Dlaczego Reichsführer był tak żywotnie zainteresowany procesami czarownic? Czym było Ahnenerbe? Na czym polegała działalność H-Sonderkomanndo nazywanego w dokumentach wymiennie specjalną misją Himmlera?
Późną jesienią 1945 roku do jednego z miast na terenie „Ziem Odzyskanych” – Sławy – udała się delegacja pracowników uniwersytetów krakowskiego i poznańskiego. Celem wyprawy było przejęcie – jak ich poinformowano – olbrzymiego zespołu poniemieckich akt i księgozbioru, które zostały odnalezione przez pierwszych przybywających do miasta polskich osadników. Naukowców na miejscu powitał komitet złożony z kilku funkcjonariuszy UB. Zaprowadzono ich do budynku, w którym ukryte były archiwa. Po wstępnej weryfikacji olbrzymi zbiór składający się z księgozbiorów, maszynopisów, druków, rękopisów, akt podzielono na trzy części. Pierwszą (ok. 80 tys. druków) oddano do Biblioteki Poznańskiej[footnote]
Dotyczyła głównie loży masońskich z terenu Niemiec, obecnie opracowane zbiory liczą ok. 65,2 tys. woluminów. Od lat 70. zbiory przechowywane są w osiemnastowiecznym pałacu w Ciążeniu[/footnote]. Drugą zarekwirowało UB, a ostatnią przekazano do dyspozycji archiwum poznańskiego, określając mianem „kartoteka procesów o czary”…
PSEUDONAUKA HIMMLERA
Siedem lat wcześniej, 13 czerwca 1938 roku, kiedy III Rzesza przygotowywała się dopiero do odegrania swojej straszliwej roli w historii XX wieku, na biurku sekretarza generalnego naukowego towarzystwa Ahnenerbe znalazło się pismo z nadrukiem osobistego sztabu szefa SS Heinricha Himmlera, podpisane przez jego adiutanta, Hauptsturmführera SS Rudolfa Brandta. W piśmie kategorycznym tonem stwierdzono: „Żąda się, aby wszelkie badania nad procesami o czary zostawić wyłącznie w gestii SD [Służby Bezpieczeństwa SS – przyp. red]”, oraz, że Reichsführer SS „życzy sobie, aby Gauleiter Steinecke oddał mu do dyspozycji na pewien czas wszystkie akta czarownic znajdujące się w archiwum w Lemgo (…)”. Niżej widniała nazwa jednostki, do której należało od tej pory gromadzenie danych na temat nowożytnych polowań na czarownice – H-Sonderkommando…
Heinrich Himmler – druga osoba w totalitarnym imperium III Rzeszy Niemieckiej. Człowiek, który w swoich rękach zgromadził niewyobrażalną wprost władzę. Gdy na początku lat 20. Hitler opuścił więzienie rozpoczynając swój marsz do przejęcia absolutnej władzy w państwie, pragnął stworzyć wokół siebie formację, której największą zaletą będzie wierność tylko jednej osobie – Adolfowi Hitlerowi. Nie mógł już polegać tylko na hordzie brunatnych koszul, czyli oddziałach szturmowych S.A. Były zbyt niezależne i niezdyscyplinowane, Hitler potrzebował wiernych pretorian zdolnych do wykonania nawet najbardziej absurdalnego czy zbrodniczego rozkazu. W 1925 roku w jednej z monachijskich knajp kilkunastu członków jego ochrony osobistej założyło formację zwaną Schutzstaffeln (czyli SS)[footnote] Poprzednio jego nieliczna ochrona istniejąca od 1923 nazywała się Stosstrupp Hitler.[/footnote]
Początkowo ograniczona do niewielkiej liczby, włączona w struktury S.A., służąca głównie do bezpośredniego zabezpieczania zlotów i zebrań partyjnych zmieniła swoje oblicze po mianowaniu na jej dowódcę niepozornego młodego sekretarza partii z Bawarii – Heinricha Himmlera. Pod jego kierownictwem rozrosła się do olbrzymiego tworu, stanowiącego państwo w państwie, z własną armią, policją, wywiadem oraz dziwnymi, tajnymi i zdawałoby się niedorzecznymi projektami inspirowanymi przez jej szefa. Reichsführer SS był nie tylko organizatorem największych zbrodnii XX wieku – Holocaustu, obozów koncentracyjnych i masowego mordowania ludzi. Posłuszny wykonawca woli swojego Führera miał od młodzieńczych lat głowę nabitą różnego rodzaju pomysłami i ideami, związanymi z mistyką, okultyzmem i siłami nadprzyrodzonymi.
Kiedy uzyskał władzę o jakiej inni tylko marzyli, olbrzymią część swojej energii poświęcił na urzeczywistnienie różnorodnych teorii związanych z pokrętnie przez niego pojmowaną ideologią i religią germańską oraz niestworzonymi koncepcjami na jakie składała się wyznawana przez niego pseudonauka. Ilość czasu i pieniędzy jakie zostały przez niego zadysponowane w niezwykle kosztowne projekty archeologiczno-historyczno-antropologiczne, badania nad religią i kultami, dziwnymi obrządkami i teoriami pseudonaukowymi rodzi pytanie – po co to wszystko?
O pomysłach Reichsführera wiedzieli wszyscy członkowie hitlerowskiego aparatu władzy, w większości nie podzielając tych fascynacji (oczywiście żaden z nich nigdy nie powiedział tego wprost do Himmlera). Szef wywiadu SS Walter Schellenberg wspominał po wojnie: „Przy kolacji rozmawialiśmy o różnych kwestiach naukowych. Himmler opowiedział mi o jakiejś ekspedycji do Tybetu. Następnie mówił o Indiach i filozofii hinduskiej. To z kolei doprowadziło go do tematu, który był jego hobby. W ożywiony sposób opisywać zaczął rezultaty badań nad procesami czarownic w Niemczech. Oświadczył, że było rzeczą potworną skazanie tysięcy czarownic na śmierć w płonących stosach w wiekach średnich. Tyle niemieckiej krwi przelano niepotrzebnie. Następnie zaczął atakować Kościół katolicki, a także Kalwina. Zanim zdążyłem się w tym wszystkim połapać, Himmler omawiał już hiszpańską inkwizycję i charakter prymitywnego chrześcijaństwa (…)”.
AHNENERBE
Narzędziem, które posłużyło do urzeczywistnienia himmlerowskich fantazji, stało się Studiengesellschaft für Geistesurgeschichte – Deutsche Ahnenerbe (Niemieckie Dziedzictwo Przodków – Stowarzyszenie Badań nad Pradziejami Spuścizny Duchowej) – nazywane w skrócie Ahnenerbe. Organizacja została zatwierdzona przez Himmlera w 1935 roku jako instytucja mająca badać historię i mitologię. Według statutu była właściwie tylko zwykłym towarzystwem naukowym, w którym wykształceni archiwiści mogli prowadzić badania nad początkiem ludów i kultury germańskiej, popularyzując później swoje dokonania wśród społeczeństwa. Po skromnych początkach poświęconych na studiowanie języka runicznego, starogermańskich sag i różnych teorii światopoglądowych i filozoficznych, Ahnenerbe dosyć szybko rozrosło się do potężnej instytucji badawczej dzielącej się na 46 działów naukowych i 15 komisji badawczych.
W jego pracach w szczytowym okresie uczestniczyło ponad 30 profesorów i kierowników katedr uniwersyteckich. Na budżet łożyło państwo w postaci Rady Badań Naukowych Rzeszy oraz członkowie opłacający wysokie składki. W 1938 roku największe wpływy w organizacji przejął sekretarz generalny Wolfram Sievers. Pod jego zarządem Ahnenerbe zaczęło wysyłać dziwne ekspedycje archeologiczne w różne rejony świata, od Tybetu po Australię. Niewinne z pozoru towarzystwo archeologiczno-historyczne z czasem przekształciło się w odpowiedzialną za tysiące okrutnych badań medycznych zbrodniczą organizację. Ważne, że była ona kontrolowana przez Himmlera, a zakres jej działania obejmował najdziwniejsze otoczone tajemnicą i mitem projekty (w części kompletnie niedorzeczne np. poszukiwanie św. Graala!). Dlatego może dziwić fakt, że akurat w jednej sprawie uczyniono wyjątek.
URZĄD VII
Kiedy jeden z pracowników Ahnenerbe rozpoczął badania nad procesami czarownic z Lemgo, ze sztabu osobistego Himmlera natychmiast przesłano pismo informujące, że wszelkie badania nad kwestią procesów są zabronione, a materiały należy natychmiast przesłać do Służby Bezpieczeństwa (SD). W tym czasie w skład Głównego Urzędu Bezpieczeństwa Rzeszy (RSHA – Reichssicherheitshauptamt), czyli organu zarządzającego całym rozrośniętym imperium SS, a pośrednio i całym krajem, wchodziło siedem urzędów (wg stanu z 1940 roku), m.in. wywiadu zagranicznego (VI), kontrwywiadu (III), tajnej policji, czyli gestapo (IV). Jednym z nich był wydział VII – Badania i Oceny Światopoglądu. W jego skład wchodził tak zwany Archivamt, według Organisationsbuch der NSDAP z 1937 roku, zajmujący się zbieraniem dokumentów, sprawozdań, trofeów i ilustracji do dziejów SS. Do wydziału należało również zajmowanie się szeroko zakrojonymi badaniami historyczno-archiwalnymi z różnych dziedzin na potrzeby SS, a także gromadzenie informacji na temat ideologicznych przeciwników nazizmu. Po przedstawionym w październiku 1943 roku tajnym referacie, okazało się, że wydział pełnił bardziej aktywną niż czysto archiwalną rolę, zajmując się wrogami narodu niemieckiego, a właściwie ich wpływem na kulturę germańską[footnote]Reichssicherheitshauptamt. Grundprobleme der Gegnerforschung. 1943.[/footnote]. Referat dzielił przeciwników na trzy klasy:
- Wrogów rasy, np. Żydów i innych „podludzi”,
- Wrogów narodu, np. Polaków, Czechów,
- Wrogów polityczno-światopoglądowych – organizacje kościelne, liberalno-demokratyczne oraz międzynarodowe wolnomularstwo.
Wydział VII podejmował działania w celu odzyskania kultury starogermańskiej i usunięcia wszelkich obcych wpływów, jakie zaznaczyły się w obyczajach i psychice niemieckiej. Badania historyczne miały służyć odtworzeniu starogermańskiego raju. „Siódemka” pod zarządem Standartenführera prof. dr Franza Sixa zgromadziła pokaźną liczbę informacji na temat każdego ze światopoglądowych wrogów. Przynosiło to całkiem wymierne korzyści, od możliwości stwarzania nacisku na środowiska masońskie po eliminowanie krnąbrnych działaczy katolickich niezbyt przychylnie nastawionych do nowej władzy. 11 września 1935 roku Himmler polecił utworzyć w ramach VII wydziału osobną komórkę, której działalność bardziej pasowałaby do historycznego instytutu niż Głównego Urzędu Bezpieczeństwa SS.
ŁOWCY CZAROWNIC
Jednostka H-Sonderkommando, nazwana tak w skrócie od słowa Hexe – czarownica, miała zdobyć i zanalizować wszystkie dostępne wiadomości na temat procesów o czary. Początkowo obszar operacyjny ograniczał się głównie do samych Niemiec, ale wkrótce prace specjalnej misji Himmlera wykroczyły daleko poza terytorium III Rzeszy. Szefem elitarnej ośmioosobowej komórki został Sturmbannführer dr Rudolf Levin, a siedzibę umieszczono w Berlinie przy ulicy Wilhelmstrasse 102, w budynku RSHA, tam też zaczęto gromadzić archiwum[footnote] Komórka składała się z około ośmiu pracowników, poza szefem w jej skład wchodzili: dr Ernest Merkel, Rudolf Richter, Schmidt, pozostali są znani jedynie z inicjałów Bie, Rm, W, Wz. [/footnote].
Levin zorganizował doskonale funkcjonującą maszynę. Ludzi H-Sonderkommando wysyłano do każdego zakątka świata, wszędzie gdzie mogli się spodziewać uzyskać jakiekolwiek informacje o czarownicach i mężczyznach skazanych za uprawianie magii. Co ciekawe, wyjeżdżano i badano akta procesowe powiązane nie tylko z polowaniami na czarownice odbywającymi się w większości w Europie w państwach katolickich i protestanckich. Członkowie komanda oprócz Belgii, Czech, Danii, Niemczech, Anglii, Estonii, Francji, Holandii, Irlandii, Islandii, Włoch, Jugosławii, Litwy, Łotwy, Norwegii, Polski, Portugalii, Szkocji, Szwecji, Szwajcarii, Rumuni, Słowacji, Hiszpanii, Węgier zgromadzili informacje na temat procesów z Rosji, Siedmiogrodu, Stanów Zjednoczonych, Grecji, Meksyku, a nawet krajów niekatolickich: Turcji i Indii! Ponadto badania dotyczyły spraw o czary z lat grubo wychodzących poza ramy czasowe przyjmowane przez dzisiejszych historyków. Procesy czarownic trwały od XV do XVIII wieku, z największym natężeniem w wieku XVII. Tymczasem SS rozpoczęło swoją kartotekę od wieku IX, a skończyło ją na niewyjaśnionych wydarzeniach z Indii w roku 1936!
Dokumenty i wyciągi z akt procesowych poddawano obróbce, wszystkie dane wprowadzono do specjalnych kartotek, przypominających policyjne archiwa. Każda podejrzana o czary osoba posiadała własną kartę. Zgromadzono ich ponad 30 000! Wypełniano je w różnym stopniu, zależnie od zdobytych informacji. H-Sonderkommando uznało, że w rubrykach druków powinny znaleźć się wiadomości dotyczące przesłuchiwanych, takie jak: dane personalne, informacje o sytuacji rodzinnej, cenzusie majątkowym i społecznym, przebiegu procesu, wyroku, stosowanych torturach, zeznaniach, rodzaju egzekucji, nazwiska kata, panującego władcy, oskarżyciela, sędziego, donosicieli, obrońców, stanowisko miejscowego biskupa oraz wskazówki bibliograficzne i miejsce przechowywania akt. Oprócz tego zdarzało się, że na odwrotach kart jeden z oficerów bądź pracowników misji specjalnej umieszczał własne komentarze i uwagi dotyczące zasadności oskarżeń czy przebiegu procesu np. „(…) Ponieważ podsądna odwołała zeznania, powinno się zarządzić przeszukanie jej mieszkania, później skierowano ją na tortury drugiego stopnia: wiązanie, zaciskanie kciuków, rozciąganie na ławie, hiszpańskie buty (…)”.
Zbiory zgromadzone przez SS były bogate, ale i różnorodne. Oprócz oryginalnych akt, fotokopii zeznań, ikonografii przedstawiających czarownice, tortury i egzekucje, do archiwum dołączano fragmenty publikacji prasowych z lat 1935–1944 zawierających jakiekolwiek wzmianki dotyczące magii, czarownic czy tajemnych związków. Akta w trakcie działań wojennych uzupełniano o zagarnięte przez Armię Niemiecką archiwa z całej Europy. Zdarzało się również, że część mniej ważnych zbiorów została powtórnie zapisana, np. na fotokopiach wycinków prasowych z lat 30. umieszczono spis miejscowości w Niemczech, w których dokonywano sądów na czarownicach. Co ciekawe przy nazwach widnieją dziwne odręcznie pisane znaczki o trudnej do rozpoznania funkcji.
Centrala H-Sonderkommando działała w Berlinie do 19 stycznia 1944 roku, kiedy w obawie przed nalotami cały zasób ewakuowano. Dlaczego kosztem ogromnego nakładu sił i środków zgromadzono największe archiwum dotyczące oskarżonych o zajmowanie się magią? Szef SS znany był z wielu nietypowych projektów, niezależnych bądź związanych z prowadzoną przez siebie zbrodniczą i ludobójczą działalnością. Czy kartoteka procesów o czary odegrała inną niż zwykłe archiwum rolę?
11 lipca 1938 roku Hauptsturmführer Rudolf Brandt pisał do Himmlera: „badania H-Sonderkommando (…) zorientowane są na problemy takie jak: badanie demograficznych i rasowych skutków procesów o czary, ich ekonomiczno-historycznych następstw oraz oceny kobiety w procesach i ostatecznie przegląd dotychczasowego piśmiennictwa dotyczącego procesów o czary (…)”. Pewne wypowiedzi Himmlera sugerują, że kobiety oskarżone o uprawianie magii traktował jako ofiary katolicko-żydowskiej propagandy, członkinie tajemnych stowarzyszeń przekazujące sobie rytuały i obrządki starogermańskie. W ustach jednego z największych zbrodniarzy w historii, słowa o egzekucjach niewinnych kobiet brzmią niczym szyderstwo: „Kobiety niemieckie dostarczyły najwięcej ofiar w procesach czarownic i kacerzy (…) kler wie, dlaczego spalił pięć-sześć tysięcy kobiet. Właśnie dlatego, że uczuciowo i instynktownie trzymały się pierwotnej nauki doktryny”. Himmler był przeciwnikiem Kościoła katolickiego, uznając czarownice jako jego ofiary, mógł kolekcjonować dowody na wypaczenie chrześcijańskich idei. Sam przyznawał się do tego w 1937 roku: „Żyjemy w epoce definitywnej rozprawy z chrześcijaństwem. Misja SS polega na dostarczeniu niemieckiemu narodowi w ciągu najbliższych pięćdziesięciu lat właściwych tej rasie niechrześcijańskich podstaw światopoglądowych dla prawidłowego stylu życia i jego kształtowania”. Tak więc za kolekcjonowaniem wiedzy o procesach mogło kryć się zbieranie materiałów pomocnych przy zaplanowanej ofensywie przeciwko Kościołowi, ofensywie, której przeszkodziła wojna. Himmler w zachowanych aktach procesowych doszukiwał się również śladów prastarej kultury i wierzeń germańskich. Jednak zafascynowanie mniej lub bardziej wiarygodnymi starogermańskimi obrządkami nie tłumaczy, dlaczego członkowie jego misji specjalnej wyruszali poza granice Niemiec. Czyżby tam też szukali nawiązań do kultów germańskich i celtyckich?
Członkowie H-Sonderkommando zwracali szczególną uwagę na tortury stosowane w procesach, skrzętnie odnotowywano ich efekty i jakość uzyskanych tą drogą zeznań. Masowo gromadzono obrazy i opisy narzędzi oraz skutków wykonywania wyroków na czarownicach. Wiadomości tego typu mogły stanowić materiał wstępny pozwalający uzyskać informacje o reakcji na poszczególne rodzaje tortur. Oczywiście cel takiego wykorzystywania badań nad procesami miał sens jedynie przed wybuchem II wojny światowej. Po 1939 roku SS nie musiała już szukać w przeszłości danych dotyczących ludzkich reakcji na ból. Tajna Policja – Gestapo doskonale mogła je poznać, dzięki własnej zbrodniczej działalności. A może Himmler, szef potężnej SS, poszukiwał po prostu wiedzy magicznej? Jego wiara w świat nadprzyrodzonych mocy była bardzo silna. Może w zeznaniach czarownic szukał opisów magicznych obrządków, artefaktów i tajemnej wiedzy? „Przypadkowo stałem się świadkiem jednego z okultystycznych urojeń Himmlera, w które angażuje oficerów SS” – wspominał Schellenberg. „Podczas rozprawy przeciw von Fritschowi umieścił on w pomieszczeniu przyległym do sali przesłuchań około 12 najbardziej zaufanych funkcjonariuszy SS i polecił im, aby skoncentrowali swoją wolę i w ten sposób, siłą sugestii, wywarli wpływ na oskarżonego generała[footnote] Generała Wernera von Fritscha przesłuchiwano w sprawie domniemanego homoseksualizmu i obrazy moralności. Próby psychicznego oddziaływania pomocników Himmlera nie dały rezultatu. Uniewinnionemu von Fritschowi pozwolono dowodzić podczas Kampanii Wrześniowej. Zginął od kuli polskiego żołnierza jako pierwszy niemiecki generał w II wojnie światowej.[/footnote]. Himmler był przekonany, że dzięki temu przesłuchiwany zacznie zeznawać prawdę”.
Jakie były losy innych zbiorów VII Oddziału RSHA, odpowiedzialnego za gromadzenie danych o przeciwnikach światopoglądowych III Rzeszy? Archiwa ewakuowano z Berlina wraz z kartoteką procesów o czary do Sławy (przed wojną Schlesiersee). Część została odnaleziona przez miejscową ludność zanim dotarli do niej naukowcy z Poznania i Krakowa. Jeszcze w latach 90. odkrywano fragmenty archiwów „siódemki” porzucone na strychach starych domów, a część książek można do tej pory znaleźć w prywatnych księgozbiorach. W 1945 roku powiadomiona o archiwach miejscowa UB szybko sprawdziła, że jedno z nich dotyczy żyjących członków loży masońskich. Archiwa zostały przejęte i zatrzymane do dyspozycji władz, w latach 60. przekazano je Stasi (Służbie Bezpieczeństwa DDR). Nie wiadomo czy korzystano w sposób „operacyjny” ze zgromadzonej przez nazistów wiedzy. Dopiero po zjednoczeniu Niemiec zdeponowano je w ogólnodostępnym Tajnym Archiwum Pruskich Dóbr Kultury. A kartoteka procesów o czary? Mimo istniejących podstaw prawnych (archiwa powinny być przechowywane w miejscu, gdzie powstały, niezależnie od zmiany granic), władze niemieckie nigdy się o nią nie upomniały…
LITERATURA:
GOODRICK-CLARKE N., „Okultystyczne źródła nazizmu”, Warszawa 2001.
GRÜNBERG K., „SS- czarna gwardia Hitlera”, Warszawa 1984.
KING F., „Szatan i Swastyka. Okultyzm w Partii Nazistowskiej”, Poznań 1996.
RAUSCHNING H., „Rozmowy z Hitlerem”, Warszawa 1994.
SCHELLENBERG W., „Wspomnienia”, Wrocław 1987.
Jest to cały artykuł
„Nazistowskie archiwum X”
opublikowany w numerze
Odkrywca 1 (240) styczeń 2019
Historyk, szef działu badań terenowych i archiwalnych IBHiK, Założyciel i kierownik Grupy Eksploracyjnej Miesięcznika Odkrywca „GEMO".