Kompleks Gontowa – depozytowa zagadka

Udostępnij:

Góra Gontowa – widok od strony północno-wschodniej. Fot. Paweł Jeżewski, fotografia pochodzi z artykułu autorstwa Pawła Jeżewskiego, który ukazał się w nr 1/2022 “Odkrywcy”.

Legenda głosi, że pod koniec wojny w tej najbardziej oddalonej od reszty części „Riese” hitlerowcy ukryli cenny ładunek. Czy jest coś na rzeczy? I co mogą skrywać ludwikowickie podziemia?

Mapa pochodzi z artykułu autorstwa Pawła Jeżewskiego, który ukazał się w nr 1/2022 “Odkrywcy”.

Kompleks Gontowa według oficjalnej powojennej klasyfikacji jest jednym z sześciu kompleksów znajdujących się w Górach Sowich na Dolnym Śląsku wchodzących w część budowy o kryptonimie „Riese”. Za nim kryła się budowa zespołu obiektów budowlanych naziemnych i podziemnych schronów, które służyć miały do zakwaterowania sztabów niemieckiego wojska i Führera. Budowa ta była realizowana w latach 1943–1945. Z uwagi na ciąg następujących po sobie zdarzeń, które wynikały głównie z niekorzystnej dla Niemców sytuacji na frontach oraz w wyniku zakończenia wojny, budowa „Riese” nie została ukończona. Kompleks Gontowa jest najdalej usytuowany w odniesieniu do pozostałych kompleksów w Górach Sowich. Znajduje się na wschodnim i północnym zboczu góry Gontowa (niem. Schindelberg) położonej w pobliżu należących do miejscowości Ludwikowice Kłodzkie (niem. Ludwigsdorf) przysiółków: Sowina (niem. Eule) i Dałków (niem. Weitengrund). Z uwagi na brak poniemieckiej dokumentacji budowy oraz częściowo niedostępnych podziemnych wyrobisk, kompleks Gontowa nie został w pełni poznany i opisany. Nie będzie przesadą stwierdzenie, że jest najbardziej enigmatyczny w porównaniu do pozostałych kompleksów w Górach Sowich. Kryje bowiem najwięcej zagadek i tajemnic. Ponadto jest jedynym, z którym związana jest legenda o ukrytym w okresie II wojny światowej depozycie. Próby rozwikłania tej zagadki przez eksploratorów nie pozwoliły jednoznacznie potwierdzić lub zaprzeczyć, czy depozyt rzeczywiście został ukryty w podziemiach tego kompleksu. Jako że badam ten kompleks od wielu lat pod względem ustalenia faktów historycznych, postanowiłem również przyjrzeć się tej legendzie poprzez pryzmat moich badań terenowych i kwerend archiwalnych.

Legenda o ukrytym depozycie

Legenda o depozycie ukrytym przez hitlerowców w podziemiach kompleksu Gontowa zrodziła się w trzecim odcinku artykułu pt. „Co kryją ludwikowickie podziemia”, który ukazał się latem 1991 rok w gazecie „Słowo Polskie”. Autorzy przytoczyli w nim relację uzyskaną od pana Grabowskiego, który po wojnie pełnił funkcję komendanta wojskowego w Ludwikowicach Kłodzkich. Według relacji, Grabowski w ramach pełnienia obowiązków służbowych przesłuchał Niemca o nazwisku Moschner, który jak twierdził był z wykształcenia inżynierem zwerbowanym do prac związanych z budową kompleksu Gontowa. Moschner opowiedział Grabowskiemu, że w ostatnich dniach marca 1945 roku w rejon tego kompleksu przybył konwój ciężarówek z Berlina. Zmieniono eskortę i kierowców przy wartowni pobliskiego obozu (chodzi o obóz Falkenberg należący do AL „Riese” – dop. autor), z którego zabrano do pomocy komando więźniów pochodzenia żydowskiego. Następnie konwój udał się na górę Gontowa, w kierunku sztolni, do których wejścia znajdowały się przy leśnej drodze łączącej Sowinę z Bartnicą i Sierpnicą. Moschner dzień po tym wydarzeniu dowiedział się od swoich kolegów, którzy również byli zatrudnieni do budowy kompleksu Gontowa, że w bocznym korytarzu prowadzącym od jednej z tamtejszych sztolni wykonano sztuczny zawał, za którym pozostawiono szeregowych esesmanów i żydowskie komando[1]. Z zeznań Moschnera przedstawionych w prasie nie wynikało jasno, że za tym zawałem ukryte zostały np. skrzynie zawierające depozyt, ale współcześni eksploratorzy przyjęli taką wersję wydarzeń. Przyjął ją najwyraźniej również sam Grabowski bowiem w niedługim czasie po przesłuchaniu Moschnera, któremu dał rzekomo ciche przyzwolenie na ucieczkę do Niemiec, rozpoczął poszukiwania. Grabowski, podążając zgodnie ze wskazówkami uzyskanymi od Moschnera, zlokalizował w podziemiach Gontowej sztucznie wywołany zawał. Przy pomocy bezrobotnych Niemców rozpoczął jego przebieranie. Po usunięciu zawaliska na długości kilku metrów natrafiono na grubą warstwę koców wojskowych zalegającą spąg korytarza. Po upływie kolejnych kilku dni roboczych ekipa na czele z Grabowskim zaniechała prowadzenia dalszych prac górniczych z uwagi na zbyt duże niebezpieczeństwo wynikające z nadmiernie spękanego w tym miejscu górotworu. Grabowski zapłacił Niemcom za pracę bonami na żywność[2].

Wycinek prasowy piątej części artykułu Jackiego Kalarusa i Iwony Kłossowskiej pt. Co kryją ludwikowickie podziemia, Słowo Polskie, 1991 rok. Fot. pochodzi z artykułu autorstwa Pawła Jeżewskiego, który ukazał się w nr 1/2022 “Odkrywcy”.

Piąty odcinek artykułu zawierał między innymi informację, że mieszkaniec Ludwikowic Kłodzkich pan Marian Bazała, również penetrował po wojnie podziemia w górze Gontowa. W jednym z korytarzy natknął się on na sztucznie wywołany zawał, z którego przy spągu wystawała gruba warstwa koców wojskowych[3]. Był to ten sam zawał, który wcześniej częściowo został przebrany przez ekipę Grabowskiego. Podziemia w Gontowej spenetrował także pan Żydak, który zamieszkiwał Ludwikowice Kłodzkie od 5 sierpnia 1945 roku. Żydak wspominał, że w podziemiach Gontowej zlokalizował zawał wywołany sztucznie, jednak według jego słów nie wystawały wówczas z jego dna koce wojskowe[4]. To świadczy, że Żydak był tam zanim jeszcze Grabowski ze swoją ekipą rozpoczęli prace górnicze mające na celu przebranie tego zawału. Należy mieć na uwadze, że panowie: Żydak, Grabowski i Bazała, opisali w swoich wspomnieniach zawał zlokalizowany w Gontowej jako wywołany sztucznie. To wynikało z faktu, iż penetrowali te podziemia w niezbyt odległym czasie po zakończeniu wojny, a wówczas nie upłynęło dostatecznie dużo czasu od ich wydrążenia, aby skała poddała się erozji, wskutek której dochodziło do jej naturalnych obrywów i zawałów. Musiała być ona wówczas „zdrowa”.

Weryfikacja okoliczności ukrywania depozytu

W lutym 1945 roku więźniów obozu Falkenberg ewakuowano do odleglejszych obozów[5]. Po tym wydarzeniu baraki tego obozu stały puste. Według relacji autochtonów wczesną wiosną 1945 roku zapełniły się innymi więźniami pochodzenia żydowskiego (byli to Żydzi węgierscy). Nie wiadomo skąd ich przywieziono. Od tej pory wykonywali oni prace ziemne i budowlane w kompleksie Gontowa niemal do ostatniego dnia wojny[6]. Niektórzy z nich potwierdzili to w zeznaniach złożonych w 1946 roku[7]. Potwierdzeniem jest również dokument archiwalny, zgodnie z którym obóz Falkenberg funkcjonował do 8 maja 1945 roku[8]. Wobec powyższego istniała możliwość wykorzystania komanda więźniów z obozu Falkenberg do przeprowadzenia akcji ukrywania depozytu w marcu 1945 roku.

Kim był Moschner z relacji Grabowskiego?

Notatka służbowa z 1940 roku, w której widnieje Oswald Moschner. Dokument pochodzi z artykułu autorstwa Pawła Jeżewskiego, który ukazał się w nr 1/2022 “Odkrywcy”.

W relacji Grabowskiego wymienione jest nazwisko Moschner, jednak nie podano jego imienia. Według ustaleń Łukasza Orlickiego – szefa GEMO (Grupa Eksploracyjna Miesięcznika „Odkrywca”), Moschner, o którym mówił Grabowski, był architektem zatrudnionym na budowę kompleksu Gontowa i miał na imię Paul[9]. Według moich ustaleń w poszukiwaniu tajemniczego rozmówcy Grabowskiego należy brać pod uwagę Moschnera, który miał na imię Oswald. Był on sztygarem objazdowym w kopalni Ruben w Nowej Rudzie (niem. Neurode)[10]. W wyniku prowadzenia kwerend archiwalnych doszedłem do następujących wniosków: architektów nie zatrudniano na budowę kompleksu Gontowa. Architekci pracowali w biurach projektowych „Riese”, które znajdowały się w domu Mohaupt w Walimiu. Tam powstawały plany budowy, obliczenia i rysunki techniczne budowlane i górnicze[11]. Ponadto wśród moich badań archiwalnych nigdy nie spotkałem się z dokumentem, na którym widniałby Paul Moschner – architekt. Moschner, o którym mówił Grabowski, był inżynierem górniczym zatrudnionym do nadzoru drążenia sztolni w kompleksie Gontowa[12]. Oswald Moschner był inżynierem górniczym i jednocześnie wysoko cenionym fachowcem w dziedzinie kierowania robotami górniczymi. W 1940 powierzono mu na określony czas funkcję kierownika operacyjnego kopalni Ruben[13]. Mógł on później z konieczności tymczasowo zmienić pracodawcę. Nie byłoby w tym nic dziwnego. Odpowiedzialna za realizację budowy „Riese” spółka akcyjna IG Schlesien zatrudniała do pracy lokalnych fachowców z różnych branż[14]. Formalnie odbywało się to na zasadzie rozwiązania przez danego pracownika umowy o pracę z dotychczasowym pracodawcą na podstawie obowiązku świadczenia usług w razie konieczności obrony kraju. Umowy o pracę z IG Schlesien podpisywano na czas określony terminem zakończenia prac budowlanych, ewentualnie najdłużej do końca wojny. Po wygaśnięciu terminu ważności umowy, pracownik wracał do poprzedniego pracodawcy, który miał obowiązek przyjąć go ponownie na takich samych warunkach i takim samym (lub wyższym) stanowisku pracy jak poprzednio był zatrudniony. Przykładem była pani Ursula Olbrich, która mieszkała w Ludwigsdorf-Eule. 12 kwietnia 1944 roku została podpisana umowa o pracę pomiędzy Ursulą Olbrich a IG Schlesien, Generalbauleitung Bad Charlottenbrunn (Wyższe Kierownictwo Budowy w Jedlinie Zdrój). Po wygaśnięciu umowy z IG Schlesien wróciłaby ona do poprzedniego pracodawcy, który w związku z tym określił jej odejście jako „tymczasowe”[15]. Podpisanie nowej umowy o pracę z IG Schlesien nie było jednak regułą. W przypadku Oswalda Moschnera mogło być tak, że oficjalnie nadal był pracownikiem kopalni Ruben, ale został tymczasowo „oddelegowany” przez zarząd tej kopalni do prac przy nadzorowaniu drążenia podziemnych wyrobisk w kompleksie Gontowa. W każdym razie, w dokumentacji archiwalnej kopalni Ruben, w której widnieje osoba Oswalda Moschnera, nie ma o nim wzmianki w okresie od końca 1943 do końca lutego 1945 roku. Oswald Moschner ponownie pojawia się w niej dopiero 1 marca 1945 roku jako zastępca kierownika operacyjnego pana Josefa Welzela[16].

O czym jeszcze informują dokumenty?

Z dokumentów archiwalnych wynika, że drążeniem sztolni i podziemnych korytarzy w górze Gontowa zajmowały się dwie firmy: Wayss & Freytag A.G oraz Hoch- und Tiefbau[17]. Zgodnie z 3 rozporządzeniem o przyznawaniu specjalnych dodatków dla pracowników wykonujących ciężką i najcięższą pracę z 16 września 1939 roku, firmy niemieckie mogły wnioskować o przydział dodatkowych kartek żywnościowych dla swoich pracowników. Takie wnioski były wysyłane przez firmę Wayss & Freytag A.G. z biura budowy kompleksu Gontowa do Urzędu Górniczego Wałbrzych-Południe oraz do Inspekcji Przemysłowej w Kłodzku w okresie od końca listopada 1944 roku do pierwszej połowy stycznia 1945 roku. Według relacji, które uzyskałem od naocznych świadków (autochtonów), był to czas kiedy prace górnicze były prowadzone na wschodnim zboczu góry Gontowa i były dobrze widoczne z obecnej ulicy Jana Kasprowicza. Na tym zboczu znajdują się wejścia do sztolni nr 3 i 4. Wspomniane wnioski o kartki żywnościowe zawierają wykaz pracowników firmy Wayss & Freytag A.G. Z tego wykazu dowiadujemy się między innymi, że kierownikiem tamtejszych robót górniczych był Jors Hermann, a brygadzistą Machts Alfred[18]. Dokumenty te zawierają również wykaz majstrów i podmajstrów. Nazwisko Moschner na tych dokumentach nie widnieje. Wobec powyższego Moschner, o którym mówił Grabowski, nie był zatrudniony do nadzoru drążenia sztolni nr 3 i nr 4. Natomiast mógł być zatrudniony przez firmę Hoch- und Tiefbau do prac przy drążeniu sztolni nr 1 i 2 oraz korytarzy. Wejścia do sztolni nr 1 i 2 znajdują się na północnym zboczu góry Gontowa. Niestety w dostępnych archiwach nie ma wniosków (z wykazem pracowników) o dodatkowe kartki żywnościowe za ciężką pracę, które mogły być wysłane z biura budowy kompleksu Gontowa przez firmę Hoch- und Tiefbau do urzędów. Nie ma zatem podstaw, by twierdzić, że Moschner był przez tę firmę zatrudniony. Wiadomo, że nie był głównym kierownikiem budowy kompleksu Gontowa. Dokumenty, które były wysyłane z biura budowy tego kompleksu do urzędów, w pierwszej kolejności były zatwierdzone i podpisane przez osobę reprezentującą i odpowiedzialną za całą budowę na Gontowej. Na tych dokumentach widnieje pisemny podpis nazwiskiem Mitschke[19].

Wykaz ważniejszych pracowników (w tym kierownik), którzy pracowali przy drążeniu podziemi w Gontowej. Dokument pochodzi z artykułu autorstwa Pawła Jeżewskiego, który ukazał się w nr 1/2022 “Odkrywcy”.
Pismo wysłane z biura kompleksu Gontowa do Urzędu Górniczego Wałbrzych-Południe. Widoczny pisemny podpis nazwiskiem Mitschke. Dokument pochodzi z artykułu autorstwa Pawła Jeżewskiego, który ukazał się w nr 1/2022 “Odkrywcy”.

Spotkanie przy remoncie mostu

Po zakończeniu wojny Oswald Moschner pozostał w Polsce. Kontynuował pracę w kopalni Ruben, którą wówczas przemianowano na kopalnię „Nowa Ruda”. Nadal pełnił funkcję sztygara objazdowego. Ponadto był kierownikiem wydziału bezpieczeństwa pracy i zastępcą zawiadowcy tej kopalni. Mieszkał w Nowej Rudzie w budynku kopalnianym przy ul. Völkelstrasse 4 (obecnie ul. Obozowa 4)[20]. Niedługo od zakończenia wojny Zarząd kopalni „Nowa Ruda” skierował niemieckich górników do odbudowy wysadzonego 8 maja 1945 roku przez Wehrmacht mostu kolejowego nad ulicą Zatorze w Nowej Rudzie oraz do naprawy uszkodzonego mostu w Ludwikowicach Kłodzkich i mostu w Jugowie. Nadzór nad tymi pracami sprawowało polskie ministerstwo kolejnictwa, które skorzystało z pomocy lokalnych polskich władz[21]. Według ustaleń współczesnych eksploratorów, wśród polskich urzędników nadzorujących wyżej wymienione prace był wspomniany komendant Grabowski i to właśnie tam, podczas remontu mostu w Ludwikowicach Kłodzkich po raz pierwszy spotkał inżyniera górniczego Moschnera[22]. W tych okolicznościach spotkanie obu panów było bardzo prawdopodobne. To potwierdza, że inżynierem górniczym, o którym opowiadał Grabowski, mógł być Oswald Moschner.

Sprawozdanie kopalni “Nowa Ruda”, na którym jest wymieniony Oswald Moschner. Dokument pochodzi z artykułu autorstwa Pawła Jeżewskiego, który ukazał się w nr 1/2022 “Odkrywcy”.
Wiadukt kolejowy w Ludwikowicach Kłodzkich, przy którym prawdopodobnie spotkali się po raz pierwszy i Moschner i Grabowski. Zdjęcie z 1975 roku. Fot. pochodzi z artykułu autorstwa Pawła Jeżewskiego, który ukazał się w nr 1/2022 “Odkrywcy”.

Ucieczka do Niemiec?

W kolejnym okresie Oswaldem Moschnerem zaczęły interesować się służby bezpieczeństwa z uwagi na podejrzenie ukrywania niewiadomego pochodzenia zbioru minerałów o znacznej wartości. Z tej racji Oswald Moschner prawdopodobnie rozważał ucieczkę do Niemiec. Nie jest wykluczone, że mógł poprosić o pomoc Grabowskiego, który jako urzędnik mógł mu w tym pomóc. Oswald Moschner nie został jednak zatrzymany, co oznacza, że UB po cichym zbadaniu sprawy uznało, że nie było podstaw do aresztowania. Komuś to najwyraźniej przeszkadzało, bo w 1947 roku informacja o rzekomo ukrywanych zbiorach kamieni szlachetnych niespodziewanie pojawiła się w prasie. Wybuchła wówczas afera. Ostatecznie Oswald Moschner został oczyszczony z zarzutów[23]. W tym czasie Grabowski przebywał już w więzieniu, odsiadując wyrok 12 lat pozbawienia wolności za „próbę obalenia przemocą władzy ludowej”[24].

Dlaczego sztolnia nr 3 nie była związana z depozytem

Wejście do sztolni nr 3, która nie była związana z depozytem. Fot. autorstwa Pawła Jeżewskiego, pochodzi z artykułu autorstwa Pawła Jeżewskiego, który ukazał się w nr 1/2022 “Odkrywcy”.

Powszechnie przyjęto uważać, że sprawa związana z tajemniczym konwojem ciężarówek przybyłych z depozytem w rejon Gontowej pod koniec marca 1945 roku i wysadzeniem wówczas odcinka jednego z korytarzy wchodzących w skład tamtejszych podziemnych wyrobisk ma związek z niedostępną obecnie sztolnią nr 3. Otóż według moich ustaleń sztolnię nr 3 i prowadzące od niej korytarze można z dużą dozą pewności wykluczyć z tej legendy. Przede wszystkim należy mieć na uwadze, że konwoju ciężarówek i związanego z tym zgrupowania osób nie dałoby się nie zauważyć, gdyby coś takiego działo się na wschodnim zboczu Gontowej przy sztolni nr 3. Poniżej wejścia do tej sztolni, u podnóża góry, znajdowało się wiele domów zamieszkałych przez Niemców, którzy staliby się świadkami takich wydarzeń. Poza tym wejście do sztolni nr 3 nie znajduje się przy leśnej drodze łączącej Sowinę z Bartnicą i Sierpnicą. W 2014 roku rozmawiałem z pierwszym polskim mieszkańcem Ludwikowic Kłodzkich, panem Józefem Groniem, który mając 14 lat sprowadził się w listopadzie 1945 roku z rodzicami i młodszym rodzeństwem do domu położonego zaledwie 260 metrów od wejścia do sztolni nr 3. Twierdził, że przez kolejne kilkanaście miesięcy z różnych powodów wielokrotnie do tej sztolni chodził z kolegami i ze swoim ojcem. Według jego relacji do 1947 roku nie było tam żadnych obwałów skalnych i zawałów. Sztolnia nr 3 oraz prowadzące z niej korytarze były „czyste”. Dopiero kilka miesięcy później, w tej sztolni, w odległości około 15 metrów od wejścia, na odcinku kilku metrów powstał w sposób samoczynny obryw skał ze stropu i ociosów. W miarę dalszego upływu czasu powstały w tym miejscu kolejne obrywy, w następstwie których utworzył się zawał nie do przejścia. Józef Groń nie spenetrował jedynie tzw. górnego poziomu wyrobisk korytarzowych, które według jego słów widoczne były częściowo z ostatniego odcinka sztolni nr 3. Wydrążone zostały w ramach etapu prac górniczych zmierzających do wykonania korytarzy o dużym przekroju poprzecznym – analogicznie jak w kompleksie Włodarz. Józef Groń nie mógł wejść na górny poziom, gdyż jego zdaniem potrzebna była do tego bardzo długa drabina, której wówczas nie posiadał[25]. W relacji ciekawskich, jakimi byli zwiedzający, te podziemia panowie Żydak i Bazała oraz prowadzący poszukiwania pan Grabowski, nie było wzmianki o konieczności stosowania bardzo długiej drabiny, aby dostać się na tzw. górny poziom. Brak tej informacji daje potwierdzenie, że podziemia ze sztucznie wywołanym zawałem, w których byli, znajdowały się w innym miejscu.

Porównanie stanu górniczego korytarzy wartowni i odcinka sztolni nr 3 z listopada 1945 roku do stanu z 2012 roku. Kliknij w zdjęcie, by powiększyć. Grafika autorstwa Pawła Jeżewskiego, pochodzi z artykułu autorstwa Pawła Jeżewskiego, który ukazał się w nr 1/2022 “Odkrywcy”.

Polemika

Od redakcji „Odkrywcy”: Polemikę z zaprezentowanym tekstem Pawła Jeżewskiego zapowiedział Łukasz Orlicki, współautor książki „Zaginiony konwój do Riese. Na tropie depozytu ukrytego w podziemiach Gór Sowich”. Książkę prezentujemy i zachęcamy do jej kupna w Księgarni Odkrywcy.

Odkrywca 276

Jak zawsze nasz numer można znaleźć w każdym salonie Empik, Inmedio, Garmond, Relay, Ruch. Numery można również zdobyć w postaci e-wydania w serwisie e-Kiosk.pl.

Przypisy

1 Kłosowska I, Kalarus J, Co kryją ludwikowickie podziemia cz.3., Słowo Polskie, 1991 r.

2 Tamże.

3 Kłosowska I, Kalarus J, Co kryją ludwikowickie podziemia cz.5., Słowo Polskie, 1991 r.

4 Dawidowicz Z., „RIESE” Hitlerowskie podziemia śmierci, Kraków 2007., s. 168.

5 MGR-A, sygn. 9404/11DP – dokument pochodzi z Zentrale Stelle der Landesjustizverwaltungen Ludwigsburg.

6 Meißner H.A., Unternehmen „Riese” 1943–45. Bau eines neuen Führerhauptquartiers im schlesischen Eulengebirge. Die Grafschatz Glatz zwischen 1918 und 1946, Verlag Aschendorff 2012, s. 295.

7 Owczarek R., Zagłąda „Riese”, Kraków 2014, s. 211.

8 MGR-A, Sygn. DP/ 6500/2.

9 Rdułtowski B., Orlicki Ł., Zaginiony konwój do „Riese”, Kraków 2015., s. 569.

10 AP Wrocław, Zjednoczenie Kopalń w Nowej Rudzie, sygn. 63.

11 AP Wrocław, Inspekcja Przemysłowa w Świdnicy, sygn. 317., s. 338.

12 Kalarus J, Podziemny świat Sokolca, Słowo Polskie, lipiec 1994.

13 AP Wrocław, Zjednoczenie Kopalń w Nowej Rudzie, sygn. 63.

14 AP Wrocław, Inspekcja Przemysłowa w Wałbrzychu, sygn. 852., s. 76.

15 Meiβner H.A., Unternehmen „Riese” 1943–45. dz. cyt., s. 292.

16 AP Wrocław, Urząd Górniczy w Wałbrzychu, sygn. 2442.

17 Verzeichnis der Haftstätten unter dem Reichsführer – SS, s. 149.

18 AP Wrocław, Urząd Górniczy w Wałbrzychu, sygn. 728.

19 Tamże, s.7,8.

20 AP Wrocław, Dolnośląskie Zjednoczenie Przemysłu Węglowego, sygn., 395, s. 2.,7.

21 Wittwer H., Heimat Schlesien – Kunzendorf bei Neurode. Zur Chronik eines schlesischen Dorfes, s. 71–74.

22 Rdułtowski B., Orlicki Ł., Zaginiony konwój do „Riese”, Kraków 2015., s. 18–19.

23 AP Wrocław, Dolnośląskie Zjednoczenie Przemysłu Węglowego, sygn. 631., s. 203–206.

24 Orlicki Ł., Gontowa – sztolnia nr 3. Historia i tajemnice najdroższej eksploracji, „Odkrywca” nr 10/(261)/2020, s.7.

25 Jeżewski P., Sekrety III Rzeszy w Ludwikowicach Kłodzkich, Nowa Ruda 2018., s. 258–259.

Autor | strona

Eksplorator terenowo-archiwalny, autor książek o tematyce historycznej.

Udostępnij:

27 komentarzy do “Kompleks Gontowa – depozytowa zagadka”

  1. Wygląda na to, że istnieje bardzo duże prawdopodobieństwo iż historia i tajemnice najdroższej eksploracji w Polsce, musi zostać napisana od nowa.

  2. Ł.Orlicki powinien napisać również swoją książkę na nowo. Dać jej na koniec tytuł , a w podtytule wstawić napis informując, że architekt Paul Moschner po wojnie nie poszedł i nie wysadził tej sztolni.

  3. Sztolnia się pozawalała sama, a “Orzeł” pocisnął że ją powysadzał jakiś architekt po wojnie… Nie no chyba coś tu jest nie halo… I to było uzasadnienie do prowadzenia najdroższej eksploracji w Polsce? To w takim razie nie był strzał w kolano tylko z armaty w łeb.

  4. Sprawa jest do wyjaśnienia. Chciał chłop dobrze, ale że się sam wysterował i zabrnął w kozi róg to już tylko jego wina. Przy czym nie potrzebnie zniekształcił fakty.( może i nieświadomie ale jednak). I było by tak pewnie jeszcze długo mówione o legendarnym depozycie w sztolni nr.3. Myślę że szybko się ktoś znajdzie i naprostuje historie pana Łukasza.

  5. Pan Łukasz dopasował wnioski z eksploracji sztolni nr3. do treści legendy o schowanym tam depozycie. Jak się okazuje to był błąd. Dziwnie to wydawało od początku bo “komora grabowskiego” jako odstrzelony chodnik powinien być przecież szeroki a to wyglądało po odkopaniu jak normalny układ wartowni dotkniętej naturalnym zawałem. Powinien był wtedy wyjść na zewnątrz z tej sztolni i krzyknąć do kamer TO NIE TA SZTOLNIA!

  6. Panowie, powoli. Naprawdę warto poczekać na odpowiedź Łukasza Orlickiego. Również warto dobrze znać jego książkę 🙂

  7. Obserwuję z lekkim rozbawieniem tą dyskusję, bo zdaje się, że mało osób zna dobrze książkę “Zaginiony konwój do Riese”, notabene dwóch autorów, z których Łukasz jest drugi 🙂 Dla leniwych polecam rozdział “Końcowe wnioski”. Nie będę ułatwiał zadania, ale warto sobie… przypomnieć.

  8. A właśnie sobie przeczytałem dla przypomnienia. Fanaberie o powojennym „opiekunie” sztolni 3 który miał rozkaz ją wysadzić w powietrze jakby coś poszło nie ten teges. Bajki o strażnikach są chyba na innej półce… Poza tym badania zawału w sztolni nr 2, który P. Jeżewski opisał już w sierpniu 2015 r. w swojej pierwszej książce Nazistowskie Tajemnice Ludwikowic Kłodzkich. Ciekawe czym się inspirowali autorzy że na sam koniec tego śledztwa tam poszli….(w jakim miesiącu 2015 r. wydali książkę?). Penetracja sztolni Hellmuth i zdjęcia, ekipa GEMO i najwięcej… K. Krzyżanowski, dużo zdjęć. To dlatego warto przeczytać ten rozdział? Please… Wnioski, ze Groń przeszedł 130 m sztolni a opowiadał w Sowinie, że to było 500-800 metrów w porywach do 2 km. Ale lepszy jest rozdział kolejny, w którym autorzy chyba przeszli już samych siebie… Napisali, że pod koniec wojny Niemcy wysadzali w sztolni nr 3 chyba każdy możliwy korytarz. Autorzy jednak przyznają prewencyjnie na wstępnie, że wszystko co napisali jest jedynie… ich wersją hipotetyczną. Super! To jest właśnie całkowite przeciwieństwo P. Jeżewski, który przedstawia w swoich publikacjach fakty. Celna jednak uwaga bo dlaczego pierwszego autora w ogóle się pomija. To niesprawiedliwe?

  9. Pan Jezewski ….
    Wie najlepiej.
    Ma tajne dokumenty .
    Jest naprawde super ….! na swoim blogu 😉 ale ….
    Wie nawet na temat Polensky Zollner…. wszystko !!!! nawet ze to Homoseksualisci byli w Polensky Zollner , i tyle napisał o Polensky Zollner .
    Pan Jezewski wie… jako jedyny w Polsce i europie ! czym naprawde miala byc , tak zwana silownia na Osowce… ba ma kwity na to!!! i obiecał to wyjawić wszem i w wobec w ODKRYWCY gazecie jakieś;) juz kilka lat temu wyjawic te tajemnice:) (tak napisał na swoim blogu)
    Panie Jezewski …. no smialo , czym jest ta budowla , siłownia na Osowce?;)
    Czyli wie tyle co sobie tam myśli , posiadając jakies nic nie znaczace kwity, twierdzac ze to kwity ważne i jak najbardziej ważne 🙂 czyli nic nie wie…

    Pozdrawiam
    R.P

  10. A ta lista , to nie lista jakis ważnych pracownikow , a zwykle chamstwo ! a raczej dowod na chamstwo.
    Lista ta , jak i wiele innych w tamtych czasach to zwykle kolesiostwo , dowodzi ta lista jak sobie prominenci na takich budowach 🙂
    kombinowali… deputaty żywieniowe:) nawet zostali nie zaliczeni do najcięższych , a średnio uciążliwych prac, jakie wykonywali… tam wszystko pisze:)
    Tutaj chodzi o urząd wyzywienia w GLATZ dzisiaj Kłodzko, by ten na wniosek kolesi wyżej postawionych w filli firmy Fraytag Weiss (firma dziala do dzisiaj) … a nie o jakis ważnych ludzi….
    Tak kombinowali

    Polier to majster .
    Vorarbeiter … to taki kapus na budowie , co morde na innych wydzierać potrafił ,a gowno sam z fachu potrafił , Panie Jezewski:) to tyle….

  11. http://pj-blog.pl/pj/?p=6646

    Pan Jezewski,jezeli ktokolwiek twierdzi w temacie ,nie tak jak on Sam ze swoimi (teoriami)
    To jest atakowany przez niego na jego wlasnym blogu,wymyslnymi wyzwiskami, wspierany kilkoma klakierami.
    Wyzwiska to.
    Erotoman…
    Stay kapcior…
    i inne nie godne,jakie nie przystoi czlowiekowi wyksztalconemu osobiscie pisac publicznie i to na wlasnym blogu.
    Ja sie tez z tym osobiscie spotkalem,bo napisalem merytorycznie,zgodnie z faktem,na podstawie Prälaturen naocznych swiadkow!

    Panie Jezewski.
    Gwoli sprostowania.
    Nie Wiem kim jest,i kto to Pan Jerzy Cera?
    Beton o klasie 600 zastosowany byl w elementach z Betonu sprezanego w Lukach Zaprojektowanych przez Dr.Fritz Leonhardt jaki byl moin sasiadem, i dobrym znajomym. ( Stropnice )jakie pozostaly po wojnie na Wolfsberg.
    Probki te wykonywane byly z tego samego betonu,z jakiego wykonywano Elemente , nie koniecznie musza byc wycinane a raczej skandaliczne byloby wyciecie betonu wraz ze zbrojeniem z gotowego detalu,Bo wykonywane jako wycinek z gotowej budowli badz elementu.
    Wyobraza sobie Pan wyciac z filara mostu probke betonu ,jak Pan pisze! i przecinajac tym samym zbrojenie:) smieszny Pan jestes.
    Pan Cera ma racje ,myli sie tylko co do zastosowania obiektu na Osowce,ale to skomplikowana ,nie jest to Bunker Hitlera a jego integracyjna czesc calosci calego obiektu podziemnego. budowa,inowacyjna na tamte czasy, sa tylko dwa takie rozwiazania jeden na Osowka o nastepna zbudowana po wojnie i ukonczona pod Bonn BRD.
    Przepraszam ze nie w temacie,ale chce ostrzedz,czym moze sie skonczyc polemika z Panem Jezewskim.
    Pozdtawiam RP.

  12. Napisze jak ja to czuje, Pawel jest arogancki, zarozumialy facet.
    Moze ma w czyms racje, ale na pewno nie w takiej mierze jak on sobie mysli.
    Mucholapka, to dla rozumnych zawsze byla jasna sprawa i poradzic sobie s mitem bylo latwe.
    Gontowa, to jest cos inego.

  13. Ta a ty nie wiesz jak się nazywasz chyba ,skąd ty żeś się chłopie urwał?
    Kto cię nasłał? Dobrze że Speer nie był odrazu sąsiadem twoim.🤣

  14. O Pan Jezewski odpowiefzial😁👍
    Nie A.Sper nie byl moin sasiadem ,Ale poznalem jego syna,swietnegio inzyniera budowlanego 😳

  15. Kaltenbruner.
    Nie nazywaj sie Tak,Masz zapewnie Pan delikatna Slowianska buzia o czerwobych policzkach,Pan nie gloryfikowac Nazis!
    Moja rodzina przez Nazis zyje pod innymi nazwiskami.
    Pan Masz piekna historiie swojego Polskiego kraju.
    Do Pana Orlickiego.
    Prosze sie nie Fax prowokowac,Talmi Brunerom z Zamoscia, i anonimom 😁zrobic szlaban w swoim czasopismie.
    Dla scislosci.
    Polensky&Zollner
    To Polskie korzenie…

  16. Panie Orlicki Pozdrawiam Pana.
    Ja w wolnej chwili odwiedze Pana.
    Dzisiaj otrzynalem Pana i Towarzyszy czasopismo,fajne jest😊👍.
    Jak czas mi da?to poprosze o Termin spotkania z Panem i Panskimi Towarzyszami.

    Pozdrawiam .R.P

  17. R.Polensky tobie się widać tabletki skończyły… Człowieku wyjdź z domu na spacer, łyknij świeżego powietrza i przestań tu trollować.

  18. R.Polenski a jednemu psu na imię burek. Powiem ci tak prawda się obroni sama. Niebawem ukaże się odpowiedź na teorie pana Ł.O , wtedy zobaczymy co masz do powiedzenia. Gratuluje znajomości wysoko fruniesz żadnych hamulców.

  19. Kalterbrunner, dziwna ksywka. Jedna litera zmieniona i wyszedł by zbrodniarz. To tak specjalnie czy przez pomyłkę?

  20. Hej Kalterbrunner (a właściwie czemu on? trzeba było od razu Himmlera albo Heydricha) – prawda to ładne słowo, trzeba o nią walczyć.
    Artykuły ciekawe, tylko wątek tej szmatki w sztolni to jakieś jaja. Naprawdę p. Jeżewski myślał, że to jest koc z tej historii? Wiara podobno czyni cuda, ale czy wielki tupet to nie wiem.
    PS. Ile tam imprez było, jeszcze jak krat nie było.

  21. Do Verus
    A co to znaczenie jaka ksywa ? Specjalnie. Czemu nie virus np? Dla czego jaja ? Widzisz ty chyba nie bardzo rozumiesz istotę tej szmatki i okoliczności jej znalezienia. Ona tak o sobie nie leżała. Nie mówię że jest to 100% dowód, ale napewno dość mocna poszlaka. Poczekaj niebawem ma się ukazać odpowiedź na polemikę pana Łukasza, daj szansę się wypowiedzieć drugiej stronie i wtedy ocenisz czy jaja i czyja teoria jest bliższa prawdy. Skoro ktoś wcześniej zainwestował dość sporo czasu i pieniędzy to musiał chyba wierzyć w to że coś gdzieś jest. Może teraz trudno przyznać się do błędu. Wiąże się z tym wiele..

  22. plany budowy, obliczenia i rysunki techniczne budowlane i górnicze[11

    pan😊 jezewski napisal
    (Nie wiem z kad to wie🤣?, ze plany powstawaly w jakimś domu Mochaupt)
    To kolejne wprowadzanie zainteresowanych tematem w wielki błąd!
    Wszelkie plany powstawały nie w jakimś domu Mochaupt! Wszystkie dyspozycje oraz plany powstawały nie w Jedlince czy domu Mochaupt,dyspozycje powstawaly we Wrockawiu,

    Breslau!
    A ta ulica nazywa się Kolataja dzisiaj ,tam straż pozarna dzisiaj jest w sasiedztwie, obok na przeciw było dowodzenie Twierdzy Wroclaw(bunkier)
    Budynek ten splonal podczas bombardiwania,w wielkanocne swieto,z całym inwentarzem.
    Wszystko zostało spalone.
    Szczątki tego budynku zostały po wojnie wywiezione na wysypisko w okolice rzeki Olawka ,nad ul Krakowska.
    Na tym wysypisku mieszkał ,może jeszcze mieszka ,taki Pan ,bardzo ciekawy czlowiek ,dwa razy odwiedziłem go.
    Dużo powykopywal tam rzeczy z czasów swietnosci Wrockawia.Tam spoczywa tajemnica dokentacji BV -Riese😊

    Ja nam tylko pytanie?😁
    Co to dom Mochaupt???
    Chce odpowiedz podparta dokumentem🤣Dom Mochaupt,ojej😁wszystkie plany tam powstawaly,pisze ten pan..

  23. Elo na wstępie dodam że widok Gontowej mam od dziecka .I coś wam zdradzę każdy coś jest sztolnia tunel .Nie wiem czy do końca rozumiecie co tak naprawdę jest początkiem co kluczem by pojąć czym jest gontowa pozdrowionka .

  24. Elo na wstępie dodam że widok Gontowej mam od dziecka .I coś wam zdradzę każdy coś jest sztolnia tunel .Nie wiem czy do końca rozumiecie co tak naprawdę jest początkiem co kluczem by pojąć czym jest gontowa pozdrowionka .

Dodaj komentarz

css.php