Bursztynowy krzyżyk z XI-XII wieku!

Podczas poszukiwań posługiwałam się kaszorkiem, czyli rodzajem podbieraka. Do niego trafiają niesione falą morską różnego rodzaju przedmioty – patyki, wodorosty, śmieci, niewielkie morskie żyjątka, a także bursztyny. Potocznie ten zmieszany materiał nazywa się „śmieciem”, a fachowo „kidziną”. W kidzinie rzadko kiedy występują kamienie – chyba że bardzo niewielkie. Trałowałam w zmąconej wodzie o głębokości mniej więcej do kolan. Prowadziłam zatem poszukiwania na „ślepo”, w przeciwieństwie do tych, którzy łapali bursztyny widoczne gołym okiem, tuż przy brzegu. Takie poszukiwania wymagają dużego doświadczenia, dobrego wzroku, a także zwinności i doskonałej koordynacji oko-ręka. Fale niekiedy potrafią w mgnieniu oka zabrać upatrzony bursztyn sprzed nosa. I właśnie wtedy szczęśliwie do mojego kaszorka musiał trafić bursztynowy krzyżyk, co okazało się dopiero po opróżnieniu siatki na brzegu i przebieraniu materiału w poszukiwaniu fantów. Zobaczyłam bursztyn i równocześnie wydałam z siebie taki okrzyk (pani Julia próbowała okrzyk odtworzyć, brzmiał mniej więcej tak: „jaaaa”, jednak ten zapis nie oddaje w pełni emocji – przyp. redakcji).

Leszek Adamczewski  (1948 – 2022) i tajemnice historii

Leszek Adamczewski był dla nas Przyjacielem. Jeden z nas towarzyszył Leszkowi w większości wypraw w teren, jakie odbywał w celu weryfikacji swoich hipotez. Inni wielokrotnie korzystali z Jego ustaleń i informacji związanych z tajemnicami II wojny światowej. Leszek Adamczewski często przecierał eksploracyjne szlaki, docierając jako pierwszy do świadków wydarzeń sprzed lat i po raz pierwszy te relacje publikując.

Kolorowy kamieniołom Sobocin

Wnętrze nieczynnego kamieniołomu było niesamowite. Jakby się było na księżycu. W świetle zachodzącego słońca przypominało kalejdoskop barw. To był kolorowy kamieniołom… Był beżowo rudy, czerwony i szary, zielony i złoty… Na dnie wyrobiska nie było wody, ale rosły krzewy i trawy. Zastanawiałam się co to za miejsce. Szłam przecież tylko w stronę jasnych skał. Ruiny wapienników, pozostałości jakichś zabudowań i znaleziony wśród głazów rozbity ochronny kask (skalników). To wszystko zaczęło opowiadać swoją historię. Byłam blisko Mysłowa i Wojcieszowa, a więc pewnie do jednej z tych miejscowości należał kamieniołom.

Bücher- und Bunkerstadt Wünsdorf [duża galeria zdjęć!]

Zossen-Wünsdorf słynie z wyjątkowej i prawie 100-letniej historii wojskowej. Około roku 1910 cesarz Wilhelm II i jego armia rozpoczęli budowę koszar i poligonu Zossen, strzelnicy Wünsdorf, szkoły strzeleckiej piechoty i szpitala militarnego w ramach przygotowań do I wojny światowej.

Rycerskie wieże mieszkalne

Nie dotarłam do wszystkich, wiele też zniknęło z powierzchni ziemi i pozostały tylko opisy jak wieża w Czerwieńczycach, inne „obudowane” i wchłonięte przez pozostałe budynki zamkowe (wieża zamku Kapitanowo), lub mury miejskie, gdzie stały się ich częścią, zmieniając się w budynek mieszkalny (np. wieża w Bystrzycy Kłodzkiej) lub w zabudowania gospodarcze (np. wieża w Zębowicach). Dla mnie są najpiękniejsze te, które dumnie wznoszą się ponad niższymi zabudowaniami, ich szlachetny wciąż czytelny kształt i kamienie, z których często powstały przywodzą na myśl dawne zamki, legendy i eposy rycerskie. Średniowieczne „wieżowce” górowały nad grodami i gródkami, a jedyną budowlą, która dorównywała wysokością, były wieże kościelne.

Płyty z ruszowskiego pomnika

Już od lat 70. XX wieku płyty z nazwiskami poległych żołnierzy w czasie I wojny światowej nie otaczały tutejszego pomnika. Był on symbolicznym grobem mieszkańców pochodzących z dolnośląskiego Ruszowa (niem. Raschau). Został wysadzony w powietrze, a pretekstem do zniszczenia miały być odwiedziny monumentu przez obywateli Niemiec.

Wakacje z Historią – historia imprezy

Pomysł od początku wymagał dużej dozy szalonej wiary, że się w ogóle uda. Pewnym szaleństwem wykazują się również wszyscy uczestnicy. Nie dość, że w trakcie urlopu jadą pracować fizycznie, to jeszcze z tego się cieszą i z niecierpliwością oczekują kolejnych edycji Wakacji z Historią. Do tej pory było ich dziesięć, w tym roku czas na jedenastą.

Wyścig w poszukiwaniu niemieckiego uranu

W celu rozpoznania niemieckiego stanu badań nad bombą atomową powołano specjalną misję, afiliowaną przy amerykańskim programie budowy bomby jądrowej „Manhattan” – otrzymała ona kryptonim „Alsos”, co w języku greckim oznacza – gaj. Nazwa ta nawiązywała do nazwiska amerykańskiego dyrektora projektu Manhattan generała Lesie R. Grovesa (grove – to w języku angielskim gaj).
Misja rozpoczęła się już w roku 1943, zaraz po zajęciu Włoch przez aliantów. Na jej czele stały trzy osoby odpowiedzialne za różne aspekty działalności. Kierownikiem misji został Boris Pash, urodzony w 1900 roku w San Francisco jako Boris Paszkowski, syn rosyjskiego duchownego. Sprawami naukowymi zajmował się prof. Samuel Goudsmit z pochodzenia Holender, znany fizyk teoretyczny. Trzecią osobą w kierownictwie misji był amerykański wojskowy major Robert Furman, który odpowiadał za kontakty dyplomatyczne, posiadał kompetencje do negocjowania ze wszystkimi ważnymi dyplomatami alianckimi włącznie z premierem Wielkiej Brytanii Winstonem Churchillem.

Czy S. Siorek zastosował taktykę porucznika Colombo? „Eksplorator. Narodziny i upadek legendy” Jacek M. Kowalski [recenzja książki]

Przed nami jest mięsista biografia, a nie żywot świętego czy też kronika, zestawiająca jedynie wydarzenia w porządku chronologicznym. Mamy to, czego od biografa się wymaga. Tu się dzieje, iskrzy, jest wzlot, upadek – i przejście do legendy.

css.php