wielu poszukiwaczy, którzy uważają, że bez tej zmiany będzie to, cytuję jednego z liderów pewnego stowarzyszenie „pudrowanie trupa”.
Następnie „Odkrywca” postanowił się przyjrzeć systemowi angielskiemu numerze kwietniowym 2019. Opisał go dla nas polski detektorysta mieszkający na Wyspach, Robert Swerczyk. Dziś Robert Swerczyk jest związany z grupą Reduta Praw Poszukiwaczy i Własności, którą podczas telekonferencji reprezentował Michał Majchrowicz. Robert Swerczyk opisał w wielkim skrócie angielski system elektroniczny:
„Baza PAS – Portable Antiquities Scheme – to chyba największy tego typu projekt na świecie. W internetowej bazie znalezisk posiadamy swoje konta. Nasze znaleziska są weryfikowane przez specjalistów, fotografowane, opisywane i z kompletem danych dodawane do bazy. Służy ona wielu instytucjom do poszukiwania potrzebnych przedmiotów, osobom prywatnym zaś do weryfikacji procesów identyfikacyjnych. Przedmioty, które nie zostaną zakwalifikowane jako skarby, trafiają po wpisaniu do bazy z powrotem do nas. Jeśli znajdą się chętni, muzea lub uczelnie, możemy sprzedać lub podarować im znaleziska. Jeśli nie, przedmioty stają się w pełni naszą własnością”.
Czy ten system stanie się czymś w rodzaju wzoru dla polskiego rozwiązania w znaczeniu czysto technicznym? Czy MKiDN będzie wzorowało się na innym rozwiązaniu?
W numerze czerwcowym 2019 „Odkrywcy” natomiast głos oddaliśmy Joannie Kaferskiej-Kowalczyk, coraz mocniej wówczas związanej z PZE (dziś stanowi jego filar w przebiegających konsultacjach społecznych, również obecna podczas telekonferencji z dnia 25.05.2020 roku), która nas wtedy ostrzegała takimi słowami:
„Legalne poszukiwania w obecnej formie to utrzymywana przez ministerstwo wygodna fikcja, która ma działać pozytywnie na opinię publiczną. Pokazuje, że państwo jest otwarte na obywateli i liczy się z tak dużą grupą społeczną, jaką są poszukiwacze. Ale to się naprawdę nie sprawdza. Brak rozwiązań wokół omówionych problemów nie spowoduje skuteczniejszej ochrony dziedzictwa. Jeśli jedyną rewolucją będzie informatyczny system, który usprawni tylko składanie wniosków i uzyskiwanie pozwoleń na poszukiwania zabytków to będzie to naprawdę za mało”.
Piszący te słowa wiele razy rozmawiał z Joanną Kaferską na ten temat, broniąc stanowiska, że dziś nawet doskonale napisanemu prawu potrzebne jest nowoczesne narzędzie jego stosowania, zatem trzeba się skupić i na prawie, i na narzędziu informatycznym.
Jakby na przekór słów Joanny Kaferskiej miesiąc później, w numerze lipcowym 2019 „Odkrywcy”, publikujemy bardzo ważny artykuł Stowarzyszenia Historyczno-Badawczego „Galea” pod tytułem „Poszukiwacze na drodze do cyfryzacji”. Wprost jest tam odrzucony pomysł licencji na rzecz rejestracji w systemie bazodanowym:
„Takim narzędziem mógłby być „Elektroniczny Rejestr Detektorystów i Organizacji Eksploratorskich” – system oparty na bazie danych detektorystów i organizacji ich zrzeszających. Każda osoba zainteresowana uzyskaniem pozwolenia w pierwszej kolejności byłaby zobowiązana do rejestracji w omawianej bazie. Każdy zarejestrowany poszukiwacz posiadałby swój indywidualny identyfikator. Rejestracja obejmowałaby także zainteresowane organizacje eksploratorskie (…) Zgłoszenia odkryć zabytków podczas poszukiwań także odbywałoby się poprzez wyżej wymieniony system – w sposób podobny do zgłoszenia poszukiwań. W systemie istniałby gotowy szablon zgłoszenia odkrycia zabytku, który byłby wypełniany on-line. W zgłoszeniu wskazywałoby się żądane informacje oraz dołączało dokumentację fotograficzną.”
W marcu 2020 dzięki grupie holenderskiej grupie „Eagles&Lions” otrzymaliśmy praktyczne informacje, jak prawo do poszukiwań funkcjonuje w Niderlandach. Tutaj też działa baza elektroniczna PAN:
„Jeśli upatrzony kawałek gruntu jest własnością gminną, należy odszukać tak zwane APV (Algemene Platselijke Verordelingen), czyli jednolity zbiór zasad, jakie obowiązują mieszkańców danej gminy. Jeśli w tekście nie ma jasno sprecyzowanego zakazu prowadzenia poszukiwań, wtedy wszystkie tereny gminne są otwarte dla poszukiwaczy. Stąd nikogo nie dziwi widok poszukiwacza w parku miejskim, a policja i służby porządkowe raczej wykazują zdroworozsądkowe zainteresowanie tematem niż chęć ukarania obywatela. Inaczej sprawa ma się na nadmorskich wydmach i wałach przeciwpowodziowych, gdzie zakaz poszukiwań jest szczególnie surowo przestrzegany, a kary za jego nieprzestrzeganie sięgają tysięcy euro. W przypadku terenów prywatnych jedynym wymogiem jest posiadanie ustnego pozwolenia od właściciela lub zarządcy terenu. Nie są wymagane żadne licencje, oficjalne pozwolenia czy zgody wydawane przez jakiś urząd. W praktyce wygląda to tak, że detektoryści i farmerzy żyją w Holandii w pełnej symbiozie, bo jedni zapewniają teren, a drudzy z rozkoszą zbierają z niego złom. Jeśli cokolwiek w tym złomie zostało stworzone przed 1500 rokiem, „znajdkę” taką należy zgłosić przez internet do Portable Antiquities Netherlands (PAN). To instytucja zajmująca się między innymi koordynacją kontaktów pomiędzy poszukiwaczami a archeologami i muzealnikami w Holandii. Prowadzi bazę artefaktów, monet i biżuterii. Jeśli którekolwiek muzeum zechce mieć w swoich zbiorach „znajdkę” z bazy PAN, musi się wtedy skontaktować ze znalazcą i wystosować satysfakcjonująca ofertę finansową, w większości przypadków wypłacana jest rynkowa wartość przedmiotu (dzielona z właścicielem gruntu) lub obiekt dzierżawi się od znalazcy”.
W numerze majowym 2020 „Odkrywcy” przyglądamy się kilku landom niemieckim i funkcjonującemu tam różnorodnemu prawu. Autor Rafał Konieczny zauważa:
„Na koniec warto zwrócić uwagę na to, że we wszystkich landach, w których składamy wniosek o pozwolenie na poszukiwania, nie musimy dołączać pozwoleń właścicieli gruntów. O tę zgodę pytamy dopiero wtedy, gdy zapadnie już decyzja urzędnika. Muszę przyznać, że to bardzo ułatwia i przyspiesza starania o pozwolenie. Rozmowa z właścicielem gruntu, który widzi, że nie ma żadnych oficjalnych przeszkód do prowadzenia badań, z miejsca staje się łatwiejsza. To idealne rozwiązanie i naprawdę warto byłoby zastosować je na gruncie polskiego prawa”.
Podsumowanie
W pracę nad zmianą rozwiązań prawnych dla poszukiwaczy zaangażowanych jest wiele stowarzyszeń i osób działających niezależnie. „Odkrywca” skupia się na roli publikacji najbardziej interesujących i dopracowanych rozwiązań różnych autorów, niekoniecznie z nimi się zgadzając. Pozwoliliśmy sobie część z nich zaprezentować. Po spotkaniu z 25.05.2020 roku odnieśliśmy nieodparte wrażenie, że publikacje te nie poszły na marne.
Oczywiście zupełnie niezależnie od autorów „Odkrywcy” (warto zwrócić uwagę, że należą oni do niemal wszystkich środowisk, zaangażowanych w konsultacje społeczne) presję na MKiDN podejmowały inne organizacje. Tutaj szczególnie należy wyróżnić benedyktyńską pracę Polskiego Związku Eksploratorów w zakresie wypunktowania błędów/nadużyć/dowolnego stosowania istniejących przepisów – między innymi tej materii będzie poświęcone kolejne spotkanie.
W podsumowaniu nie sposób wymienić wszystkich, nie miejcie tego nam za złe. Jednak wszystkim Wam należą się słowa podziękowania za włożony wysiłek, by w końcu zmienić prawo do poszukiwań. A piszący te słowa w końcu zmieni treść swojej notki obok swojego zdjęcia w fragmencie zaczynającym się: „Oburza się, że w XXI wieku wniosek o pozwolenie na poszukiwania należy wydrukować, umieścić w kopercie, zanieść na pocztę, a potem czekać na listonosza, który przyniesie odpowiedź na wydrukowanej kartce, umieszczonej w kopercie” (patrz poniżej).
Redaktor naczelny czasopisma "Odkrywca"