Ekshumacja bohatera Września 1939 r., Teofila Jurka, żołnierza spod Mnichowa. Odtwarzamy plan ówczesnej walki.
Od 4 września, przez całą noc i następny dzień trwały walki. Jego dołek strzelecki wykopany został w pośpiechu na otwartym polu, pośród łubinu. Strzelał.
„Po północnej stronie toru, tuż przy samym nasypie, znajdował się bunkier, z ponad kilometrowym polem obstrzału między torem kolejowym i leżącym na północ od niego Mnichowem. Ze stanowisk widać było odległy o ponad tysiąc metrów wał ochronny, dalej za rzeką czerniły się mury koszar i przedmieścia Sieradza. Pociski niemiecki padały uparcie na polną drogę przecinającą tor kolejowy i stojący obok niego bunkier. Regularnie eksplodowały granaty, stanowiska strzeleckie nękane były długimi seriami karabinów maszynowych. Tymczasem polski cekaem, znajdujący się w bunkrze przy torze, strzelał ciągłymi seriami na Mnichów3. Nad ranem Niemcy pod osłoną ognia artylerii i broni maszynowej ponownie zaatakowali most kolejowy. Piechota nieprzyjaciela sunęła wzdłuż toru i wypełniała dolinę Mnichowa. W godzinach przedpołudniowych zamilkł cekaem w bunkrze. (…)
Karabin maszynowy strzaskany, załoga poległa.
Nie uciekł, chociaż zapewne wiedział, że jego kolegom to się zdarzało. Strzelał do ostatniej chwili, gdy niemiecki pocisk artyleryjski zmasakrował mu twarz i urwał nogi. Pozostał na posterunku. Przez 76 lat…
Polowy grób (nie)znanego żołnierza
Gdy 15 września 2015 roku Wojewoda Łódzki wydawał zezwolenie nr 6/2015 na „przeprowadzenie ekshumacji żołnierza Wojska Polskiego poległego we wrześniu 1939 r., (…) i na pochówek szczątków ww. żołnierza na cmentarzu rzymskokatolickim w Sieradzu”, chyba nie spodziewał się, jak ciekawej i wzruszającej historii staniemy się świadkami. Wtedy wiedział tylko, że w „sierpniu 2015 r. w Sieradzu (…) ujawniono szczątki ludzkie. Według relacji i opisów wydarzenia historycznego, związanego z ujawnionymi szczątkami, opracowanych przez Pana Roberta Kielka i Pana Macieja Milaka, a także w związku z ujawnieniem przy szczątkach hełmu żołnierskiego wz. 31, będącego na wyposażeniu Wojska Polskiego, można przypuszczać, że są to najprawdopodobniej szczątki żołnierza Wojska Polskiego 10 DP Armii „Łódź”, poległego podczas walk prowadzonych w Sieradzu i jego okolicach w dniach 4-5 września 1939 roku”.
Robert Kielek, pasjonat historii i regionalista, oraz Maciej Milak, członek Wojewódzkiego Komitetu Ochrony Pamięci Walk i Męczeństwa w Łodzi, czekają na mnie w Sieradzu. Panowie zgodzili się opowiedzieć mi o przypuszczalnych okolicznościach śmierci odnalezionego żołnierza i samej ekshumacji.
– Znaleźć dziś żołnierza polskiego na polu bitwy, niepogrzebanego jak ten, to rzadkość – mówi Maciej Milak, gdy jedziemy na wał rzeczny obronny na prawym brzegu Warty, pod pomnik poświęcony Bohaterom Walk 1939 roku.
– Do tego z zachowanym nieśmiertelnikiem, to się praktycznie nie zdarza. Statystycznie może raz na pięćdziesiąt przypadków.
Polegli żołnierze obu stron zostali pochowani początkowo w miejscu, gdzie zginęli. Pod koniec 1939 r. Niemcy przeprowadzili akcję spisywania tych grobów, a na wiosnę 1940 r. rozpoczęli akcję ekshumacyjną wszystkich szczątków. Polaków przenoszono na najbliższy cmentarz parafialny, żołnierzy niemieckich na urządzany specjalnie cmentarz wojenny. Niestety, cała dokumentacja z tego okresu, chociaż wiadomo, że bardzo dokładnie przygotowana, zaginęła w zawierusze wojennej.
– Dlaczego nasz bohater nie został zabrany wraz z innymi?
– Mam swoją teorię na ten temat – wyjaśnia M. Milak. – W 1940 r. na tych terenach była olbrzymia powódź. Nie ulega wątpliwości, że przepływająca tędy Niniwka musiała również wylać. Najprawdopodobniej oznaczony prowizorycznie grób polowy został zniesiony przez falę. Zapomniano o nim, zabierano te mogiły, które były widoczne…
Poruszamy się wzdłuż wału. Na odcinku od mostu na Warcie do Mnichowa jest w sumie sześć schronów. Kiedyś broniły dostępu na wschodni brzeg rzeki. Teraz, trzy dni po Wszystkich Świętych, przed każdym z nich widzimy wypalony znicz. Znicze stoją również przed brzozowym krzyżem, przy polu o numerze działki 140 w obrębie geodezyjnym 4. Do krzyża przybita jest metalowa tabliczka: „Poległym 4-5 IX 1939 r. w tym miejscu żołnierzom 1 plut. 2 komp. 31 pSK”.
– Postawiliśmy go zaraz po odsłonięciu szkieletu, w trakcie ekshumacji 17 października. Zabraliśmy szczątki, ale prochy przecież pozostały. Zresztą, może leży tu gdzieś jeszcze jakiś poległy…
Już wiemy, kto „spał” tutaj przez dziesięciolecia. Służył w 31 pułku Strzelców Kaniowskich. Miał 29 lat. Nazywał się Teofil Jurek.
Detektywi pól bitewnych
Maciej Milak i Robert Kielka nazywają siebie detektywami pól bitewnych. Wiedzę czerpią z dokumentów i archiwów, ale weryfikują ją badaniami w terenie. W ten sposób dokonują przypadkowych, ale bardzo istotnych odkryć.
Zgodnie z rozkazem gen. Juliusza Rómmla z dnia 30 sierpnia 1939 roku, 31 pułk piechoty Strzelców Kaniowskich z Sieradza (III batalion w Łodzi) pod dowództwem ppłk. Wincentego Wnuka bronił okolic Sieradza, linię rzeki Warty na odcinku Grądy-Woźniki. 4 i 5 września w czasie walk w rejonie Mnichowa poniósł ciężkie straty. Z relacji wiadomo, że na tym odcinku, na północ od toru kolejowego i w otwartym polu, walczył 1 pluton 2 kompanii, czyli 3 drużyny: 1 pod dowództwem kaprala Kukuły, 2 – drużyna sierżanta Czupra i 3 – kaprala Piguły. W sumie około 70 żołnierzy. Bardzo mało, jak na tak duży i tak ostrzeliwany teren. Zwycięstwo po prostu nie było możliwe.
Czytane na miejscu relacje nabierają innego wymiaru.
Oglądam archiwalne zdjęcia i porównuję. Na jednym z nich widać niemieckich żołnierzy najprawdopodobniej tuż po zdobyciu pozycji. Stoję niemal w tym samym miejscu, co tamten fotograf.
Do dzisiaj na schronie widać ślady po pociskach, chociaż, nie wiadomo w jakim celu, zostały pozaprawiane po wojnie. Pierwsze pociski uderzały u góry, dopiero kolejny trafił do środka.
– Czternastu poległych? – upewniam się.
– Obsługa liczyła od trzech do czterech żołnierzy – wyjaśnia Robert Kielek. – Natomiast jeśli tutaj trwała dziesięciominutowa kanonada, to reszta najprawdopodobniej po prostu w nim się ukryła.
Ekshumacja
Przechodzimy jakieś 150 metrów na miejsce ekshumacji. Zastanawiam się, ile razy przebiegał tędy Teofil Jurek?
– Kiedy przeczytałem – mówi Robert Kielek – że mogły się tu znajdować stanowiska polskie, to przyjechałem. Znalazłem hełm, najprawdopodobniej wyorany przez rolnika i wyrzucony w krzaki jako bezużyteczny. Zaczęliśmy oglądać teren dokładniej, natrafiliśmy na ludzką kość. Wiedzieliśmy już, że trzeba przeprowadzić oficjalne badania i wystąpiliśmy o wszystkie zezwolenia.
– Ekshumacja trwała sześć godzin. Cały czas towarzyszyła nam mżawka. Mieliśmy namiot, ale i tak baliśmy się większego deszczu – wspominają moi przewodnicy.
Po ustaleniu precyzyjnie miejsca, wykonano wykop sondażowy o wymiarach 3,7 m na 1,3 m. W wykopie widać było jamę grobową (około 1,5 m na 0,7 m), w wymiarach odpowiadających dołkowi strzeleckiemu. Wykop poszerzono, aby sprawdzić, czy pojawią się umocnienia, które mogły ewentualnie dochodzić do jamy, ale ich nie znaleziono.
Ciało leżało na prawym boku, głową w kierunku Warty. Szkielet zachowany dość dobrze, aczkolwiek niekompletny, pozbawiony kończyn dolnych, z uszkodzoną czaszką. Od razu ustalono, że jest to osoba miedzy 25 a 30 rokiem życia. Na podstawie kości ramienia przypuszcza się, że miał nie mniej niż 1,75 m wzrostu.
Przy zwłokach znaleziono pozostałości umundurowania polskiego, guziki, resztki amunicji i dziewięćdziesiąt jeden pustych łusek. Większość przedmiotów było mocno skorodowana, najprawdopodobniej z uwagi na środki chemiczne używane w gospodarstwie. Wyściółka hełmu, wcześniej zdartego w trakcie prac rolnych, rozpadła się niemal natychmiast. Na końcu znaleziono nieśmiertelnik i w jednej chwili poległy przestał być anonimowy. Teofil Jurek urodził się w 1910 roku. Był żołnierzem służby czynnej mobilizowanym w Łodzi.
Kim byłeś? Kto na ciebie czeka?
Zastanawiała się nad tym Magdalena Sosnowska, szef działu promocji w Urzędzie Miasta Sieradza, gdy obserwowała ekshumację. Nie ukrywa wzruszenia, gdy opowiada o swoich odczuciach podczas stopniowego odsłaniania szczątków. – Kiedy zobaczyliśmy postać, która się wyłania, skulonego żołnierza, zdaliśmy sobie sprawę, że przecież ktoś go musiał szukać, ktoś się o niego martwił! I kiedy pojawił się nieśmiertelnik, przyjęliśmy sobie za punkt honoru odnaleźć jego rodzinę.
Poprosiłam o pomoc Marcina Masłowskiego z łódzkiego magistratu. On szukał przez Urząd Stanu Cywilnego, a ja skontaktowałam się z MSWiA i Centralnym Archiwum Wojskowym w Warszawie. Korzystaliśmy z portali społecznościowych. Później bardzo pomogli nam dziennikarze „Gazety Rzgowskiej”. To było prawdziwe »pospolite ruszenie«. I udało się!”
Teofil Jurek pochodził ze wsi Guzew pod Rzgowem. Miał pięciu braci. Trzej najbliżsi również walczyli w szeregach Strzelców Kaniowskich; dwaj z nich zginęli na wojnie, jeden w obozie koncentracyjnym. Ojczyzny bronili także jego dwaj przyrodni bracia, im udało się przeżyć. Po wojnie braci poszukiwała ich siostra Anna. Teofila nie znalazła, choć nie miała wątpliwości, że zginął. Na jej wniosek w 1949 roku wydano akt zejścia żołnierza.
– Nie znamy jeszcze jego stopnia wojskowego, nie wiemy jak przebiegała kariera wojskowa, ale będziemy to dalej badać – zapewnia Magdalena Sosnowska. – Teofil Jurek jest żołnierzem września, który zginął, ale jednocześnie zwyciężył. Ta historia zmusiła do działania, połączyła wielu ludzi, także rodzinę Jurków, która żyła rozsiana po całej Polsce, często nie wiedząc o swoim istnieniu. W ciągu tych dni naprawdę poczuliśmy, że coś ważnego się dzieje.
Miejsce spoczynku
Na cmentarzu w Męcę skręcamy w prawo od głównej bramy. Dochodzimy do zbiorowej mogiły polskich żołnierzy poległych 4-5 września 1939 roku na polach wsi Mnichów, Ruda i Męka.
– Jak wspominałem – wyjaśnia Maciej Milak – urządzili ją Niemcy. Przenieśli ciała z pól i złożyli w zbiorowych grobach w kilku rzędach. Szkoda, że nie mamy tamtych dokumentów. Te nieliczne nazwiska, które widzimy, zostały częściowo odtworzone z dokumentacji Polskiego Czerwonego Krzyża, częściowo dzięki relacjom rodzin. Dane są sprzeczne, cały czas weryfikowane.
Wygląd mogiły zmienił się na początku lat 90. Wtedy o nią zadbano, uporządkowano. W tym też czasie pojawiła się tablica upamiętniająca.
– Jest na niej błąd – zwraca uwagę Maciej Milak – co przyznaję szczerze, bo sam brałem udział w jej tworzeniu. Ówczesna nasza wiedza mówiła o stu sześćdziesięciu żołnierzach. Powtórzyliśmy ją. Później w archiwaliach znaleźliśmy informację, że jest tych żołnierzy około stu.
Większość z nich spoczywa tutaj anonimowo. Paradoksalnie, po tylu latach bez grobu, Teofil Jurek będzie jednym z nielicznych znanych. Teofil Jurek dołączył do towarzyszy broni 21 listopada 2015 r.
Honorowa ceremonia pogrzebowa rozpoczęła się o godzinie 10.00 mszą świętą w kościele św. Wojciecha Biskupa i Męczennika, koncelebrowaną przez ks. ppłk. Mariusza Śliwińskiego. Następnie tłumny kondukt żałobny z towarzyszeniem KRWP oraz orkiestry wojskowej przemaszerował na cmentarz. W ostatniej drodze żołnierzowi towarzyszyła rodzina oraz licznie przybyli goście. Urząd Miasta zlecił wybicie 50 nieśmiertelników identycznych z oryginałem, które zostały rozdane m.in. członkom rodziny oraz osobom biorącym udział w ekshumacji.
Jest to cały artykuł „Na posterunku przez 76 lat” opublikowany w numerze Odkrywca 2 (205) luty 2016
Wchodzi wszędzie, gdzie może. Jak nie może, wchodzi tym bardziej. Wielbicielka tajemnic i historii. Pisze i fotografuje.