We wszelkich wędrówkach piękne jest to, że jeszcze nie wszystko jest odnalezione i opisane. Wciąż czekają skarby, nie tylko te materialne, niezauważone przez innych.
Tego, co skrywa ziemia Pogórza Kaczawskiego nie odgadniesz do chwili, kiedy sam nie zanurzysz się w jego lasy. Nie będziesz wiedział o czym mówię, dopóki sam nie dotkniesz spróchniałego drzewa i jego legendy. Nie weźmiesz w dłoń szarego kamienia, którego wnętrza świadomy jest tylko geolog i poszukiwacze cennych minerałów. Nie zajrzysz pod ziemię pełną drogich kamieni. Do chwili, kiedy tak się nie stanie, nie posmakujesz tajemnicy i prawdziwej przygody – nie poczujesz dreszczyku odkrywcy.
Spis treści
Sędziszowa
Stara Kraśnica wraz ze Świerzawą i Sędziszową są bardzo starymi miejscowościami i tworzą jeden ciąg osadniczy wzdłuż Kaczawy. Być może założone zostały w I połowie XII wieku. Pierwszy raz udokumentowane były w 1268 roku jako własność Bolka I, księcia świdnicko-jaworskiego i nosiły tę samą nazwę. Ich granice zmieniały się i zacierały w różnym czasie. W 1321 roku kolejny właściciel sprzedał ziemię von Zedlitzowi. Z trzech złączonych ze sobą miejscowości wybrałam wędrówkę przez Sędziszową.
Kiedy pytam znajomych, czy znają Sędziszową na Pogórzu Kaczawskim, widzę błysk w ich oczach i od razu pada zapewnienie: „Oczywiście, znam! Jest tam kamieniołom z kolorowymi słupami i są sztolnie wewnątrz góry”… i koniec. No tak! Jest kamieniołom i są sztolnie, ale to nie wszystko. Znajdują się tam również ruiny gródka i gospody na szczycie Wielisławki oraz tajemniczy młyn u jej podnóża. Są i niezbadane pozostałości czegoś, co na pierwszy rzut oka przypomina grodzisko (na wysokiej ścianie wąwozu Kaczawy), i ruiny XIII-wiecznego kościoła, i średniowieczna wieża mieszkalna, i ciekawy pomnik poległych w I wojnie światowej, i wierzba z rzeźbą wewnątrz, i wreszcie niesamowite sąsiedztwo trzech miejscowości: Świerzawy, Starej Kraśnicy z zamkiem oraz Lubiechowej z gotyckim kościołem, dworem, kamieniołomem. Choć z Sędziszowej do sąsiednich miejscowości można wybrać się na piechotę, to jednak nagromadzenie miejsc wartych poznania okazuje się tak wielkie, że raczej trzeba poświęcić więcej czasu niż jeden wiosenny długi dzień lub wracać tu kilkakrotnie. Ale po kolei!
W zielonym, rozszerzającym się wąwozie rzeki Kaczawy, od której nazwę wzięły góry i pogórze, tuż za „opłotkami” Świerzawy powstała wieś Reinvirdi villa (dzisiejsza Sędziszowa). Tereny te były zamieszkałe już w neolicie, a późniejszy rozwój osadnictwa można łączyć z obiektami na szczycie Wielisławki. Od czasu powstania Sędziszowa była wsią prywatną. Leżąca na terenach von Zedlitzów zaczęła się rozwijać i nawet podzieliła się na dwie posiadłości z osobnymi dworami. Sędziszowa Górna z XIV-wiecznym zamkiem na granicy ze Świerzawą (w pobliżu jej najcenniejszego zabytku) i Dolną u podnóża Wielisławki z dworem jako odrębnym majątkiem którego pozostałości się nie zachowały.
Przy starej drodze do Sokołowca przetrwały niewielkie ruiny XIII-wiecznego romańskiego kościoła Św. Katarzyny. Zniszczony prawdopodobnie w okresie wojen husyckich, nigdy nie został odbudowany. Według opisów była to jednonawowa budowla bez wieży. Dziś pozostało z niego tylko część ściany szczytowej i narożnika.
Rozpala wyobraźnię myśl, że cokolwiek jeszcze pozostało pod ziemią, nie było zmienione ani naruszone od około sześciuset lat. Przyglądałam się ułożonym kamieniom myśląc, jak wyglądało wnętrze tej małej świątyni. Pamiętam wystrój sąsiednich kościołów (w Świerzawie i Lubiechowej), pewnie i ten miał malowidła naścienne o tematyce religijnej. Służył przecież wiernym, których żarliwa modlitwa za życia mogła zapewnić życie wieczne po śmierci. Rozpadał się deszcz, a mnie przyszło do głowy pytanie, czy tędy, ale w bezpiecznej odległości od kościoła, przechodził (w średniowieczu) marsz trędowatych? Ponury orszak nieszczęśników, dzwoniąc dzwonkami ostrzegał mieszkańców i mijanych ludzi, żeby nie zbliżali się do chorych. Kilka kilometrów stąd zaznaczona jest na mapach taka „droga dzwonkowa” i wydaje się jakby przedłużeniem hipotetycznej drogi od Lwówka Śląskiego przez Radomiłowice i Bełczynę w stronie Sędziszowej i Świerzawy.
Po dwóch stronach wąwozu z rzeką, szosą i torami kolejowymi biegnącymi z jednej strony do Świerzawy i Kaczorowa, a w drugą stronę do Złotoryi, powstały być może dwa gródki. Jeden opisany i odwiedzany na szczycie Wielisławki, a drugi zupełnie nieznany i nieoznaczony na mapach, bo zbudowany praktycznie na skarpie wąwozu Kaczawy. Za nim ciągną się aż do Sokołowca pola uprawne. Tak opowiedział mi o nim jeden ze znajomych, który wiele wie o dolnośląskich średniowiecznych zamkach: „naprzeciw Wielisławki jest prawdopodobnie umocniony obóz lub rodzaj fortu tymczasowego, albo ze schyłku średniowiecza, albo już z XVII-XVIII wieku”. Dopiero mapa „lidarowa” ujawniła mi jego położenie. Odnalazłam ten tajemniczy ziemny obiekt. Od strony szosy jest to trudny do przejścia teren. Strome zbocze, źródlisko bezimiennego strumienia i ścieżki wydeptane tylko przez kopytka zwierzą. Od strony pól jest zdecydowanie łatwiej, ale o tym dowiedziałam się później. Odnalazłam ten zarośnięty drzewami i krzewami obiekt, w którym jeszcze dobrze widać centralną część otoczoną głęboką na ok. 3 m suchą fosą. Byłam zadowolona, że na tym bezdrożu odnalazłam i dotykałam tego, czego zawsze poszukuję… nieznanego i niepopularnego miejsca.
Wielisławskie Organy
Natomiast w zboczu góry Wielisławka znajduje się to, co bezsprzecznie przyciąga do Sędziszowej. To wyrobisko dawnego kamieniołomu porfirów, które jest dziś rezerwatem przyrody nieożywionej nazwanym Organy Wielisławskie. U zachodniego podnóża znajduje się wejście do szczelinowej Jaskini Wielisławskiej (zwanej też Jaskinią Tunelową), która jest w dużej części naturalnym otworem wentylacyjnym dawnego wulkanu, powiększonym w wyniku prac górniczych. O jej penetracji przeprowadzonej przez GEMO można przeczytać na łamach „Odkrywcy” już od 2004 roku, a ostatnio także w 2021 w artykule “Złoto Wrocławia, kapitan Klose i podziemia Wielisławki”.
Wiedząc, co mogę znaleźć i mając pod stopami wszystkie jej tajemnice, mogłam zacząć wędrówkę po Wielisławce. Tu, u podnóża góry od połowy XVI aż do XVIII wieku wydobywano rudy metali i to, co u wielu wywołuje rumieńce na policzkach, a więc złoto rodzime. Wydobycie prowadzono z wnętrza Jaskini Wielisławskiej, w której wydrążono trzy sztolnie. W XIX wieku zaczęto pozyskiwać porfiry i wtedy otworzyły się znane i podziwiane skalne ściany, które przez swoją słupową budowę i rudoszare odcienie, sprawiają wrażenie czegoś niesamowitego i nieziemskiego. Szczyt góry jest stromy i porośnięty lasem. Jednak można tam dotrzeć jedną z niewielu ścieżek. Na tym dwuwierzchołkowym szczycie o wysokości ok. 370 m n.p.m. według legend i niezbyt pewnych przekazów, istniał prasłowiański ośrodek kultowy, a w IX wieku także jakiś gródek czy strażnica, która być może chroniła złotonośne tereny. Potem według jednych przekazów, w XII, a innych XIII lub XIV wieku, powstał na jego miejscu murowany zameczek Willenburg, który w okresie wojen husyckich stał się „gniazdem” rycerzy-rozbójników. Zbudowany na rzucie prostokąta, otoczony był murem, podwójnymi wałami i suchą fosą. Zniszczony w XV wieku, przez prawie 400 lat pozostał ruiną. W drugiej połowie XIX wieku na pozostałościach ruin zameczku wzniesiono gospodę z 20 miejscami noclegowymi. Wtedy były jeszcze widoczne ruiny zameczku i wejście do podziemi, o których legenda mówi, że łączą się z dawnymi sztolniami wewnątrz góry. Po 1945 roku i w późniejszych latach gospoda został zniszczona. Stało się tak być może w wyniku dzikich poszukiwań rzekomo ukrytych przez hitlerowców na Dolnym Śląsku legendarnych skarbów. Dziś na szczycie wciąż można odnaleźć pozostałości tajemniczych ruin, ale będąc tam trzeba podziwiać przysłoniętą, choć nie całkiem panoramę z Ostrzycą Proboszczowicką – charakterystycznym stożkiem wulkanicznym, która ze względu na swój kształt zwana jest Śląską Fudżijamą.
Stary młyn
W drodze powrotnej „przechodziłam” przez stary młyn w Sędziszowej (a właściwie dawnej osobnej wiosce Wielisław Złotoryjski). Młyn powstał w XVI–XVII wieku przy ówczesnych kopalniach złota, srebra i miedzi. Przerabiał kamienie, z których pozyskiwano kruszce wydobywane z wnętrza Wielisławki. Kiedy już wydobycie stało się nieopłacalne, młyn przebudowano na młyn zbożowy. Jest już opisywany jako XIX-wieczny młyn wodno- elektryczny na kanale zwanym Młynówką. Był jednym z większych w okolicy. Dodatkowo pełnił rolę piekarni i gospody. Do dziś miejscowi opowiadają o ciekawym zdarzeniu (może legendzie) jakoby w młynie „w czasach II wojny światowej często przebywał Herbert Klose – szef konwoju ciężarówek z depozytami wrocławskimi. Osiedlił się on w Sędziszowej i pilnował ukrytych w tutejszych podziemiach skarbów” [link: https://www.mlynwielislaw.pl/historia]. Ponieważ w każdej legendzie jest ziarnko prawdy, więc kto wie… może doczekamy się sensacji. Dzisiejsi właściciele reaktywowali młyn w latach 90. Otworzyli tu agroturystykę i restaurację, zagospodarowując oprócz domu kilka innych budynków: stajnię, oborę i spichlerz. Kiedy przechodziłam przez kanał Młynówki, właśnie ruszyło łopatami drewniane koło. Jednostajny chlupot poruszał pewnie jakąś przedwojenną maszynę. Nieopodal młyna na brzegu Kaczawy, w zboczu Wielisławki znajduje się wciąż niezabezpieczone wejście do Jaskini Wielisławskiej. Jedynym zabezpieczeniem są maszyny rolnicze postawione w poprzek ścieżki, ale kiedy już przebrnęłam obok nich, to przy samym wejściu zobaczyłam tabliczkę „Wstęp Wzbroniony”. Ta tabliczka powinna znajdować się na początku, a nie na końcu ścieżki.
Wieża mieszkalna
Kolejnym interesującym miejscem tej ciekawej wsi jest wieża. W XIV wieku właściciele Sędziszowej Górnej zbudowali czterokondygnacyjną obronną wieżę mieszkalną. Powstała z kamienia łamanego na rzucie zbliżonym do kwadratu. W 1603 roku dostawiono trzyskrzydłowy budynek dworu. Całość otaczała fosa. Na górnej kondygnacji wieży zachowały się pozostałości polichromii. Dziś w zespole dworskim mieści się jedna z instytucji. Do wnętrza wchodzi się przez portal z fryzem herbowym. Wieża znajduje się na zamkniętym terenie jednej z firm (kilka lat temu udało mi się zobaczyć ją z bliska). Całość przebudowana w XVIII i XIX wieku i wtedy prawdopodobnie wieża otrzymała krenelażowe zwieńczenie. W skład zespołu dworskiego wchodzą wciąż dobrze zachowane stajnie, obory i inne pomieszczenia. Wieża mieszkalna i nieczynny kamieniołom Wielisławki są dwiema najbardziej rozpoznawalnymi miejscami Sędziszowej.
Pamięci poległych w wielkiej wojnie
W lesie powyżej szachulcowych domów i ich gospodarczych zabudowań jest coś jeszcze. To kolejne miejsce, którego brak na wielu mapach. Jest to upamiętnienie mieszkańców Röversdorf (Sędziszowej) i okolic poległych w I wojnie światowej. Zalesione niewysokie wzgórze skrywa ośmiometrową kamienną budowlę w formie walca. Wieżę-pomnik postawiono na szerszej podstawie. Na ścianie zewnętrznej zachowały się płaskorzeźby i pamiątkowe płyty. Na płytach umieszczono symbole bohaterów: hełm żołnierski na bagnecie na liściach dębu i krzyż żelazny. Największa płyta poświęcona jest poległym w I wojnie światowej 1914–1918, a na kilkunastu mniejszych widnieją imiona i nazwiska żołnierz oraz daty i miejsca śmierci. Wymienione są tu bitwy wielkiej wojny, w tym największa bitwa pod Sommą, która pochłonęła ponad milion ofiar. Pomnik jest niekompletny i uszkodzony. Jak opowiadał jeden z mieszkańców Sędziszowej, ma być odnowiony. Na razie zostały odmalowane napisy i przycięto krzewy. Nie wiadomo, jaki będzie zakres prac, bo przypuszczalnie budowla miała również podziemia. Obecnie wnętrze jest zasypane ziemią i gruzem z uszkodzonych ścian.
Wyrzeźbiony pień
W drodze powrotnej od pomnika poległych w I wojnie światowej mijałam rosnącą nad strumieniem starą wierzbę. Warto do niej zajrzeć, bo stała się już sławna. Sama nie wiem, jak można wytłumaczyć wyrzeźbione postacie rodziny zamkniętej w pniu wierzby. Czy nawiązują do ludowych wierzeń i tradycji? Wierzba to drzewo szczególne. Dawniej krzywa wierzba uważana była za siedlisko wszelkiego zła: diabłów i złych duchów, które tylko czyhały w mglistą noc na zabłąkanych wędrowców lub wracających z karczmy chłopów. Często na takich drzewach umieszczane były kapliczki ze świątkiem. Duże dziuple w wierzbach uważano za bramy zaświatów. W starożytności wierzono, że wierzby rosną przy wejściach do podziemnego świata. Może, dlatego że krzywe i próchniejące drzewa pochylały się nad bagnami i moczarami. Ich złamane olbrzymie konary, podpierając się wpuszczały korzenie w podmokły grunt i wciąż żyły, chociaż były omszałe i wyglądały na wpół umarłe.
Stara Kraśnica
Każda z miejscowości kusi swoją osobną historią. Wrócę do nich jeszcze nie raz.
Świerzawa mogła być założona właśnie na ziemiach Starej Kraśnicy. Do godności miasta wyniósł ją książę Bolko I w 1296 roku. Jej najcenniejszym zabytkiem jest cmentarny kościół pw. Św. Jana Chrzciciela i Katarzyny Aleksandryjskiej z połowy XIII wieku na granicy obecnej Sędziszowej i Świerzawy. Murowany z kamienia łamanego, z bogato rzeźbioną kamieniarką późnoromańską. We wnętrzu XIII-wieczne i późniejsze polichromie i inne renesansowe pozostałości.
Stara Kraśnica, której najwcześniejsza nazwa to Sonove, związana była z sąsiednią Świerzawą i siedzibą dóbr rycerskich. Prawdopodobnie na jej ziemiach powstały wszystkie trzy miejscowości. W Starej Kraśnicy nad Kaczawą miał istnieć zamek warowny Bolka I, po którym nie zostały żadne ślady. Do dziś zachowały się ruiny XVII-wiecznego przebudowanego w XIX wieku dworu obronnego rodziny von Schweinichen, zniszczonego w 1945 roku. Dziś to zamknięta, grożąca zawaleniem się ruina. Pozostałością po wspaniałym założeniu dworsko-parkowym jest brama wjazdowa z wieloma kartuszami herbowymi i resztki murów obronnych z bastejami.
Lubiechowa
O około 4 km od Sędziszowej oddalona jest kolejna stara wieś – Lubiechowa. Jej najcenniejszym zabytkiem jest romański z 1317 roku obronny kościół pw. śś Piotra i Pawła. Jest to kolejna na tym terenie kamienna budowla, w której oprócz XV-wiecznych fresków (dla mnie najpiękniejszy był św. Jerzy zabijający smoka), na ścianach wewnątrz znajdują się epitafia właścicieli dworu z XVI i XVII wieku.
Bogactwo minerałów i tajemniczych miejsc
Wracając, zastanawiałam się, ile trzeba poświęcić czasu, aby dobrze poznać okolice jednej wsi? Ile razy muszę tam jeszcze wrócić, żeby odnaleźć kolejne tajemnice i „spotkać” inne duchy, może te z czasów ostatniej wojny? Poznawanie można jeszcze rozszerzyć o dalsze sąsiedztwo, ale i tak, żeby poznać tylko ten niewielki obszar nie wystarczy jeden dzień. Warto wspomnieć, że Góry Kaczawskie i Pogórze Kaczawskie są najbogatszym w minerały i kamienie ozdobne rejonem Polski.
Literatura:
„Słownik geografii turystycznej Sudetów”, t. 7 „Pogórze Kaczawskie”, red. M. Staffa, Wrocław 2002.
Alicja Kliber
Autorka jest wałbrzyszanką, interesuje ją wszystko co jest związane z Dolnym Śląskiem, a szczególnie jego "boczne drogi". Uważa, że historia to ciągłość ludzkich losów, a pamięć należy się wszystkim którzy mieszkali tu wcześniej. Prowadzi bloga „Plecak z mapą, kompasem i książką do historii” w którym opisuje bardzo subiektywne spojrzenie na odwiedzane miejsca. Poszukuje także miejsc opisanych w legendach. Lubi góry i czuje się częścią górskiej dzikiej przyrody i poplątanych leśnych dróg. Posiadaczka trzech kotów i psa. Swoje wędrówki opisuje w kwartalniku http://www.przystanekd.pl/, na stronie https://tropicielehistorii.pl/ i innych, oraz na FB. Autorka książki "Aniołowie i kobry, czyli bocznymi drogami Dolnego Śląska", opisującej zapomniane miejsca Dolnego Śląska i opowiadania sudeckie.