Żaden wojenny konflikt nie miałby racji bytu bez uzbrojenia, amunicji, a przede wszystkim ludzi – takich jak piloci, którzy każdego dnia podrywali z oleśnickich lotnisk samoloty, niosąc śmiertelny ładunek nad pozycje przeciwnika. Dynamika II wojny światowej oraz liczba stacjonujących maszyn w bazie wiązały się z dużym zapotrzebowaniem na wszelkiego rodzaju amunicję.
W przypadku Oleśnicy składy amunicji ulokowano po lewej stronie drogi wiodącej w kierunku Sycowa, a więc miejscu, gdzie funkcjonowało lotnisko bombowców. Ten rejon to też teren ćwiczebny, na którym znajdowały się strzelnice, tereny wodonośne zasilające bazę w niezależne ujęcie wody, ale i niewielkie osiedle domków przeznaczonych dla pilotów oraz obsługi lotnisk. Zapraszam na wyprawę do zapomnianego serca bazy Lotniczej Luftwaffe.
Zakopany złom
O ile tereny bazy, które do tej pory opisałam (a w zasadzie to, co po nich zostało) są w miarę czytelne, mimo że po zakończeniu działań wojennych zostały zmodyfikowane na potrzeby LWP, to o terenach, na których znajdowały się składy amunicyjne informacje są bardzo skąpe. Za podstawową przyczyną takie stanu rzeczy należy uznać fakt, że po wojnie wspomniane lotnisko bombowców zostało zlikwidowane. Tym samym teren sięgający aż pod Sokołowice stał się niechcianym dziedzictwem wojska. Dziedzictwem na tyle niebezpiecznym, że do dziś w tym miejscu można natknąć się na wybuchowe znaleziska. Oczywiście nie oznacza to, że terenu nie sprawdzali saperzy, bo takie działania podjęto. Jednak w tym miejscu na uwagę zasługuje fakt, że przez pierwsze powojenne lata tereny te zajmowali Rosjanie i, jak nietrudno przewidzieć, wszelki poniemiecki złom zakopali. Używając określenia złom, mam na myśli wraki rozbitych maszyn, wszelkiego rodzaju amunicje i pociski zebrane z terenu lotnisk, które po „zneutralizowaniu” również trafiły pod ziemie. Być może te groźniejsze wywieziono, niemniej ziemia w tym miejscu do dziś skrywa powojenne pozostałości.
W tym miejscu należy zadać pytanie, dlaczego Wojsko Polskie, skoro miało świadomość, że na tych terenach istnieją powojenne pozostałości, nic z tym nie robiło? Wielokrotnie rozmawiałam na ten temat z osobami, które pamiętają te miejsca z czynnej bądź zasadniczej służby wojskowej. Z odpowiedzi można wywnioskować, że Wojsko Polskie nie było tak naprawdę zainteresowane tym, co zalega pod stopami. Cały ogromny teren był pilnowany. Ścieżki patrolowe przebiegały tak, by strzec wybranych punktów, dodatkowo miejsca składowania amunicji (ta była przechowywana na tym terenie również po wojnie) były ogrodzone, resztą poniemieckiej infrastruktury się nie interesowano. Wydaje się to bardzo logiczne, bo kogo w tamtych czasach absorbowała leżąca stara łuska od mausera, kawałek bliżej nieokreślonej blaszki czy też strzęp nadpalonej pleksi. Są i tacy, którzy twierdzą, że na tym terenie nie było niemieckich bomboskładów, a Wojsko Polskie miało tam jedynie niewielkie magazyny. Wątpię w to, by były to jedynie „niewielkie magazyny”, ponieważ przechowywano tam uzbrojenie do samolotów LIM 1-6, MIG 21, SU 20-22. Ostatnia ciężarówka z rakietami/bombami wyjechała z tego miejsca w 1999 roku do Debrzna. W międzyczasie rozebrano całą infrastrukturę. Pozostało jedynie to, co obecnie jest świadectwem na to, że te tereny są wręcz przesiąknięte historią.
Schron, wały, studzienki
Tak naprawdę po bytności wojska w tym miejscu pozostało niewiele, m.in. niewielki schron (?) znajdujący się przy drodze. Do końca nie wiem, czym był ów obiekt, prawdopodobnie pełnił jakieś funkcje magazynowe. Wybudowano go na powierzchni i obsypano ziemią. Nie uległ zniszczeniu jak inne budowle w tym miejscu, po których pozostał tylko rumosz ceglany. W niektórych miejscach zobaczyć można wysadzone posadzki, stropy, kawałki ścian, gdzieniegdzie spotkać studzienki odwadniające. Niestety, nie trzeba być ekspertem, by stwierdzić, że są to zniszczone przed laty elementy bazy lotniczej. Niektóre obiekty przetrwały, jak choćby wspomniany schron, reszty niestety trzeba się domyślać.
Najciekawszym w tym rejonie jest obszar otoczony sztucznie usypanymi wałami ziemnymi. Dostępu do tego terenu broniło ogrodzenie, po którym pozostały tylko betonowe słupy. Wszystko wskazuje, że to właśnie w tym miejscu znajdowały się składy bomb, a owe górki miały być ochroną, gdyby poszło coś nie tak – ich zadaniem było wytłumić fale podmuchową. W kilku miejscach znajdowały się punkty oświetleniowe, zachował się też spory fundament, być może na nim wzniesiono cała konstrukcja bomboskładu. W niedalekiej odległości napotkałam dwie studzienki lub wejścia, do czego? – nie mam pojęcia. Wydawać się może, że istnieje coś pod ziemią, ponieważ ktoś zadał sobie trud, by obie równiutko zalać betonem.
Wszystko piszczy
Kolejne ciekawe miejsce znajduje się obok wałów ziemnych. Jest to niewielka górka, na którą prowadzą schody. Może i nic by w tym nie było dziwnego, gdyby nie fakt, że obiekt ukrywający się w owym wzniesieniu jest betonowy. Również i on posiada wejście, które zostało zalane betonem. Wylewka, tak jak w dwóch poprzednich przypadkach, została oszalowana, tak by odlew uzyskał kształt betonowej płyty. Czym był ów betonowy obiekt? – być może tylko zbiornikiem, a być może jego przeznaczenie było zupełnie inne. Pewne jest jedno, był to bardzo pilnie strzeżony teren, oddzielony od reszty podwójnym ogrodzeniem z drutu.
Posuwając się dalej w kierunku Sokołowic, napotkamy kolejne ciekawostki z byłej bazy Luftwaffe, jak choćby ujęcie poboru wody i najprawdopodobniej z nim związane ogromne, wybudowane z cegły zbiorniki (?). Są to dwa prostokątne obiekty połączone ze sobą kolektorami wodnymi. Mimo że obecnie są w dużej mierze zasypane, to ich rozmiar świadczy o tym, że mogły pomieścić ogromne ilości wody. Niestety proces degradacji tego miejsca postępuje bardzo szybko i o ile jeszcze kilka lat temu był problem z wejściem do tych obiektów, ponieważ były głębokie, tak teraz stanowią one niewielkie wgłębienie z widocznymi kilkoma warstwami cegieł. Jakie było ich przeznaczenie i dokąd prowadzą kolektory pozostaje tajemnicą. Dowodzi to jednak tezy, że cała poniemiecka baza lotnicza była bardzo rozbudowana i posiadała ogromne zaplecze. W tym rejonie znajduje się jeszcze jedno interesujące miejsce, które prawdopodobnie służyło jako wał obronny przeciw czołgom. Co prawda obecnie miejsce to porastają drzewa, niemniej kształt oraz wielkość sugerują taką właśnie funkcję tego miejsca. Dodatkową przesłanką za tym, że w tym miejscu przygotowywano jakieś pancerne odparcie ataku nadciągającej Armii Czerwonej jest fakt, że w niedalekiej odległości od tego miejsca ustawiono atrapę czołgu. Z informacji, jakie podaje autor strony olesnica.nienaltowski.net wynika, że makieta stała w tym miejscu jeszcze w latach 60. Za tym, że wał nie został wykonany w późniejszym okresie przemawia fakt, że zalega w nim sporo łusek od mausera. By się o tym przekonać nie potrzeba używać detektora metali, a jedynie bacznie spoglądać pod nogi, zresztą, używanie tam takiego sprzętu nie ma sensu – tam wszystko piszczy.
Eksploracyjne eldorado
Wraz z opuszczeniem tego terenu przez wojsko pojawiała się moda na bieganie. Wiele osób chodzi tam na grzyby, inne natomiast spełniają się w jazdach na crossach czy też quadach. Dla mnie oraz wielu innych osób, które interesują się historią, jest to swoiste eldorado. W moim przypadku nie chodzi o bieganie z wykrywaczem i rycie za militariami, a jedynie odnajdywanie pozostałości po bazie Luftwaffe. Pozostałości jest sporo, jak choćby drogi wewnętrzne. Łatwo je rozróżnić – te powojenne wykonano z betonowych płyt. Drogi dawnej bazy budowano z granitowej kostki i to one wiodą w najciekawsze miejsca. Oczywiście obecnie zalega na nich warstwa ziemi, ale nieraz warto się schylić, by obrać dobry kierunek. We wcześniejszej części tekstu wspominałam o konstrukcjach przypominających wysadzone fundamenty, stropy, kawałki ścian. Kryją się one w gęstwinie krzewów i drzew. Być może na pierwszy rzut oka z takiego rumoszu ciężko wywnioskować, czym owe budowle były. Jednak ich rozmieszczenie oraz to, co zalega w ich wnętrzach i otoczeniu przemawia za tym, że służyły jako domy pilotów i obsługi bazy. Zapewne użycie słowa „domy” jest trochę na wyrost – były to tylko jakieś lekkie konstrukcje wybudowane z cegieł i drewna, jedynie posadowione na betonowych fundamentach. Niemniej z całą pewnością pełniły funkcje mieszkalne. W ruinach odnaleźć możemy infrastrukturę wodno-kanalizacyjną, resztki armatury sanitarnej, a nawet przedmioty służące do użytku codziennego, jak choćby potłuczone skorupy talerzy sygnowane gapą, sztućce itp. Inną kwestią pozostają miejsca, które służyły jako śmietniki. Tu przy odrobinie szczęścia można znaleźć dosłownie wszystko, od pustego opakowania po paście do zębów przez puste butelki po winach po kałamarze i naszywki Afrika Korps, jakkolwiek te ostatnie tam zawędrowały. Niestety z przykrością muszę stwierdzić, że wśród z pozoru niegroźnych znalezisk trafiają się i takie, których lepiej nie podnosić i wezwać policję. Ta głowy nie urwie, w przeciwieństwie do niektórych „fantów”, jakie można tam spotkać. Pomimo tego, że od lat te tereny są ogólnie dostępne, pozostają terenami w dalszym ciągu niebezpiecznymi. Bywam w tych miejscach bardzo często, w dalszym ciągu są one dla mnie nieodkrytą kartą. Opowieść o bazie lotniczej Luftwaffe w Oleśnicy postanowiłam, jak na tę chwilę, zakończyć w miejscu, w którym znajduje się ogromny zbiornik ppoż. Pomimo upływu lat jego ogrom i kunszt wykonania jest świadectwem na to, że bomboskłady w tym miejscu to nie mit, a sama baza lotnicza w Oleśnicy stanowiła ogromne przedsięwzięcie.
Linki do wcześniejszych części
Część 1: Tajemnice bazy lotniczej Luftwaffe w Oleśnicy – ewakuacja biura konstrukcyjnego. Część 1.
Część 2: Tajemnice bazy lotniczej Luftwaffe w Oleśnicy. Infrastruktura i zaplecze techniczne. Część 2.
Źródła
Archiwalna fotografia pochodzi ze zbiorów pana Ryszarda Bobera.
Informacja o atrapie czołgu; olesnica.nienaltowski.net.
Galeria wszystkich zdjęć
Paulina Frątczak
Tropicielka tajemnic, pasjonatka ruin, fortyfikacji, oraz miejsc zapomnianych. Założycielka oraz prezes Fundacji “Vestigium”
Bardzo ładna opowieść o dawnymo zapomnianym terenie wojskowym.Mieszkam nieopodal 50 lat i chciałbym podziękować za trochę histori jaką pani opisuje młodym ludziom .dawno zapomniana strzelnica wojskowa ,też ma stoją historię .