Śladami Babette Sibylle Bousset z domu Ille Friedrich

Udostępnij:

Ułudka wiosenna. Bylina o drobnych niebieskich kwiatkach. Ulubiona roślina Babette

Babette urodziła się w 1908 roku w Rengersdorf,  dzisiejszych Krosnowicach pod Kłodzkiem, w rodzinie Ille Friedrich.  Do jej grobu pod szczytem  Czerwoniaka (Rotheberg, Czerwonej Góry), prowadzi oznakowana ścieżka. W latach trzydziestych XX wieku szczyt był atrakcją turystyczną, skąd oglądano rozległą panoramę Gór Bardzkich i Gór Sowich, a jego zbocza wiązały się z historią  XV wiecznej bitwy.

Obecnie więc trwają wiara, nadzieja i miłość;

wielka trójka, ale największa z nich jest miłość

(1.List św. Pawła do Koryntian/13/13)

Pnie drzew z oznaczeniami zostały rozdarte, bo „znalazły się” zbyt blisko pracującego sprzętu, więc i wielu oznaczeń brakuje. Grobowiec w lesie dawniej był widoczny ze szczytu, ale nie znając terenu, trudno tam trafić. Leśne ścieżki zniknęły a po tych, którymi jeździ sprzęt do prac leśnych trudno się poruszać. Las sprawia wrażenie jakby ktoś tam walczył, jak za czasów bitwy z husytami pod Czerwoną Górą (Czerwoniakiem) 27 grudnia 1428 roku, w której poległ Jan Ziębicki, jeden z Piastów Śląskich.

Przy kościele św. Jakuba Apostoła w Krosnowicach znajduje się tablica ukazująca ciekawe miejsca. Grobowiec Babette i jej ojca na Czerwoniaku znalazł się na samym brzegu tablicy i może dlatego wielu nie zwraca na niego uwagi.  

Ale po kolei…

Babette. Zaciekawiło mnie imię dziewczyny, takie francuskie i subtelne jak belle epoque, w której żyła. Zastanawiałam się, czy jej życie również było piękne? Czy gdyby nie tragiczny los, ktoś by o niej pamiętał? Na cmentarzach małych dolnośląskich miejscowości jest wiele rozbitych płyt z nieczytelnymi już nazwiskami ludzi, których życie potoczyło się podobnie, bo ich status i czas, w którym żyli był podobny.

Poznałam małżeństwo Krystynę i Wacława Pieściuk z Krosnowic, którzy są związani z historią Babette. Mama pani Krystyny – Luzy Christen  jako młoda, kilkunastoletnia dziewczyna przebywała we dworze Ille Friedrich, ucząc się domowych obowiązków, opiekując dziećmi brata Babette, kiedy ten przyjeżdżał z rodziną do matki, wykonywała różne drobne prace, jakie mogło wykonywać dziecko. Nosiła kwiaty na grób w lesie, a także listy do krosnowickich dworów i pałacu. Panu Wacławowi zależało,  żeby miejscowa historia nie została zapomniana. Zachęcał teściową do opowiadania o jej pobycie w dworze. Luzy urodziła się po śmierci Babette, więc jej nie znała, ale wspominała jak ze starszą panią odwiedzała jej grób i źródło w lesie, jak spacerowały po parku, pielęgnowała ułudki wiosenne (drobne niebieskie kwiatki, podobne do niezapominajek), które lubiła Babette. Wieloletnie ułudki kwitną do dziś przy jej grobie. Choć Luzy była skrytą osobą, to jednak panu Wacławowi udało się z jej opowiadań poznać życie mieszkańców dworu pod Czerwoniakiem. Na parterze w dużym salonie wisiał obraz przedstawiający Babette w naturalnej wielkości, w pomieszczeniach zamontowane były boazerie. Gabinet ojca, po jego śmierci nie był uprzątnięty. Nikomu nie wolno było tam wchodzić. Luzy widziała jego wnętrze tylko przez uchylone drzwi. 

Krosnowice. Dwór, w którym mieszkała Babette, zwany potocznie pałacem.

Dziś budynek wewnątrz jest przebudowany. Mieszka w nim kilka rodzin. W Austrii natomiast żyją  jeszcze potomkowie brata Babette. Kilka lat temu odwiedzili Krosnowice i grobowiec w lesie. Prawdopodobnie nie udało się im odszukać przedmiotów z rodzinnego domu pradziadka. Po wojnie zniknęły boazerie i meble. Zaginął też portret Babette.

Krótki żywot Babette

Życie Babette (1908-1927) przypadło na czas wielkiej zawieruchy w historii Europy. Ojciec był prawdopodobnie zarządcą majątku (bo w Rengersdorf nie figuruje nazwisko Ille  Friedrich wśród właścicieli dóbr), był tajnym radcą (Geheimrat), ważną osobistością i urzędnikiem państwowym. Brat Babette był pułkownikiem w wojsku niemieckim i właścicielem wielkiego domu w Lądku-Zdrój. Majątek ziemski, w którym mieszkała Babette składał się z dworu na skraju angielskiego parku ze starodrzewem i rzeźbami. Rzeźb dziś już nie ma, ale przez ogrodzenie można wciąż dostrzec aleję kształtowanych drzew, prowadzącą w stronę leśniczówki na granicy parku i lasu. Z leśniczówki pozostały tylko gruzy trudne do odnalezienia. Część parku jest ogrodzona i nie ma możliwości wejścia na jego teren z uwagi na hodowlę danieli. Dalszą częścią posiadłości był zalesiony Czerwoniak, w którego  zboczu znajdują się dwa wyrobiska piaskowców (do budownictwa i produkcji osełek) i źródło, do którego wraz z matką i bratem chodziła Babette.  

Czy podczas takich spacerów Babette zwierzała się matce z uczucia do młodego mężczyzny z pałacu w Żelaźnie? Czy wtedy zapowiedziała, że popełni samobójstwo jeżeli zostanie zmuszona do małżeństwa z 64-letnim kandydatem do jej ręki? Nie wiadomo. Czy na matce zwierzenia wywarły tak wielkie wrażenie, że pamiętała je i kazała wyryć odpowiednią sentencję na grobie córki? Czy czuła się winna śmierci swojego dziecka? A może udziałem matki także był los wielu kobiet wydawanych za mąż dla poprawienia statusu lub z przyczyn ekonomicznych? Może w tym względzie były sobie bliskie? Czy spacerując z córką po lesie przewidywała los, który miał być im pisany? Przecież  rola kobiety była drugoplanowa. Powinna być wykształcona, obyta towarzysko i być „ozdobą” męża, ale odpowiedni status nabywała przez korzystne zamążpójście. Uczucia, które bagatelizowano  odegrały ważną rolę w rodzinie Ille Friedrich.

Miała wszystko prócz miłości…   

Panna z dobrego domu jaką niewątpliwie była Babette, żyła w ciekawym miejscu. Wykształcona, otoczona przyjaciółmi, ciekawymi ludźmi i sztuką wchodziła w świat z ufnością. Krosnowice już wtedy były bogatą wsią, w której  życie wartko płynęło. Był barokowy pałac, dwory i zabytkowy kościół, a sąsiednie posiadłości znajdowały się w niewielkiej odległości. Zapewne sąsiedzi znali się i odwiedzali, a młodzież miała podobne zainteresowania. Jako dorastająca panna  pewnie była zapraszana do okolicznych majątków; w  Żelaźnie, Gorzanowie czy Ołdrzychowicach. W krosnowickim pałacu słyszała o znanych osobach związanych z właścicielami. Wiedziała o Ignazu  Reimannie (1820–1885), nauczycielu, muzyki,  kompozytorze urodzonym w Rengersdorf, którego epitafium znajduje się na tutejszym cmentarzu, o Doktorze Heinrichu Reimannie (1850–1906), muzykologu, organiście i kompozytorze. Roberta Steina (1857–1917) badacza polarnego mogła znać osobiście. Babette chodziła do zabytkowego kościoła z ołtarzami Michała Klahra Starszego i późnogotyckim tryptykiem, oraz renesansową chrzcielnicą  ozdobioną herbami protestanckiej szlachty (Haubiczów, Zedliczów, Schellendorfów, Redenów, Nosticzów, Panewiczów  i Rodtkirchów) i z barokowym ołtarzem głównym i amboną autorstwa Michała Klahra Młodszego. Może Babette nosiła też stroje uszyte z produkowanej w miejscowej tkalni bawełny? Pewnie od wczesnego dzieciństwa lubiła też patrzeć na pociągi, które przejeżdżały przez Krosnowice otwierając perspektywy podróżowania.

Czy na stacji kolejowej narodził się straszny pomysł ostatecznego wyjścia i zakończenia problemów? Także nie wiadomo.  

Czas mijał i Babette  poślubiła wiekowego już o 45 lat starszego od niej  przemysłowca z Berlina. Tak mogłaby zaczynać się bajka z pozytywnym zakończeniem w tle. Jednak tak zaczynała się  smutna rzeczywistość zakończona tragedią.  

Nie wiadomo jak matka zapatrywała się na to małżeństwo. Czy o  małżeństwie córki miał zadecydować tylko ojciec? Według niepotwierdzonych przekazów Babette nie była szczęśliwa w małżeństwie i w dniu 9 września 1927 roku kobieta popełniła samobójstwo wyskakując z pędzącego pociągu w drodze do Berlina. Pochowano ją u boku ojca na Czerwoniaku.

Wiara, nadzieja, miłość

Matka pamiętała rozmowy z córką, wiedziała o niespełnionych marzeniach, niechęci do męża a może też o innych powodach, które pchnęły młodą kobietę do desperackiego czynu. Na płycie nagrobnej poleciła wyryć sentencję o trzech cnotach boskich: wierze, nadziei i miłości.  Nigdy nie dowiemy się, czy był to przypadek, czy zrozumiała hierarchę ważności w życiu.

Mała Luzy, która zanosiła kwiatki na grób Babette mogła znać prawdę, ale może związana była tajemnicą i nikomu jej nie wyjawiła.

Nie jest to jeszcze koniec tej smutnej historii. Po wojnie matka Babette i wielu Niemców wyjechało z Krosnowic a ci, którzy zostali jak Luzy nie odwiedzali grobowca w lesie. Kilkanaście lat temu, pewnie na fali poszukiwania poniemieckich skarbów, grobowiec został zniszczony, trumna rozbita a ciało Babette sprofanowane w poszukiwaniu kosztowności. Mieszkańcy Krosnowic domyślali się kto stoi za tym wandalizmem. Nie wiadomo co znaleźli złodzieje. Rozbita trumna jednym przypomniała, a innym ukazywała dawną tragedię. Ciało Babette spoczywało w dwóch trumnach, drewnianej i cynowej. Po wypadku zostało owinięte czymś w rodzaju czarnej siatki, a poduszkę wypełniono wiórami. Pan Wacław wraz z kilkoma osobami naprawili  zniszczenia i odtworzyli grób kobiety. Umocowali przewrócony krzyż, naprawili mur okalający miejsce spoczynku, usnęli krzewy i śmieci. Miejsce grobu ojca Babette jest miejscem prawdopodobnym. Jego dokładnej lokalizacji nikt już nie pamiętał, bo został po wojnie zniszczony. Umieszczono go teraz po prawej ręce  córki.   

 

 

Krosnowice to jedna z największych wsi na Ziemi Kłodzkiej. Rozciągnięta wzdłuż Nysy Kłodzkiej i Białej Lądeckiej, z przyłączonymi dawnymi przysiółkami (w XIX wieku Krosnowice podzielone były aż na osiem części) „żyje własnym życiem”. Każde z miejsc może opowiedzieć swoją własną historię, zatartą i pogubioną przez wojnę. Dziś wędrowałam śladami Babette tak zwyczajnie, turystycznie bez kwerendy. Chciałam przekonać się co zostało „w terenie” i ludzkiej pamięci. Odnalazłam kilka śladów; dom,  grobowiec, pałac i kościół otoczony cmentarzem z epitafiami słynnych mieszkańców, źródło w lesie i panoramę z Czerwoniaka. Kolejny raz potwierdziło się, że wszędzie znajdzie się pasjonat jakim jest pan Wacław, który bezinteresownie pielęgnuje miejscową historię. Krosnowice warte są bliższego poznania. W jesieni pewnie wybiorę się do Wambierzyc na Międzynarodowy Festiwal Muzyki Chóralnej im. Ignaza Reimanna.  

Alicja Kliber

Autorka jest wałbrzyszanką,  interesuje ją wszystko co jest związane z Dolnym Śląskiem, a  szczególnie jego "boczne drogi". Uważa, że historia to ciągłość ludzkich losów, a pamięć należy się wszystkim którzy mieszkali tu wcześniej. Prowadzi bloga „Plecak z mapą, kompasem i książką do historii”  w którym opisuje bardzo subiektywne spojrzenie na odwiedzane miejsca. Poszukuje także miejsc opisanych w legendach. Lubi góry i czuje się częścią górskiej dzikiej przyrody i poplątanych leśnych dróg. Posiadaczka trzech kotów i psa. Swoje wędrówki opisuje w kwartalniku http://www.przystanekd.pl/, na  stronie https://tropicielehistorii.pl/ i innych, oraz  na FB. Autorka książki "Aniołowie i kobry, czyli bocznymi drogami Dolnego Śląska",  opisującej zapomniane miejsca Dolnego Śląska i opowiadania sudeckie.

Udostępnij:

Dodaj komentarz

css.php