Miejsca spoczynku zmarłych kryją wiele tajemnic, ale niekiedy pomagają odkryć nieznane dotąd karty historii i ślady dawnych mieszkańców.
„Umarłych wieczność dotąd trwa,
dokąd pamięcią się im płaci”
(Wisława Szymborska)
Koniec października, Dzień Zaduszny i pierwsze dni listopada to szczególny czas, kiedy myśli wędrują do tych, którzy odeszli. Wtedy odwiedzam nie tylko groby bliskich i przyjaciół, ale też groby, na których nie ma świeżych kwiatów, płonących zniczy i… wspomnień. Wyszukuję groby, nad którymi rzadko ktoś się pochyla. Są bezimienne, czasem zbyt odległe terytorialnie czy pokoleniowo dla krewnych albo po prostu zapomniane. Często są to groby ludzi rzuconych przez wojny na obcą ziemię. Zmarli niekiedy nie mają imion i nazwisk, a zawierają się jedynie w wielkiej liczbie „ofiar”. Czasem miejsce, do którego docieram, wymaga poznania historii ludzi i zdarzeń. Z każdym kolejnym rokiem wydłuża się lista grobów odnalezionych poza miejscami pochówku lub osamotnionych na cmentarzach, w kaplicach czy mauzoleach.
Kurhany Muszkowickiego Lasu i Będkowic
Jest wiele miejsc takich jak Muszkowice na ziemi ząbkowickiej i Będkowice pod Sobótką, gdzie w okresie neolitu żyli nasi przodkowie. Dziś pozostały po nich groby w formie cmentarzysk kurhanowych. Pod bezimiennymi pagórkami, oznaczonymi czasem kamieniami, spoczywają wodzowie, wojownicy Ślężan czy Dziadoszan i pewnie ich kapłani.
Dwa lata temu szłam leśną drogą zasłaną opadłymi liśćmi. Zastanawiałam się, czy w tym pagórkowatym terenie odnajdę cmentarzysko. Nie ma tu tablic informacyjnych (pewnie dlatego, żeby nie zniszczyć stanowisk archeologicznych), a jak dojść na miejsce dawnych i nowych badań archeologicznych, podpowiedzieli mi drwale pracujący w lesie. Cmentarzysko w Muszkowickim Lesie odkryto jeszcze przed wojną. Sporządzono dokumentację opisową i fotograficzną. Potem wracano do tutejszego odkrycia w latach 70. i 90. XX wieku. W roku 2012 przebadano i odkryto groby z różnych okresów – w tym 16 cmentarzysk w formie trapezu i 19 kurhanów kolistych z epoki brązu i żelaza. Sześć największych grobowców położonych jest w linii wschód-zachód. Największy z nich ma wymiary 36 × 9 m.
W 2018 roku w sąsiedztwie megalitycznego grobowca sprzed 4,5 tys. lat odkryto dwa kurhany z wczesnego średniowiecza. Archeolodzy natrafili tylko na pozostałości rozbitych naczyń i krzemienne narzędzia. Dotychczas nie odnaleziono pochówku. Jednak prace na tym terenie wciąż trwają. Kurhany plemienia Ślężan na terenie będkowickiego cmentarzyska pochodzą z VIII–IX wieku. Cmentarzysko składa się z kilkudziesięciu kopców o średnicy od 3 do 7 m. Zmarłych palono na stosie, a szczątki i pozostałości stosu składano do grobów. Część kurhanów otoczona jest kamieniami, co świadczy o wyższym statusie zmarłego. W grobach odkryto pozostałości naczyń, używanych w czasie obrzędów ku czci zmarłych. Stanowisko było badane jeszcze przed II wojną światową. Do będkowickiego cmentarzyska wytyczono ścieżkę historyczną. Jednak największym z wczesnośredniowiecznych cmentarzysk kurhanowych na południu Polski jest stanowisko w Białogórzu, na które archeolodzy powrócili w 2020 roku. Naliczono tam ponad 200 kurhanów!
Złoty Stok – cmentarz epidemii dżumy i cholery
Na stokach Jawornika Wielkiego powyżej Złotego Stoku i Orłowca w 1633 roku, podczas wojny trzydziestoletniej, pogrzebano 1291 ofiar epidemii; 897 mieszkańców Złotego Stoku i 394 osoby szukające schronienia w mieście. Cmentarz otaczał kamienny mur. Obecnie w tym miejscu znajduje się tylko kamienna płyta z wyrytym krzyżem i datą 1633 osadzona na kamieniu. Obok ławka i tablica informacyjna wyznaczają miejsce spoczynku ludzi bez imion.
Ossarium w Słupie
W małej miejscowości niedaleko Jawora, znanej z kamiennych krzyży zwanych potocznie „pokutnymi” i zbiornika retencyjnego Słup na Nysie Szalonej, także znajduje się grobowiec, do którego nikt nie przynosi kwiatów. Przy murze cmentarnym tutejszego kościoła znajduje się kamienna XVI-wieczna kostnica-ossarium, służąca dawniej jako kaplica. W jej krypcie pod podłogą przez 400 lat składane były kości wydobywane w trakcie likwidacji starych grobów, żeby zrobić miejsce nowym pochówkom. W XV wieku, w trakcie wojen husyckich, Słup został spalony. Być może to przyczyniło się do zwiększenia liczby pogrzebów i braku miejsca na cmentarzu. Kości dawnych mieszkańców wypełniły całą przestrzeń pod podłogą. Od strony muru, tuż nad ziemią, jest małe okienko, przez które można zajrzeć do środka. Widać w nim szczątki, które być może tędy były również wrzucane do wnętrza.
Pielgrzymka kwatera wojsk szwedzkich
Bilans religijnej wojny trzydziestoletniej był tragiczny i określany często jako najczarniejszy rozdział w naszej historii. Przez teren Dolnego Śląska wielokrotnie przetaczały się armie w tym szwedzka (wspierająca protestantów), pustosząc region. Wiele miast zostało zniszczonych i wyludnionych. 24 października 1648 roku został podpisany Pokój Westfalski pomiędzy katolikami i protestantami w wyniku, którego Habsburgowie zachowali Śląsk. Z tego okresu pochodzi kwatera na cmentarzu w Pielgrzymce. Prosta zwykła tablica w murze.
Czermna – Kaplica Czaszek
Choć w tej jedynej w swoim rodzaju kaplicy w Polsce zgromadzono być może nawet 30 tys. czaszek, to wszystkie są do siebie podobne, nawet jednakowe. Nikt tu nie ma imienia. Czaszki dzieci i starców różnią się tylko wielkością. W zgodzie spoczywają tu przyjaciele i wrogowie, rodzice i dzieci, sąsiedzi i obcy, żołnierze polegli w bitwach i chłopi zmarli na zarazę. Tak wielka ilość umieszczonych na ścianach i suficie czaszek oraz kości sprawia wrażenie scenografii, a nie grobu. A jednak jest to zbiorowy grób.
W latach 1776–1804 proboszcz tutejszego kościoła przenosił zmarłych podczas epidemii cholery pochowanych poza cmentarzami. Zarazę przynieśli stacjonujący w okolicy w połowie XVIII wieku żołnierze dwóch wojen śląskich i wojny siedmioletniej. Przez ziemię kłodzką przechodziły i walczyły wojska pruskie, austriackie, skandynawskie i najemnicy z Azji. Wielu zmarłych żołnierzy także trafiło do tego zbiorowego grobowca w kaplicy. Swoje miejsce znalazły tu również ofiary wojen religijnych na tym terenie: husyci, katolicy i protestanci. Szczątki wielu tysięcy osób znajdują się w krypcie kaplicy. Od wielu lat w przygranicznej Czermnej odprawiane są adwentowe nabożeństwa ekumeniczne.
Szwenkfeldyści wokół Ostrzycy Proboszczowickiej
Caspar Daniel von Schwenckfeld urodził się ok. 1489 roku we wsi koło Lubina. Był uczniem Lutra, którego jednak nie wszystkie poglądy popierał. Działał jako protestancki kaznodzieja. W swojej doktrynie nawoływał do powrotu do modelu chrześcijaństwa z jego pierwszych wieków. Głosił potrzebę laicyzacji urzędów kościelnych, uważał, że chrzest powinien przyjąć człowiek, który jest tego w pełni świadomy, popierał odmowę służby wojskowej itp. Skupiał wokół siebie coraz większe grupy słuchaczy. Szwenkfeldyści przedkładali życie zgodne z przykazaniami nad obrzędowość. Rozrastający się odłam protestancki zakładał i zamieszkiwał wsie Sobota, Dworek i Sielanka na ziemi lwóweckiej oraz wokół Ostrzycy Proboszczowskiej: Proboszczowa, Twardocic, Dłużca, Czapla czy Pielgrzymki.
Szwenkfeldyści przez swoje idee stawali się coraz bardziej niewygodni dla kościoła katolickiego. Zaczęły się szykany „wywrotowej” społeczności. Sprowadzono jezuitów celem krzewienia katolicyzmu wśród nowego odłamu. Trwały prześladowania, oporni trafiali do więzienia, zakazano nawet grzebania zmarłych na wiejskim cmentarzu. Szwenkfeldyści się nie ugięli i założyli własny cmentarz między Twardocicami i Proboszczowem. W 1725 roku wielu wyjechało. Jednak w innych krajach Europy także nie znaleźli bezpiecznego schronienia. W połowie XIX wieku w Twardocicach mieszkało ok. 200 wyznawców tej religii. Dopiero wyjazd do Ameryki pozwolił im osiąść w Pensylwanii i bezpiecznie egzystować. Z cmentarza Szwenkfeldystów, mieszczącego się poza wsią Twardocice, pozostał do dziś około 2,5-metrowy piaskowcowy pomnik upamiętniający miejsce spoczynku wyznawców tej sekty. Na pomniku wyryto napis informujący, kto został pochowany oraz kto ufundował monument.
Rosjanie i Serbowie w Niemczy
Na starej części cmentarza komunalnego w Niemczy trafiłam na zbiorowy grób jeńców wojennych – Rosjan i Serbów wziętych do niewoli i zmarłych w latach 1916–1918. Grób zlokalizowany jest przy głównej drodze cmentarza. Nie znalazłam informacji, z którego obozu jenieckiego pochodzili ci żołnierze. Generalnie na wielu cokołach grobów poległych w I wojnie światowej można odnaleźć polskobrzmiące nazwiska. To wcieleni do wojska żołnierze z dawnych polskich terenów pod zaborem pruskim i austriackim.
Polak i Rosjanin w Sobocie
Kiedy przyjechałam do Soboty, chciałam zwiedzić ruiny gotyckiego kościoła, pozostałości parku dworskiego z resztkami pałacu i mauzoleum. Odnalazłam wszystko, a chodząc po przykościelnym cmentarzu, w wysokiej trawie natrafiłam na dziwny cokół. Był to podwójny pomnik nagrobny bez krzyża. Napisy umieszczono po przeciwnych bokach kamienia w trzech językach. Dla oszczędności napisy wykonano na jednym kamieniu. Dziś nie ma śladu po grobach, które zapewne były po dwóch stronach cokołu. Żołnierze – jeńcy Fiodor Cygankow i Wincenty Królik (Krulik) zmarli kilkanaście dni po zakończeniu wielkiej wojny.
Stary cmentarz na środku pola w Kucharach
Niedaleko Dzierżoniowa, w miejscu, gdzie kończy się droga, znajduje się pałac i dawny folwark, częściowo w ruinie. Kilka lat temu zabudowania, park i grunt został sprzedany dotychczasowemu dzierżawcy. Jest to zaciszna okolica pomijana przez turystów. Oprócz zamieszkałego pałacu znajduje się tu jeszcze kilka gospodarstw. Kiedy tam przybyłam, za ostatnim domkiem rozciągało się pole zielonych facelii, a w odległości ok. 300 metrów widać było lasek, krzewy i gęste jeżyny. Tam właśnie znajduje się ostatnie miejsce spoczynku przedwojennego właściciela majątku (zmarłego w 1924 roku). Obelisk i grób zostały wprawdzie ogrodzone żelaznym płotkiem i są jedynymi ocalałymi z małego cmentarza, ale zarastające chwastami są pewnie tylko sporadycznie odwiedzane. Wśród gąszczu odnalazłam jeszcze kilka rozbitych obramowań, grobów oraz jedną tablicę z imieniem i nazwiskiem młodego chłopaka. Oczyściłam ją z mchu, ziemi i korzeni, przywracając zmarłemu imię i nazwisko.
Szklarska Poręba – Cmentarz Wolnomyślicieli
Jest w Szklarskiej Porębie kilka cmentarzy. Spoczywają tam artyści, znakomite osobistości i zwykli mieszkańcy z lat przedwojennych i współczesnych. Jednym z cmentarzy jest nieczynny i już zarośnięty (byłam tam ostatnio trzy lata temu) cmentarz wolnomyślicieli lub czcicieli ognia, sekty antyreligijnej. Nie prowadzi tam żadna oznakowana ścieżka, a żeby odszukać to miejsce, musiałam zapytać kogoś z pobliskiego domu i przejść przez tory kolejowe. Obelisk z symbolem kaganka z płonącym płomieniem i inskrypcją oraz kilka zarośniętych, rozbitych nagrobków, to wszystko, co mogłam na miejscu zobaczyć. Oprócz obelisku bardzo interesująca była płyta przedstawiająca płaskorzeźbę urny. Kiedy tam dotarłam, na drzewie umieszczona była kartka z polskim tekstem inskrypcji:
„Niech moje ciało nie będzie pokarmem dla obrzydliwego robactwa. Tylko czysty płomień może je zaszczycić. Ciągle kocham to ciepło i to światło, dlatego spalcie mnie, a nie pogrzebcie”
Wolnomyśliciele to grupa obejmująca różnorodne stanowiska i odmiany religijnego racjonalizmu i sceptycyzmu. Wolnomyśliciele ze Szklarskiej Poręby związani byli ideowo z kultem ognia (https://karkonosze.org.pl/cmentarz-wolnomyslicieli.html).
Groby leśnika w lasach Polanicy i w Wąwozie Siedmickim
W środku lasów także można odnaleźć przedwojenne groby. Czy było to tradycją, czy życzeniem zmarłego – nie wiadomo. W lasach spoczywają leśnicy, którzy związani byli z tym terenem. W Górach Bystrzyckich powyżej Polanicy-Zdroju w okolicy ruin fortu Fryderyka spoczął leśniczy Friedrich Wrede, zmarły w 1942 roku. W latach 30. XX wieku wytyczył on leśny dukt pomiędzy wsiami Huta i Pokrzywna. Dziś to miejsce jest odwiedzane przez turystów, bo zostało zaznaczone na mapie. Od czasu do czasu ktoś nawet zapali znicz (co nie jest dobrym pomysłem, zważywszy na suchą ściółkę leśną). Inny grób leśniczego można odwiedzić, idąc przez Wąwóz Siedmicki w Parku Krajobrazowym „Chełmy.” Przy szlaku znajduje się płyta nagrobna leśniczego Friedricha Hillgera zmarłego w 1876 roku. Płytę oparto o drzewo, natomiast sam grób prawdopodobnie znajduje się wyżej – na stoku wąwozu. O innych grobach leśników przeczytałam w prasie. Są w wielu miejscach Polski: niedaleko Tarnowskich Gór, czy w Lubuskiem, Puszczy Noteckiej, Wielkopolsce i innych. Opiekę nad nimi sprawują leśnictwa i szkoły.
Szalejów Dolny
W 1984 roku na szalejowskim cmentarzu urządzono lapidarium z nagrobkami i tablicami z likwidowanej części. Tu wśród nagrobków dawnych mieszkańców znajduje się nagrobek niemieckiego pilota Chittaro Orlando, którego samolot 24 marca 1945 roku rozbił się w Górach Stołowych. Orlando zginął, miał wówczas niespełna 19 lat. Ze względu na młody wiek nie odbywał lotów bojowych, a zajmował się testowaniem maszyn po przebytych naprawach. Poza terenem cmentarza, za jego murem na wzgórzu Riger (Auf dem Rieger), w XIX wieku założono niewielki cmentarz ofiar kilku epidemii cholery, nawiedzającej Ziemię Kłodzką. Niestety po cmentarzu pozostało kilka rozbitych kamiennych nagrobków i tabliczka informacyjna.
Chełmsko Śląskie. Zbiorowy grób marszu śmierci
Tę małą i ciekawą miejscowość ominęły działania wojenne. Do dziś przetrwały zabytkowe drewniane domki tkaczy zwane „Dwunastoma Apostołami”, barokowy kościół i kamieniczki w rynku. Na miejscowym cmentarzu pod pięknymi i zwykłymi przedwojennymi nagrobkami spoczywają mieszkańcy tego spokojnego dawniej miasteczka. Jednak za ostatnimi domami na łące jest zbiorowa mogiła ludzi, którzy nigdy nie widzieli obecnego Chełmska Śląskiego. To mogiła 77 ofiar tzw. „marszów śmierci”. Pod koniec wojny wiodła tędy jedna z jego tras. W lutym 1945 roku więźniowie z AL. „Riese” zostali ewakuowani z obozów pracy w Górach Sowich i zmuszeni do marszu w kierunku Trutnova w Czechach. Ci, którzy przeżyli, byli stamtąd transportowani pociągami do innych obozów w Niemczech. Ostra zima, tempo marszu (20–30 km dziennie) i niedożywienie spowodowało, że wiele osób nie przeżyło tak morderczej eskapady. Podczas noclegu w jednej ze stodół (w okolicy Chełmska Śl.) oderwały się wrota i spadły na odpoczywających tam więźniów. Zginęło 56 osób. Pozostałe 21 osób to ofiary innego marszu. Ogrodzony teren, symboliczne trzy kamienne krzyże, płyta z napisem i kilka drzew to ostatni ślad po bezimiennych ofiarach tragedii. Drogi „marszów śmierci” takie znaczyły zbiorowe mogiły.
Szymonki
Wiele lasów wciąż skrywa tajemnice. Las przy Niwnicach niedaleko Lwówka Śląskiego też ma swoje ruiny. To ruiny klasztoru w przysiółku Szymonki. Bluszcze i samosiewki powoli zarastają ruiny budynków i starego cmentarza. Kościół ufundował w 1703 roku hrabia von Nostitz. Przy kościele znajdowała się kaplica – kopia Świętego Grobu. Na przeciwległym krańcu alei stał dom pielgrzymów, czyli Dom Szymona. Był także budynek klasztoru, dom opieki i gospoda. Klasztor należał do mniszek sprowadzonych tu w XIX stuleciu. Aleja wysokich drzew prowadziła dawniejszych pielgrzymów przez XVIII-wieczną kalwarię. Tak było do końca II wojny światowej. Przysiółek był wsią w miniaturze. Miał też mały cmentarz za kamiennym murem. II wojna światowa nie spowodowała zniszczeń, a 1946 roku mniszki prawdopodobnie wyjechały (choć jest też inna mroczna historia). Dziś z tego „świętego” przysiółka nie zostało nic oprócz ruin budynków. Ten, kto je niszczył i szabrował, nie pominął nawet cmentarza, gdzie w skromnych grobach spoczywały zakonnice. Pozostało tu kilka kamiennych płyt i cokół, na którym stał krzyż; nawet mogiły są ledwie widoczne.
Katastrofa samolotu poniżej Przełęczy Karkonoskiej
W listopadzie 1946 roku, w Borowicach powyżej Drogi Sudeckiej, około 600 metrów od skrzyżowania z niebieskim szlakiem wiodącym do Przełęczy Karkonoskiej, w lesie rozbił się dwupłatowy samolot szkoleniowy (Po-2). Zginęło wtedy 4 ludzi. Dwóch braci Alfred i Rudolf Szymańscy oraz dwie kolejne osoby, których tożsamość pozostaje niejasna. Prasa podawała różne informacje. Raz byli to dwaj mężczyźni, innym razem dwie kobiety (Niemki), kiedy indziej kobieta i mężczyzna. Prawdopodobnie samolot leciał w stronę Czech, jednak z niejasnych powodów, złej pogody czy awarii, rozbił się o zbocze góry. Ofiary spoczęły we wspólnej mogile. Do dziś na nagrobku znajdują się szczątki wraku samolotu. Podobno długo po katastrofie można było w otaczających pniach drzew odnaleźć wbite metalowe fragmenty maszyny. Dziś już nie ma tych drzew. Nad grobem szumią inne świerki i buki.
Głęboki grób w Kuźnicach Świdnickich
Pośrodku podmokłej łąki, dokąd prowadzi tylko nikła ścieżka, stoi samotny krzyż – odnowiony przez pracowników sąsiadującego z łąką Nadleśnictwa Wałbrzych. Jak wynika z tabliczki, jest to miejsce spoczynku dwóch górników. Grób jest niezwykle głęboki. W tym miejscu od XIX wieku działał szyb kopalni węgla kamiennego. Jeszcze przed wybuchem II wojny światowej został zamknięty, a chodniki zatopione, lecz w 1940 roku postawiono nowoczesną wieżę wyciągową i wznowiono wydobycie. Po wojnie szyb włączono do Kopalni Węgla Kamiennego „Victoria” w Wałbrzychu. 22 kwietnia 1953 roku o godzinie 22:30 doszło do katastrofy górniczej. Nastąpił wyrzut metanu, w wyniku którego zawalił się strop ściany wydobywczej, przysypując pracujących górników. Akcja ratunkowa trwała 17 dni, w bardzo trudnych warunkach, wysokiej temperaturze, zagrożeniu kolejnym wybuchem i utrzymującym się dużym stężeniem dwutlenku węgla. Ciał dwóch górników nigdy nie wydobyto. Zostali pochowani na stanowisku pracy, na głębokości kilkuset metrów.
Podczas moich wędrówek odwiedziłam jeszcze wiele takich miejsc. Za każdym razem zastanawiałam się nad realiami świata, w jakich żyli ludzie, których resztki mogił odnajduję. O czym marzyli i w co wierzyli przed nieuniknionym kresem życia? Niejednokrotnie na starych cmentarzach widzę rozbite grobowce, w których wśród śmieci leży czaszka i kości. W innych miejscach odwiedzam zrujnowane mauzolea, które są śmietnikami przy wypielęgnowanych grobach powojennych mieszkańców.
Największe wrażenie sprawiły na mnie groby w lesie. Pomyślałam, że w takim miejscu też mogłabym spocząć na całą wieczność. Tam wiosną śpiewają ptaki, promienie słoneczne jesienią migoczą przez liście, a zimą cichy śnieg otula las i miejsce „wiecznego odpoczynku”.
Literatura
historykon.pl/niespodziewane-odkrycie-w-muszkowicach/
https://zabytek.pl/pl/obiekty/g-288605
Kaplica Czaszek – przewodnik (broszura)
Ziemia Ząbkowicka. Przewodnik Historyczno – Turystyczny. Wydawnictwo promocyjne UM w Ziębicach.
Alicja Kliber
Autorka jest wałbrzyszanką, interesuje ją wszystko co jest związane z Dolnym Śląskiem, a szczególnie jego "boczne drogi". Uważa, że historia to ciągłość ludzkich losów, a pamięć należy się wszystkim którzy mieszkali tu wcześniej. Prowadzi bloga „Plecak z mapą, kompasem i książką do historii” w którym opisuje bardzo subiektywne spojrzenie na odwiedzane miejsca. Poszukuje także miejsc opisanych w legendach. Lubi góry i czuje się częścią górskiej dzikiej przyrody i poplątanych leśnych dróg. Posiadaczka trzech kotów i psa. Swoje wędrówki opisuje w kwartalniku http://www.przystanekd.pl/, na stronie https://tropicielehistorii.pl/ i innych, oraz na FB. Autorka książki "Aniołowie i kobry, czyli bocznymi drogami Dolnego Śląska", opisującej zapomniane miejsca Dolnego Śląska i opowiadania sudeckie.
fajne!