W trakcie analizy literatury przedmiotu oraz wywiadów etnograficznych pojawiały się regularnie przekazy o złowrogiej aurze Doliny Śmierci. Jak przyznał, chociażby jeden z informatorów i uczestników badań w 2020 roku: Dolina Śmierci „to […] miejsce, gdzie mówiono, że straszy”– tak jakby miejscowa społeczność w pewien sposób przeczuwała, że historia Doliny Śmierci nie jest skończona, należała do dawno minionej przeszłości.
„Nie dość jednak, że ginęły jednostki od morderczych kul hitlerowskich. Ostatnie tygodnie miały być jeszcze świadkiem okropnej kaźni, przechodzącymi swymi rozmiarami wszystko dotąd widziane i przeżyte. Niemcy, wypierani przez wojska radzieckie od południa, cofając się, zdołali uprowadzić z sobą olbrzymi transport Polaków a zwlókłszy ich aż do Chojnic, wszystkich wymordowali (Buchholc 1947, s. 69)”.
Powyższy słowy Wojciech Buchholc opisywał wydarzenia, do których miało dość pod koniec stycznia 1945 roku w chojnickiej Dolinie Śmierci. Wraz z kolejnymi latami i dekadami urosło wiele sprzecznych, wykluczających się wersji wydarzeń. Różni świadkowie w odmienny sposób datowali ten fakt, także liczba eskortowanych Polaków znacznie różniła się w zależności od danej relacji. Słowem, z upływem czasu zaczęto poddawać wątpliwość samo wydarzenie oraz jego skalę. Niestety, badania archeologiczne rozpoczęte w 2020 roku na północnych obrzeżach miasta pozytywnie zweryfikowały słowa chojnickiego regionalisty. Ich wyniki były relacjonowane na łamach wcześniejszych numerów „Odkrywcy”, jak i też w prasie, radiu, telewizji i Internecie.
W tym artykule zarysowany został jednak szerszy kontekst związany z badaniami i odkryciami w Dolinie Śmierci – że w rzeczywistości nie mają one jednego autora. Jest to historyczny sukces, na który złożyła się praca i wysiłek w istocie dziesiątek osób – zarówno naukowców, wielu wolontariuszy biorących aktywny udział w poszukiwaniach oraz instytucji samorządowych (Urząd Miasta Chojnice) i państwowych (Ministerstwo Kultury i Dziedzictwa Narodowego, Instytut Pamięci Narodowej). W tekście omawiamy także nieopisywane wcześniej okoliczności, które przyczyniły się do dotarcia do krewnych Anny Stołowskiej – jednej z ofiar, którą zamordowano w Dolinie Śmierci pod koniec stycznia 1945 roku, a następnie jej ciało spalono na stosie. Jest wielce prawdopodobne, że wraz z Anną zamordowano jej męża oraz trójkę dzieci.
Masowe mordy w Dolinie Śmierci w Chojnicach – podstawowe fakty historyczne
Kontekst historyczny związany z chojnicką Doliną Śmierci był już bliżej przedstawiany w publikacjach naukowych oraz popularno-naukowych. Dla dalszego wywodu kluczowe jest jednak powtórzenie najważniejszych informacji.
Rowy strzeleckie przygotowane przez Wojsko Polskie latem 1939 roku na wypadek wojny z III Rzeszą na północnych obrzeżach Chojnic kilka miesięcy później zostały wykorzystane jako groby masowe. Niemcy jesienią 1939 roku nad okopami mordowali chojnicką inteligencję, osoby umysłowo chore, jak i też przedstawicieli lokalnej społeczności żydowskiej. Liczbę ofiar szacuje się na kilkaset osób.
Co więcej, jak wynikało z materiałów archiwalnych, funkcjonariusze III Rzeszy doprowadzili pod koniec stycznia 1945 roku na obrzeża miasta kilkusetosobową kolumnę Polaków. Jak przypuszczano, w całości ich wymordowano, a ciała spalono w celu zatuszowania śladów zbrodni. Odnalezienie ich szczątków było najważniejszym wynikiem prac terenowych zrealizowanych w 2020 roku w ramach projektu pt. „Archeologia Doliny Śmierci”.
Cisi odkrywcy Doliny Śmierci
Badania terenowe w 2020 roku pozwoliły na zlokalizowanie miejsca zalegania spalonych szczątków ludzkich w Dolinie Śmierci – ofiar masowej zbrodni z końca stycznia 1945 roku. Już w momencie odkrycia pierwszych kości, które miało miejsce 13 czerwca 2020 roku było wiadomym, że może to być znalezisko o wymiarze historycznym i narodowym.
W rzeczy samej, w 2021 roku udało się podjąć niemalże tonę spalonych szczątków Polaków. Odnaleziono także tysiące dowodów zbrodni, jak i zabezpieczono setki próbek do analiz specjalistycznych. Szczątki ofiar, które miały po wsze czasy zalegać w bagnie, zostaną z należytymi honorami pochowane i uczczone. Ciała pomordowanych zostały spalone w celu uniemożliwienia ich identyfikacji. Odnalezione obrączki ślubne już pozwoliły na pierwsze potwierdzenia ofiar z imienia i nazwiska – kolejne, mamy nadzieję, są tylko kwestią czasu.
Cichymi uczestnikami i w rzeczywistości odkrywcami spalonych szczątków ludzkich nie są jednak sami archeolodzy ze mną (Dawid Kobiałka) na czele. Bez udziału lokalnej społeczności (świadek, Pan Kazimierz odnalazł kości pomordowanych już jesienią 1945 roku i miejsce to wskazał w trakcie wizji lokalnej, która odbyła się 13 maja 2020 roku w Dolinie Śmierci), jak i uczestnictwa wolontariuszy nie udałoby się dokonać tego historycznego odkrycia. Tymi cichymi odkrywcami są m.in. Daniel Nita, Karol Woliński, Sebastian Śnieg, Ernest Urbaniak oraz Przemysław Glanc. Bez nich pewnie jeszcze długo spalone szczątki ofiar, które oddały życie za Ojczyznę zalegałyby w bagnie. W rzeczywistości Dolina Śmierci ma kilkudziesięciu odkrywców, którzy poświęcając swój prywatny czas, nierzadko także własne środki finansowe, wspierając zespół badawczy swoim sprzętem, wiedzą oraz doświadczeniem przyczynili się do ujawnienia miejsca kaźni w chojnickiej Dolinie Śmierci.
Jak dowiodły to dotychczasowe prace terenowe, Dolina Śmierci nie jest jedynie symbolicznym krajobrazem, pustą przestrzenią pozbawioną swojej trudnej i bolesnej przeszłości. Badania archeologiczne pozwoliły na odnalezienie realnych, namacalnych, prawdziwych śladów masowej zbrodni – kości ofiar, ich rzeczy osobistych, jak i artefaktów należących do katów.
Działania projektowe w chojnickiej Dolinie Śmierci pokazały dobitnie, że współpraca i partnerstwo pomiędzy naukowcami a różnego rodzaju stowarzyszeniami oraz lokalną społecznością jest możliwa. Należałoby chyba jednak to powiedzieć jeszcze wyraźniej, taka kooperacja jest częstokroć niezbędna w celu osiągnięcia postawionych celów badawczych. Obowiązkiem nas wszystkich, instytucji państwowych, archeologów, członków różnego rodzaju stowarzyszeń, lokalnych społeczności jest podejmowanie współpracy w celu odnalezienia tych, którzy przelali krew za Ojczyznę, a ich ciała ukryto tak, aby już nigdy nie zostały odnalezione. Prace terenowe w chojnickiej Dolinie Śmierci stanowią jeden z przykładów, jak taka współpraca może wyglądać i do jakich odkryć doprowadzić.
Śmierć dzieli, ale także w pewien sposób łączy zmarłych z żywymi. Tak też było w przypadku badań w Dolinie Śmierci – każdy z uczestników zapamięta fakt brania w nich udziału, aż do śmierci. Jak to ujął Patryk Kerszk, jeden z wolontariuszy i naszych informatorów (jego pradziadek Józef Kościelny był wśród ofiar zamordowanych jesienią 1939 roku w Dolinie Śmierci):
„Uczestniczenie w badaniach dało mi dużo radości. Cieszy mnie to, że ktoś zajął się w końcu tematem „Doliny Śmierci”. Ponieważ jest to nasza Historia, o której my nigdy nie możemy zapomnieć i którą musimy przekazywać dalej. Tak jak to było przekazywane mi z pokolenia na pokolenie, tak ja będę przekazywał to dalej. Mam nadzieję, że nasza pomoc była pożyteczna. Dla mnie to mała rzecz, ale wielka lekcja historii” (P. Kerszk, informacja tekstowa, 9.01.2022).
Badania nie byłyby możliwe bez udziału wolontariuszy. Także pomoc, wsparcie, zaangażowanie krewnych i potomków ofiar należy postrzegać jako kluczowe składowe procesu poznawczego, którego celem jest rekonstrukcja organizacji, przebiegu mordów oraz sposobów ich tuszowania. Fundamentalną kwestią jest próba zidentyfikowania z imienia i nazwiska ofiar zamordowanych pod koniec stycznia 1945 roku na północnych obrzeżach Chojnic. Już dzisiaj można potwierdzić, że wśród nich były z pewnością Irena Szydłowska oraz Anna Stołowska, których obrączki odnaleziono w 2020 i 2021 roku w Dolinie Śmierci.
„Jestem prawnukiem Anny Stołowskiej”
Pierwsze obrączki należące do ofiar zbrodni z końca stycznia 1945 roku w Dolinie Śmierci odnaleziono już w trakcie prac w 2020 roku. Dla dobra badań, faktu tego nie upubliczniano. Na obu obrączkach (jedna była męska, druga zaś kobieta) znajdowały się grawery z inicjałami żony/męża oraz datami zawarcia związku małżeńskiego.
Po pierwszym tygodniu badań terenowych w 2021 roku przekazano do publicznej wiadomości, że kobieca obrączka z 2020 roku należała do Ireny Szydłowskiej, kurierki Armii Krajowej z Grudziądza, którą miejscowe Gestapo aresztowało 17 stycznia 1945 roku. Została ona następnie doprowadzona wraz z większą grupą aresztowanych do bydgoskiego więzienia Gestapo. W związku ze zbliżającą się Armią Czerwoną 21 stycznia 1945 roku nastąpiła jego ewakuacja. Jedna z kolumn została doprowadzona do Chojnic. Nikt pobytu w mieście nie przeżył i nie zeznawał na tę okoliczność po wojnie. Stąd też przypuszczano, że osoby te zostały w całości wymordowane pod miastem. Bazując zaś na relacjach mieszkańców Chojnic przypuszczano, że ciała ofiar zostały spalone w celu zatuszowania śladów zbrodni. Jak zeznawał na tę okoliczność Jan Grunt, przez trzy dni i trzy nocy z Doliny Śmierci widać było unoszącą się łunę światła. Było także słychać wystrzały z broni, zaś na miasto unosił się „straszny swąd spalenizny” (Buchholc 1947, s. 70). Po wojnie odnaleziono także metalowe beczki, jak przypuszczano, po benzynie, haki oraz łopaty. Na tej podstawie twierdzono, że ciała ofiar musiały zostać spalone w celu zatarcia śladów zbrodni. Niemniej jednak do 13 czerwca 2020 roku informacje te nie były potwierdzone – były poniekąd zawieszone pomiędzy prawdą historyczną a drugowojenną legendą.
„C.S” oraz „20.10.1938” wygrawerowane na obrączce zabezpieczonej w 2020 roku były inicjałami Cyryla Szydłowskiego oraz datą zawarcia związku małżeńskiego. Jedyną osobą, która miała męża o takich inicjałach, wzięła ślub 20 października 1938 roku oraz jej nazwisko znajdowało się na liście ewakuacyjnej z bydgoskiego więzienia była właśnie Pani Irena Szydłowska. W momencie śmierci w Dolinie Śmierci miała zaledwie 26 lat – całe życie było dopiero przed nią, a które zostało przerwane na północnych obrzeżach Chojnic (por. więcej w Jankowski, Kobiałka 2021a). W miejscu kaźni odnaleziono tylko i wyłącznie łuski, pociski i naboje od broni krótkiej. Stąd można założyć, że do ofiar – w tym Pani Ireny – strzelano z bliskiej odległości.
Wraz z kolejnymi dniami i tygodniami prac ekshumacyjnych w 2021 roku odnajdywano kolejne dowody zbrodni, rzeczy osobiste ofiar: medaliki, krzyżyki, elementy różańców, sygnety, zegarki na rękę, zegarki kieszonkowe, różnego rodzaju guziki cywilne oraz wojskowe, fragmenty wiecznych piór, monety, scyzoryki, metalowe elementy obuwia, fragmenty odzieży itd. Zabezpieczono także następne obrączki należące do ofiar. Jedna ze złotych, kobiecych obrączek posiadała inicjały „S.S” oraz datę „7.9.1915”. Ponownie, dzięki kwerendom archiwalnym przeprowadzonym przez dr. Dariusza Burczyka z gdańskiego IPNu udało się dowieść, że artefakt należał do Anny Stołowskiej – mieszkanki Grudziądza. Z materiałów archiwalnych wynika, że Anna wraz z mężem i trójką dzieci została aresztowana w nocy z 16 na 17 stycznia 1945 roku w Grudziądzu przez miejscowe Gestapo. Wszyscy następnie trafili do bydgoskiego więzienia, skąd zostali ewakuowani 21 stycznia 1945 roku. To są ostatnie pewne informacje na ich temat – nikt z aresztowanych wojny nie przeżył, tak jakby wszyscy rozpłynęli się w powietrzu. Rzecz jasna, odnaleziona obrączka Pani Anny potwierdza, że była ona jedną z ofiar zamordowanych w Dolinie Śmierci. Jest niemalże pewne, że na tym samym stosie funkcjonariusze III Rzeszy spalili ciała męża oraz trójki dzieci.
Kluczową sprawą w tego rodzaju badaniach i poszukiwaniach jest dotarcie do potomków pomordowanych. Dokładnie z tego powodu fakt odkrycia obrączki i identyfikacji jej właścicielki został przekazany społeczeństwu w stosownym komunikacie prasowym (Jankowski, Kobiałka 2021b). Jednym z jego czytelników okazał się Jacek Stołowski – prawnuk Anny i Stanisława Stołowskich. 21 czerwca 2021 roku ok. godziny 14 odebrałem (Dawid Kobiałka) telefon z nieznanego numeru. Usłyszałem: „Dzień dobry, nazywam się Jacek Stołowski i jestem prawnukiem Anny Stołowskiej” (J. Stołowski, informacja ustna, 21.07.2021).
Jak się później okazało w trakcie spotkania z potomkami Anny i Stanisława Stołowskich, rodzina czekała kilkadziesiąt lat, żeby dowiedzieć się, co tak naprawdę stało się z ich bliskimi. Dokładnie w takim celu są prowadzone poszukiwania, śledztwa prokuratorskie oraz badania archeologiczne w miejscach kaźni.
Artefakt zostanie w stosownym czasie przekazany rodzinie jako bezcenna pamiątką po Pani Annie.
Podsumowanie
W trakcie krytycznej analizy literatury przedmiotu oraz wywiadów etnograficznych pojawiały się regularnie przekazy mówiące o złowrogiej aurze Doliny Śmierci. Jak przyznał, chociażby jeden z informatorów i uczestników badań w 2020 roku: Dolina Śmierci „to […] miejsce, gdzie mówiono, że straszy” (R. Kerszk, informacja tekstowa, 10.01.2022) – tak jakby miejscowa społeczność w pewien sposób przeczuwała, że historia Doliny Śmierci nie jest skończona, należała do dawno minionej przeszłości.
W rzeczy samej, badania rozpoczęte w 2020 roku, a kontynuowane w ramach oficjalnego śledztwa Pionu Śledczego IPN w Gdańsku w osobie prokuratora Tomasza Jankowskiego oraz nowego projektu badawczego pt. „Straszny swąd spalenizny – archeologiczne badania miejsca kaźni w chojnickiej Dolinie Śmierci” rok później, dowiodły, że na północnych obrzeżach miasta zalegały nie tylko artefakty związane z masowymi zbrodniami z czasów II wojny światowej, ale przede wszystkim spalone szczątki – jak można zakładać na chwilę obecną – setek Polaków, którzy oddali życie za Ojczyznę pod koniec stycznia 1945 roku.
Ujawnienie miejsca zalegania spalonych kości ludzkich pod Chojnicami nie jest osiągnięciem jednej osoby czy instytucji. To wspólna zasługa wielu naukowców, wolontariuszy, informatorów, jak i Ministerstwa Kultury i Dziedzictwa Narodowego, Pionu Śledczego IPN w Gdańsku oraz Urzędu Miasta Chojnice. Dopiero tak szeroka współpraca i współdziałanie pozwoliło na dokonanie tego historycznego odkrycia – takim bowiem jest zlokalizowanie miejsca kaźni w chojnickiej Dolinie Śmierci oraz późniejsza ekshumacja niemalże tony spalonych szczątków Polaków, które miały zalegać po wsze czasy w bagnie w Dolinie Śmierci.
Podziękowania
Badania w 2020 roku dofinansowano ze środków Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego pochodzących z Funduszu Promocji Kultury. Finansowo prace wspierał także Instytut Archeologii i Etnologii PAN oraz Urząd Miasta Chojnice.
Z kolei badania w 2021 roku dofinansowano ze środków Ministra Kultury, Dziedzictwa Narodowego i Sportu pochodzących z Funduszu Promocji Kultury. Finansowo prace wspierał także Urząd Miasta Chojnice.
Osobne podziękowania należą się wolontariuszom z „Grh Ziemi Krajeńskiej” oraz „Elbląskiemu Stowarzyszeniu Eksploracyjnemu Ilfing” za aktywny udział w pracach terenowych i pomoc w opracowaniu pozyskanego materiału zabytkowego. Swoimi osobistymi ustaleniami na temat historii Doliny Śmierci podzielił się z zespołem badawczym także Andrzej Lorbiecki.
Galeria zdjęć
Literatura
Buchholc W. 1947. Chojnice w latach 1939–1945, [w:] Chojnice 1939–1945, red. Powiatowy Komitet Uczczenia Ofiar Zbrodni Hitlerowskich w Chojnicach. Chojnice: Powiatowy Komitet Uczczenia Ofiar Zbrodni Hitlerowskich w Chojnicach, s. 12–96.
Jankowski T., Kobiałka D. 2021a. Trwają prace ekshumacyjne gdańskiego pionu śledczego IPN i biegłych z Fundacji Przyjaciół Instytutu Archeologii Nauk oraz IAE PAN w miejscu eksterminacji na terenie Doliny Śmierci w Chojnicach. Dostępne na https://gdansk.ipn.gov.pl/pl2/aktualnosci/144899,Trwaja-prace-ekshumacyjne-gdanskiego-pionu-sledczego-IPN-i-bieglych-z-Fundacji-P.html (wgląd 24.01.2022).
Jankowski T., Kobiałka D. 2021b. Zakończono prace ekshumacyjne gdańskiego pionu śledczego IPN i biegłych z Fundacji Przyjaciół Instytutu Archeologii i Etnologii PAN w miejsce eksterminacji ludności polskiej na terenie Doliny Śmierci w Chojnicach. Dostępne na https://ipn.gov.pl/pl/dla-mediow/komunikaty/147196,Zakonczono-prace-ekshumacyjne-gdanskiego-pionu-sledczego-IPN-i-bieglych-z-Fundac.html (wgląd 24.01.2022).
Jak zawsze nasz numer można znaleźć w każdym salonie Empik, Inmedio, Garmond, Relay, Ruch. Numery można również zdobyć w postaci e-wydania w serwisie e-Kiosk.pl.