Słyszałam odgłos dawnych kroków na posadzce
i cichy szept modlitw…
takich ponadczasowych i jednakowych w każdym języku;
o zdrowie, o szczęście dzieci, o pokój na ziemi…
Pałac w Kopicach, wokół którego rozsiadła się wieś, mauzoleum właścicieli, angielski park i rozsiane wokół budowle należące do dóbr pałacowych, to miejsca budzące emocje. U mnie są bardzo pozytywne. Bywam tu kilka razy w roku, żeby spojrzeć na zachodzące zmiany, czy tylko pospacerować dzikimi ścieżkami i karmić łabędzie. Za każdym razem staram się zobaczyć coś nowego. Dzięki uprzejmości obecnego właściciela pałacu Joachima Wiesiollka mogłam wejść do ogrodu i na dziedzińce pałacowe i z innej perspektywy, zza płotu zajrzeć do wnętrz. Potem był spacer po parku, w którym wciąż wyczuwa się atmosferę arystokratycznej siedziby. Wyposażona w książkę o pałacu i rodzinie Schaffgotsch, a właściwie o życiu kobiety, dla której kupiono i przebudowano posiadłość w Kopicach, znów wędrowałam parkiem, porównując obecny stan parkowych budowli z ich fotografiami z książki Janusza L. Dobesza, Irmy Koziny i Macieja Mischoka „Kopice. Historia utraconego piękna”.
Historia „Śląskiego Kopciuszka”
Nie historia, a konkretni ludzie obeszli się okrutnie ze spoczywającymi w mauzoleach Schaffgotschów (bo są dwa, jeden przy kościele, drugi w głębi parku) i pałacem, który spłonął w latach 50. XX wieku. Dziś te dawne obiekty pałacowe i folwarczne mają różnych właścicieli i pewnie nigdy już nie stworzą zespołu o kształcie sprzed 1945 roku. Postępy w porządkowaniu, zabezpieczaniu czy odbudowie są zauważalne, lecz zniszczenia są przeogromne. W dniu, kiedy tam byłam, przy słonecznej pogodzie ruiny miały być tłem dla artystycznych zdjęć pary młodej. Jak dobra wróżba nie tylko dla Pary Młodej, nad pałacem przefrunęło stadko gołębi. Historia właścicielki kopickiego majątku Joanny Gryczik i jej przydomek „Śląski Kopciuszek” odmieniane przez wszystkie przypadki, powtarzają się prawie cyklicznie w prasie i audycjach radiowych, bo są tego warte. Odbudowa mauzoleum, zjazd potomków Schaffgotschów z Kopic (jest jeszcze linia Cieplicka) do rodzinnego gniazda, nowy właściciel pałacu i prace porządkowe stały się dalszym ciągiem ciekawej historii.
Joanna Gryczik urodziła się 29 kwietnia 1842 w Porembie, obecnej dzielnicy Zabrza w ubogiej rodzinie. W wyniku nieprzewidywalnych zdarzeń, po śmierci ojca, dziewczynka w wieku czterech lat trafiła pod opiekę przyjaciółki matki, służącej w domu Karola Godulli, przedsiębiorcy, którego fortuna należała do największych w dziejach Górnego Śląska. Karol Godulla zmarł 6 lipca 1848 we Wrocławiu, zapisując w testamencie 6- letniej Joannie swój majątek. Przedsiębiorca widział w tej bystrej kilkuletniej dziewczynce kontynuatorkę pomnażania jego fortuny. Joanna otrzymała staranne wykształcenie i opiekę, a nawet ochronę od przyjaciela i prawnika Karola Godulli – Maksymiliana Schefflera, a dzięki jego zabiegom na dworze króla Prus Fryderyka Wilhelma IV Hohenzollerna, otrzymała nowe nazwisko Gryczik von Schomberg-Godulla, tytuł szlachecki i herb. Stała się jedną z najlepszych kandydatek na żonę. W dniu 15 listopada 1858 Joanna poślubiła hrabiego Hansa Ulricha Schaffgotscha z linii cieplickiej, któremu urodziła czworo dzieci. Narzeczony, choć pochodził ze znamienitego rodu, bo był w siódmym pokoleniu potomkiem Hansa Ulricha Schaffgotscha i piastowskiej księżniczki Barbary Agnieszki z Brzegu (XVII wiek), to nie był tak majętny jak jego przyszła żona, która wnosiła do małżeństwa huty cynku, wiele kopalń węgla kamiennego i kopalń rud oraz koksownie.
Zakupiony przez Hansa Ulricha pałac w Kopicach został bardzo rozbudowany, pierwotnie według projektu Karla Lüdecke i wyposażony w nowinki techniczne, które Joanna chętnie wprowadzała w swoich fabrykach i domu. Wokół pałacu ustawiono fontanny, legendarne postaci i figury zwierząt naturalnych rozmiarów. Było ich ponad 300.
W parku krajobrazowym wokół pałacu zbudowano romantyczne ruiny, po II wojnie światowej, zwanej Mysią Wieżą, świątynię dumania (Świątynię Diany), pawilon japoński nad stawem, Pomnik Zwycięstwa z Wiktorią. Być może spacerując nad stawami i wśród starych drzew, Joanna rozmyślała i układała plany i kierunki rozwoju swojego majątku oraz kolejne inwestycje. Joanna i Hans Ulrich Schaffgotschowie byli także hojnymi fundatorami kościołów, kaplic, szkół czy ochronek. Wspomagali biednych, sieroty i bezdomnych.
Joanna zmarła w 1910 roku a jej małżonek hrabia von Schaffgotsch spoczął u jej boku w pięć lat później. Ostatnią przebudowę pałacu na podstawie projektu architekta Richarda Junga przeprowadzono w latach 1896-1897. Kiedy przez Europę przetoczyły się dwie wojny, pałac w Kopicach, mauzolea i inne budowle przetrwały. Po przejściu armii czerwonej splądrowano pałac, oraz szczątki zmarłych Schaffgotschów. Z grobowca przy kościele Podwyższenia Krzyża Świętego w Kopicach skradziono cenne przedmioty. Mauzoleum miało podzielić losy innych tak zwanych „poniemieckich” grobowców. Właściciele pałacu spoczęli w zbiorowej mogile obok swojego mauzoleum. Majątek znacjonalizowano, ale też rozkradziono. W latach 50. olbrzymi pożar strawił pałac doszczętnie. Pewnie nawet nie starano się go ugasić.
Zetrzeć kurz niepamięci
Pod koniec lat 80., na wycieczkę do Kopic przyjechał młody człowiek – Maciek. Zainteresowała go historia smutnych, opuszczonych ruin i zapomnianych właścicieli pałacu – przemysłowców, ale jednocześnie ludzi bardzo zasłużonych dla mieszkańców Śląska. Był to wspomniany już późniejszy współautor książki – monografii Kopic. Po latach stał się zapaleńcem, który zaraził swoim pomysłem krąg osób i razem podjęli trud odbudowy mauzoleum oraz ponownego pochówku Joanny i Hansa Ulricha Schaffgotschów. Od pomysłu, przez uzyskanie wszelkich zgód, zezwoleń, decyzji administracyjnych władz lokalnych i kościelnych, pozyskania funduszy, nawiązania kontaktów z potomkami rodu, do czasu realizacji minęło kilka lat. 20 czerwca 2020 roku odbył się ponowny pochówek Joanny i jej męża w odrestaurowanym kopickim przykościelnym mauzoleum. Na uroczystości nie przybyli potomkowie von Schaffgotschów, z powodu szalejącej pandemii. Symbolicznie zaznaczono miejsce dla rodziny w ławce kościelnej. Głowa rodu hrabia Schaffgotsch przesłał list do odczytania wiernym. Wiem od Macieja, że rodzina obserwowała całą relację na żywo. Na tę wyjątkową liturgię przybył ksiądz biskup Jan Kopiec, który bardzo interesuje się losami zmarłych Schaffgotschów. Od tego czasu, przywrócone do dawnego stanu mauzoleum, udostępnione jest do zwiedzania. Chętnie opowiada o nim proboszcz tutejszej parafii ks. Jarosław Szeląg, który również należał do grupy zapaleńców i przyczynił się do realizacji przedsięwzięcia. Bez jego zaangażowania, to działanie nie miałoby racji bytu.
Kiedy ks. Jarosław otworzył drzwi mauzoleum, promień słońca wpadł do wnętrza i jeszcze bardziej je rozjaśnił. Na co dzień pomieszczenie oświetlone jest przez okrągłe okno w stropie. To miejsce nie jest absolutnie ponurym grobowcem, ale jakby częścią pałacu, miejscem w którym przebywają jego właściciele. Tu w zadumie nad przemijaniem, można dotknąć historii. Popękane jeszcze niedawno pokrywy sarkofagów znów są całe a piaskowcowe girlandy róż i wieńce na ich ścianach bocznych zdają się falować w promieniach słońca jak zwiewne suknie hrabiny Joanny. Dostojne, prawie surowe wnętrze mauzoleum, nie odwraca uwagi od tego co jest najważniejsze, dwóch sarkofagów. W gablocie proboszcz wyeksponował przedmioty pochodzące z pierwszej trumny hrabiego i odłamki szkła z okna w stropie. Te kolorowe odłamki posłużyły do odtworzenia obecnych zdobień. Przy wejściu wyłożona jest pokaźna księga gości, do której miałam zaszczyt się wpisać.
Inaczej jest z samym pałacem. Tu na razie trzeba być ostrożnym ze względu na stan techniczny zabytku. Wszelkie prace na terenie pałacu odbywają się pod nadzorem konserwatora zabytków.
Po śladach dawnych dziejów
Jako przedsmak i zachęta do zwiedzania było spotkanie z kolejnym pasjonatem, czyli Stanisławem Bojarskim mieszkającym nieopodal pałacu. W małym domku z czerwonej cegły, dawniej budynku gospodarczym, zorganizował Izbę Pamięci, w której prezentowane są fotografie zabudowań zespołu pałacowego, jego mieszkańców i zdarzeń z różnych lat, dawnego parku, etapów odbudowy przykościelnego mauzoleum, wydanych kalendarzy z fotografiami kopickiego pałacu i wiele przedmiotów związanych z tym miejscem. Stanisław opowiada niestrudzenie historię Śląskiego Kopciuszka i potomków Schaffgotschów do końca wojny, a także późniejsze dzieje Kopic, każdemu kto chce obejrzeć pałac wokół, a nie zetknął się jeszcze z jego historią.
Chodziłam po skoszonej trawie dawnego dziedzińca chcąc odnaleźć rośliny, które być może przetrwały z przedwojennego pałacowego ogrodu do dziś. Nie znalazłam. Być może moja wiedza botaniczna jest niewystarczająca do odszukania zdziczałych roślin. Nade mną wznosiły się ściany pałacu; pokój Joanny z herbem małżeńskim, sala rycerska, a dalej pozostałości oranżerii. Dziś to tylko „umowne” pomieszczenia, zawieszone w powietrzu, bez kondygnacji – stropów, dachu, okien czy jakichkolwiek elementów wystroju. Są tylko śladem na ścianach. Zajrzałam do kaplicy pałacowej, zbudowanej dla wygody mieszkańców rezydencji i uczestniczenia w codziennych nabożeństwach. W wolnym od gruzów wnętrzu, pomiędzy łukami ścian wznoszą się rusztowania. Przymknęłam oczy, żeby wyobrazić sobie neogotycką kaplicę. Przez moment miałam wrażenie, że słyszę odgłos kroków na posadzce i cichy szept modlitw… takich ponadczasowych i w każdym języku; o zdrowie, o szczęście dzieci, o pokój na ziemi… a może ktoś tam był na prawdę?
W innym zakątku ruin, oczyszczony piec o wysokości kilku metrów czeka na odbudowę i drewno, które spłonie w jego „brzuchu”, dając ciepło nie tylko to fizyczne, namacalne, ale i symboliczne. Rzygacze – smoki wyciągają swoje blaszane szyje, zastygłe w bezruchu wysoko na murach. Czekają na dzień, kiedy znów przez ich otwarte paszcze popłynie woda deszczowa. Ciekawym elementem wschodniej ściany jest „wciąż działający” zegar słoneczny. Odmierza słoneczne godziny niezmienne od 126 lat spoglądając na dziedziniec. Wiele zachowanych detali na ścianach czeka na renowację, podczas której będzie pełnić rolę szablonu – wzoru dla odtworzenia całości.
Opuszczałam pałac w Kopicach i jego park, ale jeszcze długo znajdowałam się na dawnych ziemiach Schaffgotschów. Na przykościelnym cmentarzu w Krasnej Górze, odległej o kilka kilometrów, odnalazłam miejsce spoczynku Karoliny Sommer z domu Gryczik, siostry Joanny. Mąż Karoliny Theodor Sommer był jednym z doradców prawnych hrabiego Schaffgotscha, a dwór, w którym mieszkali, także należał do Joanny. Dziś to dom mieszkalny kilku rodzin.
Kolejnym pałacem w okolicy, należącym swego czasu do właścicielki Kopic jest biały pałac w Sulisławiu. Dziś pięknie odrestaurowany mieści hotel i kilka obiektów towarzyszących jak Muzeum Porcelany i portretów, pub, restaurację i inne. Odjeżdżając z ziemi należącej do założycieli górnośląskiej linii Schaffgotschów, nie mogłam uwolnić się od myśli, że słońce zachodzi jednakowo nad pięknym pałacem i nad ruinami, nad grobowcami i nad bezimiennymi grobami, nad parkami i nad lasami, a wschodzi z nadzieją, że może ten dzień będzie dla wszystkich lepszy i być może zaskakujący jak los Joanny.
O książkę „Kopice. Historia utraconego piękna” można pytać w kancelarii parafii, lub w Izbie Pamięci a inne ciekawe informacje opowiada jeden z autorów Maciej Mischok https://www.youtube.com/watch?v=T-wNXBGzAcA&t=1244s
Galeria zdjęć
Alicja Kliber
Autorka jest wałbrzyszanką, interesuje ją wszystko co jest związane z Dolnym Śląskiem, a szczególnie jego "boczne drogi". Uważa, że historia to ciągłość ludzkich losów, a pamięć należy się wszystkim którzy mieszkali tu wcześniej. Prowadzi bloga „Plecak z mapą, kompasem i książką do historii” w którym opisuje bardzo subiektywne spojrzenie na odwiedzane miejsca. Poszukuje także miejsc opisanych w legendach. Lubi góry i czuje się częścią górskiej dzikiej przyrody i poplątanych leśnych dróg. Posiadaczka trzech kotów i psa. Swoje wędrówki opisuje w kwartalniku http://www.przystanekd.pl/, na stronie https://tropicielehistorii.pl/ i innych, oraz na FB. Autorka książki "Aniołowie i kobry, czyli bocznymi drogami Dolnego Śląska", opisującej zapomniane miejsca Dolnego Śląska i opowiadania sudeckie.